Filozof pochodzenia duńskiego Soren Kierkegaard, przyszedł na świat w Kopenhadze w tysiąc osiemset trzynastym roku. Rodzinna jego była bardzo oddana swej wierze, to będzie miał później ogromny wyraz w twórczości Kierkegaard. Jakiś czas swego życia przebywał w Niemczech, gdzie uczestniczył w wykładach Schellinga wybitnego niemieckiego filozofa tamtych czasów. Należał do ludzi ekscentrycznych, często był też uznawany w tamtejszym środowisku za dziwnego człowieka. Czasami szedł przykładem filozofa Sokratesa, idąc ulicami swego miasta wchodził w dyskusję z przechodniami poruszając różne zagadnienia z filozofii. Brak spójności w jego myślach, to było bardzo charakterystyczne. Nie był twórcą i nie miał takiego zamiaru, aby dokonać stworzenia jednego systemu Chaos panował w jego myślach, ale i konsekwencja. Wszelkie doktryny są przez Kierkegaarda zwalczane uznaje, że są one ograniczające względem myśli filozoficznych, ponieważ wierzy w subiektywna prawdę każdego człowieka, dochodzi nawet do tego, że nie mamy, co szukać prawdy w tłumie. Filozof z czasem nie widzi chęci spotykania się z drugim człowiekiem, jest samotny, swój dom rzadko opuszcza. W tysiąc osiemset pięćdziesiąty piątym roku umiera. W swojej filozofii bardzo dużo czasu zajmował się podejściem do wiary jednostki. W rodzinie jego panował fanatyzm religijny, to ma swój oddźwięk, gdy mówi o całkowitym zwróceniu się do Boga, niepokojach, obawach i marnościach ludzkiej egzystencji.. Doskonały obraz jego myśli filozoficznych dają jego sławne działa, przykładem mogą być "Choroba na śmierć" "lub "Albo-Albo" Tu jest najlepiej ukazane jego specyficzne podejście, jeśli chodzi o wiarę, jest ona dość skomplikowana i czasami trudno ją prawidłowo zrozumieć i oczywiście się z nią w zupełności zgodzić. Potrzebne jest raczej wyrwanie się z ram rozumowego myślenia o otaczającym nas świecie.

Rozpoczynając analizę i zagłębianie się nad niektórymi jego koncepcjami powinniśmy zacząć od jego przewodniej myśli, iż jednostka zawsze pozostaje bez racji względem Boga. To krótkie zdanie jest bardzo treściwe, filozof wyraża w nim całe swoje pojęcie osoby boskiej oraz stosunków panujących między nią a ludźmi. Tym stwierdzeniem stawia pod dużym znakiem zapytania pojęcia "sprawiedliwy", "moralny", odnosząc je oczywiście do człowieka. Jak można mówić o tych wartościach jeśli jednostka ludzka pozostaje bez racji wobec absolutu. Cały ten świat jest pełny niezrozumiałych sytuacji, które trudno wyjaśnić przeciętnemu śmiertelnikowi .Wychodził z założenia, że zniszczenie Jerozolimy było czymś nie uniknionym, i nieważne czy był tam najmniejszy procent sprawiedliwości czy nie, po prostu stwórca chciał ukarać ludzi. Z braku racji jednostki wobec najwyższego, pojawia się trudność "zrozumienia racjonalnego tego faktu jak i tego całego związku człowieka z nim. Jednostka w stosunku do najwyższego wypada marnie, jest oczywiście gorsza. Człowiekowi trudno się z tym faktem pogodzić i dochodzi do nieporozumień między nim a Bogiem. Jeśli chce przypodobać się najwyższemu musi uznać brak swojej racji wobec niego. Reasumując jednostka ludzka to słaba istota. Gdy sobie to uświadomi zobaczy, jaki jest "mały" Ludzie w swojej egzystencji popełniają wiele błędów, więc nie można oczywiście oczekiwać po nich, że byli by nieomylni w stosunku do najwyższego. Problem polega na tym, że jeśli jednostka stwierdzi o swojej racji