Stygmatyzm to widoczny znak dotknięcia człowieka przez Boga. Stygmaty. Są to rany, które pojawiają się najczęściej w tych miejscach ciała, gdzie Jezus miał przybite gwoździe. Pojęcie to należy do najbardziej kontrowersyjnych w Kościele. Dzieje Kościoła ukazują 300 stygmatyków.
W teologii podawane jest 5 wskaźników, które pozwalają stwierdzić czy stygmaty są prawdziwe. Oto one:
- specyficzna zabarwienie tkanki, w tych miejscach, gdzie zadano rany Jezusowi
- nagle i bez żadnych wyraźnych przyczyn się pojawiły
- pachną kwiatami, wydając z siebie miły i przyjemny zapach, rany nie podlegają gniciu oraz ropnieniu
- stygmaty występują często kilka lat, szybko się nie goją
- stosownie różnorodnych zabiegów nie usuwa ich
Kościół wyróżnia też stygmaty, które nie krwawią, ale są przyczyną dużego bólu (nazywane ukrytymi). Ich występowanie ściśle związane może być z wizją drogi krzyżowej. Posiadanie stygmatów jest szczególnym wyróżnieniem - jest widocznym znakiem spłynięcia łaski bożej na człowieka. Najczęściej stygmaty otrzymują osoby mocno wierzące, które podporządkowały swoje życie drodze wskazanej przez Chrystusa. Oprócz widocznych znamion stygmatycy odczuwają fizyczne cierpienie związane z męką jaką znosił Jezus Chrystus.
Do pierwszych osób, które nosiły stygmaty należał św. Franciszek pochodzący z Asyżu. W młodości prowadził życie pełne rozrywki. Z drogi tej wycofał się z powodu wielkiej miłości, jaką zapałał do Jezusa. W trakcie 40 - dniowego postu, który odbywał na pustyni św. Franciszek doznaje wizji anioła, który ma przekłute - jak Chrystus - ręce oraz nogi wraz z bokiem. Franciszka ogarnia cierpienie oraz wielka radość. Tam również zaczyna rozważać mękę Jezusa Chrystusa, w której On bardzo cierpi. Po czym Franciszek widzi na swoim ciele rany, które doznał Jezus podczas swojej męki. To wydarzenie zostało opisane przez brata Tomasza z Celano. Według niego Franciszek miał ręce oraz nogi przebite gwoździami. Stygmaty na wewnętrznych stronach dłoni przybrały postać okrągłą, natomiast po zewnętrznej stronie były podłużne.
Franciszek odtąd swoje trasy przebywał na koniu, gdyż rana, którą miał w boku doprowadzała do bólu niepozwalającego na jakiekolwiek poruszanie się. Występowanie ran u Franciszka oficjalnie potwierdził papież Aleksander. Wiele osób próbuje zjawisko występowania stygmatów uzasadnić następującymi hipotezami:
- histerią, która jest wywoływana przez pragnienie posiadania czegoś. Może to być świadome lub podświadome pragnienie. Stygmaty mogą być wywołane w związku ze silną wolą, która może przemienić się w zamiar. Człowiek, który żyje posiada wolę. Stygmaty, które ma święty zostają mu nawet po śmierci. Z relacji Klary wynika, że u św. Franciszka zaraz po śmierci stygmaty były widoczne
Kolejnym naznaczonym stygmatami człowiekiem był Antoni z Padwy, w 1220 r. przyjął habit brata w zakonie franciszkańskim w Asyżu. On również posiadał na swoim ciele ślady ran Jezusa Chrystusa.
Święta Katarzyna Sieneńska, za cel swojego życia obrała sobie reformę Kościoła. Doradzała w ważnych sprawach książętom oraz papieżowi. Podczas jednej z jej modlitw usłyszała głos Boga. Katarzyna poprosiła go o znak Jego obecności. Bóg w wizji przyłożył gwóźdź ze swojej ręki do dłoni Katarzyny. Po czym przycisnął ją tak, by jej dłoń również została przebita. Na jej dłoni pozostała niewidoczna rana, która sprawiała Katarzynie dużo bólu i cierpienia.
