Streszczenie szczegółowe
Dramat w jednym akcie rozpoczyna się obszernymi didaskaliami, określającymi wiek i wygląd bohaterów oraz szczegółowo opisującymi scenografię. Akcja rozgrywa się w pokoju Profesora. Pomieszczenie pełni funkcję gabinetu i jadalni, stół jest tu także biurkiem.
Na dźwięk dzwonka do drzwi biegnie służąca i otwiera uczennicy, która przyszła na lekcję do profesora. Służąca każe jej chwilę poczekać w pokoju. Dziewczyna rozgląda się.
Zgodnie z didaskaliami uczennica jest początkowo odważna i pełna energii, ale z czasem jej stan całkowicie się zmienia i dziewczyna słabnie. Odwrotnie profesor – na wstępnie cichy i nieśmiały, z czasem napiera impetu i staje się wręcz natarczywy i agresywny.
Wchodzi profesor i wita się z uczennicą, przepraszając za spóźnienie. Pyta, czy miała ona problem, by do niego dotrzeć, ale ta odpowiada, że wręcz przeciwnie – wszyscy znają profesora i kierowali ją wprost do niego. Profesor pyta, czy uczennicy spodobało się jego miasteczko. Dziewczyna przytakuje, ale profesor stwierdza, że wolałby mieszkać w Bordeaux. Dziewczyna pyta go, czy zna to miasto lub Paryż, ale mężczyzna zaprzecza. Pyta uczennicę o to, jakiego państwa stolicą jest Paryż. Dziewczyna odpowiada, że Francji. Profesor zachwycony. Przepytuje ją z pór roku, otrzymując prawie dobre odpowiedzi.
Profesor pyta o cel nauki. Uczennica odpowiada, że jej rodzicom zależy, by zdobyła zawód i zdała egzaminy doktorskie. Dodaje, że pochodzi z zamożnej rodziny, a dotąd zdobyła maturę humanistyczną i przyrodniczą. Profesor jest zaskoczony, że w tak młodym wieku dziewczyna chce zdawać egzaminy i zaczyna od nauki arytmetyki.
Służąca Marysia krząta się po pokoju pod pretekstem szukania talerza. Poucza profesora, że nauka arytmetyki to zły pomysł, ponieważ rodzi zdenerwowanie. Profesor każe jej wyjść i nie wtrącać się, a dziewczynie tłumaczy, że Marysia się o niego martwi.
Profesor daje dziewczynie do obliczenia proste działania dodawania: 1+1, 2+1. Uczennica wzorowo liczy, a profesor jest zachwycony. Uważa, że z powodzeniem zda doktorat. Gorzej idzie jej odejmowanie, bo dziewczyna nie potrafi wykonać działania 4–3. Uczennica zupełnie nie rozumie odejmowania, a profesor usiłuje jej to wytłumaczyć na przykładzie liczb mniejszych i większych, ale dziewczyna gubi się w rozważaniach, które są coraz bardziej zawiłe.
Wreszcie profesor tłumaczy odejmowanie na niewidzialnych zapałkach, zachowując się tak, jakby były widoczne. Zaczyna także pisać na niewidocznej tablicy. Nauczyciel dalej zawile tłumaczy, a dziewczyna co rusz odpowiada „nie wiem”, pozostając bardzo uprzejmą.
Profesor próbuje wyjaśnić odejmowanie na przykładzie nosa:
„– […] Gdyby pani miała dwa nosy i wyrwałbym pani jeden… ile by pani teraz miała nosów?
– Żadnego…
– Jak to żadnego?
– No tak, właśnie dlatego mam teraz jeden nos, że mi pan profesor żadnego nie wyrwał. Gdyby mi pan profesor wyrwał nos, nie miałabym żadnego”.
W podobny sposób profesor rozpoczyna próbę nauki odejmowania na przykładzie uszu, ale dziewczyna nadal nie daje prawidłowych odpowiedzi. Analogicznie nauczyciel usiłuje liczyć na przykładzie palców, ale bez skutku. Coraz bardziej zniecierpliwiony profesor zaczyna rysować kreski na niewidzialnej tablicy, każdą kreskę określając mianem jednostki. Pojęcia cyfr, liczb i jednostek zaczynają się mieszać, ale dziewczyna przytakuje:
„Tak, panie profesorze. Dobrze, panie profesorze. Dziękuję, panie profesorze”.
