Prowadzi pani poranię psychologiczną na Instagramie i Tik Toku. Skąd taki pomysł? Odnoszę wrażenie, że to trochę znak czasu...
Pomysł na poradnię w mediach społecznościowych pojawił się z potrzeb czasu i zmieniającej się rzeczywistości. Zaczęło się od założenia Instaporadni na Instagramie. Gdy pojawiła się pandemia w 2020 roku, nagle wszystko się zmieniło: wizyty pacjentów w gabinecie zostały wstrzymane, a ja wyjechałam do domu pod lasem. Siedziałam tam i myślałam o tym, co będę teraz robić, skoro pacjentów nie ma – bo początkowo niewielka część osób była przekonana do poradnictwa online – a wiedziałam, że problemy nadal są... Pomyślałam wówczas, że można spróbować w inny sposób. Miałam wtedy może 5 tys. obserwujących na Instagramie, ale zaczęło się to bardzo szybko rozrastać. Zauważyłam, że jest tam bardzo dużo ludzi, szczególnie młodych, którzy chcą zadawać pytania, a ja na te pytania po prostu odpowiadałam, najlepiej jak potrafiłam.
Natomiast poradnia na TikToku to już kompletny przypadek. Byłam na nagraniu do programu telewizyjnego, w którym biorę udział jako ekspert, a moim kierowcą był młody chłopak. Zapytałam go wówczas z ciekawości, co robi w czasie, gdy na mnie czeka, a on powiedział mi, że przegląda TikToka. Pokazał mi, na czym to medium społecznościowe polega i namówił do założenia na nim konta. Po jednej dobie od utworzenia profilu miałam tam już 20 tys. obserwujących. Okazało się, że jest tam jeszcze więcej ludzi, którzy chcą zadawać pytania. Oczywiście nie wszystkie zadawane są na poważnie, ale wiem — bo mam takie opinie od obserwujących — że im to naprawdę pomaga, nawet jeśli to jest porada internetowa, która trwa 15 sekund. Bardzo często tych kilka słów, wysłuchanie problemu, okazanie zainteresowania czy pokazanie kierunku poszukiwania pomocy mogą być dla kogoś wsparciem.
Przeczytaj również: Nie pokazuję pokoju, bo się wstydzę. Uczniowie boją się zdalnego nauczania
Na pewno na tej platformie, której — według statystyk — najliczniejszymi użytkownikami są dzieci i nastolatkowie, pojawia się do pani wiele pytań właśnie od nich. O co najczęściej pytają młodzi ludzie? Jakie problemy ich trapią?
Młodzi ludzie, o dziwo, są dosyć świadomi tego, że mają problemy i że te problemy można rozwiązać. Jak przypominam sobie siebie i moich znajomych, gdy byliśmy nastolatkami, to rzadko kiedy ktoś wpadał na pomysł, by iść do psychologa. Psycholog kojarzył się wówczas głównie z psychologiem szkolnym, do którego szło się za karę. W dzisiejszych czasach ta świadomość jest większa i młodzi ludzie wiedzą, że mogą iść do specjalisty, że mogą porozmawiać, a dzięki temu poczują ulgę.
Jeśli chodzi o pytania, to bardzo często pytają o to, w jaki sposób rozmawiać z rodzicami, gdy mają problemy w relacjach z nimi. O to, jak pomóc, gdy rodzice sami mają kłopoty, np. gdy się kłócą czy rozwodzą. Pytają, w jaki sposób się uczyć, bo wiele z nich nie wie, jak efektywnie przyswajać wiedzę. Pytają o to, co to jest depresja i czy oni już mają depresję. Często opisują swój stan np. „Jestem smutny i nic mi się nie chce, czy to już depresja?”. Niejednokrotnie pytają o zaburzenia lękowe, potocznie zwane nerwicą. Chcą się dowiedzieć, jakie są ich objawy, bo część z nich na pewno ich doświadcza. Często pojawiają się pytania o pierwsze związki, o to, jak poderwać kogoś, czy dlaczego on czy ona przestali się odzywać. Pytają też o przyjaźnie, ponieważ młodzi ludzie bardzo angażują się w relacje koleżeńskie, a jeśli coś się w nich psuje, czy są jakieś kłótnie, to wtedy staje się to dla nich dużym strapieniem. Młodzież nierzadko pyta o przyszłość, jaki zawód wybrać, czym się kierować w tych wyborach.
