Mały Książę, tytułowy bohater utworu A. de Saint- Exupéry'ego, w czasie swojej podróży, na jednaj z planet spotkał Króla, który powiedział mu pewną mądrą rzecz: "Znacznie trudniej jest sądzić siebie niż bliźniego. Jeśli potrafisz dobrze siebie osądzić będziesz naprawdę mądry". Przywołuję w tym miejscu tę myśl, ponieważ wydaje mi się, że jest ona doskonałym i bardzo trafnym mottem, do rozważań o winie bądź niewinności Józefa Skawińskiego - bohatera noweli H. Sienkiewicza pt. "Latarnik".
Łatwo przychodzi nam osądzanie, bo łatwo krytykować innych nie znając dokładnie motywów ich postępowania. Często dajemy się zwieść pozorom. Tymczasem zdarza się, że to co na zewnątrz, bezspornie wskazuje na winę danego człowieka, po dokładnym przeanalizowaniu sytuacji i powodów jego czynu, zupełnie zmienia nasz pogląd na dane wydarzenie. Tak jak chociażby w przypadku Skawińskiego. Moim zdaniem jest wiele faktów, które przemawiają w obronie bohatera, co postaram się poniżej udowodnić.
Uważam, że warto po pierwsze przyjrzeć się życiorysowi tego człowieka, którego los nieustannie doświadczał. Skawiński jako uczestnik powstania listopadowego zmuszony był po jego upadku do emigracji. Pozbawiony ojczyzny zaangażował się w walkę o wolność innych narodów. Potem przez kilkanaście lat tułał się po różnych zakątkach świata, podejmując się wielu zajęć. Zawsze starał się jak najlepiej wywiązywać ze swoich obowiązków, był uczciwy i pracowity, mimo to nie mógł nigdzie osiedlić się na dłużej bo prześladował go pech i jeśli nawet udało mu się coś zarobić, szybko wszystko tracił. Mimo to nigdy się nie załamywał: "…po tylu zawodach zawsze był pełen ufności i nie tracił nadziei, że jeszcze wszystko będzie dobrze".
Kiedy więc dostał posadę latarnika na wyspie Aspinwall niedaleko Panamy, wydawało mu się, że wygrał los na loterii. Był wreszcie spokojny o swoją przyszłość, czuł się bezpiecznie. Z niezwykłą starannością i sumiennością wypełniał wszystkie swoje obowiązki, nie mogąc uwierzyć w szczęście, które go spotkało. Nigdy nie dopuścił się żadnego zaniedbania. Mieszkańcy byli dumni, że mają tak porządnego ratownika. To na pewno przemawia w obronie Skawińskiego, który zawsze traktował swoje zajęcie bardzo poważnie.
Rzeczywiście pewnego dnia zapomniał zapalić latarnię, w wyniku czego rozbiła się łódź. Na szczęście nikt w czasie tego wypadku nie zginął, ale było to na tyle poważne uchybienie, że Skawińskiego zwolniono. Uważam, że mimo to, nie można go nazwać winnym, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę wszystkie okoliczności. Skawiński, który opuścił ojczyznę ponad czterdzieści lat temu, nigdy nie przestał za nią tęsknić. Posada latarnika była dla niego szczęściem, ale z drugiej strony miał bardzo dużo czasu by rozmyślać, a to wzmagało w nim nostalgię. Trudno więc dziwić się, że gdy otrzymał paczkę z polskimi książkami, wśród których znajdował się między innymi "Pan Tadeusz" Adama Mickiewicza, tak bardzo się wzruszył. Wreszcie miał kontakt z polskim językiem i mógł wyobrazić sobie i przypomnieć ojczysty krajobraz. Lektura ta spowodowała, że upojony myślą o ukochanym kraju, zasnął nie wypełniwszy swoich obowiązków. Czy jednak można karać go za tę miłość "przy której wszystko jest niczym"? Czy można obwiniać człowieka za to, że tak bardzo kocha swoją ojczyznę?
Wydaje mi się, że to wystarczające argumenty by uniewinnić Skawińskiego. Co więcej uważam że zasługuje on na podziw, a dla współczesnych młodych ludzi, którzy tak chętnie wyjeżdżają z kraju bo uważają że nic ich z Polską nie łączy, bohater ten może służyć za wzór.