Wielu ludzi uważa się za zaciekłych obrońców życia. Za oręż obrali sobie kilka zasłyszanych słów docierających do nich z ambony i teraz szukają sposobów na ich wykorzystanie, ale nawet nie pomyślą o ich weryfikacji. Brakuje im chyba także odwagi, by poddać się refleksji i zastanowić, co z tym ocalonym życiem dalej zrobić. Jak pokazuje bowiem rzeczywistość, poczęte życie ma ogromną wartość, podczas gdy to już urodzone nie jest warte np. wydatków z budżetu państwowego na pomoc niezbędną samotnym rodzicom, ponieważ jest to patologia, na którą w państwie katolickim nie należy pieniędzy wydawać. Jeśli zatem kobieta zaszła w ciążę niechcianą, a ojciec dziecka unika odpowiedzialności, to kobieta musi urodzić dziecko, a jak pojawi się ono na świecie, to matka zasługuje na pogardę i nie może liczyć na jakąkolwiek pomoc, bowiem jest traktowana jako wyrzutek społeczeństwa. I to nie jest mit, bowiem jeszcze w XXI wieku dzieciom w szkołach wmawia się, że rodzina dwuosobowa składająca się z matki i dziecka, jest patologiczna.

Celem polityków-bojowników jest objęcie w państwie kluczowych stanowisk. Uczestnictwo w antyaborcyjnej krucjacie jest stosunkowo wygodne, bowiem gwarantuje poparcie Kościoła. Ten sam Kościół zmaga się w dzisiejszych czasach z patologiami, takimi jak pedofilia. A im więcej będzie niechcianych i niekochanych dzieci, którymi nie interesują się rodzice, tym łatwiej będzie ukryć przypadki molestowania. Dzieci niechciane same bowiem będą się garnąć do duszpasterzy, bo to oni obiecują im czystą miłość, miłość ojca, której w domu nie dostają oraz możliwość przynależności do wspólnoty.

Obrońcy życia poczętego spotykają się z poparciem niektórych psychoterapeutów czy psychologów, którzy wszędzie doszukują się objawów charakterystycznych dla zespołu postaborcyjnego. Tymczasem wiele kobiet doświadcza takich objawów podczas całego swojego życia, mimo iż nigdy nie poddały się zabiegowi aborcji. Zespół tych objawów, jeśli mowa o kobietach, które usunęły niechciana ciążę, dotyka zwłaszcza te niedoszłe matki, które albo się poddały inwazyjnej metodzie aborcyjnej, albo lekarz przeprowadzający zabieg potraktował je mało taktownie. Kobiece organizacje szacują, iż w Polsce rocznie wykonywanych jest średnio 200 tysięcy zabiegów usuwania ciąży. Nie jest jasne, czy w statystykach wzięto pod uwagę tylko popularna metodę zwana skrobanką, czy także podanie tabletek poronnych. Stosuje się także pigułki typu "dzień - po", a kobieta je przyjmująca nie jest pewna, że czy do zapłodnienia doszło. Sama tabletka antykoncepcyjna działa na dwa sposoby: zapobiega uwolnieniu dojrzałej komórki jajowej oraz utrudnia zagnieżdżenie się zapłodnionego jajeczka zmieniając środowisko macicy. Kobieta, która stosuje antykoncepcję hormonalną nie wie nigdy, które działanie pigułki okazało się skuteczne w ochronie przed ciążą. Do środków wczesnoporonnych zalicza się także spiralę wewnątrzmaciczną. Zatem wszystkie kobiety, które korzystają z antykoncepcji są winne potencjalnej aborcji. One jednak nie cierpią na depresję i inne syndromy zespołu postaborcyjnego, a nawet nie myślą o tym, że używając środków antykoncepcyjnych zabijają płodzone dzieci. Dopiero, gdy przeczytają lub usłyszą opinie innych ludzi, uświadamiają sobie, że powinny czuć się winne. Opisany został także zespół osoby ocalonej od aborcji.

Czasem można spotkać się z poglądem mówiącym o tym, że życie rozwijające się w łonie kobiety warte jest więcej niż życie, które zaczyna formułować własne poglądy. Zastanawiające jest, czemu ktoś kto, kto myśli i zadaje niewygodne często pytania oraz prezentuje własne, niepopularne często poglądy dla niektórych osób uważających się za obrońców życia przestaje być cenny do tego stopnia, iż ich mentalność zezwala dokonać późnej aborcji (czyli według obrońców życia morderstwa) na dorosłym człowieku. Podczas, gdy na polskich wodach terytorialnych przebywał statek, którego celem oficjalnym było prowadzenie edukacji seksualnej, można było spotkać się bowiem z opiniami, iż sam statek należałoby wysadzić w powietrze, a jego załogę wymordować. Warto zadać sobie pytanie, komu zatem edukacja seksualna przeszkadza i dlaczego jest niemile widziana w naszym kraju, skoro jej brak przecież skutkuje wzrostem ilości niechcianych ciąż? Może ciąża i cała pozostała sfera ludzkiej seksualności są darmowym i łatwym narzędziem manipulacji? A jak wiadomo ludzki umysł jest na wszelkie manipulacje i sugestie podatny, a wpływając na ludzkie emocje, które często biorą górę, rozsądkowi przebić się trudno.

