Konrad, bohater Dziadów A. Mickiewicza buntuje się jakby na przestrzeni trzech poziomów: pierwszym problemem jest formuła tłumacząca zagadnienie sztuki poetyckiej okresu romantyzmu, kolejnym żądanie ofiarowania mu przez Stwórcę możliwości spełnienia pragnień ludzkości, i ostatnia wiążąca się z kwestią ofiarowania narodowi wolności.
Początku jego sprzeciwu wobec Najwyższej Istoty można upatrywać w próbie zdefiniowania roli artysty, konkretnie twórcy poezji i jego sztuki. Bohater widzi siebie jako opuszczoną przez wszystkich jednostkę:
"Samotność - cóż po ludziach, czym śpiewak dla ludzi?
Gdzie człowiek, co z mej pieśni całą myśl wysłucha,
Obejmie okiem wszystkie promienie jej ducha?
Nieszczęsny, kto dla ludzi głos i język trudzi."
Sztuka poetycka nie musi być kierowana do ludzi, istnieje sama w sobie, jest ideałem egzystującym nawet bez udziału twórcy, a każda próba jej materializacji kończy się jej okaleczeniem. Sama myśl zrodzona w duszy jest ważniejsza od zapisu słownego, dlatego też by jej doświadczyć zasługują tylko Pan Bóg i stworzona przez niego przyroda:
"Ty Boże, ty naturo! dajcie posłuchanie. -
Godna to dla was muzyka i godne śpiewanie. -"
Jej efektem jest wieczne trwanie oraz pewna kreacja, stąd wynika konkurowanie poety z Bogiem, porównywanie się do niego, od początku znamy wynik tej batalii, nikt nie wygra z Panem. Bohater Dziadów nie jest tego świadomy, upaja się swoją domniemaną wielkością:
"Ja mistrz!
Ja mistrz wyciągam dłonie!
Wyciągam aż w niebiosa i kładę me dłonie"
Ogarnięty szałem i opanowany przez demoniczne moce, ciągle jednak zna swą wartość, której źródłem są sztuka poetycka oraz jego indywidualizm i wyjątkowość:
"Sam śpiewam, słyszę me śpiewy -
Długie, przeciągłe jak wichru powiewy,
Przewiewają ludzkiego rodu całe tonie,
Jęczą żalem, ryczą burzą,
I wieki im głucho wtórzą."
"Ja czuje nieśmiertelność, nieśmiertelność tworze" - tak brzmią początkowe, mające sprowokować Boga słowa Konrada, który twierdzi, że doszedł do momentu, gdy powinien zacząć swój bój z Boskim Majestatem:
"Dziś mój zenit, moc moja dzisiaj się przesili"
Źródła tej walki dopatruje się mężczyzna w wielkim uczuciu jakie żywi do swej ojczyzny i rodaków:
"Ja kocham cały mój naród! - objąłem w ramiona
Wszystkie przeszłe i przyszłe jego pokolenia"
Według niego samego wypełniają go Boskie natchnienie i moc:
"Jam się twórcą urodził:
Stamtąd przyszył sił moje,
Skąd do Ciebie przyszły Twoje."
Konrad za najważniejsze zadanie stawia sobie wolność kraju, za którą gotów jest ryzykować własne życie. Sądzi, że posiada odpowiednie predyspozycje by stanąć na czele polskiego narodu i poprowadzić go ku lepszej przyszłości. Podczas starcia ze Stwórcą w Wielkiej Improwizacji, wysuwa do niego żądanie o "rząd dusz", choć rzuca ten niemal rozkaz parokrotnie jego rozmówca milczy. Wówczas Konrad zaczyna bluźnić:
"Kłamca, kto Ciebie nazwał miłością,
Ty jesteś tylko mądrością.
Ludzie myślą, nie sercem, Twych dróg się dowiedzą."
Konrad walczy na wielu poziomach, zarówno z siłami niebieskimi, jak i piekielnymi, co do jednego nie ma wątpliwości, staje do tego boju jako przedstawiciel ludzkości, stojący jednocześnie ponad nią, pragnący ja ochronić. Pomimo szlachetnych pobudek, chce także władzy dla siebie:
"Daj mi rząd dusz! (...),
Chcę mieć władzę, jaką Ty posiadasz".
Jego dusza natomiast miota się w walce pomiędzy dobrem a złem, demoniczne siły chcą ją pozyskać, i doprowadzić do oszczerstwa wobec jedynej Boskiej Istoty:
"Odezwij się, - bo strzelę przeciw Twej naturze;
Jeśli jej w gruzy nie zburzę,
To wstrząsnę całym państw Twoich obszarem;
Bo wystrzelę głos w całe obręby stworzenia:
Ten głos, który z pokoleń pójdzie w pokolenia:
Krzyknę, żeś Ty nie ojcem świata, ale... Carem!"
Ostatnią, chyba najistotniejszą, jest płaszczyzna walki wewnętrznej bohatera. Chociaż jest bezsilny, toczy bój o honor, wierność sobie i prawdę. Jego stan można nazwać obłąkańczą namiętnością, która wymyka się spod kontroli bohatera. Staje on sam naprzeciw świata, jednak wytrwale ufa swym siłom. Realia związane z przeżyciami powstania listopadowego pokazują niedorzeczność takiego postępowania. Pomimo tego bohater mickiewiczowski samotnie dąży do wyzwolenia ludzkości, nie przerażają go konsekwencje takiej walki, jest świadomy wiecznej kary. Ponad wszystko chce uwolnić rodaków spod carskiej tyranii. Tak więc jego działania umotywowane są wielkim umiłowaniem ludzkości, w stopniu tak dużym, ze może on ponosić za nią ofiary. Widać więc w jego zachowaniu wzorzec prometejski. Walczy w imię dobra ogółu, jak Prometeusz skradł ogień, on chce wydrzeć zaborcy swój kraj i zwrócić mu wolność.