i będzie jej pewna to wejdzie w konflikt z absolutem a wtedy pojawi się nowy problem będzie zmuszony w samotności uznawać swoje racje. Takim sposobem istota ludzka wpadnie w krąg udręk a w późniejszym czasie rozpaczy. Psychika jego będzie oscylowała pomiędzy samotnością a trzymaniem się swojej racji. Pozostanie bez racji wobec najwyższego nie zdeklasowuje nas, jest raczej czymś budującym. Trudno to zrozumieć istocie ludzkiej. Zawsze jednak człowiek znajdujący się często w sytuacjach gdzie jest pozbawiany swojej racji, może się z tym faktem pogodzić, tu filozof dopatruje się optymizmu. Ogromną nadzieję Kierkegaard widzi w wieczności. Wychodzi z założenia, że jeśli jednostka zaakceptuje swoją marną pozycję to otworzą się przed nią bramy wieczności, to jest irracjonalny stosunek a więc boski.Za przykład daje myślę, że trochę ślepe umiłowanie kogoś. Miłość nieraz tak na nas wpływa, że sami oddajemy swoje racje osobie przez nas uwielbianej, to taka dziwna zasada, ale często praktykowana. Człowiek jednak w sprawach tu na ziemi dąży dotrzymania racji, jest to podejście oczywiście bardzo racjonalne w pewnym sensie skończone jak sam człowiek. Skończoność wykazuje się brakiem jakiejkolwiek nadziei, ponieważ musi kiedyś przyjść jej kres a te nasze racje przez nas utrzymywane mają nieodłączny związek z tym kresem, dlatego szczęścia nie znajdziemy trzymając się własnych racji. Musimy uwierzyć, że nie mamy racji, zobaczyć swoją marność wobec najwyższego, dopiero wtedy możemy liczyć na wieczne życie i wieczne szczęście. Ten właśnie przypadek pokazuje nam antynomię tego filozofa między skończonością a nieskończonością, ta myśl będzie powtarzana dość często w jego tezach a przede wszystkim w tych, które dotyczą problemu śmierci. Brak racji odnośnie do najwyższego nie ma być interpretowana przez nas jako konieczność, lecz ma być utożsamiana z miłością do niego. To ta miłość ma nami kierować w doczesnym życiu. Uznanie, iż tylko stwórca stoi po stronie racji, to jeszcze nie miłość, to tylko przyjmujemy jakiś fakt, natomiast my mamy dążyć do pozbycia się własnych racji. Filozof ten jest zdania, iż przekonanie o braku racji przez najwyższego nie jest czymś budującym, stwórca wtedy straci swój autorytet, to byłaby bardzo dziwna myśl, że jest w położeniu gorszym od nas, nie moglibyśmy go odbierać jako doskonałej jednostki, która ma nas doprowadzić do życia wiecznego. Ta myśl o braku racji ma być ukojeniem dla naszej duszy, to nadzieja na nieskończoność, natomiast upieranie się przy swojej racji przywiązuje nas do skończonego świata. Reasumując brak naszej racji świadczy o naszej całkowitej marności wobec absolutu. Nasz układ z najwyższym ma zdecydowanie charakter irracjonalny. Rozum nasz niestety nie wykazuje się taką zdolnością, aby dotrzeć do Boga, ponieważ kieruje się myślą racjonalną. Na życie człowieka składają się dwa światy, skończony i nieskończony, od nas zależy, którego będzie więcej w naszym sercu, przez tą antynomię często jesteśmy zagubieni i zatrwożeni. Bardzo ważną sprawą jest to, iż musi współistnieć człowiek i Bóg. Filozof daje nam do zrozumienia, że istnienie tych dwóch bytów jest współzależne i nie może być inaczej. Elementy tu przedstawione są najważniejszymi w ideologii Kierkegaarda, opierającej się przede wszystkim na wierze. Będzie do nich cały czas powracał we wszystkich swoich tezach, to będzie taka myśl przewodnia.

