Izabela Łęcka to druga obok Stanisława Wokulskiego główna postać "Lalki" Bolesława Prusa. Uroda i elokwencja Łęckiej przyciągała do niej mężczyzn, ale oschłość odpychała. Ponadto była przekonana o swej wyższości z uwagi na arystokratyczne pochodzenie, choć majątkiem nie mogła się poszczycić, bo długi karciane jej ojca nie były tajemnicą. W powieści została sportretowana w niekorzystnym świetle. To przez nią ponosi życiowa porażkę główny bohater, Stanisław Wokulski. Oddziaływanie Łęckiej na mężczyzn można by porównać do tego, jakie na przełomie wieków wywoływały femme fatale. Kobiety niszczące, wysysające energię z mężczyzn, ale mimo to przyciągające ich niczym ćmy.

Łęcka należała do kobiet przebiegłych i wyrachowanych. Mając na uwadze tragiczną sytuację finansową ojca, byłaby skłonna poślubić Wokulskiego. Ale czy szanowałaby go jako męża. Wydaje się, że małżeństwo nie miałoby większych szans na szczęście, co Stach jako człowiek nad wyraz wrażliwy zapewne szybko wyczułby. Na takim małżeństwie skorzystałaby tylko Izabela i jej rodzina, bo ojciec zapewne czułby się pewnie mając takiego zięcia, nie można tez wykluczyć, iż zaciągałby kolejne, jeszcze większe długi. W prawdzie mężczyzn wokół Łęckiej nie brakowało, bo była to kobieta towarzyska, ale żaden w sztucznym, nastawionym na zysk arystokratycznym świecie nie marzył, by zostać jej mężem. Często kokietowała Juliana Ochockiego, ale dla niego i tak najważniejsza była nauka. Swatem Łęckiej i Wokulskiego próbował być jej ojciec Tomasz, którego Stach starał się wyciągnąć z finansowej katastrofy, choćby przez wykupienie weksli. To jednak nie robiło wrażenia na Izabeli, bo przecież wciąż pozostawała podstawowa wada Stacha, wobec której był bezradny, czyli brak arystokratycznego pochodzenia. Mezalians był dla Izabeli czymś skandalicznym, niemożliwym, gdyż od razu wyobrażała sobie, iż zostanie wyśmiana, a co gorsze wykluczona z towarzystwa. Pod wpływem ojca, ale tez własnych przekonań Łęcka niespodziewanie trochę zmieniła zdanie o Stachu. Popełniła jednak błąd, bo rozmawiała ze Starskim podczas podróży pociągiem po angielsku, niewiedzą, iż Wokulski brał prywatne lekcje i doskonale rozumie każde słowo. Izabela tym samym, choć nieświadomie ostatecznie odsuwa od siebie Stacha, zabija w nim uczucie do niej. Od początku postępowała z nim bardzo okrutnie, nie dziwi zatem fakt, że Wokulski w pewnym momencie nie wytrzymał. Szkoda, że zabrakło jej wyobraźni. Pewnie nigdy nie przypuszczała, że taki "prostak" mógłby poświęcać czas na naukę języków. Straciła człowieka, który jako jedyny kochał ją bezinteresownie, a przede wszystkim mimo jej wad. Niestety, on długo widział w niej anioła i ta idealizacja zabiła w nim czujność, zagłuszyła głos jakiejkolwiek krytyki. Trudno winić Łęcką za to, iż nic nie czuła do Wokulskiego. Jednakże jej zachowanie wobec niego zasługuje na potępienie. Zamiast stanowczo i definitywnie ostudzić zapały Wokulskiego, wciąż dawała mu nadzieję, a on coraz bardziej się angażował. Im bardziej go ośmieszała, nim bardziej zaprzeczał sobie i staczał wewnętrzną walkę, tym lepiej ona się bawiła, triumfowała. Stach przez nią wyrzekł się ważnych dla siebie wartości, zrezygnował tez z prowadzenia świetnie prosperującego sklepu, to dla niej zapomniał o całym świecie, ale nic na tym nie zyskał. Postawa lodowatej Łęckiej, która bawi się kosztem zakochanego w niej mężczyzny, gardzi i poniewiera uczuciem drugiego człowieka zasługuje na najwyższą naganę.

W "Lalce" na przykładzie Łęckiej został opisany typ wyrachowanej egoistki, która niszczy innych. Przy tym uważa się za lepszą, choć nie ma do tego żadnego prawa. To lodowata snobka, której nikt nigdy nie nauczył szacunku dla drugiego człowieka. Sama nie zarabia pieniędzy, lecz świetnie je wydaje, gardząc jednocześnie tymi zarówno tymi którzy ich nie mają, jak i tymi, którzy uczciwie pracują i jeszcze pomagają ubogim, jak Wokulski. Ona w prawdzie tez brała udział w akcjach filantropijnych, ale przecież tylko dla poklasku, bo wyższe cele jej nie obchodziły.

Podsumowując to, co napisałam wyżej uważam, iż Łęcką można nazwać femme fatale, więc zapewne daleko jej do anioła. Jedynie Wokulski przez pewien czas, zanim przejrzał jej chytrą grę, widział w niej anielskie cechy. Trzeba jednak przyznać, że Stach sam ponosi winę za tę idealizację oraz za to, że dał się wciągnąć w grę. Kiedy poniżała Wokulskiego czuła się pewne i dumna z siebie, ale gdy straciła "kozła ofiarnego" została w jakimś sensie na lodzie, także w kwestii finansowej. Pozostał jej jedynie ożenek z rozsądku i jakimś zamożnym starcem. Gdyby inaczej traktowała Stacha, to wiele mogłaby skorzystać. Jednak ona nie potrafiła kochać i za swą obojętność ostatecznie płaciła samotnością, a w konsekwencji sama siebie skazała na fatalną przyszłość.