Cloretta Robertson to stygmatyczka o wiele bardziej współczesna, bo urodzona w XX w. Kiedy ukończyła 9 lat na jej dłoniach ukazały się stygmaty. Medycyna współczesna nie potrafi podać przyczyn wystąpienia tych ran. Charakterystycznym jest to, że dziewczyna nie wyznaje religii chrześcijańskiej. Wszystkie osoby, które otrzymały stygmaty zdarzyły się pośród chrześcijan.
Święty Brat Pio żyjący na przełomie XIX oraz XX w. Jego wcześniejsze imię oraz nazwisko to Francesco Forgione. Dostał stygmaty, które najpierw zlekceważył. Było to ból, który kłuł. Po pewnym czasie zaczęły się na jego ciele pojawiać rany. Najpierw na dłoniach, a następnie na boku oraz stopach. Francesco został przebadany przez wielu specjalistów, którzy nie potwierdzili, iż przyczyną tego zjawiska są czynniki medyczne. Przy stygmatach towarzyszy mu gorączka sięgająca czterdziestu ośmiu stopni C, czyli nie do zmierzenia przez zwykły termometr. Ojciec Pio od początków naznaczenia stygmatami miał cierpienie wypisane na twarzy. Z relacji jego współbraci ze zgromadzenia wynika, że otrzymanie przez niego stygmatów wiązało się tak z ogromnym bólem, który nie pozwalał mu nawet powrócić mu do celi. W korytarzu na posadzce z jego ran spadły krople krwi. Zatamowanie zakrwawionych ran nie było możliwe nawet przez zawiązanie dłoni oraz stop chustkami. Tłumy nadciągały, gdy rozeszła się wiadomość o stygmatach, aby zobaczyć je u Ojca Pio. Wzbudziło to także zainteresowanie mediów, szczególnie prasy, która bardzo sceptycznie podeszła do stygmatów Ojca Pio, podejrzewając go o oszustwo i kłamstwo. Pierwszy artykuł napisał Roberto Trevisani, który poddał w wielką wątpliwość prawdę o stygmatach.
Pomimo tego Ojca Pio uznano za świętego, kapłana i astygmatyka, który wielkodusznie służył Bogu oraz poświęcał swe życie i cierpiał dla ratowania grzeszników. Dla większej chwały Boga przyciągnął przez swoje wstawiennictwo dużo zbłąkanych grzesznych dusz do miłującego serca Jezusa. W Krakowie na ul. Loretańskiej 11 wydawany jest dwumiesięcznik poświęcony życiu oraz duchowości świętego Ojca Pio. Nosi on tytuł Głos Ojca Pio.
Giorgio Bongiovanni podczas wizji dostał stygmatów. Charakterystyczne w tym przypadku jest to, że nie należał on do ludzi religijnych. Również specyficzny był kształt i miejsce, na którym Giorgio otrzymał stygmat. Na jego czole pojawiła się rana, która przybrała kształt krzyża. Jako osoba niezależna od Kościoła pozwolił ona na liczne badania. Brał również udział w specjalnej sesji fotograficznej oraz filmowaniu. Był poddawany badaniom specjalistycznym, które miały określić zjawisko występowania rany na jego czole. We wrześniu 1989 r. podczas jego pielgrzymki do Fatimy pojawiły się rany. Fatima jest znana objawień Matki Bożej trójce dzieci: Franciszkowi, Hiacyncie i Łucji. Przed wyjazdem miał wizję, która nakazywała mu tam jechać. Pod dębem na placu fatimskim podczas modlitwy doznał ekstazy, po czym na jego dłoniach zauważyć można było krew wypływającą z ran. Całe to wydarzenie opisywali naoczni świadkowie. Jak się okazało później były to stygmaty. Z biegiem czasu stygmaty powiększały się i rozprzestrzeniały się po nogach i boku. Ostatni stygmat pojawiła się w postaci dużej rany przybierając formę krzyża na czole.
