Monika Wąs, Interia: Co zawodzi? Dlaczego obecnie tak wielu młodych ludzi mierzy się z problemami natury psychicznej?
Aleksandra Rodzewicz, Facetka z Poradni: Na to pytanie nie ma prostej i jednoznacznej odpowiedzi. Warto głośno mówić o tym problemie, ale nie da się wymienić tylko jednej przyczyny. Niezwykle istotny jest kontekst sytuacyjny. W czasie pandemii dzieci i młodzież doświadczyły izolacji, dorośli nie mogli ich zapewnić, że problem szybko zniknie, bo sami nie widzieli, co wydarzy się dalej. Ten stan trwał długo.
Warto zwrócić uwagę, że kara izolacji jest niezwykle surowa, spotyka najczęściej więźniów. Nie wybieramy jej dobrowolnie. Nie powinno dziwić, że daje ona objawy zwiększonej frustracji, lęku, niepewności, przedłużającego się smutku. Reakcje te wynikają z odebrania dzieciom i młodzieży poczucia bezpieczeństwa. Szczególnie dotkliwie jest to odczuwane właśnie przez młodych ludzi, bo na ten okres życia przypada snucie planów na przyszłość, budowanie osobowości.
Nie lubię szukania czy wskazywania winnych, ale element, który zawodzi, to my jako znaczące osoby dorosłe. W trudnych momentach powinniśmy dawać dzieciom dużo akceptacji, zrozumienia i uwagi.
Warto mieć świadomość, że to my dorośli musimy przeprowadzić dzieci przez niełatwe momenty. Mamy więcej doświadczeń i zasobów, które pomagają w radzeniu sobie z trudnościami. Dlatego w wielu przypadkach uznajemy, że „trzeba się spiąć” i wrócić do normalnego życia – pracować, uczyć się, osiągać wyniki np. podczas różnych egzaminów… To też jest ważne, ale środek ciężkości powinien być w innym miejscu. Uważam, że dorośli w Polsce powinni zadbać o siebie i swoje emocje. Nie zawsze muszą znać wszystkie odpowiedzi, radzić sobie w każdej sytuacji. Jeżeli będą zaopiekowani, będzie im łatwiej zrozumieć młodych ludzi. Wyjaśnić, że są trudne momenty, przez które należy wspólnie przejść i będą mieli siłę, żeby dać dzieciom wsparcie.
Czasem można usłyszeć, że obecnie dzieci są wychowywane pod kloszem, dlatego są delikatne, kruche. Czy pani zdaniem młodzi ludzie są bardziej wrażliwi niż pokolenie ich rodziców lub dziadków?
Tak często mówią osoby z mojego pokolenia. Skończyłam studia w 2000 roku, mam dorosłą córkę i dorosłego syna. Jeszcze przed pandemią powtarzałam, że obecnie dzieci żyją w pokoju i dobrobycie. Nie muszą walczyć o ciepłą wodę i papier toaletowy w łazienkach. Dla mnie to zawsze była wielka radość, a nie zarzut. Dzięki temu, że nie muszą walczyć o zaspokojenie podstawowych potrzeb, mogą mieć wrażliwość, której moje pokolenie nie ma i to właśnie widać w wypowiedzi o „dzieciach wychowywanych pod kloszem”.
Często starsze pokolenia nie do końca rozumieją, dlaczego młodzi taką uwagę przywiązują do dbania o środowisko naturalne, klimat czy pokój na świecie. Współczesna młodzież nie widzi nic złego w dostatnim życiu. I nagle doświadczają izolacji w trakcie pandemii oraz niektórych skutków wojny w Ukrainie. Niestety, wielu dorosłych przygląda się temu, myśląc „no, zobaczmy, jak wy, płatki śniegu, poradzicie sobie w tej sytuacji”. Nie wiem, jaki to ma cel? Czy chcą pokazać, że życie musi boleć i być ciężkie? Młodzi ludzie myślą o życiu inaczej, mają do tego prawo. Chciałabym, aby świat rozwijał się raczej w kierunku dobrobytu i dbania o emocje, niż cofał się ciągle do takiego miejsca, w którym trzeba walczyć o zaspokojenie podstawowych potrzeb.
Przeczytaj również: Uczniowie szukają wsparcia psychicznego w mediach społecznościowych. Rozmowa z Magdaleną Chorzewską - psycholog z TikToka
Czasem jednak życie bywa trudne. Jak pomóc młodym ludziom w budowaniu odporności psychicznej?