Oprócz tego sporo jest dzieciaków, które mówią o hejcie, o tym, że są w jakiś sposób hejtowane, prześladowane, nie tylko w sieci, ale i w szkole. W trakcie pandemii pojawiło się też bardzo dużo osób mówiących o samotności, ponieważ podczas nauki zdalnej były dzieciaki, które, niestety, w ogóle nie widywały się z rówieśnikami, a ich życie toczyło się jedynie w sieci. Mamy też osoby z lękiem społecznym, czyli takie, które jak pójdą do szkoły czy jakiegoś skupiska ludzi, to są na uboczu, boją się odezwać, czasem nie jedzą cały dzień, bo boją się, że w trakcie posiłku wypadnie im coś z ust czy boją się iść do toalety, bo ktoś będzie słyszał.
Młodzież bardzo często pyta też o to, w jaki sposób radzić sobie z kompleksami. Jest też bardzo dużo pytań dotyczących edukacji seksualnej. Prowadzone w szkole zajęcia na ten temat nie odpowiadają na ich potrzeby, a w domach też często nie ma o tym otwartej rozmowy. Z jednej strony mamy Internet, gdzie jest właściwie wszystko, ale podane w taki sposób, że młodzi ludzie nie wiedzą, kiedy się zachodzi w ciążę, pytają o to, czy pierwszy raz boli, o to, o co właściwie chodzi z seksem. Często pojawiają się np. pytania typu „Mam 17 lat i nie mam pierwszego razu za sobą, czy to wstyd?”. Są to więc naprawdę bardzo różne problemy.
Jeśli chodzi o grupę wiekową, to pytania zadają dzieci od 11-12 lat, nastolatkowie, ale też osoby 20+ czy nawet starsze. Mam wrażenie, że ci ludzie nie mają z kim na te tematy porozmawiać albo wstydzą się rozmawiać o tym z rodzicami, bo nie chcą być wyśmiani. Dzieciaki często piszą, że gdy mówią rodzicom, że potrzebują psychologa, to rodzice się z nich śmieją i nie traktują tego poważnie. A taki młody człowiek, zanim pójdzie do rodzica poprosić o pomoc, to wcześniej bardzo to przeżywa i myśli, o tym, jak to powiedzieć, co powiedzieć, więc gdy już się na to odważy, to nie wolno go odprawić z kwitkiem, tylko trzeba mu pomóc.
Czy to właśnie z tych powodów w dzisiejszych czasach młodzież szuka wsparcia i pomocy psychologicznej w mediach społecznościowych? Czy są też inne przyczyny?
Po pierwsze w mediach społecznościowych są anonimowi, po drugie — te media są bardzo dostępne. To nic nie kosztuje, można tu wejść w każdej chwili i usłyszeć, co mogą zrobić. Wiadomo, że ta porada jest ogólna. Bardzo często obserwujący piszą do mnie, że niemal przy każdej odpowiedzi na pytanie mówię „to zależy”. Ale taka jest prawda. To zależy, bo każdy problem jest inny, każdy przypadek jest inny, a psychologia czy psychoterapia to nie są takie dziedziny, w których można dać jedną receptę na wszystko i dla wszystkich. Każdy ma inną historię, każdy ma inną konstrukcję psychiczną, natomiast te problemy są często bardzo podobne do siebie i występują w podobnych sytuacjach.
Media społeczne są ogólnodostępne. I choć na takim TikToku jest dużo profili z bardzo dziwnym kontentem, to wiele jest tam także kont specjalistycznych i to z różnych dziedzin. Są tam lekarze, fizjoterapeuci, prawnicy, więc jeśli ktoś szuka wskazówek, by później wiedzieć do kogo pójść z jakimś problemem, to może je tam znaleźć. Na pewno mój TikTok nie leczy ludzi, ale pokazuje, gdzie i jak można uzyskać pomoc.
Przeczytaj również: Obniżony nastrój, depresja, przemoc domowa... Nauka online nie służy dzieciom
W ciągu ostatnich dwóch lat, ze względu na pandemię, świat bardzo się zmienił. Szczególnie mocno zmieniła się codzienność uczniów, którzy przez wiele miesięcy musieli uczyć się zdalnie. Czym różnią się więc problemy dzisiejszego, zatopionego w wirtualnym świecie nastolatka od problemów nastolatka sprzed 10, 20 czy 50 lat?