Jeśli chodzi o irracjonalność to jest to nieodłączny elementem problemów tego filozofa i stanowi niejeden watek przez niego poruszany. Aby wierzyć w najwyższego trzeba mieć zdecydowanie irracjonalne do tego podejście, zrezygnowanie ze swojej racji wobec absolutu już jest irracjonalnością. Jako najlepszy przykład takiego irracjonalnego zachowania filozof podaje słynnego Abrahama. Dzieło "Bojaźń i drżenie" przedstawia nam wielką fascynację tego filozofa Abrahamem, pisząc to wczuwa się w postać starego człowieka, który przeżywa głęboki filozoficzny zachwyt ta postacią. Fascynujące jest to dla niego, że ojciec posiadający tylko jednego syna, upragnionego słucha rozkazu najwyższego i postanawia oddać go w ofierze. Rozważania filozof zaczyna przedstawiając wiele schematów realnej historii tej ofiary, ukazuje nam stronę psychologiczną postępowania całej tej rodziny, nie chodzi tylko o ojca, lecz jeszcze o żonę i syna. Obrazy psychologiczne tych ludzi różnią się, występuje optymizm, związany z całkowitym oddaniem się stwórcy występuje też pesymizm a nawet tragizm wiążący się z utratą wiary przez tych ludzi. Filozof jest zachwycony postacią Abraham uważa, że nie ma równego jemu, przez to, że jest taki wielki jest bardzo trudny do zrozumienia. Kierkegaarda widzi w Abrahamie kogoś wyjątkowego, największego, najbardziej irracjonalnego, ponieważ jest jedyny, który potrafi wygrać z najwyższym, na koniec mówi, że z jego bezsilności wywodzi się ta siła. Nie ma drugiego człowieka, który byłby mu równy w oddaniu dla najwyższego. W wierze Abrahama przeważa irracjonalność. Oczywiście ona odnosi się do absolutu a nie do samego siebie, irracjonalnie nie można myśleć o sobie. Obietnice dane mu przez najwyższego były najważniejsze, nigdy w nie wątpił nawet w miarę upływu czasu, gdy nie dochodziło do ich spełnienia. Jego ciał zmieniała starość, lecz wiara była ciągle młoda, dawała ciągle dużo nadziei. Racjonalizm już dawno by tę wiarę zabił, zwyczajny brak spełnienia obietnicy mógłby być powodem, ale to przecież irracjonalizm tu nie można wątpić w nic. W momencie spełnienia obietnicy najwyższy nakazuje oddać syna, to bardzo tragiczne oraz na zdrowy rozsądek całkowicie niezrozumiałe. My możemy teraz tego rozumieć, ale tu chodziło o człowieka posługującego się absolutnym oddaniem niektórzy by powiedzieli ślepym nawet swojej wierze, rozumowe pojęcie jej nie obejmuje na pewno. Kierkegaard zwraca uwagę, że Abraham swojej wiary nie łączył tylko z przyszłością, on oczekiwał obietnic najwyższego, obietnic spełnionych tu na ziemi. Wielkość jego wiary polega na zupełnym poddaniu się najwyższemu, braku, jakiegokolwiek zwątpienia w niego. Filozof pokazuje złamane serca tych, którzy stracili swoich synów, ale Abraham tego nie robi, ponieważ jest wyposażony w irracjonalną wiarę. Można się zastanowić, co by było gdyby Abraham uśmiercił Izaaka, czy nadal byłby wielki w oczach wierzących, przecież by zrobił zgodnie z nakazem Boga. Nasz filozof jednak stwierdzi, że to nie o to chodziło. Po prostu Abraham tak kochał Boga,ze wiedział, iż to tylko próba jego oddania. Chciał zabić syna nawet nie myślał, aby nakazu nie spełnić. Uważał, że Bóg spełnia nadzieje a on jest tylko testowany, przecież najwyższy jest dobry. Stwórca nie zabrał, Izaaka, natomiast ojciec jego swoją ofiarnością pokazał, na czym polega taka wiara absolutna. Pozwolił sobie na to, ponieważ najwyższy go wybrał. Z pewnością umysł wiary nie obejmuje, to jest uczucie irracjonalne. Jeśli człowiek