Nasza historia pełna jest sytuacji, które zmuszały mieszkańców naszego kraju do emigracji poza ojczyznę, przeważnie po to, aby uratować życie swoje i swej rodziny. Za granicą, bez względu na to, w jakim konkretnym kraju by się nie znaleźć, musimy borykać się z nowymi obyczajami, tradycjami, z barierami nowej kultury czy nowego języka. Wówczas namacalnie odczuwamy brak tego, co u nas w kraju było dla nas powszechne, codzienne, a przez to nie do końca odczuwane czy uświadamiane: ojczystej mowy, obyczajów i tradycji. Tęsknota jest uczuciem bardzo potrzebnym, bo pozwala uświadomić sobie, co tak naprawdę jest fundamentem, który trzyma całe narody i społeczeństwa razem. Gdyby mnie osobiście przyszło wyemigrować, najbardziej brakowałoby mi poniższych, najważniejszych aspektów ojczyzny.

Po pierwsze byłby to język, który przecież jest bardzo dużą barierą komunikacyjną. Pomijając ten użytkowy aspekt, trzeba przecież powiedzieć jasno, że nasz język narodowy jest tym, w którym wypowiadamy nasze pierwsze słowa. To dzięki niemu potrafimy określać nasze uczucia, wyrzec, co nas boli a co nas uszczęśliwia. To bardzo ważna kwestia, chyba każdy to przyzna.

Po drugie, brakowałoby mi tych jakże znanych i lubianych polskich tradycji, jak choćby łamanie się opłatkiem czy wielkanocny śmigus-dyngus... To przecież te drobne, ale jakże atrakcyjne rytuały sprawiają, że przez te kilka dni w roku czuje się jakąś swojską magię i tradycję...

Po trzecie - a właściwie powinien być to argument pierwszy - ojczyzna, to przecież nasz fundament, tutaj czujemy się jak "u siebie", jesteśmy dumni z tych wszystkich chwalebnych momentów w naszej historii, na których budujemy dumę ze wszystkich Polaków. Dlatego też, pomimo wielu przeciwności i "schodów", z którymi obecnie zmaga się nasz kraj, nie powinniśmy iść na łatwiznę, wybierając np. wyjazd za granicę, by zarobić o wiele więcej niż u nas. U nas też jest tak dużo pola do popisu i miejsca na zdobycie osiągnięć, że warto w to inwestować. A wtedy, kiedy właśnie zostaniemy zmuszeni do opuszczenia ojczyzny, dopiero poczujemy brak najważniejszych jej aspektów.

Jestem jeszcze bardzo młody, i nie mogę jeszcze przewidzieć, co przyniesie mi przyszłość. Ale nawet, jeśli przyjdzie mi wyjechać "za chlebem" do innego kraju, myślę, że powinienem nauczyć się szanować te wartości, wśród których wyrosłem i na których uczyłem się odbioru świata. Wartości, które zawsze będą mi przypominać podwórko, na którym się wychowałem, historię, na której budowałem swe ideały, łąki i rzeki, nad którymi odpoczywałem - czyli po prostu moje korzenie.