Nastolatek dzisiejszy czy ten sprzed 10 lat ma podobnie, ponieważ wtedy ta cyfryzacja już była. Dzisiejszym wyzwaniem są natomiast umiejętności społeczne, a raczej ich brak. Wiek nastoletni jest to czas, w który młody człowiek musi nauczyć się poznawać ludzi, prowadzić small talk, przeżywać rozczarowanie, mieć złamane serce, nawiązywać przyjaźnie czy radzić sobie z konfliktami. Problemy pojawią się wówczas, gdy w tym czasie tego nie robi. Jeśli będzie siedział w świecie wirtualnym i będzie unikał takich sytuacji albo nie będzie miał możliwości nawiązania relacji, w których dzieją się te wszystkie rzeczy, które są przecież naturalne i normalne, to poskutkować może to wieloma trudnościami.
Ja mam więc takie obawy, że z dzisiejszych dzieci i nastolatków wyrośnie cała masa młodych dorosłych, którzy kompletnie nie będą umieli sobie poradzić np. z nawiązaniem relacji, z rozmową o pracę i z wynikającym z tego stresem, ludzi, którzy będą drżeli przed z wyjściem z domu, ponieważ już teraz wiele osób boi się to robić. Ciągłe siedzenie przed komputerem i wirtualna rzeczywistość sprawiają, że dzieciaki nie doświadczają, a my rozwijamy się przecież dzięki różnym zmysłom. Dlatego tutaj mój apel do rodziców, by pomimo wszystko — bo my nie mamy pełnego lockdownu, a świat dalej funkcjonuje — dbać o to, by dzieci wychodziły z domu, by miały aktywność fizyczną, ponieważ dziecko przed komputerem to dziecko często otyłe, dziecko z zaniedbanym organizmem i dziecko samotne. I to jest dziś największym wyzwaniem dla nastolatków i ich rodziców.
Dziś pojawiają się u nas również problemy z koncentracją. Kiedyś czytaliśmy długie książki i mogliśmy się na tym skupić, a dzisiejsza młodzież nie czyta książek, nie ogląda nawet całych filmików, tylko od do. Widziałam jakiś czas temu młodą dziewczynę, która niezwykle szybko przewijała kolejne filmiki na TikToku i pomyślałam wówczas, że przecież ona nawet nie może załapać ich sensu. To pokazuje, że ta koncentracja jest więc u młodzieży bardzo słaba, a to jest kluczem do nauki, przyswajania wiedzy czy wytrwałości w dorosłym życiu. Nastolatek musi być wytrwały, by chociażby dokończyć szkołę, co jest związane przecież z ciężką pracą.

Z czego głównie wynikają problemy dzisiejszych dzieci i młodzieży — izolacja, małe zainteresowanie ze strony rodziców, problemy z rówieśnikami, świat wirtualny czy może jeszcze inne kwestie?
Na pewno nie będzie to zaskoczeniem, jeśli powiem, że wszystko naraz. Niewątpliwie relacje rodzinne, bo trzeba pamiętać, że problemy w relacjach z nastolatkami, to problemy, które narastały latami przez brak umiejętności komunikacyjnych, upór rodziców, brak zrozumienia dzieci czy błędne postawy wychowawcze. Nastolatek to człowiek, który nie lubi, gdy mu się coś narzuca, ale równocześnie jest też bardzo czarno-biały w myśleniu. Rodzice natomiast często myślą, że przecież dziecko musi ich słuchać, bo mają rację. Do nastolatka trzeba więc podejść w sposób bardziej partnerski.
Problemy często wynikają z izolacji, ale i z dużej presji, bo większość nastolatków chce dziś być osobami sławnymi. Kiedyś my marzyliśmy o tym, by zostać prawnikiem, psychologiem, lekarzem, a dziś dzieci chcą być influencerami. I myślą, że to jest takie proste, ale przecież żeby dać coś światu, najpierw trzeba coś mieć. Więc wydaje mi się, że jest duża presja na ten ogromny sukces przy jednoczesnym małym wkładzie.
To, co rodzi kolejne problemy to także duży nacisk rodziców. Dzisiejszy nastolatek, prócz tego, że ma naukę online, to ma jeszcze mnóstwo korepetycji online, dodatkowych zajęć i innych rzeczy, a z drugiej strony nie jest uczony takich prostych czynności życiowych. Mam więc wrażenie, że to, że dzieciaki się dość szybko załamują — w momentach, w których czysto teoretycznie powinni sobie poradzić, jak kłótnia lub rozstanie z chłopakiem czy dziewczyną — wynika z tego, że najpierw te dzieci są długo przez rodziców chronione przed wszystkim, a później nie mają z kim porozmawiać, bo rodzice ich oceniają albo mówią „Daj spokój, co to za głupoty...” czy „Ja w twoim wieku nie miałem takich problemów...”. Stąd pojawiają się później problemy w relacjach rodzinnych.