bardzo wierzy to czasami zachowuje się niezrozumiale, nie da się tego rozumowo wytłumaczyć. To pociąga za sobą ogromną odwagę i dużo wytrwałości. Jeśli chodzi o wiarę to tkwi ona w Bogu. Wszystko, co robimy musi opierać się na najwyższym, nie na nas. Biorąc przykład Abrahama to zawierzył on najwyższemu, podczas decyzji ofiarowania syna, to dało mu nadzieję. On jest niezastąpiony, jeśli chodzi o oddanie Bogu, nie ma drugiego człowieka. Kierkegaard zachwycony Abrahamem nazwał go rycerzem wiary twierdził że gdyby był drugi taki człowiek to dotarłby do nie bez względu gdzie ten mieszka, ponieważ to jest cud godny zainteresowania. Taki człowiek wyglądałby normalnie, żadnym szczegółem nie wyróżniałby się. Gdyby jednak takiego spotkał twierdzi, iż był by on zwyczajnym człowiekiem, takim jak każdy, na pierwszy rzut oka nie wyróżniałby się niczym. Co to jest ta siła irracjonalna? Taka siła kierowała Abrahamem, który kochał Boga ponad wszystko, był mu bardzo oddany, głęboko wierzył w to, że jeśli nawet odda mu swoją najcenniejszą rzecz to z pewnością zostanie mu ona zwrócona z powrotem, rycerz wiary to, co odda zostanie mu oddane. To jest właśnie zupełny absurd wiary. Sztuka tej wiary polega na tym żeby będąc w skończonym świecie jednocześnie tkwić w nieskończonym i stąd czerpać tę paradoksalną siłę. Kierkegaard uważa ze w sumie w swej wierze są normalni i tu jest właśnie zagadka, jaki jest sposób takiego postępowania. W tym wszystkim zdecydowanie jednak można zabłądzić. Filozof przedstawia jeszcze obok tych doskonałości "rycerzy nieskończonej rezygnacji" niestety mniej doskonałych. W ich wierze występuje rezygnacja. Nie rozumieją tego, że odrzucając coś z pewnością dostaną to jeszcze raz. Ta wiara jest, nieuzupełniona paradoksem, absurdem a w końcu siłą zupełnie irracjonalną. Jeśli chodzi o "Rycerzy wiary" to mają oni ogromną siłę w swych postanowieniach, absurdalna siła nimi kieruje, można powiedzieć, że cud kieruje ich postępowaniem i decyzjami, Bóg jest ich celem ostatecznym. Nasz rozum nigdy nie obejmie i nie będzie obejmował absurdu to jest pewnik. Jest on czynnikiem irracjonalnym i jednocześnie stu procentowym gwarantem wiary. Wierzący człowiek ma taką nadzieję, że to, co odda Bogu to do niego z powrotem powróci. Różne bywają rezygnacje, jeśli pozbywamy się jakiejś obrzydłej czy niechcianej rzeczy to wtedy nie jest akt naszej oddanej, absolutnej wiary. Taka prawdziwa rezygnacja jest z czegoś, co kochamy, co jest dla nas bardzo cenne. Tak jak Abraham, oddał jedynego, ukochanego Izaaka. Wierzył, że to tylko próba przecież Bóg go kocha i nie mógłby mu zabrać jedynego syna, to jest oczywiście pewien absurd, dlatego cały czas mówimy o irracjonalizmie niepojętym przez nasz umysł. Pozbawienie syna życia to żaden akt wiary, wiarą jest ufność ślepa najwyższemu, oddaję swój najcenniejszy skarb i mocno wierzę, że on mi go zwróci, to jest właśnie paradoksalne zachowanie bezgraniczne oddanie Bogu, rozum tego nie obejmuje, ale właśnie tam gdzie umysł traci na wartości zaczyna się wiara ta irracjonalna. Filozof twierdzi, iż ta nasza wiara to nie tylko ślepe poddanie się Bogu. Daje zaufanie, radość i ogromną nadzieję na życie wieczne. Wiara to ogromne zaufanie w zwrot tego, co zostało oddane najwyższemu, tutaj nasuwa się mała analogia oddając swoje życie ziemskie dostaniemy wieczne to jakby w tej postaci zostanie nam zwrócone. Ogólność jest przekroczona przez wiarę. Normy etyczne stanowią ogólność tak pojętą. Zasady, jakie podaje nam