Edgar Vincent D'Abernon należał do tych nielicznych ludzi żyjących na zachodzie Europy na początku XX wieku, którzy zdawali sobie sprawę z tego, jak katastrofalne skutki miałaby porażka wojsk polskich z armią bolszewicką w 1920 roku. Brytyjski dyplomata był świadkiem bitwy, którą później opisał, nazywając osiemnastą bitwą decydującą o losach świata.

Podpisanie pokoju pomiędzy Niemcami a Rosją na początku 1918 roku i późniejsza klęska Niemiec na froncie zachodnim, sprawiły, że polskie ziemie zajmowane od prawie półtora wieku przez zaborców, wreszcie stały się wolne. Rosjanie jednak nie chcieli z nich rezygnować i po ugruntowaniu nowej bolszewickiej władzy, chcieli je odzyskać. Było to związane z hasłami "transportu rewolucji", która miała opanować całą Europę.

Rosjanie wierzyli w tę możliwość, ponieważ cała Europa przeżywała w tamtym czasie okres chaosu wywołany niedawną wojną i kryzysem gospodarczym nią spowodowanym. W takiej sytuacji bolszewicy mogli liczyć na poparcie mas społecznych, które były biedne i nie widziały szans na odmianę swojej sytuacji. Hasła komunistów zdobywały popularność w państwach zachodnioeuropejskich, zwłaszcza w Niemczech.

Rosjanie pod wodzą Lenina zajmowali kolejne ziemie nadbałtyckie i Białoruś. Następnym celem musiała być Polska. Bolszewicy zdawali sobie sprawę z tego, że potrzebują jeszcze czasu na zorganizowanie i przygotowanie wojska do ataku na Polskę. Dlatego chętnie przystąpili do rozmów ze stroną polską. Była to jednak tylko przykrywka dla ich prawdziwych zamiarów. Józef Piłsudski nie chciał czekać, aż Rosja odzyska swoją siłę i postanowił uderzyć na wschód, aby zająć Ukrainę.

W tym celu porozumiał się z Semenem Petlurą, który dysponował własną armią i chciał stworzyć niepodległe państwo ukraińskie. Polacy szybko przesuwali się na wschód i zajęli nawet Kijów. Jednak wkrótce Armia Czerwona ruszyła do kontrofensywy. Polacy musieli wycofywać się coraz bardziej na zachód. Ofensywą sowiecką dowodził najzdolniejszy dowódca rosyjski Michaił Tuchaczewski.

Podstawowym celem planu Tuchaczewskiego było zdobycie stolicy odradzającego się państwa polskiego, które miało być równoznaczne z podbiciem Polski. Główne siły rosyjskie szły więc na Warszawę, jednocześnie na południu działała groźna armia konna Siemiona Budionnego, a na północy oddział kawalerii dowodzony przez Gaj Chana, który miał obejść Warszawę od zachodu.

Polskie wojsko nie było przygotowane do stawienia czoła tak wielkiej armii, dlatego mogło się jedynie szybko wycofywać. Sytuacja Polski była fatalna. W takiej chwili powstał Rząd Obrony Narodowej złożony z najważniejszych osób w państwie. Polacy odłożyli spory polityczne na dalszy plan i razem, bez względu na przynależność partyjną stanęli do walki z Rosjanami.

Także społeczeństwo zrozumiało powagę sytuacji i ofiarnie włączyło się w przygotowania do odparcia najeźdźcy. Oprócz zbiórek pieniędzy na uzbrojenie, którego brakowało, Polacy masowo wstępowali do wojska, żeby bronić dopiero co zdobytej niepodległości. W efekcie nasza armia urosła do prawie milionowej.

Józef Piłsudski rozpoczął także taktyczne przygotowania do stoczenia bitwy, która zatrzymałaby Rosjan. Nie chciał dopuścić do upadku Warszawy, co wiązałoby się nie tylko z ogromnym ciosem moralnym, ale także byłoby wydaniem na łaskę i niełaskę bolszewików całej jego ludności. Dlatego najpierw planował zatrzymać ich na linii rzek Narwi i Bugu. Okazało się to nie do wykonania ze względu na szybkie natarcie Rosjan i pośpieszny odwrót Polaków. Potrzebne były nowe plany.

Opracował je generał Tadeusz Rozwadowski, który był szefem sztabu generalnego. Według nich główna część polskiego wojska miała zgrupować się nad Wieprzem, na południe od Warszawy. Odziały te miały zostać wycofane z walki i przez kilka dni odpocząć, a jednocześnie uzupełnić straty, natomiast żołnierze mieli otrzymać niezbędną broń.

By było to możliwe do zrealizowania, trzeba było jednak wydzielić odpowiednie siły, które przetrzymają pierwszy napór Rosjan. Linia frontu była długa, więc podzielono ją na mniejsze części. Spośród nich najsilniejsze siły skoncentrowano w okolicach Warszawy, stosunkowo najsłabsze były na południu, jednak żołnierzom wchodzącym w ich skład nakazano zdecydowaną obronę Lwowa. Frontem środkowym miał dowodzić gen. Edward Śmigły-Rydz. Jego siły miały uderzyć na Tuchaczewskiego.

