Człowiek zawsze kreował światy, w których ludzie mieliby istnieć po śmierci. Od kiedy tylko uzyskał świadomość siebie jako istoty obdarzonej rozumem, wolną wolą i wyposażonej w pierwiastek duchowy, człowiek przeczuwał, że jego ziemskie życie jest tylko częścią czegoś większego, bytu, który trwa wiecznie.
Przekonanie, że istnieje "życie po życiu" jest wspólne dla całej chyba ludzkości. Różne są natomiast wyobrażenia na temat tego jak w szczegółach wygląda to życie, jaką przyjmuje formę i jaka jest w nim kondycja człowieka.
Jedne z najstarszych wyobrażeń- wierzenia egipskie mówiły o tym, że jeśli ciało po śmierci nie ulegnie rozkładowi i będzie posiadało wszystkie niezbędne do życia środki i bogactwa, to człowiek po śmierci będzie wiódł w miarę wygodne i podobne do doczesnego życie. Dlatego też starożytni Egipcjanie mumifikowali zmarłych i starali się wyposażyć ich w jak największą ilość drogocennych przedmiotów. Znakiem tych wierzeń, który przetrwał do naszych czasów są piramidy, ogromne budowle- grobowce wznoszone dla zapewnienia władcom Egiptu jak najlepszego bytu pośmiertnego. Starożytni Grecy natomiast wierzyli, że ich zmarli po śmierci trafiają do krainy zwanej Hades. Znajdowała się ona w bliżej nieokreślonym podziemiu, dostać się tam było można jedynie przepływając rzekę Styks. Na zapłatę za transport przez tą rzekę rodzina zmarłego musiała go wyposażyć w monetę- obola, który stanowił dar dla przewoźnika Harona. Ogólnie pośmiertna egzystencja w Hadesie nie była zbyt przyjemna, dusze błąkały się po podziemiach i były zaledwie cieniami istot, jakimi były za życia. W islamie pośmiertny raj wyobrażano sobie jako cudowny, żyzny ogród, w którym znajdują się orzeźwiające strumyki i cieniste drzewa, dające smaczne owoce. Oprócz tego są tam wygodne posłania, pyszne potrawy, a przede wszystkim towarzystwo pięknych i wiecznie młodych dziewcząt- hurys, które spełniają każdą wolę mieszkańca ogrodu. Według wierzeń hinduistycznych śmierć także nie jest kresem istnienia. Rozpowszechniona jest tu wiara w reinkarnację, czyli ponowne wcielanie się duszy. Człowiek może jednak przerwać ten krąg wcieleń i trafić do Świata Brahmana.
W świecie chrześcijańskim wierzymy, że śmierć jest jedynie przejściem z doczesnego bytowania do wieczności. Dusza człowieka w zależności od jego postępowania w czasie życia może być zbawiona lub potępiona. Jest więc przeznaczona do Nieba, Piekła bądź też Czyśćca. Nie do końca wiadomo, co kryje się pod tymi nazwami, np. czy Piekło to rzeczywiste miejsce, ziejące ogniem i siarką, gdzie nieprzerwanie trwa potępieńczy jęk cierpiących ludzi? Czy też jest to tylko stan smutku, jaki może odczuwać dusza, której nie jest dane po śmierci połączyć się z Bogiem? I przede wszystkim czym jest Niebo: czy to stan permanentnej radości, zabawy i przyjemności czy też bliżej nieokreślona kontemplacja obecności Bożej, w której zatracają się indywidualne cechy człowieka i zanika jego pamięć o ziemskim życiu.
Nie ma chyba nikogo, kto mogłaby jednoznacznie stwierdzić, jak wygląda no i czy w ogóle istnieje życie po śmierci. Załóżmy jednak, ze tak jest i że to do nas będzie należeć możliwość wyboru jak to pośmiertne bytowanie ma wyglądać. Co każdy z nas wymieniłby jako niezbędną właściwość przyszłego życia, a bez jakich rzeczy mógłby się obejść? W jaki sposób człowiek zorganizowałby sobie rzeczywistość życia wiecznego gdyby miał na to wpływ?
