Książka czy film? Lektura czy ekranizacja? Na co warto postawić? Dla dzisiejszej młodzieży wybór między słowem pisanym a ruchomym obrazem jest prawdziwym dylematem. Filmy są szeroko reklamowane, do czytania książek zachęcają nauczyciele. Pojawiają się także inne formy rozrywki, na przykład związane z komputerem, a nawet nowe, interesujące rodzaje kin, na przykład trójwymiarowe. Upowszechnia się też płyta DVD jako nośnik dla najnowszych produkcji. Osobiście uważam, że oba rodzaje nośników fabuły mają swoje zalety i wady, oraz że książki są tak samo potrzebne, jak filmy. Na co więc należy postawić?

Lektura książki ma swój urok. Od czasu wynalezienia książki, jaką znamy dzisiaj, ludzie chętnie zasiadali w fotelu i zagłębiali się w fabułę opowieści. Książka jest poręczna, może więc być z nami wszędzie - odwrotnie niż na przykład telewizor, który wraz z magnetowidem czy odtwarzaczem DVD jest raczej nieporęczny. Największą przewagą książki jest jednak pewien trudny do określenia etos. Gdy czytamy książkę, stwarzamy sobie swój własny, niepowtarzalny świat. Żadna ekranizacja nie może w końcu zastąpić wyobraźni czytelnika. Bezpośrednio wyobrazić sobie może wszystkie postacie, miejsca i wydarzenia i nie jest ograniczony wyłącznie do pomysłów scenarzysty czy reżysera. Przeczytanie książki zajmuje oczywiście dużo więcej czasu, niż obejrzenie filmu, lecz i pozostawia silniejsze wspomnienia. Więcej czasu oznacza też, że dłużej trzyma w napięciu i daje możliwość rozkoszowania się szczegółami. Przykładem znakomitej fabuły jest na przykład "Ojciec chrzestny" - film jest znakomity, ale książkę również czyta się jednym tchem, przy czym jest ona bogatsza w wątki i postacie. Film daje skumulowane doznania, książka daje je w mniejszej dawce, lecz w dłuższym okresie czasu. Uważam, że z większą przyjemnością powraca się do książki, niż jej ekranizacji - nasz odbiór może być inny, niż za pierwszym razem, film natomiast pozostał taki sam.

Ekranizacje, na przykład lektur, także mają swoje zalety. Obraz stworzony na podstawie książki może być ciekawym obiektem porównań z samą książką. Czasami, choć nie zdarza się to często, ekranizacja okazuje się przyjemniejsza w odbiorze, niż jej pierwowzór. Mam tu na myśli powieść "Quo Vadis" Henryka Sienkiewicza i jej ekranizację w reżyserii Jerzego Kawalerowicza. Uważam, że film pokazał najważniejsze wątki i postacie w przystępny i łatwy do kojarzenia sposób. Dla przypomnienia treści wolę obejrzeć film, niż wracać do powieści.

Większość lektur szkolnych ma swoje ekranizacje. Uważam, że szczególnie godne polecenia są przedstawienia dramatów - żywa, choć zwykle z taśmy, gra aktorska przemawia lepiej, niż tekst pisany. Oczywiście warto też mieć pod ręką tekst dramatu, choćby ze względu na przypisy. Liryki jako takiej nie da się oczywiście sfilmować, lecz dobrze jest, na przykład na początku lekcji poświęconej jakiemuś wierszowi, wysłuchać jego recytacji dokonanej przez dobrego aktora. Takie "odczytanie" pokazuje utwór dużo lepiej, niż proste przebiegnięcie wersów oczami.

Moje przemyślenia skłoniły mnie do zmiany zdania. Argumenty przekonały mnie, że książka, zwłaszcza, jeśli chodzi o lekturę szkolną, zawsze pobije ekranizację "w pierwszym czytaniu". Natomiast do krótkiego przypomnienia treści wybiorę jednak dobrą ekranizację. Warto czytać, bo książka to oryginał a nie reżyserska "podróbka".