Jestem ciekawa czy skojarzycie z czymś ten na pozór bezsensowny i w żaden sposób nie zrozumiały bełkot: "Ash nazg thrakatulk, ash nazg gimbadul,
Ash nazg durbatuluk, agh burzum-ishi krimpatul"?
Tak, jak przypuszczałam, nikt nie ma pomysłu, co by to mogło oznaczać, w jakim to języku zostało wypowiedziane. Ułatwię wam zadanie przytaczając ponownie te słowa, tylko już w nieco odmiennej wersji: "Jeden, by wszystkimi rządzić. Jeden by wszystkie odnaleźć.
Jeden, by wszystkie zgromadzić i w ciemności związać".
Widzę ulgę na waszych twarzach, ale i lekkie zdziwienie?! Tak moi drodzy to kwestie, które rozpoczynają "Władcę Pierścienia" R.R. Tolkiena tylko, że w dwóch różnych językach. Pierwszy cytat, jak już możecie się domyślać, napisany jest w języku Mordoru, a drugi, to już przetłumaczenie tego samego na naszą mowę ojczystą. Tym lekko zawikłanym wstępem chciałabym rozpocząć moją wypowiedź na temat ekranizacji trzeciej, ostatniej już części zapierającej dech w piersiach trylogii- "Powrotu króla" w reżyserii Petera Jacksona.
Pierwsze minuty tej adaptacji nakreślają zwięźle wypadki związane z dwoma hobitto- podobnymi postaciami: Smeagolem i Deagolem, którzy w trakcie wędkowania natrafiają niespodziewanie i przypadkowo na pierścień, który daje ogromną władzę. Jednakże to znalezisko szybko objawia i swą negatywną moc, gdyż dwa dziwne stworzonka wpadają w zażartą kłótnie o to, któremu z nich ten pierścień bardziej się należy, który z nich go zauważył, jako pierwszy i który będzie jego posiadaczem. Kłótnia przechodzi dalej w awanturę z rękoczynami a tak zainicjowana szarpanina kończy się mordem, jakiego dopuścił się Smeagol na Deagolu, i tym samym wywalczył sobie posiadanie pierścienia, choć może bardziej poprawne byłoby stwierdzenie, że to Smeagol staje się teraz własnością owego pierścienia. W wyniku dalszych zdarzeń zostaje on wypędzony z dotychczasowego miejsca zamieszkania i przeradza się w Gollumena, którego wierni sympatycy prozy Tolkiena kojarzą już z wcześniejszej części trylogii pod tytułem: "Dwie wieże". W tym momencie zaczyna się jakby kontynuacja historii przerwanej w poprzedniej części, widzimy jej dalszy ciąg: czyli dwójka hobbitów i towarzyszący im Gollum zmierzają w stronę Góry Przeznaczenia, by tam dokonać ostatecznego zniszczenia pierścienia o wielkiej mocy, a oczywiście w swej długiej wędrówce piętrzą się przed nimi coraz to nowsze trudności. Równocześnie widzimy obraz nieustannie trwającej walki pomiędzy siłami dobra i zła, a więc siłami Gondoru i Rohanu z dysponującym wielka mocą Królestwem Ciemności. Ponieważ to również widoczne było we wcześniejszych częściach trylogii pojawiają się znani nam już doskonale bohaterowie: Gimli odtwarzany przez Johna Rhysa-Daviesa, Aragorn grany przez Viggo Mortensena, Legolas w którego postać wcielił się Orlando Bloom, Gandalf kreowany w filmie przez Iana McKleina, Mariadok zagrany przez Dominica Monaghana, Pippin w którego rolę wcielił się Billy Boyd a i również szereg innych postaci znanych z wcześniejszych obrazów.
Z reguły reżyser pozostał wierny swojemu literackiemu pierwowzorowi, więc dla tych, którzy dzielnie strawili dzieło Tollkiena, film nie będzie stanowił sensacyjnej niespodzianki i na pewno będą mniej zdziwieni przedstawionymi tam wypadkami, od tych, którzy tej pozycji nie przeczytali. Aczkolwiek w kilku miejscach Jackson odchodzi nieco od oryginału, ale nie będę tego analizować, by nie psuć zabawy tym, którzy dopiero wybierają się na "Powrót króla" do kina.
Cały film utrzymany jest w znakomitej atmosferze, ciągłym napięciu i wśród szybkich zwrotów akcji (ale muszę tu zauważyć, że jak dla mnie najlepsza pod wszystkimi względami zostaje niezrównana w swej świeżości i innowacyjności: "Drużyna Pierścienia"). Są tu rewelacyjnie skonstruowane i zagrane sceny bitewne, jest w niej więcej patosu, podniosłości i rozmachu a także wprost fantastyczne efekty specjalne (chyba najlepsze ze wszystkich części!), aczkolwiek jedyne co mnie zawiodło to pojawiające się na końcu Oko, które jest jak dla mnie zbyt banalne i oklepane, od razu jego obraz skojarzył mi się z otworkiem zainstalowanym w więziennych drzwiach. Rewelacyjna jest tutaj również muzyka, w której co chwila pojawia się ten znany już wszystkim sympatykom Tollkiena i adaptacji filmowych jego prozy motyw przewodni, który eksponuje ważniejsze fragmenty filmu. Bohaterowie, którzy pojawiają się w tej części są również wyśmienici, a wszyscy Ci, których już znamy szybko przywodzą na myśl sceny z części poprzednich.
"Powrót Króla" według mnie jest znakomitym zamknięciem całej zekranizowanej już trylogii Tolkiena, pasuje do tego honoru swym przepychem i rozmachem w realizacji. Jedynie sam epilog tej ekranizacji wydawał mi się zbyt długi, taki na siłę rozwleczony, co widać było, że nieco nudziło widzów w kinowej sali. Ja bym go nieco skróciła, tak by pozostał w swych ogólnych zarysach, ale nie aż w tak obszernej wersji (sam film trwa ponad trzy godziny, a to już jest mocno wyczerpujące!!!).
"Powrót króla" mogę z czystym sumieniem polecić każdemu, i wcale nie szczególnie tym, którzy kochają się w literaturze i filmach należących do gatunku "fantastyki". Według mnie będzie to miły sposób na spędzenie wolnego czasu dla wszystkich, bez względu na wiek (no może umiarkowanie bez względu!), płeć czy zainteresowania. Jeżeli ktoś oglądał już wcześniejsze ekranizacje na pewno nie opuści kina zawiedzony. Ta część jest równie dobra jak pozostałe i Jackson może być pewien wielkiego sukcesu.