Tadeusz Borowski jest jednym z najbardziej znanych polskich poetów. Jego opowiadania są poświęcone ludziom, którzy podczas wojny byli przetrzymywani w lagrach (niemieckich obozach koncentracyjnych). Znał doskonale sytuację więźniów, ponieważ sam został skazany na pobyt w jednym z lagrów, gdzie spędził kilka lat.

Pierwsze opowiadanie traktuje o obozie w Auschwitz. Narrator snuje opowieść, oceniając sytuację z perspektywy lat, z pewnego oddalenia czasowego. W jego słowach wyczuwa się dumę, zupełnie jakby pobyt w obozie był czymś wyjątkowym. Ukazuje społeczność obozową, jej zachowanie, a w szczególności obojętność. Za murami obozu ludzie żyli jak gdyby w "innym świecie". Dzielili się na grupy, których najważniejszym zadaniem było przeżycie za wszelką cenę. Chcieli jak najszybciej przystosować się do panujących w lagrze warunków. Siłą rzeczy przyjmowali postawę egoisty, każdy z nich myślał tylko o sobie. Częste były przypadki donosów na współwięźniów.

W drugim opowiadaniu Tadeusz mówi o braku solidarności wśród więźniów. Mówi też o przemocy. Opowiada, jak rezygnowano z człowieczeństwa, posyłając najbliższych przyjaciół, a nawet rodzinę do komór gazowych. Lęk przed śmiercią wyzwalał w więźniach najgorsze instynkty. Większość z nich chciała jedynie przeżyć, łudząc się, że uda się kiedyś opuścić obóz. Słowo "człowieczeństwo" zrelatywizowało się. Jednak trudno oceniać osoby, które żyły pod ogromną presją. Kapo odbierają więźniom resztki honoru. Narrator krytykuje ich za bierność, za lęk przed buntem, za zgodę na takie traktowanie. Praca w Auschwitz nie czyniła nikogo wolnym, jak głosił umieszczony nad bramą obozu napis.

W trzecim opowiadaniu obóz zostaje ukazany jak zwyczajne miasteczko. Wystawia się sztuki teatralne, gra się koncerty, podczas gdy obok umierają ludzie. Rozrywka miała sprawić, by więźniowie choć na chwilę zapomnieli o strasznych przeżyciach. Służyła też odpowiedzialnym za obóz dowódcom, gdyż dzięki niej otrzymywali dodatkowe punkty od sprawdzającej obozy komisji W rzeczywistości było to podłe oszustwo, wodzenie ludzi za nos. Osoby spoza obozu myślały, że za murami toczy się normalne życie. A tymczasem więźniowie musieli pracować ponad miarę, otrzymując za swój wysiłek skąpe porcje pożywienia, takie, żeby wystarczyły na przetrwanie dnia, co nie zawsze się udawało. Pragnęli przeżyć, ale nie tyle dla siebie samych (prościej im było zginąć), lecz dla tych, którzy zostali zamęczeni. Chcieli zachować resztki honoru, tak by pogrzebano ich ciała zgodnie z panującym obyczajem, bo na pewno zasługują na moment zadumy nad ich życiem. Życiem w obozie, gdzie byli pozbawieni podstawowych praw. Ich egoizm wypływał z nadziei. Oddawali najbliższych na śmierć, bo łudzili się, że przyjdzie dzień, w którym staną się wolni. To przez nadzieję rezygnowali z uczuć, polegając na pierwotnych instynktach, to ona dodawała im sił. Wierzyli, że będzie im dane wyjść z obozu cało. Lękali się śmierci, unikali samotności, odczuwali tęsknotę za wolnością. Nie wszczynali buntu, gdyż ufali, że uda im się przetrwać, unikając rozlewu krwi. Z każdym dniem narastał w nich egoizm. Według mnie więźniowie woleli jednak pracować w złych warunkach w lagrach niż brać czynny udział w bitwach.