Reżyserem filmu z 2005 roku, pt. "Jeden dzień w Europie", jest Hannes Stöhr - młody, niezwykle utalentowany twórca, wybitny znawca prawa europejskiego i stosunków międzynarodowych (wiedzę na ten temat uzyskał studiując w uniwersytecie w Passau, w latach 1992-1995, oraz dzięki programowi "Erasmus", za sprawą którego mógł uczyć się w uniwersytecie miasta: Santiago de Compostela), jego pierwszym filmem fabularnym był "Berlin is in Germany" z 2001 roku, który odniósł ogromny sukces i został okrzyknięty najciekawszym debiutem roku. Jest laureatem licznych nagród: Nagroda Publiczności, wręczana na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie; Nagroda Związku Krytyków Niemieckich; Nagroda Studia Hamburg, za najlepszy debiut; New Faces Award; Premio Luna de Plata, na Festiwalu Filmowym w Valencii a także Nagroda Niemieckich Krytyków Filmowych.
Na projekcję filmową wybrałam się wraz z kolegami z klasy. Seans wywarł na nas naprawdę duże wrażenie. Akcja obejmuje jeden dzień, rozgrywa się podczas trwania finałów piłkarskiej Ligi Mistrzów. Na pierwszy plan wysuwają się ciekawe perypetie czterech głównych bohaterów, młodych Europejczyków z różnych krajów, rozgrywające się dokładnie w tym samym momencie w najsłynniejszych miastach Europy: Moskwie, Berlinie, Istambule i w Santiago de Compostella. W każdej z historyjek, filmowa postać albo staje się przypadkową ofiarą kradzieży albo znalazłszy się z różnych przyczyn w trudnej sytuacji materialnej, próbuje kradzież sfingować, w celu wyłudzenia odszkodowania od miejscowych firm zajmujących się ubezpieczeniami. Wypadki wymagają interwencji ze strony policji, stąd nasi bohaterowie są zmuszeni do uczestnictwa w dochodzeniach i składania rozlicznych zeznań w sprawie. Największym problemem okazuje się bariera językowa między podróżnym a społecznością danego kraju. Niemożność sprawnego komunikowania się, powoduje liczne problemy, piętrzące się na drodze prowadzącej do rozwiązania sprawy.
Reżyser przedstawił wszystkie sytuacje w sposób bardzo humorystyczny. Na film Stöhra składają się cztery, niezależne jedna od drugiej historie, które w żadnym wypadku nie mają służyć celom moralizatorskim. Ukazane w sposób lekki i efektowny, bawią odbiorcę, dają mu możliwość miłego spędzenia czasu w towarzystwie młodych, filmowych bohaterów. Podstawą gagów jest rzecz w zasadzie oczywista dla każdego z nas - trudność w porozumieniu się pomiędzy przedstawicielami różnych nacji, o której stanowi zarówno różnorodność językowa jak mentalna i kulturowa. W oparciu o taką właśnie, prawdę o świecie, autor stworzył satyryczną kompozycję o tematyce obyczajowej, która bardzo trafnie czerpie z różnych narodowych stereotypów. Obserwując relacje między policjantem a podróżnikiem, od razu rzuca się w oczy wzajemna niechęć i nieufność "tubylca" i przybysza z innego świata. Pomiędzy stronami panuje atmosfera niechęci i podejrzliwości co doprowadza do często komicznych sytuacji. Istotną rolę odgrywa również wygląd pierwszoplanowych postaci. Angielka, to osoba wyjątkowo konserwatywna, Rosjanka ma naturę wylewną, jest ponadto nerwowa i bardzo krzykliwa. Węgierski chłopak to schizofrenik i niedoszły samobójca a Hiszpan jest wyjątkowo niefrasobliwy. Filmowa opowieść przedstawia nam bardzo bogaty obraz ludzkich myśli i zachowań. Stöhr niczego nie piętnuje i nie ocenia. Podkreśla natomiast zasadnicze różnice w obyczajowości bohaterów, które niejednokrotnie przyczyniają się do powstawania konfliktów w relacjach z innymi ludźmi. Ale czyż nie stanowią jednocześnie o bogactwie mieszkańców kontynentu europejskiego? Gorąco polecam uczestnictwo w kolejnych projekcjach "Jednego dnia w Europie" Hannesa Stöhra.