Redaktorka: Studia rozpoczął pan na Akademii Krakowskiej w 1544, zaś w latach 1551-1552 studiował pan w Królewcu, skąd wyjechał do Włoch, do Padwy. Na tamtejszym uniwersytecie zetknął się pan z takimi umysłami jak Francesco Robortelo, jak i ze studiującymi tam Polakami np. Łukaszem Górnickim. Pisał pan już we Włoszech drobne utwory po łacinie. W tamtym okresie powstała także Pieśń XXV (Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary), natomiast w latach 1555-1556 przebywał pan ponownie w Królewcu, by następnie w latach 1556-1559 odbyć dwie kolejne podróże do Włoch. Stamtąd drogą poprzez Francję (gdzie zetknął się z Ronsardem i grupą Plejada) i Niemcy wrócił pan już na stałe do Polski. Jak powodziło się panu z powrotem w kraju?
J. K.:Wróciwszy do Polski działałem na dworach Tarnowskich, Łęczyńskich i Jana Firleja oraz biskupa krakowskiego Filipa Padniewskiego. Natomiast dzięki poparciu kanclerza Piotra Myszkowskiego dostałem się na dwór Zygmunta Augusta, gdzie mianowano mnie sekretarzem królewskim. Piękne to były czasy... Po śmierci mojego drogiego mecenasa byłem zwolennikiem Henryka Walezego, zaś po jego ucieczce wycofałem się z życia publicznego.
R.: A Czarnolas...?
J. K.: Tak, obecnie mieszkam i pracuję w Czarnolesie. W 1574 r. Trzy z moich córek zmarły.... W tym okresie powstała Odprawa posłów greckich, Psałterz Dawidów, Treny. Zmarłem 22 sierpnia 1584 na zawał serca w Lublinie.
R.: Który ze swoich utworów lubi Pan najbardziej?
J. K.: Z drobniejszych chyba poemat "Zgoda". Jest to apel uosobionej Zgody do duchowieństwa i szlachty . Wzywam tam ich do natychmiastowego porzucenia wszelkich sporów religijnych i waśni wyznaniowych, zaś zwaśnione strony sam odsyłam do Trydentu, czyli tam gdzie obradował wówczas sobór. Przypominam także o wielkim zagrożeniu Rzeczypospolitej wynikającym z posiadania przez nią zewnętrznych nieprzyjaciół. Występuję także przeciwko samowoli i bezkarności stanu szlacheckiego przyczyniającym się do upadku obyczajów, a także przeciw nieuctwu księży. Odwołuję się także w "Zgodzie" do uczuć patriotycznych i obywatelskich, a także zachęcam do rezygnacji z egoistycznych celów i pobudek na rzecz wspólnego dobra, przez które rozumiem dobro ojczyzny i uzdrowienie obyczajów oraz prawa i sądownictwa. Mówię to jako personifikacja Zgody, zaś moje spostrzeżenia i oceny zamknąłem w formie obszernego monologu, przypominającego mowę oskarżycielską lub też mowę refleksyjną, rozważającą, którą adresuję do "potomków Lecha słoweńskiego". Licznymi wtrętami w formie dialogowej staram się ożywić całą wypowiedź. Niezgoda przyszła jak najbardziej nieproszona, zazwyczaj powoduje upadek państwa. Właśnie kłótnie były powodem zmarnowania dobytku Aleksandra Macedończyka, upadku Rzymu, czy Węgier. Przyczyną jest to, że wszyscy odstąpili od powinności swego stanu; duchowni zamiast nauczać i dawać przykład, trawią czas na ucztach, nie żyją według dekalogu i zaleceń Pisma Świętego, ich kazania to 'baśnie', świeccy zamiast zajmować się świecką stroną życia wtrącają się do religii (krytyka reformacji), rycerstwo nie walczy już w obronie kraju, tylko koncentruje się na pomnażaniu bogactwa, granice stoją puste, jest zagrożenie ze strony Turcji, podczas kiedy cały kraj niepotrzebnie kłóci się o religię. Należy być cierpliwym i poczekać na sobór. W utworze tym odnoszę się również do krytyki dziesięciny i ofiar pieniężnych na Kościół, twierdząc, że jakoś przodkowie nasi na Kościół dawali i nic im od tego nie było, natomiast współcześni mi, chcą darowizny i majątek Kościołowi odebrać, nie wymyśliwszy nic w zamian. Należy walczyć z prywatą, skupić się na obronności kraju, duchowni mają nauczać, a świeccy bronić granic i nie umniejszać dóbr koronnych....
R.: To bardzo śmiałe poglądy...
J. K.: Zgadzam się, jest to utwór o dość poważnej tematyce... Podobny w swoim wydźwięku do napisanego przeze mnie w tym samym okresie poematu "Satyr.
R.: O czym opowiada "Satyr"?
J. K.: W utworze tym w roli mentora czy też raczej mędrca wystąpił Satyr, postać wywodząca się z tradycji antycznej, utrwalona na przykłąd na arrasach wawelskich, nazwana tutaj także "Dzikim mężem". Na początku się przedstawia, określając siebie jako brzydkiego, rogatego o kosmatych nogach. Dlatego został wypędzony przez drwali z lasu . Wygłasza obszerną mowę przypominającą swoją konstrukcją oracje senatorskie czy poselskie . Zaznacza, że kiedyś nikt nie był bogaty, kmieć uprawiał rolę, a rycerz bronił granic. A teraz 'Nie masz w Polsce - jedno kupcy i rataje'. Zaznacza, że daleko współczesnym mu do bohaterskich przodków. Co prawda Polska jest teraz bogata, ale kiedyś nie była, co nie przeszkadzało jej potędze, bo inne kraje walką i męstwem brano. Teraz złoto tylko kusi wrogów, a bogactwo nie jest wykorzystywane dla dobra ojczyzny. Szlachta jest przy pługu, a Polska zagrożona. Gdyby teraz Niemcy, którym nie wolno ufać, zaatakowali Polskę, nikt by jej nie obronił, bo szlachta nie umie walczyć i nawet broni nie ma. Krytykuje również to, że szlachta żyje ponad stan, licytuje się, kto jest bogatszy, a 'Odźwiernych nie trzeba, bo dłużnicy u drzwi stoją'... są to wszystko bardzo palące i trudne tematy.
R.: Rzeczywiście, czytelnicy nie mają co do tego wątpliwości. Dziękuję panu bardzo za przyjęcie zaproszenia do naszego studia i rozmowę.
J. K.: Dziękuję uprzejmie.