Prócz tego widoczne są również trudności relacjach z rówieśnikami, ponieważ część dzieci rozpoczynała jakiś etap edukacji już online, a więc naukę, z małymi przerwami, spędzała, obcując jedynie z kolegami w okienkach komputera. Nam w czasach szkolnych zdarzało wychodzić razem po lekcjach, czy chodzić na wagary z kolegami, koleżankami z klasy, a oni nie mają tej możliwości. To są więc te rzeczy, które zostały ukradzione im przez pandemię i pewnie to się na nich w przyszłości odbije. My wiarę w siebie zdobywamy w świecie i gdy przejdziemy już kawałek tego świata, to wiemy, że sobie w nim poradzimy, natomiast osoba, która jest pełna lęków, obaw i nie wierzy w siebie i nie ma możliwości zderzenia się ze światem oraz zdobycia tych doświadczeń, szybko może popaść w zaburzenia depresyjne. Szczególnie jeśli brakuje jej tych kompetencji, a chciałaby być, chciałaby coś zrobić, jednak czuje się niepotrzebna czy gorsza od innych.
Wspominała pani także o hejcie. Czy jest on dzisiaj dużym problemem? Czy pani w swojej pracy często spotyka się z ofiarami hejtu?
Ja sama jestem czasem ofiarą hejtu, bo jak wiadomo, jeśli ktoś coś publikuje w sieci, niezależnie od tego, czy jest to osoba popularna czy mniej popularna, to z tym hejtem na pewno się spotka. Zawsze ktoś inny może skrytykować czy zhejtować to, co robimy w sieci. W zeszłym roku prowadziłam kampanię na temat hejtu i, o dziwo, okazało się, że hejterów w internecie jest jedynie około 15 proc., choć wydawałoby się, że jest ich o wiele więcej, bo ich komentarze są bardzo często zauważane.
Wiele osób myśli, że jesteśmy bezsilni wobec hejterów, ale tak nie jest. Mamy do dyspozycji wiele narzędzi, by z nimi walczyć, włącznie z tym, że hejt jest karalny. Mam więc tutaj taką bardzo ważną uwagę do wszystkich: jeśli doświadczamy hejtu, trzeba komuś o tym powiedzieć, by móc sobie z tym poradzić. Jedna osoba nie jest w stanie mu się przeciwstawić, musi sięgnąć po pomoc. Są różnego rodzaju strony edukacyjne, gdzie jest napisane krok po kroku, gdzie pójść, co zrobić, co zebrać. Zawsze można zrobić screeny rozmów czy komentarzy, można się zgłosić do administratora strony, bo jeśli trafi na osobę wrażliwą i taką, która tego hejtu dostanie dużo, to taka osoba z niską samooceną, z niskim poczuciem własnej wartości i uzależniająca od bycia gdzieś, bycia kimś swoje jestestwo, po prostu się załamie. Zatem nie pozostawajmy z problemem sami. Jeśli czytają to osoby młode, to chciałabym przekazać, że jeśli dzieje się wam jakaś krzywda, to powiedzcie o tym osobie dorosłej.
Przeczytaj również: Korepetycje przedmaturalne — ostatni dzwonek. Sprawdź, ile trzeba zapłacić
Według badań wielu uczniów wykazuje objawy zmęczenia cyfrowego, a zbyt częste i zbyt długotrwałe używanie ekranów przez osoby poniżej 15. roku życia źle wpływa na ich mózgi. Mówi się o tym, że media społecznościowe realnie szkodzą młodym ludziom, kreując nierzeczywisty obraz świata. Jakie jeszcze zagrożenia dla psychiki dzieci i młodzieży niesie bycie w wirtualnym świecie?
Ja myślę, że przede wszystkim właśnie zaburzenia koncentracji, uwagi i też budowanie w głowach młodych ludzi nierealistycznego obrazu świata. Ukazywany w mediach społecznościowych świat jest piękny, ze wspaniałymi ciałami i idealnym życiem. Wydawać by się mogło, że większość ludzi opływa w luksusach i właściwie niewiele robi, a dużo dostaje. Oglądanie tego często powoduje frustrację, bo nasze realne życia wyglądają zupełnie inaczej. Mam pacjentów, którzy całymi dniami siedzą w mediach społecznościowych, bo jest to studnia bez dna, i te osoby, choćby mogły osiągnąć w życiu swój sukces, to nie zrobią tego, bo tracą czas na oglądanie nieprawdziwego świata innych i na dołowanie się, że one tak nie mają. Warto zatem wyznaczać sobie określony czas na media społecznościowe i nie siedzieć tam całymi dniami, bo prawdziwe życie nam ucieka wraz z naszymi niewykorzystanymi możliwościami.