etyka są przewidziane dla wszystkich tych, którzy wierzą i tych, którym wiary brak, są one zdecydowanie przekraczane przez wiarę. Można z tego wywnioskować, iż normy etyczne są zdecydowanie przekraczane przez wiarę. Kierkegaard utożsamia odwagę z wiarą. Podaje za przykład Matkę Jezusa, która została przeznaczona do cudownej roli, ale z drugiej strony musiała dużo wycierpieć ze strony ludzi ją nienawidzących, którzy jej nie rozumieli. To ogromna odwaga a sytuacja jak najbardziej paradoksalna. Odwaga równa się wierze. Wiara i odwaga mają swoje korzenie w poczuciu niepewności, lęku. Te postacie wymienione przez filozofa to postawy bohaterskie w pełnym tego słowa znaczeniu, oczywiście nie ujmując tu nic ich wierze. Wiara nie powinna nam się kojarzyć tylko ze smutkiem, podporządkowaniem jakąś tragicznością to także cud i namiętność. Filozof ten uważa, że każdy człowiek ma przed sobą szansę na cud, czyli pełną wiarę, ona łączy się z ludzkim życiem. To jak pokierujemy naszym życiem zależy tylko i wyłącznie od nas, tak samo jest z wiarą, powinniśmy pamiętać, że to, co oddajemy w wierze zostanie nam oddane to jest właśnie paradoksalność naszej wiary. Chociaż gdy podejdziemy do tego tak zdroworozsądkowo to rzeczywiście staje się trudne do zrozumienia.

Istotnym zagadnieniem, jeśli chodzi o filozofię Kierkegaarda, stanowi nieporozumienie, jakie jest pomiędzy tym, co skończone a tym, co nieskończone. Ta antynomia przejmuje całe jego myślenie filozoficzne. Daje jej wyraz w swoich dziełach, przykładem mogą być "Albo-Albo" oraz "Bojaźni i drżenie". To zróżnicowanie między tym, co skończone a tym, co nieskończone jest wynikiem charakteru ludzkiego, tkwi on, bowiem w skończoności a pragnie wejść w nieskończoność, i tu zaczyna się czasami bardzo duży problem. Jedyną nieskończoną osobą jest oczywiście najwyższy. Jest to jednym z powodów konfliktu między najwyższym a człowiekiem, absolut często jest niezrozumiały dla istoty ludzkiej nawet jest powodem wszelkich lęków i obaw. Prawdę mówiąc to na osobowość ludzką składa się czynnik skończony i nieskończony, dlatego oba muszą koniecznie istnieć. Osobowość to taka synteza tych dwóch składników, to jest zdanie naszego filozofa. Najwyższy powoduje ich przenikliwość wzajemną. Każdy z nas przez całą swą egzystencję buduje swój własny charakter. Nasze życie polega na kształtowaniu swojej osoby to bardzo istotny proces, ma ogromny związek z podejściem do naszej wiary, gdy wierzymy bardziej staramy się nad sobą pracować, to nam później pomaga w kontaktach z najwyższym. Ta osobowość to proces ciągłego stawania się. Rozpacz powstaje w wyniku konfliktu tych dwóch zróżnicowanych składników. Filozof upatruje dwa rodzaje przyczyn rozpaczy, jednak obie wychodzą z różnicy sfery skończonej i nieskończonej. Życie człowieka jest rozpaczą, dlatego ona w nim zawsze tkwi. To zróżnicowanie daje początek dwóm postawom ludzkim. Najpierw człowiek nie myśląc o tym, że należy do świata skończonego pcha się w nieskończony. Pierwszą z nich jest postawa, w której to człowiek zapominając o skończoności ciśnie się w nieskończoność, jest to postawa nazwana przez naszego filozofa fantastyczna. Fantastyczny element zazwyczaj odprowadza go od rzeczywistości. Blokuje to stawanie się własnej osobowości. Nieskończoności pogrąża człowieka bez opamiętania, to jest oczywiście duży problem. Rozpacz ludzka bierze się z tego, że zagubił skończoność. Bóg jest dla niego lękiem, ponieważ całkowicie zagubił się. Zbliżając się do