Nadal uczennica niewiele rozumie z zaplątanego wykładu. Profesor twierdzi, że bez pojęcia podstawowych zasad arytmetyki nie sposób pracować w sprawach technicznych. Mówi, że nie da się obliczyć:
„– […] ile na przykład wyniesie trzy miliardy siedemset pięćdziesiąt pięć milionów dziewięćset dziewięćdziesiąt osiem tysięcy dwieście pięćdziesiąt jeden pomnożone przez pięć miliardów sto sześćdziesiąt dwa miliony trzysta trzy tysiące pięćset osiem?
– (bardzo szybko) To wyniesie dziewiętnaście kwintylionów trzysta dziewięćdziesiąt kwadrylionów dwa tryliony osiemset czterdzieści cztery miliardy dwieście dziewiętnaście milionów sto sześćdziesiąt cztery tysiące pięćset osiem…”.
Zdumiony profesor nie rozumie, jak to możliwe, że uczennica nie potrafi prostego odejmowania, a mnoży tak wielkie liczby. Okazało się, że dziewczyna nauczyła się wszystkich działań mnożenia na pamięć. Nauczyciel nie jest z tego faktu zadowolony i postanawia przejść do innych zagadnień.
Do akcji znów wkracza służąca, ale profesor nie chce jej słuchać i zamierza rozpocząć wykład z językoznawstwa i filologii porównawczej. Marysia nie daje za wygraną i mówi, że filologia prowadzi do najgorszego, ale profesor ją wyrzuca. Rozpoczyna wykład o językach neohiszpańskich. Twierdzi, że od języka hiszpańskiego pochodzą inne języki neohiszpańskie, czyli: włoski, francuski, łacina, portugalski, sardyński, częściowo też turecki. Dodaje, że wymienione języki są do siebie tak podobne, że brzmią wręcz identycznie i trudno je rozróżnić. Studentka jest coraz bardziej zmęczona, a gdy odpowiada na pytania, profesor każe jej się nie wymądrzać.
Profesor mówi o fonemach i dźwiękach. Twierdzi, że mówić należy z uniesionym podbródkiem. Uczennica mówi, że bolą ją zęby, co nauczyciel ignoruje. „Zęby mnie bolą” powtarza niemal co chwilę, ale profesor dalej mówi o prawidłowej wymowie i cechach języków. Za przykład bierze „czoło”, które wymawia się tak samo w hiszpańskim, portugalskim, włoskim, łacińskim, po sardyńsku, rumuńsku, neohiszpańsku i turecku.
Uczennica nieustannie skarży się na ból zębów, ale profesor każe jej wymówić zdanie, które w każdym języku brzmi tak samo. Dziewczyna ma coraz mniej siły, a wykład staje się coraz bardziej absurdalny:
„– Ró… jak się mówi po rumuńsku „róże”?
– No, „róże”, oczywiście.
– A nie „róże”? Ach, jak mnie te zęby bolą…”.
Profesor twierdzi, że różnica między tymi językami jest słabo uchwytna. Są wyjątki, gdzie słowa wyraźnie się różnią i są to nazwy państw i stolic. Dziewczyna powtarza, że bolą ją zęby, a profesor zniecierpliwiony mówi, że zaraz jej je wyrwie. Wreszcie w złości rzuca:
„– Milczeć! Bo ci łeb zgruchoczę!”.
Chwyta ją za nadgarstek i grozi. Kontynuuje wkład, wskazując, że ludzie prości też mówią w różnych językach. Mówi, że to paradoks i nonsens. Mężczyzna jest coraz bardziej zniecierpliwiony złym samopoczuciem uczennicy, widząc w tym jej brak chęci do nauki.
Profesor woła służącą, która znów go ostrzega i mówi, że ból zębów zwiastuje kłopoty. Nauczyciel twierdzi, że potrafi się opanować i chce, żeby Marysia przyniosła mu noże w różnych językach, a kobieta odmawia. Profesor bierze do ręki niewidzialny nóż. Powtarza słowo „nóż” i każe to samo dziewczynie, twierdząc, że w każdym języku brzmi tak samo. Uczennica ma dość:
„– Nie! Dosyć tego! Zęby mnie bolą, nogi mnie bolą, głowa mnie boli…”.
Profesor niewzruszony powtarza „nóż” jak w transie, w końcu zaczyna krążyć wokół dziewczyny jak w tańcu wojennym. Uczennicę bolą kolejne części ciała. Profesor nie przerywa, aż wreszcie zabija dziewczynę niewidzialnym nożem, a ta pada martwa.
Profesor po chwili orientuje się, co zrobił i woła Marysię, która przychodzi wściekła. Wiedziała, że tak skończy się lekcja:
„– […] arytmetyka prowadzi do filologii, a filologia do zbrodni…”.
