Baśka, czyli panna Jeziorkowska, był jedną z barwniejszych postaci stworzonych przez Henryka Sienkiewicza w jego trylogii.
Basia była młodą, niewysoką osóbką o bardzo wesołym usposobieniu. Miała pełne kształty. Błękitnooka i jasnowłosa, nosiła na głowie siatkę, ale jej włosy nie dały ujarzmić się niczemu - były powykręcane, niesforne, a nad czołem poskręcane, tworzyły grzywkę. Mały nosek, który wydawał się być w ciągłym ruchu i w brodzie oraz w policzkach dołki sprawiały, że jej twarz była bardzo wesoła i sympatyczna. Zawsze zaróżowiona twarzyczka i wąskie szparki oczu przy zawadiackim usposobieniu panny, czyniły ją wyjątkową, jak na owe czasy, dziewczyną. Zawsze szukała sposobu, żeby coś spsocić i żeby nikt nie odgadł, że to jej sprawka. Zachowywała się jak niezbyt grzeczny uczeń, ale jej żarty nigdy nikogo nie krzywdziły, a tylko wzbudzały powszechny śmiech.
Baśka była osobą niezwykle impulsywną i energiczną. Potrafiła też bardzo szybko wpaść w złość. I to właśnie uczucia takie jak złość i zdenerwowanie pokierowały nią w najważniejszej chyba w jej życiu chwili, kiedy wyznała swoje gorące uczucie "pierwszej szabli Rzeczpospolitej", czyli Jerzemu Michałowi Wołodyjowskiemu. Kiedy Baśka została już Barbarą, żoną pana pułkownika, często wyruszał z nim w drogę. Okazało się, że była bardzo wytrzymałym podróżnikiem. Uwielbiali ją żołnierze męża, ponieważ dla każdego miała dobre słowo i umiała opiekować się rannymi. Pan Zagłoba uwielbiał ją nade wszystko i nazywał swoim "hajduczkiem". Potrafiła nawet wydostać się z rąk zakochanego w niej Tuhajbejowicza, walcząc niczym prawdziwy mężczyzna. Uwielbiała żołnierskie życie i wojnę - dlatego tak doskonale rozumiała Michała - tworzyli naprawdę wyjątkową parę.
Basia Wołodyjowska jest jedną z moich ulubionych postaci trylogii. Dzięki niej zawsze dzieje się coś ciekawego - to prawdziwy "hajduczek".