Myślę, że to wyzwanie dla edukacji. W programach zajęć przedszkoli uwzględnia się aspekty związane z praktycznymi aspektami życia, również w wielu szkołach w Polsce wprowadza się dodatkowe zajęcia, na których dzieci mają szansę zrobić coś praktycznego. Przykładem jest szkoła w Radowie Małym, która proponuje dzieciom różne formy zajęć, choćby warsztaty z garncarstwa. Podczas takich aktywności mogą coś własnoręcznie zrobić, stworzyć coś, a nie tylko siedzieć w ławkach. Edukacja nie powinna być wyłącznie transmisyjna, nie można jedynie mówić do dzieci. Powinny mieć kontakt z realną rzeczywistością, znać sens czynności, które wykonują, nabyć umiejętności.
Ważną rolę odgrywa także rodzina, najbliżsi. Czasem młodzi ludzie potrafią zrobić bardzo wiele skomplikowanych rzeczy związanych ze szkołą czy pracą, ale nie umieją np. odpowietrzyć kaloryfera. Gdy mieszkają już sami, dzwonią do taty po radę. Uczenie takich kompetencji przez rodzica to dawania narzędzi na przyszłość, ale też budowanie więzi pomiędzy tymi, którzy uczą czegoś nowego i są uczeni.
Moje pokolenie to tzw. helikopterowi rodzice, którzy „permanentnie są nad dziećmi” – odwożą je do szkoły i przywożą do domu, chcą podglądać, co maluchy robią w przedszkolu, kompulsywnie sprawdzają każdą ocenę w dzienniku elektronicznym. To nie jest najlepszy pomysł. Dorośli muszą pozwolić dzieciom na doświadczanie różnych rzeczy, a nie załatwiać wszystko za nich.
Kiedyś naturalne było, że rozmawialiśmy w domach o trudnych rzeczach, np. chorobach, śmierci. Dzieci w tym uczestniczyły. Dziś coraz częściej zdarza się, że rodzice, chcąc je chronić, pozbawiając je informacji o stanie zdrowia najbliższych, wiedzy o mniejszych i większych kłopotach dotykających rodzinę. Oczywiście nie należy „sprzedawać” dzieciom własnych lęków, a forma przekazania trudnej informacji jest bardzo ważna i powinna być dostosowana do wieku dziecka. Jednak nie warto ukrywać przed nimi tego, co się dzieje wokół. Idziemy w stronę sztucznego szczęścia, w którym każdy dzień jest cudowny, a przecież smutek i gorsze dni są naturalne.
Gdzie rodzice mogą szukać pomocy, jeżeli smutek dziecka się przedłuża lub nie radzi sobie ono z trudnościami?
Jeżeli rodzic jest w bliskości ze swoim dzieckiem i widzi, że dzieje się coś niepokojącego lub dziecko chciałoby porozmawiać o trudnościach z kimś z zewnątrz, to są różne możliwości. Polecam kontakt z psychologiem szkolnym. Nieodpłatnej pomocy można szukać w publicznych poradniach psychologiczno-pedagogicznych. Jednak czas oczekiwania jest dosyć długi, bo placówek jest niewiele, podobnie jak specjalistów, którzy są tam zatrudnieni.
Obecnie są też dostępne środowiskowe ośrodki pomocy psychologiczno-psychoterapeutycznej z rządowych programów. Gdy potrzebujemy pomocy bardzo szybko i możemy sobie na to pozwolić, to uważam, że warto skorzystać z usług psychologa, psychiatry, psychoterapeuty w ramach prywatnych usług.
Przeczytaj również: Depresja w szkolnej ławce – jak rozpoznać, że z uczniem dzieje się coś złego? Rozmowa z psycholog Kingą Dziewiątkowską-Kozłowską
Szkoła jest miejscem, w którym uczeń może uzyskać wsparcie w trudnościach, ale czy daje przestrzeń do ekspresji? Czy powinna zakazywać młodym ludziom wyrażania siebie np. przez makijaż, farbowanie włosów?
Żeby wyjaśnić rolę szkoły w tej kwestii, muszę najpierw odwołać się do tego, co dzieci wynoszą z domu i jaki to ma na nich wpływ.
Pamiętam rozmowę z moją nastoletnią córką, która w szkole podstawowej chciała zmienić kolor włosów. Poprosiłam, żeby przeczytała z opakowania farby informację od producenta. Zobaczyła, że zaleca on, aby produkt stosowały osoby powyżej 16. roku życia. Zapytałam ją co o tym myśli, dlaczego pojawia się informacja o wieku. Powiedziała, że pewnie ze względu na zdrowie. Zrezygnowała z farbowania włosów. Kilka lat później była mi wdzięczna, że postawiłam tę granicę, ale nie powiedziałam „nie, bo nie”, wybrałam rozmowę na podstawie argumentów.