Polacy musieli odciąć oddział Gaja od głównych sił rosyjskich dowodzonych przez Tuchaczewskiego. W pierwszej fazie bitwy oddziały przeznaczone do jej obrony miały jak najdłużej wytrzymywać pod naporem nieprzyjaciela. W drugiej fazie główne siły polskie miały uderzyć na Rosjan przeprowadzając manewr oskrzydlający. Wróg miał zostać pobity i zmuszony do ucieczki, a wojsko polskie miało go ścigać i rozbić (trzecia faza).

Druga faza miała decydujący charakter. Od uderzenia ze skrzydła miało zdecydować się to czy Warszawa zostanie obroniona, a wraz z nią Polska i cała europejska demokracja. Jednak na początku bitwy przewaga należała do Rosjan i wydawało się, że nic nie może im przeszkodzić w zdobyciu Warszawy nawet nie w ciągu najbliższych dni, ale godzin.

Pierwsze walki w bitwie warszawskiej rozpoczęły się 13 sierpnia 1920 roku. Doszło do nich w okolicy mniejszych miejscowości pod Warszawą. Doszło do krwawych i niezwykle zaciętych bojów. Co kilka godzin te same tereny przechodziły to pod kontrolę wojska polskiego, to pod kontrolę Armii Czerwonej. Szczególnie zacięte walki toczyły się o Radzymin. Polacy tracili go kilkanaście razy, ale potem odzyskiwali. Ponieśli duże straty, ale obronili go, a wyczerpane oddziały rosyjskie nie były już w stanie po raz kolejny zaatakować. Wśród poległych był także ksiądz Ignacy Skorupka, który błogosławił żołnierzy przed starciem z wrogiem.

Rosjan powstrzymywały także oddziały 5 armii, która dowodził gen Władysław Sikorski. Miał przeciwko sobie m.in. doborową 4 armię rosyjską, a mimo tego odnosił sukcesy, jak choćby zdobycie Nasielska. Polacy bronili Warszawy kosztem wielu ofiar, ale nie były one daremne. Napór Rosjan malał, a 16 sierpnia znaleźli się oni pod ostrzałem głównych sił polskich. Ruszyły one znad Wieprza pod wodzą Naczelnego Wodza Józefa Piłsudskiego.

Próbowała je zatrzymać małą Grupa Mozyrska, ale była bez szans i Polacy szybko szli w kierunku oblężonej Warszawy. Mimo że odbijali kolejne miasta, to Tuchaczewski nie rozumiał, że są to główne siły Polaków. Sądził, że ma do czynienia jedynie z niewielkim zgrupowaniem. Był przekonany, że Piłsudski rzucił całą swoją armię na przedpola Warszawy, aby nie dopuścić do jej upadku. Analizując szybką ucieczkę wojsk polskich z wcześniejszych miesięcy, nie wierzył w to, że Polaków będzie stać na tak duży wysiłek i że będą dysponować aż tak liczną armią.

Jego przekonania nie zburzył nawet fakt, że zwiadowcy Armii Czerwonej przejęli pod Dubienką rozkaz ruszenia do kontrofensywy sił polskich. Tuchaczewski sądził, że jest to tylko sztuczka Polaków, aby jego siły zostały wycofane z okolic Warszawy i wysłane na południowy-wschód, gdzie w rzeczywistości nie miałyby napotkać żadnego wojska. Rosjanie więc zlekceważyli silne natarcie znad Wieprza i pozwolili Polakom na to, aby zaskoczyli ich manewrem okrążającym.

Grupa Piłsudskiego uderzyła na zaskoczonych Rosjan od tyłu, odcinając ich jednocześnie od zaopatrzenia. W tym samym czasie, 18 sierpnia, gen. Władysław Sikorski, który do tego czasu wiązał silne zgrupowanie Armii Czerwonej na północ od Warszawy, ruszył na wschód i odbił z rąk mniej licznych sił rosyjskich Pułtusk i Serock.

Podczas kolejnego dnia atak rosyjski zamienił się w ucieczkę. Piłsudski rozkazał otoczyć główne siły Tuchaczewskiego, tak aby nie mogły uciec na wschód. Część polskiej armii zagrodziła Rosjanom drogę na Białystok, a inna część uniemożliwiła innym oddziałom rosyjskim odwrót spod Ostrołęki.

Jednak prawdziwym sukcesem było zneutralizowanie działań 4 armii rosyjskiej. 15 sierpnia Polacy z kaliskiego 203 Pułku Ułanów zdobyli sztab 4 armii, a w ich ręce wpadła m.in. radiostacja. Była to ogromna zdobycz, która w dużym stopniu miała wpływ na przebieg całej bitwy. Doborowa jednostka rosyjska została szybko odcięta od rozkazów, które otrzymywała droga radiową z dowództwa znajdującego się w Mińsku. Polacy na tyle skutecznie zagłuszali jej nadawanie, że dowódca 4 armii był kompletnie odcięty od wiadomości z zewnątrz.

