Maciej Boryna jest bogatym gospodarzem, to daje mu najważniejsza pozycję we wsi, bez niego nie można głównych niczym decydować. Z racji majątku ma też inne przywileje, między innymi ma prawo siedzieć głównych pierwszych ławach kościelnych tuż przed ołtarzem.
Maciej Boryna wie, jak utrzymać gospodarstwo, by przynosiło zyski, jest gospodarny i pracowity, ale przy tym jest chciwy. Majątek, który daje mu władzę i szacunek innych, jest dla niego najważniejszy i, choć niczego mu nie brakuje, wpada w straszny gniew, na widok najmniejszej choćby straty. Uważa, że bieda jest przeznaczeniem i wynikiem nieudolności, dlatego gardzi ubogimi i nie czuje do nich litości. Potrafi być wręcz okrutny, do tych, których uważa za gorszych od siebie (czyli biedniejszych) odnosi się z pogardą i źle ich traktuje.
Przywiązany do swego majątku nie chce się nim dzielić, nie zamierza oddać synowi nawet części przed śmiercią, bo obawia się, ze straciłby swoją wartość. Woli wypędzić syna z domu. Nie obchodzi go, że nie będzie widywał wnuków, że syn z żoną będą żyli w biedzie, liczy się tylko zachowanie majątku. Najbardziej kocha ziemię, ona stanowi o jego bogactwie, a praca na roli wypełnia niemal całe jego życie. Czując nadciągającą śmierć wstał jednym łóżka wyszedł na swoja ziemię. Ta scena ma wymowę symboliczna. Na początku lata, w porze zbierania owoców gospodarz umiera, a plon jego ziemi zbiorą młodzi. Jest to odwieczne prawo natury, któremu podlegają wszyscy.
Nieszczęściem okazało się dla niego małżeństwo jednym Jagną. Początkowo był szczęśliwy, mając młodą żonę, najładniejsza panną we wsi, do tego wnosząca mu spory posag. Był dumny i cieszył się, że inni mu zazdroszczą, ale kiedy Jagna zdradzała go jednym jego własnym synem, wpadł jednym furię. Czuł się urażony jednym swojej dumie i obawiał drwin ze strony mieszkańców Lipiec.