nieskończoności oddala się od siebie samego, od własnej osoby. Człowiek, gdy traci osobowość traci siebie i to jest bardzo często źródłem rozpaczy, to ogromna strata. Nieuniknione, że rozpacz pcha człowieka do zamknięcia się w świecie skończonym.. Człowiek jest ograniczony moralnie, gdy w grę wchodzi to, co nieskończone. Bardzo przeszkadza w osiąganiu osobowości proces ograniczania się. Natomiast, gdy tkwimy w skończoności to osobowość nasza zostaje okradana, dokonują tego inni ludzie. Jeśli skończoność spowoduje, że się zatracimy to wtedy nie ma mowy o kształtowaniu siebie. Człowiek dążący w swoim życiu, aby wtopić się w tłum staje na straconej pozycji, robi się podobny do innych osobowość jego nic nie zyskuje. Pragnie przystosować się do wszystkich, zaczyna postrzegać świat oczyma ogółu, myśli przez pryzmat ich interesów i pragnień, na wątkową osobliwość nie ma tutaj miejsca. Taka sytuacja to rozpacz zdaniem Kirkegaarda, ale ludzie jej jakby nie zauważają. Nie są ryzykantami ci, którzy utożsamiają się z nieskończonością. Wybrany przez nich spokój jest zupełnie złudny, niezależność zostaje zatracona a my sami stajemy się zagubieni. Aby uświadomić sobie siebie, musimy zaryzykować, zdecydowanie porzucić tłum, uwierzyć w siebie. Zdecydowanie gorsza jest rozpacz czasu doczesnego niż nieskończonego, doczesność często jej nawet nie zauważa. Józef Borgosz, pisał w swym dziele, że człowiek nie chce myśleć o czasie, nieskończonym, bo tym samym nie chce myśleć o własnej śmierci, to wzbudza w nim przerażenie, obawę, poczucie lęku. Inne zrozumienie tego problemu przedstawia Tatarkiewicz mówiąc, że boimy się nieskończoności, ponieważ widzimy w tym ograniczenie w codziennych życiowych uciechach. Reasumując stawanie się tez ogranicza czas skończony. Jak więc budować swoją osobę? Należy odejść zdecydowanie od tłumu,, interpretować się jako jednostka. Kształtowanie własnej osoby to jedyna przepustka do wiecznego życia. Wieczność nieodzownie łączy się z rozpaczą. Jednostka wobec wiecznego świata odczuwa swoją ogromną znikomość. Rozpacz ma swoje korzenie, o czym już mówiliśmy w różnicy pomiędzy tym, co skończone a tym, co nieskończone. Jednostka chce się uwolnić od tej wewnętrznej, uświadomionej własnej osoby, ale nie jest w stanie tego zrobić, tak jak rodzic nie jest w stanie uwolnić się od dziecka nawet w przypadku, gdy zdecyduje się go porzucić, to jest tylko sytuacja zewnętrzna, ale ona nic nie rozwiązuje. Ta sprzeczność w każdym z nas jest powodem wiecznych udręk i zmartwień i niezadowolenia. Moim zdaniem ma to ogromny związek z drogą naszą do wiary. To przecież Bóg jest przyczyną tych rozterek i bojaźni, lęków i niepewności. Irracjonalność wiary stanowi lekarstwo dla jednostki pomaga wytrwać w trudnych chwilach no i daje ogromne nadzieje. Według filozofa Kirkegaarda wiara jest bardzo istotna, jest reakcją na rozpacz, pewnym rozwiązaniem dającym nadzieję na drodze prowadzącej ku zatraceniu Moim zdaniem ten filozof pokazuje nam beznadziejną sytuację naszej wiary.. Ludzka rozpacz pozostaje w samotności, bo przecież tłum nas nie słyszy a nawet, jeśli słyszy to udaje, że go to nie obchodzi cała ta rozpacz. Ciągle jesteśmy zdani na walkę, pomiędzy tym, co skończone a tym, co nieskończone, wiara wtedy przychodzi z pomocą. To oczywiście musi być wiara o charakterze irracjonalnym, absurdalnym. Bardzo paradoksalne wydaje się zdanie, które mówi, że aby coś zyskać najpierw trzeba czasami wszystko stracić. Przez wiarę rozumiemy odejście od