Rok temu spędzałam wakacje na wsi u babci. Było tam ładnie, ale niestety bardzo nudno. Czas mijał mi na spacerach po łąkach i lasach. Pomagałam też babci w obowiązkach w gospodarstwie – karmiłam kaczki, kury i świnie, zrywałam owoce i warzywa. Raz babcia poprosiła mnie, abym wyrwała chwasty z grządek z różami i skopała na nich ziemię. I to był dzień, w którym moje życie się zmieniło.
Wyrwałam najpierw wszystkie chwasty, a potem wzięłam łopatkę i zaczęłam przekopywać ziemię. Nie była to specjalnie trudna praca, bo ziemia była dość miękka. W pewnej chwili łopatka wbiła mi się głębiej i stuknęła o coś przypominającego szkło. Zaciekawiona wykopałam to coś. Była to nieduża, wąska butelka. Jednak nie zrobiono jej ze zwyczajnego szkła. Cała świeciła w promieniach słońca i wyglądała, jakby miała wszystkie kolory naraz. Zachwycona uznałam, że będę miała piękną ozdobę na parapet. Wtedy zauważyłam, że w środku coś jest. Ostrożnie wyciągnęłam szklany korek i odwróciłam butelkę. Na dłoń wyleciała mi zwinięta w rulonik kartka papieru.
Rozwinęłam ją i zobaczyłam, że jest na niej tylko zielona strzałka. Rozczarowana odwróciłam się, by podejść do kosza i wyrzucić kartkę. Wtedy zobaczyłam, że strzałka zadrżała i zmieniła kierunek! Okręciłam się w kółko – strzałka zawirowała. Niesamowite! Oczywiście zaraz zaczęłam się zastanawiać, na co pokazuje. W następnej chwili postanowiłam pójść za strzałką.
Kartka przeprowadziła mnie przez całą wieś. Wyszłam daleko w pola i dotarłam do bardzo starego drzewa. Rosło ono samo, pojedyncze, na środku łąki. Nisko pod korzeniami była dziura w ziemi i na nią właśnie wskazywała strzałka. Trochę się bałam, ale sięgnęłam do niej ręką i wyciągnęłam małą figurkę, zrobioną z takiego samego wielobarwnego szkła. Przedstawiała dziwnego stworka. Trochę wyglądał jak ufoludek, a trochę jak krasnal, ale ogólnie sprawiał sympatyczne wrażenie. Ucieszyłam się, że będę mieć już dwie piękne ozdoby na parapet. Potem pomyślałam, że trzeba już wracać, bo babcia nie wie, dokąd poszłam. „Chciałabym już być na podwórku zamiast musieć iść z powrotem przez całą wieś...” I nagle coś gwizdnęło i stałam na podwórku!
Ojej! Niesamowite! Czyżby to ta figurka? Ostrożnie pomyślałam: „Chciałabym mieć wielkie, czekoladowe lody”. I znowu coś gwizdnęło i miałam w ręce ogromne, czekoladowe lody w chrupiącym waflu. Znalazłam figurkę spełniającą życzenia! Z domu wyszła babcia, więc pomyślałam, że chcę, aby przeszedł jej reumatyzm. Po kilku krokach babcie wyprostowała się i powiedziała ze zdziwieniem, że przestały ją boleć nogi i plecy. Bardzo się ucieszyłam!
Przez całą resztę wakacji miałam ciągle ze sobą moją figurkę. Sprawiłam, że tata dostał lepszą pracę, moje młodsze rodzeństwo przestało się kłócić, a mama wydała wreszcie swoją książkę. Pomogłam też rozwiązać swoje problemy kilku moim przyjaciołom. Byłam bardzo szczęśliwa, że mogę robić dobre rzeczy dla bliskich mi ludzi.
Niestety gdy do końca wakacji zostało tylko kilka dni, moja figurka zaczęła blednąć i rozpływać się. W efekcie 1 września zniknęła... Została mi na pamiątkę butelka, ale kartki ze strzałką nie mogłam już znaleźć. Było mi smutno, że straciłam możliwość spełniania swoich życzeń, ale tak czy inaczej przeżyłam najpiękniejszą przygodę mojego życia.