Wyobrażam sobie zatem, że umarłam. Przechodzę przez tunel, opisywany przez wszystkich, którzy doznali tzw. śmierci klinicznej (czyli jak mówią: udało im się wrócić z zaświatów). Wzdłuż tunelu prowadzi mnie delikatny strumień światła. Dochodzę do niego, światło wprost zalewa moją duszę i co następuje dalej? Aby dobrze "stworzyć" sobie nasze przyszłe Niebo, powinniśmy mieć moim zdaniem, już za życia bardzo dobrze przemyślaną koncepcję jak ono ma wyglądać, żeby wybrać dobrze i przez całą wieczność nie żałować swojego wyboru. Uruchommy więc wyobraźnię i spróbujmy urządzić sobie nasze Niebo, choćby było jednie mrzonką i nigdy nie zrealizowanym marzeniem.
Niebo, które stworzyła bym, na pewno byłoby miejscem Pięknym, miejscem w którym człowiek czułby się bardzo szczęśliwy. Nie byłoby w nim cierpienia, chorób, zmartwień i trosk. Tylko niczym nie zmącona i nie nużąca nigdy radość. Pewnie nie tylko ja wymieniłabym te cechy jako pierwsze.
Pamiętam, że gdy byłam małym dzieckiem i usłyszałam w kościele jak ksiądz mówił o Niebie, i o tym jak bardzo człowiek jest w nim szczęśliwy, natychmiast pomyślałam, że dla mnie takie Niebo to byłby ogromny plac zabaw. Byłoby tam mnóstwo różnych urządzeń do miłego spędzania czasu: baseny, piaskownice, zjeżdżalnie, huśtawki i chyba wszystkie zabawki i wszystkie słodycze, jakie kiedykolwiek wymyślono na świecie. W wyobraźni widziałam siebie jako biegającą od jednej do drugiej przyjemności, a gdy już nasyciłam się zabawą szłam odpocząć przy ulubionych lodach i coca- coli. Później, gdy byłam trochę starsza pomyślałam, ze przecież nie mogłabym być szczęśliwa w takim Niebie gdyby nie było wokół mnie mojej rodziny: mamy, ukochanej babci, koleżanek ze szkoły. Moje Niebo bez nich byłby niepełne, a ja pozostawiona tam bez nich odczuwałabym strach, niepewność i samotność.
Do mojego idealnego obrazu pośmiertnego raju dołączyłam więc wszystkie bliskie mi osoby.
To jednak nadal nie był kres moich wyobrażeń i za jakiś czas znów musiałam dodać do tego obrazu kolejne elementy: przecie istnieją tez inne przyjemności oprócz czczej zabawy i pustego śmiechu. Było to w czasie, kiedy poznałam przyjemność płynącą z czytania książek, oglądania filmów, obcowania ze sztuką, poezją, pięknym krajobrazem itp. Wszystkie te intelektualne i duchowe przyjemności dołączyłam więc do swojej wizji. Stawałam się coraz dojrzalszą osobą a razem ze mną moje Niebo również stawało się bardziej dojrzałe i pełne.
A jednak mój wyobrażony świat był jednak bardzo ograniczony, swoim niedoskonałym umysłem, posiadającym jako jedyny punkt odniesienia świat, jaki nas otacza tu, na Ziemi, nie potrafiłam wyobrazić sobie czegoś, co choć w stopniu zbliżonym nie przypominałoby naszego ziemskiego życia.
Teraz myślę, że Niebo będzie dla nas czymś niesłychanym, czymś czego nie potrafimy sobie wyobrazić: "Czego ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują" (1 List św. Pawła do Koryntian 2:9)- czytamy w Piśmie Świętym. No i przede wszystkim jako osoba wierząca myślę, że jest to miejsce niezwykłe i szczęśliwe dlatego, że człowiek ma tam możliwość obcowania z Bogiem- a to i jedynie to gwarantuje prawdziwą radość.