Dlatego jego jednostka nie pomogła Rosjanom w najtrudniejszych chwilach bitwy. Co więcej, nie wiedziała o klęsce pod Warszawą i dalej atakowała Włocławek, sama sobie odcinając drogę ucieczki. Gdy Rosjanie zorientowali się w sytuacji, nie mieli już wyjścia i musieli uciekać przez całkowitą katastrofą do Prus. Niemcy jednak ich nie internowali, co było niezgodne z prawem, i pozwolili uciec do Rosji.

W krytycznych momentach sierpnia Tuchaczewski nie mógł także liczyć na inną bardzo silną jednostkę, jaką była konna armia Siemiona Budionnego. Miała ona uderzyć na Polaków z okolic Lwowa. W ogromnym stopniu byłoby to zagrożeniem dla działań głównej części wojska polskiego, ponieważ byłoby narażone na atak na swoje tyły.

Jednak Budionnemu nie udało się pokonać mężnie walczących sił, które broniły Lwowa. Budionny bardzo chciał go zdobyć, co byłoby dla niego dużym sukcesem. W ten sposób zlekceważył rozkazy Tuchaczewskiego, aby natychmiast ruszyć mu z pomocą. Zrobił to z dużym opóźnieniem, gdy bitwa warszawska byłą już wygrana przez Polaków.

Bitwa warszawska była decydującym etapem całej wojny z bolszewikami w 1920 roku. Od tego momentu Rosjanie nie mogli już odzyskać inicjatywy i musieli jak najszybciej wycofywać się na wschód. Polskie zwycięstwo było ogromnym zaskoczeniem dla całej Europy, a także dla części Polaków. Najlepiej oddaje to inna nazwa bitwy warszawskiej - "Cud nad Wisłą".

Gdyby nie on, Rosjanie zajęliby ziemie polskie, przekreślając szanse na odbudowę państwa polskiego. Polska znów znikłaby z map świata i nie miałaby wielkich szans na odzyskanie niepodległości. Byłoby to nierealne ponieważ Rosjanie wykorzystaliby chaos panujący w Niemczech po klęsce w I wojnie światowej i przejęliby w nich władzę. Było to więcej niż prawdopodobne, ponieważ w Niemczech wybuchła rewolucja komunistyczna. Niemcy mogły ją pokonać ponieważ Polacy zatrzymując Armię Czerwoną nie pozwolili na to, żeby wsparła ona niemieckich komunistów.

Tak wielkie wzmocnienie Rosji z pewnością dodałoby wiary Leninowi, że może opanować resztę Europy. Nie są to jedynie domysły, ponieważ sami przywódcy sowieccy otwarcie podkreślali, że Polska jest tylko pierwszym etapem przenoszenia rewolucji na zachód. Niestety nie chciał zdać sobie z tego sprawy m.in. premier Wielkiej Brytanii Lloyd George, który działał na rzecz bolszewików.

Gdy jeszcze nie skończyła się polska ofensywa na wschód za uciekającymi wojskami rosyjskimi, w kraju skończył okres rozejmu pomiędzy partiami politycznymi, co przejawiło się m.in. w sporze o to, kto był faktycznym "ojcem zwycięstwa" w bitwie warszawskiej. Politycy prawicowi głosili hasło "Cudu nad Wisłą", co miało świadczyć o tym, że nie był to wielki manewr Józefa Piłsudskiego jako Naczelnego Wodza, ale ingerencja sił boskich.

Ludzie związani z prawicą twierdzili, że zwycięstwo jest główną zasługą generała Józefa Hallera, który dowodził obroną Warszawy i dopuścił do jej zdobycia przez Rosjan. Z zagranicy słychać było komentarze, że Polacy zawdzięczają zwycięstwo generałowi Maxime Weygandowi, który był członkiem alianckiej misji i brał udział w naradach sztabowych. Było to oczywiście fałsz, ponieważ Weygand był największym przeciwnikiem manewru, który przyniósł Polakom ogromny i niespodziewany sukces.

Naczelnemu Wodzowi, Józefowi Piłsudskiemu, który w dowód uznania za swoją działalność niepodległościową i zwycięstwo w wojnie z bolszewikami został nagrodzony tytułem Marszałka Polski, przeciwstawiano także szefa sztabu generalnego, generała Tadeusza Rozwadowskiego. To on był autorem planu kontrofensywy znad Wieprza.

Cały spór do niczego pozytywnego nie prowadził, bo przecież w obliczu ataku tak silnej armii rosyjskiej każdy musiał robić jak najlepiej to, co do niego należało. Spieranie się o laury za zwycięstwo świadczy o niedojrzałości młodej polskiej demokracji i o to, jak bardzo były podzielone elity polskiego narodu.

Poza tym zwycięzcą bitwy warszawskiej byli Polacy. Nie tylko zawodowi żołnierze, ale przede wszystkim ci, którzy na ochotnika stanęli do walki, gdy wymagało tego dobro ojczyzny oraz ta duża część społeczeństwa, która przeznaczyła na broń własne oszczędności.