Dolina Królów, w zachodniej części Teb w Egipcie, to miejsce, w którym odkryto starożytną nekropolię królewską. Właśnie tam pochowani zostali egipscy władcy z okresu zwanego Nowym Państwem. Inicjatorem prac wykopaliskowych w tym rejonie był archeolog, Brytyjczyk Howard Carter. Swoje badania rozpoczął w roku 1917, ale z jego projektem nie wiązano zbyt wielkich nadziei, gdyż mało kto wierzył w szanse odkrycia czegokolwiek nowego na tych terenach. Cała akcja badawcza sponsorowana była przez Lorda Carnarvona, archeologa - amatora. Był on jednocześnie posiadaczem koncesji, którą wydały egipskie władze, na prowadzenie wykopalisk w tym miejscu. Carnarvon i Carter, mimo prognoz naukowców, wciąż mieli nadzieję na odnalezienie tutaj miejsca pochówku faraona Tutanchamona. Nadzieje te miały związek z wydarzeniami, które miały miejsce podczas wcześniejszych badań archeologicznych prowadzonych przez Cartera, kiedy to na terenie Doliny Królów odnaleziono przedmioty z wypisanym imieniem władcy. O swoich przypuszczeniach Carter przekonał Carnarvona, ten wówczas zdecydował się na sfinansowanie poszukiwań. Przez kolejnych pięć sezonów (z uwagi na upały możliwe było prowadzenie wykopalisk zimą) poszukiwania nie przynosiły rezultatów. W latach 1922 i 1923 miała odbyć się ostatnia ekspedycja, tym bardziej że koncesja na prowadzenie wykopalisk powoli się kończyła. Jednak ten sezon okazał się przełomowy. Na terenach, które wcześniej zostały wyłączone z badań (osada egipskich robotników), teraz odnaleziono przywalone gruzem i kamieniami wejście. Jak się okazało, prowadziło ono do grobowca.
KLĄTWA FARAONA
Wieść o sensacyjnym odkryciu w Dolinie Królów lotem błyskawicy rozniosła się po świecie. Znalazło się mnóstwo osób - zarówno naukowców, jak i zwykłych turystów - chętnych do zwiedzenia tego niezwykłego miejsca. Przez trzy miesiące w roku 1926 grobowiec zdążyło zwiedzić ponad 12000 turystów. To właśnie wówczas zaczęła szerzyć się legenda, mówiąca o tym, że faraon poprzysiągł zemstę na tych, którzy profanują grób i zakłócają jego wieczny spoczynek. Klątwa miała być rzucona na tych, którzy uczestniczą w badaniach. Gdy lord Carnavron zmarł nagle, po kilku zaledwie dniach choroby, legenda zdawała się być coraz bardziej wiarygodna. W chwili śmierci lorda w jego angielskiej posiadłości zdechł jego pies. Niemal równocześnie doszło do chwilowej awarii prądu na całym świecie. Te wszystkie wydarzenia miały miejsce jeszcze przed otwarciem sarkofagu, w związku z czym moment ten był wciąż się przesuwał. Po śmierci Carnavrona Carterowi zabrakło pieniędzy na kontynuowanie badań. W dodatku zmarło kilku innych członków ekspedycji, co również wiązano z zemstą faraona. Można tu podać przykład Georges'a Benedite'a, konserwatora w dziale egipskim w paryskim Luwrze. Benedite opuszczając grobowiec Tutanchamona nagle dostał ataku apopleksji i zmarł. Wkrótce jego los podzielił Arthur C. Mace egiptolog z Ameryki, który był współautorem raportu z badań. W gazetach pojawiały się artykuły usiłujące naukowo wyjaśnić fenomen klątwy. Niektórzy twierdzili, że przyczyną nagłych zgonów były nieznane bakterie, inni - że odnalezione przedmioty nasączone były trucizną. Carter zaprzeczał istnieniu klątwy. Sam umarł w roku 1939, w wieku lat 65. Późnej starości dożył m. in. Derry, prowadzący badania szczątków Tutanchamona i inni badacze, biorący udział w badaniach.