„Ze szczęściem to trochę tak jak z górami […], wspinasz się na szczyt i zdaje ci się, że jak go osiągniesz, to będziesz szczęśliwy. Tymczasem drapiesz się, wspinasz mozolnie, stajesz na nim i nagle widzisz, że za tym szczytem jest jeszcze jeden, może większy, wspanialszy i znowu idziesz po swoje szczęście. Myślałem o tym nie raz i wydaje mi się, że największe szczęście to dążenie do niego.”
Porównanie szczęścia do górskiej wspinaczki jest bardzo trafne. Wspinający się po górach nigdy nie poprzestają na zdobyciu jednego szczytu. Wyznaczają sobie określony cel i robią wszystko, żeby go osiągnąć. Gdy już zdobędą szczyt, marzą o kolejnym i kolejnym. Samo bycie na szczycie nie jest tak istotne, jak droga, którą trzeba pokonać – przygotowania i samo dążenie do celu.
Podobnie jest ze szczęściem. Potrafimy dokładnie określić, co nas uszczęśliwia, i zazwyczaj jest to akurat to, czego nam brakuje. Dążenie do celu, spełnianie marzeń – wszystko to, co prowadzi do upragnionego szczęścia jest tak samo ważne, jak to, co uważamy za szczęście. Najczęściej też po osiągnięciu celu chcemy czegoś więcej. Nie poprzestajemy na tym, co już osiągnęliśmy. Z jednej strony jest to dobre, gdyż to realizacja marzeń nas napędza, uszczęśliwia – droga do celu jest już szczęściem samym w sobie. Z drugiej jednak strony wiele osób nie potrafi cieszyć się sukcesami, wciąż są niezadowoleni. Nieustannie podążają za szczęściem, nie dostrzegając, że być może już je mają. Trzeba nauczyć się dostrzegać i doceniać to, co się ma, do czego się doszło. Szczęście jest zatem zdrowym balansem między umiejętnością docenienia siebie i własnego życia a pragnieniem wciąż czegoś nowego.
Komentarze (0)