Architektura renesansu w znaczny sposób odcinała się od poprzedzających je stylów romańskiego i gotyckiego. Kościół romański cechowała przysadzistość bryły oparta o masywne mury kamienne, przez co takie budowle były bardzo statyczne. Kościoły gotyckie wznoszono z kolei na niebotyczne wysokości, zdawały się one płynąć w przestrzeni oparte tylko na wydających się lekkich łukach przyporowych i przęsłach. Ich ściany rozświetlały potężne, zajmujące nieraz większość ścian witraże i wspaniałe rozety. Nie można jednak odnieść niczego z tych określeń do budowli odrodzenia. Były bowiem one wzorowane na antycznych dokonaniach, przez co z jednej strony nie zawierały w sobie nic z poprzedzających je bezpośrednio stylów, z drugiej do antyku podchodziły w sposób twórczy opierając się na przykład tylko o jego proporcje, czy poszczególne rozwiązania architektoniczne. Bardzo rozszerzyło się tez pole do pracy dla architekta, który w średniowieczu pracował głównie przy budynkach kościelnych i w nich mógł się realizować. W renesansie choć nadal powstawały wspaniałe kościoły, zaczęto budować wspaniałe wille dla możnych obywateli, pałace, miasta zamawiały sobie coraz to wspanialsze ratusze. Artysta zaczął tez być coraz bardziej świadomy swojej wagi i podejmowanego w budowlach mistrzostwa, przez co od czasów renesansu znamy nazwiska większości ludzi wznoszących wspaniałe budowle. Nie można zapomnieć o tym, ze nie tylko pisma starożytnych motywowały twórców oświecenia przy pracach planowania nowych budowli. Wielką rolę, promieniująca prawie na cala ówczesną cywilizowaną Europę odnosił Panteon, świątynia w Rzymie, która przetrwała w niezmienionej formie od czasów starożytnych. Jest to, istniejąca po dziś dzień wielka i doskonale wyważona rotunda przykryta potężną kopuła i pięknym kolumnowym portykiem nad wejściem. Panteon posłużył jako pomoc w planowaniu rozwiązań centralnych w architekturze. Popularne wtedy stały się kościoły na planie koła, bądź tez krzyża greckiego, czyli równoramiennego. Taki właśnie plan, regularnej długości ramiona krzyża miała mieć bazylika Świętego Piotra w Watykanie. Tak widział ja Donato Bramante, który wykreślił jej pierwsze plany i rozpoczął jej budowę. Następnie po jego śmierci kontynuował je Rafael, następnie Michał Anioł Buonarotti, którego autorstwa jest olbrzymia kopuła bazyliki mająca średnicę czterdziestu dwóch metrów, zaś wysokość świątyni wraz z ta kopuła wynosi sto trzydzieści dwa metry, co czyni z watykańskiej bazyliki największy na świecie kościół. Z czasem postanowiono wydłużyć nawę bazyliki, niszcząc grecki krzyż i powracając do rozwiązania bazylikowego, co tłumaczono tym, iż nowa świątynia ma realizować się na planie starej i przykrywać sobą całość powierzchni poprzedniczki wzniesionej jeszcze za Konstantyna. Budowle centralne nie służyły bynajmniej tylko celom religijnym. Wspaniałym przykładem willi podmiejskiej jest wzniesiona pod Vincenza Villa Rotonda, zaprojektowana przez Andrzeja Palladio. Na środku jej zaprojektował on kopułę, zaś jej cztery strony zamykają portyki z sześcioma kolumnami. Typowe dla tamtych czasów są pałace wspaniałych rodów, przy czym należy zaznaczyć że z zewnątrz prezentowały one skromne i spokojne bardzo fasady, wedle antycznych jeszcze zasad umiaru. Pozwalało to na osiągniecie wielkiej harmonii i równowagi w ich projektowaniu. Ściany zazwyczaj były podzielone na poziome pasy wyznaczone przez rzędy okien, wybitych w gładkich bądź lekko zdobionych ścianach. Dopiero szczyt domu wysuwał się i