Pytanie o naturę miłości jest jednym z pierwszych pytań jakie zadaje sobie młody człowiek, który próbuje odnaleźć swoje miejsce w dojrzałym świecie. Już Wergiliusz zauważył, że ,,miłość wszystko zwycięża i my ulegamy miłości".

Trudno nie zgodzić się z tym stwierdzeniem, tym bardziej gdy sami doświadczymy potęgi tej wszechwładnej pani. Jednego możemy być pewni ; każdy prędzej lub później jej ulegnie.

Prawdziwa miłość potrafi odmienić życie, a także sprawić, że spojrzymy na wiele spraw z całkiem innej perspektywy. Szczególnym, inicjacyjnym uczuciem jest pierwsza miłość.

To ona wprowadza nas w nieznany przedtem świat, nadając mu nowych barw. Już od najmłodszych lat każdy marzy o wielkim uczuciu.

Nasze często zmitologizowane wizje opieramy na zasłyszanych historiach, poznanych lekturach, obejrzanych filmach. Jednakże kiedy po raz pierwszy pokochamy to zazwyczaj nasze wyobrażenia zostają całkowicie obalone przez rzeczywistość.

Młodej osobie trudno prorokować, czy pierwsza miłość jest tą najważniejszą w życiu człowieka, nie może bowiem przewidzieć jak trwałe będzie to uczucie.

Niezaprzeczalny jest jednak fakt, że jest to przeżycie wyjątkowe i niepowtarzalne, które pomaga nam lepiej poznać samych siebie.

Dzięki niej stajemy się bardziej dojrzali, poznajemy emocje, które są dla nas całkiem nowe.

Uczy nas , jak wyrażać siebie i własne uczucia. Daje nam siłę i motywuje do podejmowania coraz to nowych wyzwań. Obiektowi uczuć chcemy pokazać się z jak najlepszej strony, bardziej dbamy o swój wizerunek , co bywa pozytywnie odebrane przez otoczenie.

Niestety niekiedy pierwsza miłość jest nieszczęśliwa i nieodwzajemniona. Wtedy bardzo cierpimy i obiecujemy sobie, że już nigdy nikogo nie pokochamy, a nawet wypowiadamy wielką walkę przedstawicielom płci przeciwnej, a więc potencjalnym celom naszego uczucia.

Było piękne lato , rodzice wysłali mnie na obóz harcerski. Postanowili nauczyć mnie samodzielności , a jednocześnie chcieli, abym poznała, jak się żyje w grupie.

Uważali, że harcerstwo nauczy mnie obowiązkowości i pozbawi egoizmu, gdyż ich zdaniem miałam z tym, jako jedynaczka problem.

Nie chciałam jechać, z opowiadań moich koleżanek , które były już wcześniej na tego rodzaju wyjazdach, harcerstwo jawiło mi się, jako jedna z najbardziej nudnych instytucji, oczywiście zaraz po szkole. Ponadto miałam tak pojechać zupełnie sama, gdyż wszystkie moje przyjaciółki jechały na dwutygodniowy obóz na Mazurach.

Pierwszy raz w moim życiu nie cieszyłam się z wakacji, ponieważ miały one być dla mnie rozłąką ze znajomymi i prawdopodobnie trzytygodniową udręką, pośród arcynudnych osób.

Nadszedł dzień wyjazdu, z naburmuszoną mina stawiłam się na dworcu, z którego wszyscy mieliśmy wyjechać w Bieszczady, bo tam miała się lokalizować ta ,,szkoła przetrwania". Wśród nakazów mojej mamy i pouczeń taty wsiadłam do pociągu i odszukałam swoje miejsce. W moim przedziale siedziały same dziewczęta , przeważnie w moim wieku.

Pierwszym pozytywnym zaskoczeniem był fakt, ze wcale nie okazały się skończonymi nudziarami, wręcz przeciwnie były to niezwykle wesołe i miłe dziewczyny. Co więcej, miałyśmy mnóstwo wspólnych tematów, tak więc osiem godzin podróży minęło niespodziewanie szybko.