Dodaje, że to już czterdziesta uczennica tego dnia, która skończyła martwa. Służąca daje profesorowi w twarz. Pyta go, czy chociaż żałuje, a mężczyzna zrozpaczony mówi, że tak. Twierdzi, że nie zrobił tego specjalnie.
Marysia obmyśla plan pozbycia się ciał w trumnach z pomocą jej kochanka Augusta. Po chwili rezygnuje z jego udział. Profesor uważa, że będą wyglądać podejrzanie z taką liczbą trumien i zastanawia się, co odpowiedzą ludziom, gdy zapytają o zawartość. Służąca stwierdza, że to nie problem, bo odpowie się, że są puste, po czym dodaje, że i tak nikt nie zapyta, bo ludzie już się przyzwyczaili.
Marysia daje mężczyźnie opaskę ze swastyką, która ma go uronić przed lękiem, jako znak polityczny. Profesor i służąca przenoszą ciało uczennicy. Mężczyzna mówi:
„– Uwaga. Nie zróbmy jej krzywdy”.
Pokój zostaje pusty. Nagle słychać dzwonek do drzwi, które otwiera służąca, witając kolejną uczennicę.
Streszczenie krótkie
Do domu profesora przychodzi uczennica, która chce się przygotować do egzaminów doktorskich. Profesor zaczyna od powtórki z arytmetyki, na co wpada służąca, mówiąc, że źle się to skończy. Uczennica dobrze dodaje, ale nie potrafi pojąć odejmowania. Nauczyciel stara się jej na różne sposoby wytłumaczyć istotę odejmowania, ale jego przykłady stają się coraz bardziej absurdalne. W końcu zaczyna rysować niewidzialne kreski i liczby na niewidzialnej tablicy. Okazuje się, że uczennica nie umie odejmować, ale zna na pamięć wszystkie możliwe wyniki mnożenia.
Profesor zaczyna wykład filologiczny i mówi o językach neohiszpańskich, które w każdym języku z tej rodziny brzmią tak samo. Inaczej wymawia się tylko nazwy państw i stolic. Dodaje, że paradoksem jest to, ze nawet prości ludzie używają różnych języków, potrafią się nawzajem zrozumieć i nawet nie zauważają, że mówią w innych językach.
Jego wywody są coraz bardziej mętne i absurdalne, a uczennica nieustannie powtarza, że bolą ją zęby. Profesor z nieśmiałego i wycofanego człowieka zamienia się w dominanta. Nie słucha ostrzeżeń służącej i kontynuuje wykład, krzycząc na coraz słabszą uczennicę. W końcowych scenach bierze do ręki niewidzialny nóż i wymawia słowo „nóż” nieustannie jakby opętany. Zmusza do tego także dziewczynę, którą po kolei zaczyna wszystko boleć.
Ostatecznie profesor zabija dziewczynę niewidzialnym nożem. Gdy pojmuje, co uczynił, prosi o pomoc służącą. Dostaje od niej po twarzy, ale kobieta pomaga mu przenieść ciało dziewczyny i wymyśla plan pozbycia się zwłok wszystkich czterdziestu zamordowanych uczennic z tego dnia. Twierdzi, że nikt nie zwróci na nich uwagi, gdy będą szli przez miasto z czterdziestoma trumnami.
Na koniec do drzwi puka kolejna uczennica.
Plan wydarzeń
1. Przyjście uczennicy.
2. Uczennica chce przygotować się do egzaminów doktorskich.
3. Profesor zaczyna wykład z arytmetyki i sprawdza umiejętności dziewczyny.
4. Uczennica nie potrafi pojąć odejmowania, ale zna wszystkie działania mnożenia.
5. Wykład staje się coraz bardziej absurdalny, profesor pisze na niewidzialnej tablicy.
6. Wykład z językoznawstwa i filologii porównawczej.
7. Służąca usiłuje bezskutecznie przerwać lekcję, przeczuwając coś złego.
8. Wykład o językach neohiszpańskich i fonemach.
9. Uczennicę bolą zęby.
10. Profesor prowadzi wykład jak w transie, udowadniając, że wszystkie języki neohiszpańskie brzmią tak samo.
11. Uczennicę bolą zęby i kolejne części ciała.
12. Profesor, coraz bardziej agresywny, mówi słowo „nóż” w różnych językach, osaczając dziewczynę i machając niewidzialnym nożem.
