Jak wielu Polaków może pochwalić się tym, iż uśmiecha się każdego dnia? Trochę więcej niż połowa? Czy jesteśmy więc nacją "śmiertelnie poważną"? większość ludzi, których można dostrzec na ulicach naszych polskich miast, ma ponury wyraz twarzy, a czasem nawet groźny. Kiedy ktoś obdarza nas uśmiechem, zaraz pojawiają się u nas myśli w rodzaju: "Jest pijany, albo coś kombinuje". Jesteśmy pozbawieni dystansu w stosunku do samych siebie, nie mamy zbyt dużego poczucia humoru. Zauważmy, iż np. w Stanach Zjednoczonych, hasło "keep smiling", stanowi jedną z podstawowych norm życiowych, właściwych wszystkim obywatelom, bez wyjątków. Natomiast Polacy, ze zmarszczonym czołem, skupiają swoją uwagę jedynie na pracy, a po niej zasępieni wracają do mieszkań, praktycznie w ogóle nie sprawiają im przyjemności rozmowy z bliskimi, czasem nawet nie czerpią radości ze spotkań z przyjaciółmi ( nieodłączną obecnością napojów wyskokowych w znacznych ilościach). Tymczasem aż 95% społeczeństwa w Stanach Zjednoczonych, nie oddałoby swego głosu na kandydata, który nie jest obdarzony poczuciem humoru, albo nie umie żartować, zaś zachodni prezenterzy telewizyjni, są uczeni ile razy podczas prowadzenia informacji mają się uśmiechnąć oraz tego, jak ze smakiem i taktem powiedzieć coś zabawnego po poinformowaniu ludzi np. o jakimś tragicznym wydarzeniu, aby tą metodą rozładować napięcie. W szkołach w USA, nauczyciele są zobowiązani tak prezentować lekcje, by kilkakrotnie w ciągu jej trwania wywołać u młodzieży rozbawienie. Nam nikt tego nie mówi, gdyż w naszej kulturze, nie uznaje się uśmiechu za jakąś wyjątkową i cenną umiejętność. Zazwyczaj w szkołach obecny jest strach i stres, a jeżeli uczniowie już się śmieją, to robią to raczej nie do rówieśników, ale z rówieśników. Dorastamy przeczuleni na swoim punkcie. Często z zaniżoną oceną o swojej osobie. Stale mamy wrażenie, że jeżeli ktoś się do nas uśmiecha, to nie robi tego ze zwykłej życzliwości, ale ze złośliwości. Odbieramy to, jako wyśmiewanie się z nas. W naszej mentalności, ktoś kto okazuje swoje zadowolenie poprzez uśmiech, określany jest natychmiast "bufonem". Często jesteśmy speszeni, niepewni tego, czy powinniśmy odwzajemnić uśmiech, gdyż nie wiemy, co może się za tym kryć, jakie to będzie miało dla nas konsekwencje, dlatego rezygnujemy z uśmiechania się do nieznajomych, np. w obawie, że zostaniemy posądzeni o romans, albo, że ktoś zwróci się do nas z prośbą o pieniądze itp. Z drugiej jednak strony, społeczność amerykańska zapędziła się ze swoim manifestowaniem uśmiechu, w przysłowiowy "kozi róg". W rewanżu na nadmiar uśmiechów i hasło "Keep smiling", pojawia się czasem hasło "Be cool", a więc nie odkrywaj swoich emocji, zachowaj dystans - zatem mądrość życiową stanowi w takiej sytuacji przyjęcie postawy gdzieś pośrodku ponuractwa, a ciągłego uśmiechania się do wszystkich i wszystkiego. Póki co, musimy dorosnąć do wydostania się spod pancerza swoich zahamowań i zrozumieć, iż nic bardziej nie pomaga w życiu, jak szczery uśmiech.