Ponad dwadzieścia lat temu, kiedy aborcja uważana była jeszcze za metodę antykoncepcyjną, uczniom szkół podstawowych rozdawano ulotki uświadamiające na temat chorób wenerycznych i antykoncepcji. Broszury były raczej lakoniczne, lecz dla chcących dowiedzieć się czegoś więcej były wskazówką, czego należy poszukać w innych źródłach. Światły zwyczaj uświadamiania dzieci i młodzieży tym sposobem zniknął. Obecnie na lekcjach o seksualności człowieka młodzi ludzie dowiadują się zazwyczaj jedynie słusznych metod planowania rodziny ( i niech nikt nie myli tego z metodami antykoncepcyjnymi). Niestety często omawiany materiał jest traktowany powierzchownie, a wykładający go pedagodzy nie są odpowiednio przygotowani. A szkoda, bo porządnie omówiony temat dałby młodzieży rozeznanie w omawianym materiale. Warto zauważyć, że na takich zajęciach praktycznie wcale nie wspomina się o chorobach przenoszonych drogą płciową, co jest niewybaczalnym błędem. Wielu ludzi wspomniane ulotki czytane w dzieciństwie zachęciły do samodzielnych poszukiwań i sięgania po literaturę fachową na tematy dojrzewania i ludzkiej seksualności. Dzięki temu większość z nich jest świadoma własnego ciała, a przez to rozważnie wybiera metodę antykoncepcyjną. Osoby takie wcale nie stały się z tego powodu rozwiązłe, co jest częstym zarzutem przeciwko procesowi wczesnego uświadamiania, ale na pewno stały się bardziej odpowiedzialne.

Przykładem zupełnie niefrasobliwego stosunku do swojej rozrodczości są kobiety, które mają na "chwałę bożą" na przykład piątkę dzieci. Rodzice takich dzieci często nie mają stałego, a w najgorszym wypadku żadnego źródła dochodu, przez co cała rodzina niejednokrotnie głoduje. Zwykło się słyszeć, że "tam, gdzie wystarczy dla czwórki, znajdzie się do jedzenia cos dla piątego". Rzeczywiście zbiorowe żywienie bywa tańsze niż indywidualne. Jednak na życie nie składa się tylko jedzenie. A poza tym żywienie zbiorowe jest opłacalne tylko w przypadku osób dorosłych, bowiem wówczas każdy z korzystających wnosi swój wkład finansowy, a suma środków do przeznaczenia na żywność wzrasta wraz z liczbą uczestników, czego nie obserwujemy przy rosnącej liczbie dzieci. Mówi się, że pieniądze szczęścia nie dają, jednak są niezbędne, by zaspokoić podstawowe potrzeby własnych dzieci. Osoba o zdrowych zmysłach, lecz pozbawiona środków do życia nie będzie szczęśliwa, jeśli nie będzie w mogła utrzymać rodziny i zapewnić jej choć minimum potrzeb. Dopóki dzieci są małe, to nie zauważają różnic między sobą a innymi dziećmi, w tym tymi z domów bogatszych. W przyszłości jednak dostrzegą swą inność, świat im to da odczuć, co później może stać się źródłem kompleksów. Miłość rodziców mimo wszelkich starań nie potrafi bowiem zrekompensować tych wszystkich niedostatków.

Nie należy rozumieć, iż wielodzietność jest zła. Decyzja o niej poprzedzona powinna być jednak refleksją na temat przyszłości dzieci, ich wykształceniu i dorosłym życiu. Świat bowiem ewoluuje, zmienia się i rozwija, a co uchodziło za normę dwadzieścia lat temu, dzisiaj zupełnie się nie sprawdza. A warunki i wymogi, jakie będą stawiane młodzieży za kolejne dwadzieścia lat jest niemożliwe do przewidzenia.

Być może ruch antyaborcyjny ma na celu pobudzić przyrost naturalny. Jak pokazują jednak statystyki prawo antyaborcyjne nie generuje wcale wzrostu dzietności wśród polskich rodzin. Prawdopodobnie nie jest to efektem działalności podziemia aborcyjnego, lecz również większej staranności kobiet podczas doboru metody antykoncepcyjnej. Być może gdyby zabiegi przerywania ciąży były w Polsce dopuszczalne, to kobiety mniej uwagi poświęcałyby pozostałym metodom antykoncepcyjnym, a następnie w obliczu życia noszonego w łonie nie podejmowałyby decyzji o aborcji, a dokonywały przewartościowania i akceptowały z miłością rozwijające się w nich dziecko.

Godnym potępienia skutkiem pojmowania przez ludzi ochrony poczętego życia jest ograniczenie kobietom uboższym dostępu do badań prenatalnych. Niestety gorzej sytuowana część polskiego społeczeństwa bardziej dotkliwie odczuwa negatywne konsekwencje restrykcyjnego prawa zakazu aborcji. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, iż wartość życia poczętego nie jest w naszym kraju wprost proporcjonalna do zasobności kobiecego portfela. Również wielu lekarzy, którzy zasłaniają się tzw. wartościami" zapomina, iż badania prenatalne nie zawsze są wstępem do aborcji, a często są szansą na wczesne rozpoczęcie leczenia wymagającego go płodu albo takie jego zorganizowanie, które zagwarantuje noworodkowi jak najszybszą pomoc. Prośba kobiety o skierowanie na badania prenatalne często jest podyktowana niepokojem przed nieznanym albo zwykłą ludzką potrzebą upewnienia się, czy z dzieckiem wszystko jest dobrze. Medycyna po to dała możliwość wykonywania takich badań, aby kobiety bez przeszkód mogły z niej korzystać.