13. Profesor zabija uczennicę niewidzialnym nożem.
14. Służąca karci profesora i pomaga mu ukryć ciało. To czterdziesta ofiara tego dnia.
15. Plan wyniesienia 40 trumien.
16. Do drzwi puka kolejna uczennica.
Charakterystyka bohaterów
Profesor – mężczyzna w wieku 40-50 lat. Początkowo uległy i nieśmiały. Mówi nieskładnie, urywa zdania. Z czasem wstępuje w niego energia i zaczyna dominować, a wykład staje się coraz bardziej groteskowy. Reaguje agresją na niezrozumienie uczennicy, aż wreszcie dokonuje na niej zbrodni z użyciem niewidocznego noża.
Uczennica – młoda dziewczyna w wieku 18 lat. Przychodzi na lekcje, aby przygotować się do egzaminów doktorskich. Jest uśmiechnięta, pełna energii i chęci do nauki, choć nie potrafi pojąć odejmowania. Z czasem wykład staje się męczący, a dziewczynę zaczynają boleć zęby. Powtarza to w kółko, ale profesor nie reaguje. W końcu natarczywość nauczyciela odbiera dziewczynie resztki energii, a ciało zaczyna boleć ją w różnych miejscach. Uczennica pada martwa po ugodzeniu nieistniejącym nożem.
Służąca Marysia – kobieta w wieku 45-50 lat. W pełni oddana profesorowi. Usiłuje go parokrotnie ostrzec przed wykładem z arytmetyki, a potem przed wykładem z filologii, która prowadzi do zbrodni. Okazuje się mieć rację, ponieważ to ona ma przez cały czas wiedzę o zabójstwie 39 uczennic tego dnia i ma nadzieję, że uda jej się zapobiec kolejnej zbrodni. Ostatecznie pomaga profesorowi w ukryciu ciał i planuje, jak się ich pozbyć.
Czas i miejsce akcji
Akcja „Lekcji” Eugéne’a Ionesco rozgrywa się w krótkim czasie (przypuszczalnie około 1-2 godziny), przypadającym na lekcję w domu profesora. Wykład odbywa się w pokoju (gabinet profesora i jadalnia w jednym), w niewielkim francuskim miasteczku, które widoczne jest z okien mieszkania. Z rozmowy bohaterów wynika, że wydarzenia mają miejsce latem. Na dworze panuje ładna pogoda, bez deszczu i śniegu (uczennica zwraca profesorowi uwagę, że latem przecież nie pada śnieg, gdy ten analizuje to, co dzieje się za oknem).
Geneza i gatunek utworu
Utwór „Lekcja” Eugéne’a Ionesco jest sztandarowym utworem teatru absurdu. Powstał w roku 1950, a premiera miała miejsce w Paryżu w 1951 roku. Były to czasy powojenne, podczas których za żelazną kurtyną rozwijał się z powodzeniem system totalitarny. To właśnie dlatego w utworze można upatrywać pomysłu na obnażenie absurdu totalitaryzmu. Autor wyraźnie pokazał w swym dziele destruktywną moc języka, który staje się narzędziem przemocy i przymusu.
Gatunek: dramat komiczny (tak określa swój utwór sam Ionesco w podtytule „Lekcji”) lub dramat groteskowy. Jest to współczesny rodzaj dramatu, wykorzystywany przede wszystkim w ramach teatru absurdu. „Lekcja” jest sztandarowym przykładem tego gatunku, w którym bohaterowie wplątani są w świat absurdu, ośmieszający wybrany fragment rzeczywistości.
Problematyka
„Lekcja” Eugéne Ionesco demaskuje głupotę i zło naukowca, który utożsamia absurdy codzienności powojennej w krajach za żelazną kurtyną, w których właśnie język stał się politycznym narzędziem przymusu i przemocy. „Lekcja” z czasem zaczyna przypominać przesłuchanie, w którym pytania stawiane przez profesora nabierają coraz większego tempa i wchodzą na coraz wyższe stopnie absurdu.
Nieszczęsna uczennica pod wpływem natarczywego nauczyciela zmienia się z pewnej siebie, ambitnej, młodej dziewczyny w ogłupioną i bezradną istotę, która nie potrafi, ani pojąć sensu tego, co się wokół niej dzieje, ani nie rozumie profesorskich tez. Jedynym jej narzędziem obrony jest uprzejme przytakiwanie, niewychylanie się z dodatkowymi pytaniami i niezaprzeczanie pseudomądrościom, w które uparcie wierzy nauczyciel. Absurdalne wywody i groteskowe zachowanie nauczyciela ośmieszają system, który bazuje na tych samych mechanizmach w codziennym życiu. Co gorsza, społeczeństwo, które tkwi w absurdzie tworzonym przez władzę, szybko przyzwyczaja się do nowych „standardów” i ślepo wierzy w to, co ta mówi.