Obecnie młodzi ludzie mają coraz więcej możliwości, chcą z nich korzystać. Rodzice bardzo wcześnie zakładają dzieciom konta na Facebooku, TikToku, Instagramie lub przymykają na to oko. Omijają wiek wskazany w regulaminach portali społecznościowych. Pozwalanie na wszystko, o co prosi nastolatek, nie przyniesie dobrych rezultatów. Bliskość pomiędzy dorosłym a dzieckiem wymaga mówienia nie, stawiania granic, ponieważ to daje dzieciom poczucie bezpieczeństwa.
Pracownicy placówek oświatowych powinni poruszać się w granicach prawa. Niedozwolone może być eksponowanie nagości, ale kolor włosów ucznia czy kolczyk w uchu, to coś zupełnie innego. W tych kwestiach powinni decydować rodzice.
Gdy byłam dyrektorką w poradni psychologiczno-pedagogicznej, a ktoś przychodził oburzony z powodu jakiejś sytuacji z uczniem, to pytałam, czy to, co go poruszyło, jest przekroczeniem normy społecznej. Często w odpowiedzi słyszałam – nie. Dopytywałam, czy to przekroczenie prawa. Padała taka sama odpowiedź i cisnęło mi się na usta: „o czym w ogóle rozmawiamy, o twoim dyskomforcie”? Dorośli muszą radzić sobie ze swoimi uczuciami i emocjami. Próbowałam wyjaśnić, że nie ma powodu, aby nauczyciel wchodził w kompetencje innych organów – sądu, policji itp. Jeżeli sprawa nie jest aż tak poważna, to zadziwia mnie to, że ktoś chce przełożyć swoje poczucie estetyki na innych i zupełnie niepotrzebnie denerwuje się czymś, na co nie on powinien reagować.
Młodzież będzie przekraczała granice. Nauczyciele, którzy skończyli studia pedagogiczne, powinni o tym wiedzieć. Uczniowie muszą zaczepiać, prowokować, podważać autorytety, aby stać się dorośli.
Przeczytaj również: Baba od polskiego: Tylko niektórzy uczniowie mają dostęp do dobrego nauczania
Nie tylko rodzice i uczniowie nie mają łatwo, nauczyciele też. Są przeciążeni pracą, często przebodźcowani. Co z ochroną ich zdrowia psychicznego?
Podobają mi się słowa pana Tomasza Bilickiego, że bycie nauczycielem w Polsce jest uprawianiem wolnego zawodu. Atmosfera w klasie i w szkole w duże mierze zależy od nauczyciela. Ważne jest czy dba on o siebie i jaką kulturę pracy tworzy.
Od wielu lat walczę o to, aby nauczycielki i nauczyciele mieli superwizje swojej pracy. Bardzo tego brakuje. Powierzamy tym osobom nasze dzieci. Uważam, że całe społeczeństwo powinno być zainteresowane tym, aby nauczyciele byli zaopiekowani.
Większe zainteresowanie pracą nauczycieli pozwoliłoby też na dostrzeżenie tych osób, które nie powinny pracować z dziećmi. Brakuje odpowiedniego systemu weryfikacji kandydatów do tego zawodu. Czasem ktoś przypadkowo wybiera ścieżkę kariery i tkwi w niej latami. Jest sfrustrowany i frustruje innych. Gdyby istniało bieżące wsparcie kadry pedagogicznej w szkołach, to osoba, która nie czuje satysfakcji z pracy z uczniami, dowiedziałaby się, dlaczego tak jest. To dla niej szansa na wybranie innej drogi zawodowej. Takiej, z której ten człowiek będzie zadowolony.
Nauczyciele pracują na relacjach. Zarabiają niewiele, więc często nie mogą pozwolić sobie na skorzystanie z prywatnego coachingu. Jeżeli nie mamy dobrze zaopiekowanych dorosłych, to nie będziemy mieli zadbanych dzieci i nastolatków. Superwizja w edukacji powinna być obowiązkowa. Bardzo chciałabym, żeby pojawiła się w polskich szkołach jak najszybciej…
Przeczytaj również:
Prawnik z TikToka: Uczeń, który zna swoje prawa w szkole, umie o nie zawalczyć
Obniżony nastrój, depresja, przemoc domowa... Nauka online nie służy dzieciom
Komentarze (0)