Kiedy dotarliśmy do docelowej stacji, czekało nas jeszcze jakieś dwadzieścia minut marszu do miejsca naszych noclegów. Cała grupa składała się z trzydziestu dziewcząt i nieco mniejszej liczby chłopców. Nadzór miało pełnić nad nami pięciu przełożonych.

Kiedy dotarliśmy do celu , mieliśmy godzinę czasu do pierwszego wspólnego posiłku. Właśnie podczas tego posiłku ujrzałam jego, opiekuna naszej grupy, druha Grzegorza. Moje serce od razu prędzej zabiło, a gdy zapytał się o moje imię nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. Wzbudziło to uciechę wszystkich , którzy siedzieli przy moim stoliku, a ja poczułam, że moja twarz staje się pąsowa.

Jedynie Grzegorz nie podzielał uciechy innych gładko przeszedł do innego tematu, mówiąc o naszych jutrzejszych planach. Mieliśmy jechać nad Solinę, gdyż nazajutrz zapowiadała się piękna, słoneczna pogoda. Wiadomość ta wzbudziła we mnie trwogę, ponieważ nie potrafiłam wtedy jeszcze pływać i obawiałam się ośmieszyć przed całą grupą, a w szczególności przed Grzegorzem.

Tego wieczoru czekało nas jeszcze ognisko, w czasie którego obiekt mojego podziwu grał na gitarze i swoim niesamowitym głosem śpiewał harcerskie piosenki.

Koleżanki z pokoju przez cała noc musiały wysłuchiwać moich zachwytów nad druhem Grzegorzem, a podobało mi się w nim dosłownie wszystko, począwszy od koloru oczu, a skończywszy na wspaniałym poczuciu humoru.

Jednak z niepokojem przywitałam poranek, gdyż ten dzień miał się okazać dniem mojej całkowitej kompromitacji. Ze złością przyznawałam teraz rację mojemu tacie, który namawiał mnie , żebym chodziła z nim na basen i nauczyła się wreszcie pływać.

Kiedy znaleźliśmy się nad jeziorem wszyscy z okrzykiem radości rzucili się do wody. Na brzegu zostałam jedynie ja i Kaśka, jedna z moich koleżanek z pokoju, która podobnie jak ja nie potrafiła pływać.

Z zazdrością obserwowałyśmy innych, którzy beztrosko korzystali z kąpieli w jeziorze.

Nie zauważyłam nawet, gdy podszedł do nas Grzegorz, który po usłyszeniu naszych narzekań, zaproponował nam, ze on może nauczyć nas pływać.

Nie posiadałam się z radości, wyobrażając sobie ten niezwykły kur, więc bez namysłu się zgodziłam. Kaśka powiedziała, ze boi się wody, tak więc miałam być jedyną uczennicą Grzegorza.

Po kilku dniach zaczęłam pływać, na tyle dobrze , że mój uroczy instruktor mógł być ze mnie dumny.

Niestety nie traktował mnie, w taki sposób , w jaki bym chciała. Jako starszy ode mnie o dziewięć lat, uważał mnie za młodszą koleżankę, nad którą opieka jest jego obowiązkiem.

Miałam już piętnaście lat i oczekiwałam od niego , aby zobaczył we mnie kobietę, a nie tylko niepoważnego podlotka.

Moja rozpacz nie znała granic, gdy podczas jednej ze swoich opowieści, napomknął , że ma dziewczynę.

Po usłyszeniu tej straszliwej dla mnie wieści przepłakałam całą noc, a następnego dnia unikałam jego widoku.

Po jakimś czasie czarną rozpacz zastąpił długotrwały smutek, który pogłębiał się tym bardziej , że kończył się czas trwania obozu. Wiedziałam , że Grzegorz po powrocie z obozu na pewno nie będzie o mnie pamiętał, przecież nie jestem dla niego niczym więcej , niż jednym z wielu dzieciaków, które zostały powierzone jego opiece.

Chyba się nie myliłam, bo już nigdy więcej go nie zobaczyłam. No cóż, moja pierwsza miłość była nieodwzajemniona, platoniczna i nieszczęśliwa. Mam nadzieję, że nie wszyscy wraz z pierwsza miłością przeżywają takie rozczarowania.