tworzył najbardziej zdobiona jego część. Ważny przy tej okazji jest znajdujący się zazwyczaj w większych pałacach zarówno we Włoszech, Francji, jak i Polsce dziedziniec, krużganek arkadowy. Początek polskiego renesansu wiąże się niezmiennie z panowaniem ostatnich Jagiellonów - Zygmunta Starego, który sprowadził sobie z Włoch, z Barii, żonę - Bonę Sforce, oraz ich syna zmarłego bezpotomnie Zygmunta Augusta. Kiedy na początku szesnastego wieku pożar strawił część zabudowań królewskich na Wawelu dwaj sprowadzeni z Italii architekci wznieśli wspaniałe renesansowe budowle na wzgórzu w Krakowie - Franciszek Florentycznyk, oraz Bartłomiej Berreci. Słynne krużganki, jedyne w Europie dzięki którym można wejść do wszystkich pałacowych pomieszczeń z zewnątrz, nie tylko przez amfiladowy ciąg komnat, zajmują trzy ściany dziedzińca. Wznoszą się one na wysokość dwóch kondygnacji. Wnętrza Wawelu stanowią zaś jedne z najpiękniejszych renesansowych, w całej Europie. Znajdują się na sufitach wielu pokoi wspaniałe stropy kasetonowe, zaś na ścianach wzdłuż sufitów biegną pięknie malowane fryzy. Wielką chlubą kolekcji wawelskiej jest zbiór ponad stu jedenastu tkanin zwanych arrasami (przy początkowym stanie trzykrotnie większym), które Zygmunt August sprowadził z Brukseli. Przedstawiają one wydarzenia ze starego testamentu i są również jednymi z najpiękniejszych na świecie, utkanych z barwnych i złotych nici. Po śmierci Zygmunta Augusta niektóre niestety wywieziono rozkradziono, ale dzisiejsza ich liczba jest nadal imponująca. Warto wspomnieć o wielkiej ofiarności setek ludzi, którzy ryzykowali życie w czasie drugiej wojny światowej, kiedy arrasy wraz ze skarbcem wawelskim wysłano statkami do Kanady, by tam mogły spokojnie przetrwać wojnę. To również świadczy o tym jak ważne są one dla całości kultury Polskiej.

Renesansowy humanizm w filozofii Michała de Montaigne i Mikołaja z Kuzy

Michał de Montaigne, który do dzisiaj uważany jest za najważniejszego myśliciela szesnastowiecznej Francji, przyszedł na świat w bogatej i poważanej rodzinie kupieckiej. Po ukończeniu studiów prawniczych pracował przez wiele lat w administracji, co pozwala mieć nadzieje że jakiś urzędnik może jeszcze za naszych czasów wykaże jakieś przejawy myślenia, skoro w czterysta lat temu jeden z nich mógł być wybitnym filozofem. Na pewno pomogły mu w tym liczne podróże, w które udawał się z racji ciekawości świata, z chęcią tez poznawał coraz to nowych ludzi. Jak by na marginesie tego wszystkiego zapisywał obserwacje bieżących wydarzeń, co pozwoliło mu na wydanie na początku lat osiemdziesiątych (urodził się w 1533 roku) słynnych "Essais", poszerzanych do końca życia. Ważnym punktem jego spoglądania na świat był sceptycyzm, który podobny był w ujęciu do starożytnego. Co ciekawe nie zajmowały go dotychczas roztrząsane i omawiane ze wszystkich możliwych stron zagadnienia boga, czy łączności duszy z ciałem, jej preegzystencji i pośmiertnego bytowania. Za punkt obserwacji wybrał człowieka w różnych sytuacjach i przejawach egzystencji. Można go delikatnie uważać za pradziadka behawiorystów, gdyż starał się tylko opisywać to co widział, relacjonować zachowania ludzkie i nie tworzyć na podstawie nich uogólnień, gdyż wydawało mu się niemożliwe tworzenie jakichkolwiek teorii, przy bezustannej zmienności świata. Taki punkt wyjścia nie łączył się jednak, jak u starożytnych z niechęci do świata, ale właśnie z jego umiłowania, gdzie autor znalazł tak wielkie zajęcie i radość z niego, ze nie chciał