I stało się. Dwaj amerykańscy wędrowcy podczas pokonywania bezkresnych przestrzeni natrafili na zaginione miasto. Świat zupełnie oszalał w związku z tym odkryciem. Baśniowa kraina Eldorado już nie jest tajemnicą! Postanowiliśmy wysłać razem z podróżnikami naszą wspaniałą reporterkę Katarzynę Wilkoń. Zapraszamy na bezpośrednią relację z wydarzeń.

Trudna i kręta droga prowadzi w miejsce mitycznej krainy. Dotrzeć tam można jedynie żeglując po małej rzeczce, która wije się błękitną wstęgą pośród ogromnych gór i dolin. W pewnym momencie mała na pozór i grzeczna rzeczka zmieniała się w wielką rzekę o rwącym nurcie. W pewnym momencie znikała w jednym miejscu Po prostu wpływała pod jeden ze szczytów. Przy tym stawała się bardzo spieniona i groźna. Po dwóch godzinach niebezpiecznej wędrówki dojrzeliśmy przepiękny widok. Widać było, że tutejsi mieszkańcy bardzo kochają to miejsce i szanują wszystko, co się tu znajduje. Najbardziej rzuciły mi się w oczy złote i srebrne powozy zaprzężone w czarne rumaki. Widok był po prostu porażający i nic innego nie mogło go przesłonić.

Moje pierwsze godziny

W pierwszym odruchu udaliśmy się do pobliskiego postoju. Wyglądał mnie więcej jak nasze bary. Potraktowano nas jak królewską rodzinę. Do zjedzenia mieliśmy kilka wersji jednej zupy ( w ogóle było tam chyba 50 innych smaków również). Na drugie danie dostaliśmy kilka pięknie wypieczonych kondorów, kilkaset innych ptaków i mnóstwo słodyczy. Wszyscy byli dla nas bardzo przyjaźnie nastawieni. Ale w pewnych momentach zauważyliśmy, że bacznie się nam przyglądają. Czuli przed nami mały lęk. Po obfitym posiłku udaliśmy się do króla. On również był dla nas bardzo uprzejmy. Całe spotkanie zakończyło się wielką ucztą w jeszcze większej obfitości jedzenie niż w karczmie.

Boją się świata

Kiedy zostaliśmy sami z królem zapytaliśmy go dlaczego jego poddani się nas obawiają. Odpowiedział nam tymi słowami : "Jako mieszkańcy tego pięknego i bogatego miejsca za nic mamy brylanty i złota. To dla nas codzienność. Ale przecież to dla was są skarby. Obawiamy się, że jak napiszecie gdzie się to miejsce znajduje to my na zawsze stracimy nasz spokój ducha. Boimy się, że zaczną tu przyjeżdżać ludzie, którzy będą rabować. A może wezmą i nas w niewolę. My nigdy nie zajmowaliśmy się wojnami, zabijaniem i chcemy żeby tak zostało. Ta ziemia nigdy nie była skażona krwią".

Każdy dzień

Korzystając z okazji i uroków takiego miejsca postanowiliśmy dowiedzieć się czegoś więcej o życiu mieszkańców. Najbardziej interesowała nas ich kultura i tradycja. Rozmawiał z nami jeden z kilku starców, 180- letni Joaninej. Opowiedział nam o Eldorado i jego mieszkańcach. " My głosimy wiarę tylko w jednego Boga, jest on dla nas wyrocznią i najwyższym ideałem. Dziękujemy mu za każdą rzecz, ale nie śmiemy prosić o cokolwiek. Kiedyś na tych ziemiach zamieszkiwali inni ludzie, ale dali się odkryć. Zapłacili za to wielką daninę. Wszyscy zginęli z rąk kolonizatorów. Więc my, jako ich sąsiedzi zdecydowaliśmy, że nigdy nikt z nas nie powędruje poza granice naszej pięknej krainy. W ten sposób chronimy siebie i naszą tajemnicę". Na zakończenie naszego pobytu udaliśmy się jeszcze do karczmy, w której tak nas mile powitano. Jej właściciel tak nam powiedział: " Ludzie z innych krain bardzo rzadko tu przybywają. Staramy się być dla nich dobrzy i pokazać im naszą kulturę. Dla nas złoto nic nie znaczy, to tylko metal, a diament to tylko kamień. Ważniejsze w życiu są inne wartości. Te związane z drugim człowiekiem. Nic nie zastąpi przyjaźni czy miłości. Każdy stara się pomóc drugiemu w potrzebie. Nikt nie musi płacić w tej karczmie za to, co zje. Za wszystko płaci nasze państwo . Ma to pomóc handlowcom. Wszystko, co jest związane z jedzeniem jest finansowane z naszego państwa".

Ciężki powrót

Nasz długa wycieczka powoli dobiegała końca. Musimy już wracać do swojego kraju. Wiadomo, że najlepiej w domu. Nie potrafiliśmy podziękować za to wszystko dobro, które nam tu zgotowano. Nic nie mogliśmy im ofiarować, bo wszystko już mieli. Nawet ich technika jest bardziej zaawansowana. Przy pożegnaniu z królem było nam bardzo smutno, że nie mamy prezentów, ale król powiedział, że najlepszym podarkiem będzie nasze milczenie o tym miejscu. Pożegnano nas po królewsku, z całym zapasem żywności odprowadzono nas poza góry. Mogliśmy bezpiecznie wracać do domu.

Wracamy do normalności

Kiedy wracaliśmy do domu wybuchła między nami bardzo wielka kłótnia. Każdy z nas miał inne zdanie na temat dotrzymania obietnicy. Jednak nasza ostateczna decyzja była jedna. Nikomu nie powiemy gdzie leży mityczna kraina , pełna złota, diamentów i przyjaźni. Wiem, że czytający tę gazetę mogą być niezadowoleni, ale nie mogliśmy złamać tej obietnicy. Wszystko skończyłoby się tak jak w przypadku innego plemiona zabitego przez kolonizatorów. Spotkałam się nawet z jedną panią psycholog. Jej opinia utwierdziła mnie w przekonaniu, że postąpiłam dobrze: "Dzisiejsi mieszkańcy Ziemi nie są przygotowani na takie odkrycia. Dla nich pewnie najważniejsze stałyby się te wszystkie bogactwa. I pozabijaliby siebie i mieszkańców Eldorado. I to wszystko dla pieniędzy i złota. Tak jak dawniej postąpili Hiszpanie z odkrytymi ziemiami".