Jakiś czas temu trafił w moje ręce pięknie ilustrowany zbiór baśni, który należał do mojej mamy, gdy była w moim wieku. Zawiera on utwory dziewiętnastowiecznego duńskiego bajkopisarza, Hansa Christiana Andersena, a ilustracje wykonał sławny na całym świecie ilustrator, Jan Marcin Szancer. Moją uwagę przyciągnęła już okładka książki – przedstawia ubraną na biało panią o surowej twarzy, siedzącą w saniach ciągniętych przez dwa rozpędzone śnieżnobiałe konie. Ponieważ byłam bardzo ciekawa, o czym jest baśń, której ten rysunek dotyczy, czym prędzej znalazłam ją w spisie treści. Nosi ona tytuł „Królowa Śniegu”.
Baśń opowiada piękną historię o przyjaźni dwojga dzieci – Kaja i Gerdy. Kajowi pewnego dnia wpadły do oka i w serce odłamki diabelskiego lustra, które spowodowały, że chłopiec zrobił się niegrzeczny, zły i nieczuły na piękno świata. Gdy przez miasto przejeżdżała Królowa Śniegu, przywiązał do jej sań swoje saneczki, a Królowa Śniegu zabrała go do swojego lodowego pałacu na dalekiej północy. Jedyną jego zabawką były lodowe klocki, z których mógł układać różne słowa. Gdyby ułożył słowo „wieczność”, mógłby wrócić do domu, ale to mu się nie udawało.
Gerda bardzo rozpaczała po zaginięciu przyjaciela i postanowiła wyruszyć na jego poszukiwanie. Nie wiedziała jednak, dokąd Królowa Śniegu mogła go zabrać. Pytała o Kaja wszystkich, których spotkała, ale nikt go nie widział. Dziewczynka zawędrowała nawet do pałacu księcia i księżniczki, którzy bardzo jej współczuli i dlatego dali jej ciepłe ubrania, dużo pieniędzy oraz piękną karetę, by mogła podróżować dalej i szybciej.
Kiedy Gerda jechała przez las, napadli ją zbójcy i omal jej nie zabili, ale uratowała ją mała dziewczynka-rozbójniczka. Powiedziała, że Gerda ma z nią zostać i być jej przyjaciółką. Dziewczynka musiała więc zostać ze zbójcami, a po jakimś czasie rzeczywiście zaprzyjaźniła się z małą rozbójniczką. Gdy opowiedziała jej historię Kaja, córka zbójcy bardzo się nią przejęła. Wyprawiła Gerdę w dalszą drogę i podarowała jej swojego renifera, który umiał bardzo szybko biegać i wiedział, gdzie znajduje się pałac Królowej Śniegu.
Po kilku dniach jazdy Gerda dotarła do pałacu Królowej Śniegu. Było tam bardzo zimno i nieprzyjemnie, choć pięknie. Na szczęście Królowej Śniegu akurat nie było. Kaj siedział nad swoimi lodowymi klockami. Wcale nie był zadowolony, że ktoś przyszedł i mu przeszkadza – tak działały odłamki diabelskiego lustra. Jednak Gerda była mimo to bardzo szczęśliwa, że go widzi, objęła go i zaczęła płakać ze szczęścia. Wtedy jej łzy stopiły odłamek z serca chłopca, który poznał swoją przyjaciółkę i też zaczął płakać. Drugi odłamek wypłynął z jego oka, a lodowe klocki same ułożyły się w słowo „wieczność”.
Dzieci czym prędzej uciekły z pałacu, a renifer odwiózł je do domu. Gdy wróciły, okazało się, że w czasie wszystkich tych przygód stały się dorosłymi ludźmi, ale to wcale nie zmieniło ich przyjaźni.
Baśń o Królowej Śniegu bardzo mi się spodobała. Nie tylko dlatego, że wciągnęły mnie ciekawe wydarzenia. Moim zdaniem ta opowieść mówi o tym, co dla każdego z nas powinno być w życiu najważniejsze – o przyjaźni. Gerda jest gotowa szukać Kaja na całym świecie, pokonuje mnóstwo problemów i przeciwności, nie poddaje się. Jej uczucia są w stanie nawet pokonać złą magię diabelskiego lustra. To dzięki niej serce Kaja budzi się z odrętwienia i chłopiec zaczyna znowu widzieć piękno świata. Myślę, że każdy powinien mieć taką przyjaciółkę, na którą można liczyć w kłopotach. Ze względu na to mądre przesłanie polecam tę baśń każdemu dziecku, które jeszcze jej nie zna, i myślę, że dorośli też powinni ją sobie przypomnieć.
Komentarze (0)