własnego ego, na rzecz otrzymania wiecznej nadziei. Dla tego filozofa nie istniała wiara w rozumieniu powszechnym tylko w oparciu o jednego człowieka. Nie uznawał siebie samego za jakiś ideał wiary, godny do naśladowania. Sam filozof nie chce i nie czuje się autorytatywnie w wierze, nawet sam przyznaje, że nie jest do tego zdolny, wskazuje jednak chętnie innych istniejących rycerzy wiary. Oczywiście sam wierzy, natomiast tych niedowiarków bojących się jakiejkolwiek rezygnacji może tylko rozpatrywać w pojęciu wielkiego tchórzostwa. Niektórzy odbierają go jako człowieka zupełnie niezrównoważonego psychicznie, który nie ma nic wspólnego z filozofią, inni przezywający jakieś rozterki widzą w nim oparcie, ponieważ przedstawia wiarę bliską chrześcijańskiej a ona daje oparcie.. Można w niej dostrzec pewne próby reformowania twardych, zastanych zasad kościelnych. Kierkegaard często krytykował kler, całą strukturę kościoła jako instytucji, w jego oczach nie zasługiwali na miano "rycerzy wiary", raczej prezentowali grupę ludzi mówiących czasami stek wielkich bzdur. Filozofia Kierkegaarda często jako przygnębiająca, sam przedstawiony czynnik wiary nie dodaje optymizmu, mamy się podporządkować Bogu, zrezygnować z najcenniejszych rzeczy, ale gdzie jest pewności, że to wszystko kiedyś zaprocentuje, przecież człowiek jest tak zaprojektowany ze bardziej liczy na poznanie rozumowe. No, ale wiara jest właśnie paradoksem, dlatego w stosunku do najwyższego pozostajemy pozbawieni racjonalnego myślenia, na tym etapie, kiedy chcemy poznać Boga musimy je zdecydowanie odrzucić. Filozof zwraca uwagę, że w tym trudnym świecie doczesnym to właśnie wiara daje człowiekowi nadzieje, nie jest taka łatwa do zdobycia potrzebny jest czynnik irracjonalny a czasami trudno go uzyskać żyjąc twardo w świecie doczesnym a na dodatek, jeśli nie posiadamy takiej siły, która wyrwie nas z tłumu. W pogoni za doczesnością nie zauważamy istotnych problemów dopiero, gdy ta doczesność zaczyna się załamywać, przykładowo spotyka nas jakaś ciężka choroba zaczynamy wtedy szukać nieskończoności, chcemy za wszelką cenę odrzucić nasze rozumowe ujęcie świata. Szukamy tak naprawdę Boga może on pomoże, bo przecież cała ta doczesność, w którą tak bardzo wierzyliśmy zawiodła nas, i nawet, gdy przez całe swe życie nie wierzyliśmy to teraz traci to zdecydowanie na znaczeniu. Pomyślmy czy w takiej sytuacji dla ratowania życia nie oddalibyśmy wszystkiego Bogu lub nie przyznalibyśmy mu racji, zdecydowanie pewnie tak , no i czy to nie byłaby irracjonalność? W swoich czasach, Kierkegaard nie był uznawanym filozofem, to tak jakby nie należał do tamtejszego kolektywu myślowego ze względu na swoje poglądy. O wiele później, bo musiał upłynąć prawie cały wiek we Francji i Niemczech doceniono jego myśl filozoficzną i opierając się o nią zbudowano bardzo znaną w dwudziestym wieku naukę filozofii zajmującą się problemem egzystencjonalizmu.

BIBLIOGRAFIA:

Borgosz Józef, Egzystencjalizm, Warszawa 1968.

Kierkegaard Soren, tłum. Iwaszkiewicz Jarosław, Albo-Albo, Warszawa 1982.

Kierkegaard Soren, tłum. Iwaszkiewicz Jarosław, Bojaźń i drżenie. Choroba na śmierć, Warszawa 1982.

Kossak Jerzy, U podstaw egzystencjalistycznej koncepcji człowieka, Warszawa 1961.

Tatarkiewicz Władysław, Historia Filozofii, t.3, Warszawa 2003.

"Filozofia Egzystencjalizmu" pod red. Kołakowski Leszek i Pomian Krzysztof, Warszawa 1965.

OPRACOWAŁ: SEBASTIAN ADAMKIEWICZ

Uniwersytet Łódzki Wydział Filozoficzno Historyczny