Film Polańskiego przedstawia dramat młodego muzyka, który na swoje nieszczęście musiał żyć w czasie ostatniej wojny światowej. Władysław Szpilman jest autentyczną postacią, która mieszkała w Warszawie. W związku z tym film ogląda się jeszcze uważniej, bo mamy świadomość, że podobne historie jak ta przedstawiona na ekranie, zdarzały się bardzo często. Opis życia w getcie porusza do żywego i bulwersuje jeszcze dzisiaj, gdy już tyle lat minęło po wojnie. Niemniej nie wolno nam zapomnieć o zbrodniach nazistów i trudnych latach okupacji. Poruszająca opowieść pokazuje cały dramatyzm sytuacji, w jakiej znaleźli się mieszkańcy Warszawy.
Warto podkreślić, że poszczególne obrazy filmowe doskonale pokazują śmierć tego wspaniałego niegdyś miasta. To także dzieło hitlerowców. Niegdyś tętniło tu życie, ludzie bawili się, spacerowali, ale ta beztroska przeszłość została daleko. Wkroczyli bowiem butni żołnierze, którzy bez pardony niszczyli dom po domu, tak że został tylko kamień na kamieniu. Po sześciu tragicznych latach pozostało tylko prawdziwe gruzowisko. W ten sposób "Pianista" jest także dramatem miasta. Reżyser, który przeszedł przez podobne doświadczenia, potrafił umiejętnie przenieść je na ekran. Dzięki temu nawet my, którzy żyjemy w czasach względnego pokoju, możemy pojąć tragizm tych chwil.
Wtedy zabito wszystko, co w ludziach najlepsze. Strach był na porządku dziennym i ogarniał każdego bez wyjątku. Najgorsze, że zbrodnicza ideologia tak bardzo zawładnęła ludzkimi umysłami i dochodziło do drakońskich scen. Niemcy mordują wielu mieszkańców Warszawy: dzieci, starców, bez żadnej refleksji. Nie przejawiają żadnych ludzkich uczuć i właściwie nie maja skrupułów w codziennym wykonywaniu rozkazów przełożonych. Oczywiście niektórzy Polacy pomagają przetrwać Żydom ten najtrudniejszy okres. Robią to nawet z narażeniem własnego życia. Jednak trzeba zapłacić czasami straszliwą cenę za te odruchy serca.
Dramat Szpilmana wynika z bestialskich założeń ideologii nazistowskiej. Okrutne podejście do Żydów napawa go pasmem cierpienia i bezmierną udręką. Nikt nie liczy się z faktem, że jest znanym i cenionym pianistą. Ważne jest tylko jego pochodzenie i to ono z góry stawia go na przegranej pozycji. Artysta pracuje na utrzymanie rodziny w niemieckich kawiarniach, ale z czasem i to jest niemożliwe. Wielokrotnie jest bliski śmierci. Tak dzieje się chociażby w 1942 roku, gdy z rodzicami i rodzeństwem czekają na Umschlagplatz na transport do obozu zagłady. Zgromadzeni wraz z wieloma tysiącami Żydów starają się wzajemnie podtrzymywać na duchu. Wtedy artysta zostaje niespodziewanie uratowany przez policjanta. Wtedy odczuwa mieszane uczucia. W pewien sposób cieszy się ze swego ocalenia. Jednak równie dobrze wie, jaki los spotka jego najbliższych członków rodziny i to nie daje mu spokoju. Nic jednak nie może zrobić, aby zmienić okrutny los. Odchodzi z rozterkami i rozpaczą w sercu. W tym momencie właściwie zakończył się pewien etap jego życia. Jednak przyszłość równie była niepewna i pełna niepokoju. Nie wiedział, gdzie skierować swoje kroki, w jakim kierunku podążać, bo cały jego dotychczasowy świat legł w gruzach. Wszędzie było niebezpiecznie i bez pomocy innych szybko by zginął. Na szczęście spotkał na swojej drodze ludzi, którzy wyciągnęli do niego pomocną dłoń. Dzięki temu przetrwał najgorsze i mógł oczekiwać na koniec wojny. Jednak strach, lęk towarzyszył mu dzień po dniu i nie było żadnej możliwości, aby się go pozbyć.
Jego tułaczka po warszawskich mieszkaniach, kamienicach trwa bardzo długo. Dzięki wydatnego wsparcia innych, udaje mu się przejść przez najgorszy okres. Jednak z każdym dniem ubywa mu nadziei. Jest bliski rozpaczy, gdy widzi z okien mieszkania poniewierane ciała na ulicach. Obserwuje dramat, ale nic nie może zrobić. Może tylko wegetować w swoim ukryciu i liczyć na nadejście cudu. Jednak o ufność i wiarę w lepszą przyszłość jest coraz trudniej. Wykrusza się też grono osób pomagających mu. Szpilman choruje z powodu ogólnego wycieńczenia organizmu. Brakuje mu właściwej ilości pożywienia i w zaistniałej sytuacji nie może liczyć na opiekę lekarską.
Mieszkańcy Warszawy jeszcze raz próbują wskrzesić walę walki. Wybucha powstanie, a wraz z nim boje o niemal każdą ulicę miasta. Tysiące osób czynnie angażuje się w działania zbrojne. Szpilman z okna kamienicy widzi walkę z oddziałami wroga. Nadzieja jednak szybko zostaje rozbita. Także budynek, w którym ukrywał się pianista, został doszczętnie zniszczony. Ponownie widmo śmierci spogląda w oczy naszego bohatera. Jego pasmo cierpienia zdaje się nie mieć końca. Wędruje po przygniatający zgliszczach i widzi totalnie zniszczoną Warszawę. Ten obraz na zawsze pozostanie mu w pamięci. Dostrzega jak wspaniałe budowle, takie jak teatry, eleganckie restauracje, zostały zmiecione z powierzchni ziemi. Po nich pozostała jedynie kupa gruzu. Serce miasto przestaje bić. Do tego doprowadzili najeźdźcy. Poszczególne filmowe kadry oddają pełny dramat tego wydarzenia.
Szpilman wycieńczony, kontuzjowany ukrywa się w jednej z ruin. Całkiem niespodziewanie dla siebie zostaje ocalony przez niemieckiego oficera. Wtedy był już bliski śmierci i z pewnością zakończyłby życie, gdyby nie ta pomoc. Wilm Hosenfeld, który dociera do pianisty w opuszczonym, zrujnowanym domu, oddał mu ogromną przysługę. W czasie tego pierwszego spotkania pianista miał okazję zagrać, co napełniło go ogromną dumą i radością. Wydawało się, że ta muzyka pozwoliła mu się oderwać od tragicznego świata. Hosenfeld właściwie ocalił mu życie. Koszmar bohatera kończy się wraz z klęską Hitlera. Po wojnie może na nowo wrócić do swojej muzyki.
Film "Pianista" pokazuje czas II wojny światowej. Wtedy tysiące mieszkańców Warszawy przeżyło prawdziwy dramat. Miasto zostało doszczętnie zniszczone. Właśnie ten obraz najpełniej przedstawia reżyser. Niektóre sceny wprost pozostają w pamięci i nie sposób o nich zapomnieć. Jednak jeszcze bardziej przerażający jest tragizm losu takich ludzi jak Szpilman. Oni zostali pozbawieni racji bytu i wręcz starano się ich wyeliminować. Na szczęście zawsze byli i tacy, którzy im pomagali. Po wojnie wszystko wróciło do normy. Warszawę w końcu udało się odbudować, a Szpilman mógł dalej komponować i grać.