Osoby naznaczone stygmatami wypełniały bardzo konkretne postawy, dające najwyższe świadectwo tym wartościom, według, których człowiek powinien żyć. Przesłania cierpiących ludzi, którzy choć w części poczuli ból męki krzyżowej są skierowane do wyznawców religii chrześcijańskiej. Pomagają uwidocznić te cierpienie i ten ból, którego przeszywał Jezus Chrystus. Osoby te często były osądzane za nieszczerość i kłamstwo oraz powątpiewania. Stygmaty przynoszą rozgłos, który jest pozytywny. Większość z osób głoszących stygmaty żyła zgodnie z prawdą i duchem Ewangelii. Większość przez swoją wierność Jezusowi Chrystusowi zostało wyniesiona na ołtarze Kościoła, aby orędować w naszych sprawach astygmatycy Boga. Medycyna coraz bardziej podejmuje kroki naukowego udowodnienia stygmatów. Biorąc pod uwagę możliwości rozumowe człowieka nie jest w stanie dojść do niektórych racjonalnych wytłumaczeń zjawiska, który ma charakter nadprzyrodzony.
Sam G. Bongiovanni mówi, że stygmaty dostał od Jezusa i Maryi Dziewicy. Stygmat na jego czole jest szczególnym zjawiskiem, który daje sposobność do zainteresowania się tym problemem nie tylko przez ludzi z kręgów chrześcijańskich, ale i osób wyznających inny światopogląd niekoniecznie zgodny religią chrześcijańską. G. Bongiovanni jest tu dobrą inspiracją dla wielu osób, aby podjąć sensowne rozważania. John Mack, psychiatra amerykańskiego pochodzenia zanalizował osobliwość otrzymania stygmatów przez Bongiovanniego.
Karl Rahner, słynny teolog niemiecki uważa, że stygmatyzacja jako taka nie musi nosić miana cudu. Takie zjawiska mające charakterystyczne podobieństwo istnieją również poza samą mistyką. Naznaczenie stygmatami nie muszą być jednym ze zjawisk, które decydują o świętości, też nie są jej świadectwem oraz jej istotą. Kościół oficjalnie akceptuje występowanie tego zjawiska, ale nigdy występowanie tylko samych stygmatów nie doprowadziło nikogo do kanonizacji i wyniesienia na ołtarze. Za posiadaniem stygmatów musi iść wiara oraz uczynki. Wszelkie zgłaszane zjawiska, które przypominają stygmaty Kościół rozpatruje z należną ostrożnością. Jak widać medycyna odgrywa tu rolę partnerską. Karl Rahner jeszcze dodaje, że stygmatyzacja o tyle jest szczera o ile wyraża miłość i wielkie oddanie do Jezusa Chrystusa. Wszelka reklama stygmatów, która staje się powodem ludzkiej pychy mija się z celem. Do stygmatów należy odnosić się z szacunkiem oraz wielką wrażliwością. Stygmaty należą do zjawisk, które wciąż budzą żywe zainteresowanie zarówno wśród naukowców specjalistycznych nauka jak i wyznawców wiary chrześcijańskiej. Osoby obdarzone stygmatami muszą żyć nadal w duchu pokory, ważne jest posłuszeństwo, oddanie się Bogu, który działa. W rzeczywistości uznać trzeba, że jest się tylko nędznym i nieudolnym narzędziem, którym Jezus chce się posłużyć i jak malarz rzuca pędzel nieużyteczny na spalenie, tak i Boski malarz zamieni w popiół grobowy, Swoje niepotrzebne już narzędzie, aż do dnia wieczystego. Pragnienie oczekiwania gorąco tego dnia nie, nie zniszczy wszystkiego, a szczęście wiecznej i nieskończonej miłości rozpocznę już teraz. Ta pokora może być także porównana do samotnego kata na strychu odbywana przy świetle okienka dachowego. Tam, bowiem człowiek się usuwa, żeby uniknąć w miarę możliwości oczu ludzkich. Za stół służą mi kolana, a za krzesło - stara walizka. Może ktoś zapyta, dlaczego nie w celi, pomimo, że tu w domu jest ich dużo wolnych i nie zajętych. Więc dobrze nie potrzebuję więcej niczego tylko Ciebie Boże Trójjedyny. Św. Łucja
Stygmaty są ważne, choć nie najważniejsze, jeżeli chodzi o dążenie do świętości. Na pewno są jakąś jej oznaką. Należy traktować je jako naznaczenie przez Boga osoby, która szczególnie ją umiłowała. To niejako wyróżnienie pochodzące od samego Boga.
Anamchara
Użytkownik
Punkty rankingowe:
Zdobyte odznaki:
0Anamchara
Użytkownik