Ciągle jednak nurtują mnie pewne problemy, które zdają się nie mieć jednoznacznie dobrego rozwiązania. Czy umierając stracimy wszystkie nasze wspomnienia? Czy nic w naszych umysłach nie pozostanie z ziemskiego życia? Problem ten zastanawia mnie bardzo, ponieważ wydaje mi się, że gdybym straciła wspomnienia o moich najbliższych i jednocześnie zostałabym od nich odcięta i nie miała możliwości kontaktu z nimi, byłabym nieszczęśliwa. Nie mogąc chociażby wiedzieć, co się z nimi dzieje byłabym pełna trosk i podejrzewam, że uroki Nieba straciłyby dla mnie znaczenia. Z drugiej strony podobno po śmierci wszyscy będziemy dla siebie braćmi i nikt nie będzie odczuwał osamotnienia. Najlepsze w tej sytuacji byłoby wyjście pośrednie - sytuacja, w której w Niebie wszyscy będą dla siebie przyjaciółmi, ale także blisko nas będą także ludzie szczególnie nam bliscy, których pamięć pozostanie w nas i z którymi będziemy mogli dzielić radość życia wiecznego.
Bardzo często zdarza się też, że umierając zostawiamy na tym świecie ludzi, których kochamy. Chciałabym także, żeby istniała możliwość opiekowania się bliskimi osobami pozostawionymi na ziemi, żebyśmy mogli czuwać nad nimi w postaci opiekunów, czy też Aniołów Stróżów. Byłoby cudownie, gdyby mieli oni świadomość lub chociaż intuicję, że jesteśmy przy nich i będziemy się o nich troszczyć z Nieba.
Zakładając, że te wszystkie warunki zostaną spełnione i człowiek osiągnie pełnię szczęścia, to czy mając wszystko i nie musząc martwic się o cokolwiek, będzie w stanie docenić swoje szczęście. Czy ludzi będą mogli docenić ten stan nie mając już przecież porównania z życiem pełnym problemów? Czy taki stan rzeczy z upływem czasu, nie zacznie być nużący? Są to pytania, które zdają się także nie mieć właściwej odpowiedzi. Być może brak mi jeszcze doświadczenia by móc rozstrzygnąć te problemy, może kiedyś będę je widziała w klarowniejszy, łatwiejszy do rozeznania sposób. Jednakże w tej chwili nie potrafię rozwiać w sobie tych możliwości.
Pisząc tą pracę i zastanawiając się nad problem życia pośmiertnego zaczęłam wypytywać moich znajomych, jak oni wyobrażają sobie "życie po życiu". To co mi opowiadali często pokrywało się z tym co sama sobie wyobrażałam. Wiele z osób, które pytałam zastanawiało się czy w momencie, kiedy dana nam zostanie zupełna swoboda, to czy możliwe będą sytuacje, kiedy wolna wola zostanie źle użyta i czy w ogóle w Niebie ludzie będą zdolni jedynie do dobra czy też pozostanie w nich jakaś część zła? Według mnie skoro człowiek będzie u Boga, zło, które w nim tkwiło automatycznie umrze razem z ciałem i dawnym życiem, zostanie tylko Dusza, a ona jest jak sądzę tym, co w człowieku dobre i szlachetne, w raju nie ma przecież miejsca dla tych, co bardziej zawierzają Złu i Szatanowi niż Bogu i Dobru.
I w tym miejscu dochodzimy do kolejnego pytania: dlaczego skupiłam się tylko na wizji i opisie Nieba? Jak mówi doktryna katolicka oprócz Nieba istnieje, też Piekło, miejsce przeznaczone dla potępionych, których życie było złe i dalekie od Boga. Odpowiedź jest prosta: wierzę w Boga, staram się żyć według jego przykazań i ufam, że po śmierci będę przebywać z nim w Niebie.