Autor zwraca uwagę nie tylko na to, że język może stać się narzędziem nacisku, ale także pokazuje zwycięstwo bełkotu, absurdu i przerośniętych ambicji. Pseudonaukowy wykład profesora nie ma żadnego sensu, a oczekiwanie odpowiedzi na irracjonalne pytania wydaje się tak dalece oderwane od rzeczywistości, że aż trudno uwierzyć w to, co dzieje się na scenie. Uczennica staje się stłamszona i przygnieciona profesorską paplaniną, aż ciało odmawia jej posłuszeństwa w wyniku narastającej agresji wykładowcy. Mężczyzna kompletnie nie zwraca uwagi na ból zębów uczennicy i ignoruje jej komunikaty. Finalnie to on wyrywa, zabijając dziewczynę niewidzialnym nożem. Co gorsze, okazuje się, że uczennica jest już jego czterdziestą ofiarą tego dnia! Ta informacja szokuje, a zarazem pokazuje moc języka, który może zlikwidować nie tylko jednostki, ale i całe rzesze ludzi, którzy nie znajdą w sobie siły, by przeciwstawić się terrorowi.
Profesor jest mordercą, który dopiero po fakcie orientuje się, co zrobił. Nie żałuje śmierci dziewczyny, ale boi się o konsekwencje, jakie poniesie on sam. Z pomocą przychodzi mu wierna służąca, która od pierwszych scen ostrzega profesora przed nim samym, ale ostatecznie pomaga mu pozbyć się ciał. W tym momencie pojawia się kolejny absurd – plan wywiezienia z domu czterdziestu trumien z czterdziestoma ciałami uczennic. Ma się to stać niepostrzeżenie na oczach mieszkańców miasta. Gdy profesor pyta, co zrobią, gdy ktoś zapyta, co jest w trumnach, służąca stwierdza, iż odpowiedzą, że są puste. Tym samym Ionesco pokazuje cały mechanizm władzy totalitarnej, która zabija ludzi „językiem”, a następnie wyczyszcza swe zbrodnie, udając, że nic się nie stało i mając społeczeństwo za idiotów. Absurd staje się kolejnym narzędziem władzy obok języka.
Biografia autora
Eugéne Ionesco urodził się 26 listopada 1909 roku w Slatinie w Rumunii. Francuski dramaturg i jeden z ważniejszych twórców teatru absurdu.
Ojciec pisarza był Rumunem, a matka – Francuzką, ale z korzeniami rumuńsko–greckimi. Ionesco wychowywał się we Francji, lecz na studia wybrał Bukareszt. Po otrzymaniu stypendium wrócił do Francji, by pisać doktorat. Niedługo po tym wybuchła wojna, która pokrzyżowała naukowe plany pisarza. W jej trakcie odwiedził jeszcze ojczystą Rumunię, ale wrócił do Francji, by osiąść tam na stałe.
Pierwsze dramaty Ionesco z czasów powojennych nie przyniosły mu sławy. Od 1949 roku sukcesywnie pisał i wystawił swe sztuki na deskach paryskich teatrów, ale dopiero po latach doczekał uznania swojej specyficznej twórczości. Jego bohaterowie skazani byli często na tragiczne zakończenia i absurdalne sytuacje, choć akcja odbywała się w zwyczajnych, codziennych okolicznościach. To, co wyróżnia sztuki Ionesco, to mistrzowskie operowanie absurdem i groteską, które odsłania nowe treści, podane czytelnikom i widzom bynajmniej nie wprost. Tym samym Eugéne Ionesco uznany jest (obok Samuela Becketa) za jednego z ojców teatru absurdu.
Ionesco zmarł w Paryżu 28 marca 1994 roku i tam został pochowany.
Ważniejsze dzieła:
- „Łysa śpiewaczka” (napisana 1949, premiera teatralna 1950, wydana 1952),
- „Lekcja” (napisana 1950, premiera teatralna 1951),
- „Krzesła” (premiera teatralna 1952),
- „Ofiary obowiązku” (premiera teatralna 1953),
- „Amadeusz albo Jak się go pozbyć” (premiera teatralna 1954),
- „Kubuś, czyli uległość” (napisana 1950, premiera teatralna 1955),
- „Nosorożec” (napisana 1959),
- „Król umiera, czyli ceremonie” (napisana i premiera teatralna 1962),
- „Szaleństwo we dwoje” (napisana i premiera teatralna 1962).