Jak powinien zachować się rodzic, gdy zauważy, że te problemy dotyczą jego dziecka, że jego zmartwienia biorą się częstego z długotrwałego korzystania z mediów społecznościowych? Jak może nieść mu wsparcie i pomoc?
Rodzic powinien przede wszystkim pomóc, ale niekiedy sam nie będzie w stanie tego zrobić i potrzebna będzie wizyta u specjalisty – psychoterapeuty czy psychologa. Nie chodzi tutaj o to, by zabrać dziecku telefon i założyć, że skoro nie ma telefonu, to nie ma problemu. Tu chodzi o to, by nauczyć to dziecko korzystać z tego narzędzia, które przecież już zawsze będzie obecne w jego życiu. Chodzi też o to, żeby pomóc młodemu człowiekowi rozwiązać jego problem, by wyznaczyć mu jakiś czas w ciągu dnia na korzystanie z mediów społecznościowych.
Sama jestem mamą dwunastolatki i u nas to funkcjonuje w ten sposób, że ja ze swojego telefonu sama ustawiam czas, w którym moje dziecko może korzystać z mediów społecznościowych. Kontroluję to, ale pozwalam jej na to, ponieważ wiem, że jest to dla niej ważne, bo ma tam znajomych, rozmawia z nimi. Dzięki temu mam poczucie, że to jest tylko jakaś część jej codziennych zajęć i wiem, że bez mojej zgody ona nie uzyska do tego dostępu. Mam więc nad tym jakąś kontrolę, ale również nie odbieram jej tego, co jest dla niej ważne.
Media społecznościowe niosą zagrożenia, ale mają chyba też jakieś plusy. Np. TikToku wiele osób pokazuje swoje sylwetki, dalekie od wylansowanego przez media i modę ideału, by pomóc sobie i innym zaakceptować własne ciało. Jest też wielu młodych ludzi, którzy dzielą się z innymi swoimi zmaganiami z chorobami czy zaburzeniami natury psychicznej, takimi jak depresja czy anoreksja, a także wspierają w tej walce innych... Czy zatem bycie w mediach społecznościowych może przynieść młodzieży także coś dobrego?
Jestem zwolenniczką złotego środka. Jest takie mądre powiedzenie, że lekarstwo w dużych ilościach staje się trucizną. Podobnie jest i tutaj. Warto szukać takich twórców, którzy prezentują jakiś wartościowy kontent, warto patrzeć na osoby, które pokazują, jak walczą z różnego rodzaju problemami, czy przeciwnościami albo uczą, jak akceptować siebie i swoje ciało. Bo ten nurt body positive (czyli ruch dot. akceptowania własnego ciała) jest tam bardzo wyraźny.
Warto też inspirować się fajnymi, aktywnymi osobami, które pokazują, jak osiągnąć sukces, jak dojść do czegoś. Ale takimi, które pokazują prawdę, że to wszystko nie dzieje się ot tak, od razu, tylko dzięki ciężkiej pracy, dzięki pewnej powtarzalności, a także wytrwałości.
To nie jest więc tak, że cały TikTok jest zły. Ja sama często biorę tam udział w kampaniach społecznych, namawiam ludzi do tego, by czytali książki, mówię o body positive, czy o tym, co jest przemocą, także można tam znaleźć również dużo treści edukacyjnych. Natomiast warto równocześnie pamiętać o życiu tu i teraz, i czasem odłożyć telefon. A jeśli ktoś ma problem z samotnością, to najlepszym sposobem na nią jest poszukanie innych, realnych, żywych ludzi, a nie instaporadni, które powiedzą, co zrobić. Polecam więc wszystkim wyjść i doświadczać realnego życia.
Rozmawiała Joanna Cwynar
Więcej o akcji przeczytacie na stronie Mental.interia.pl
Przeczytaj również:
Biznes i zarządzanie. Kolejny nowy przedmiot w polskich szkołach
Już za 100 dni matura. O tym powinien pamiętać każdy maturzysta
Komentarze (0)