– Dzień dobry, panie dyrektorze. Mówi Teodor Kefirek.
– Dzień dobry, Teosiu. Jak sądzę, dzwonisz w sprawie Tadzicz... kościotrupa?
– Tak, panie dyrektorze. Już wiem, kto i po co go ukradł.
– W takim razie opowiadaj.
– Ukradła go Basia Kwiatek z mojej klasy. W sumie ja bym się na nią nie gniewał, bo chciała rozweselić swoją siostrę.
– Słucham?
– Jej siostra jest w szpitalu, będzie miała operację. Ona uwielbia filmy o duchach i Basia zabrała szkielet, żeby zrobić jej kawał. Rzeczywiście chce go oddać.
– Hmmm, bardzo ciekawe... Ale skąd wiesz, że to ona?
– Obejrzałem śruby od Tadzi... szkieletu. Były na nich plamy ze świeżego atramentu. Basia jest jedyną osobą w szkole, która pisze atramentowym piórem, i zawsze ma nim umazane ręce. Plamy z atramentu były też na moich ćwiczeniach.
– No dobrze, a te ćwiczenia jak wyjaśnisz?
– Tu nie ma nic szczególnego do wyjaśniania, musiały mi wypaść z plecaka, a Basia wpadła na pomysł, że zwali winę na mnie, jeśli je zostawi w sali. Wie pan dyrektor, my się nie bardzo lubimy.
– To myślę, że jak pójdziesz i jej powiesz, że wiem o wszystkim i nie zostanie ukarana, tylko może pożyczać kościotrupa, to może się jeszcze polubicie.
– Dziękuję, panie dyrektorze. Powiem jej. A co do mnie, to przecież mówiłem, że to nie ja.
– Rzeczywiście, rzeczywiście. W takim razie muszę cię przeprosić. A tę sprawę faktycznie szybko rozwiązałeś. Dziękuję ci i życzę miłego dnia.
– Do zobaczenia, panie dyrektorze.