tracić czasu na szybko przemijające teorie. Był on bowiem szczególnie tam sceptyczny jeżeli miałby zacząć wypowiadać się na drażliwe tematy. Starał się ze wszystkich miar unikać fanatyzmu i dążyć do spokojnego i szczęśliwego życia. Na czasy targane licznymi niepokojami, w okresie wojen, starał się poprzez sceptycyzm zapewnić sobie minimum prywatności wewnętrznej z której czerpał siły do życia, nawet publicznego, był wszak i w pewnym okresie burmistrzem swojego rodzinnego Bordeaux. Starał się Montaigne poprzez tę filozofie jak najlepiej ukształtować swoje życie. Widział je jako pełne dobra, które polegało tez na realizowaniu swoich przyjemności. Należało je przy tym szanować, gdyż tylko żyjąc możemy się cieszyć jego dobrem, w innym, martwym, stanie, nie będziemy mogli już go smakować. Przy swym sceptycyzmie był to również wesoły epikurejczykiem. Wielką wiarę pokładał w człowieku, który według niego miał wielki wpływ na ukształtowanie swojego życia. Jednak nie popadał on w żadnej mierze w hedonizm i rozpasanie. Tak jak Epikur głosił spełnianie swoich przyjemności co nie przeszkadzało wcale w tym by jak najbardziej je redukować. Głosił niezależność. Było to jego jedno z najważniejszych haseł. Nie chciał być niewolnikiem ograniczeń jakie nakładały na niego ludzkie popędy, przyjemności, potrzeby ziemskie. Pisał tez, że społeczeństwo ludzkie, nie jest wcale koniecznym środowiskiem życia człowieka, ze może występować on jako pojedyncza jednostka, żyć samemu dla siebie i nie stanie się nic złego, a nawet jego życie będzie łatwiejsze, bo nie skrępowane potrzeba dostosowywania się do innych. Montaigne owszem mówił że trzeba zachować przywiązanie kontakt z ojczyzną która nas otacza, z rodziną która nas wychowała, ale nie mogą te instytucje społeczne przyjąć nad nami władzy. Inną sprawą było tez ważne dla niego zagadnienie uniezależnienia się od kończącej każde ludzkie życie śmierci. Pisarz starał się nawet pokazać jej pozytywne cechy, gdyż myśląc o niej człowiek jednocześnie uświadomi sobie jakim wielkim szczęściem jest jego obecne życie, jaka to cenna wartość i motywuje go to, do jak najlepszego wykorzystywania danego mu czas. Jedyna wartością było bowiem dla niego życie wielokroć przewyższające śmierć. Jak wiec widać z tego krótkiego tylko przeglądu części wątków, które w swoich esejach (był on bowiem twórca tego gatunku) rozpatrywał Montaigne, najważniejszym dla jego był człowiek, przez którego dopiero patrzył on na przyrodę i inne sprawy. Co ciekawe starał się patrzeć na jednostkę ludzka spokojnie bez zbytnich wzlotów emocji i twierdził ze człowiek jest równy wobec całości świata, ani nie jest od niego lepszy ani gorszy. Rozdzielił za to ludzką naturę na naturalną, która jest właściwym jego bytem, pochodzącym z natury której jest przyrodzony, oraz na część ukształtowana w kontaktach z innymi ludźmi, a także poprzez cywilizacje. Niebezpieczeństwem by było dla każdego, gdyby ta druga sfera człowieka zwyciężył kiedyś te pierwsza. Montaigne pokazywał jak sztuczne potrzeby, wytwarzane przez otaczający świat, zabijają naturalną radość życia, cieszenia się tym co się ma, a nie tym co powinno mieć. Radził więc wszystkim powrót do naturalnego życia, co choć pozbawia pewnych przyjemności, to tym bardziej ustrzega człowieka przez cierpieniem. Nie można tez zapomnieć o głoszonym przez niego indywidualizmie. Pokazywał że każdy człowiek różni się od drugiego. Granica tego była jednak wspólnota ludzkiej natury. Pięknie wykazywał on zasadę konieczności istnienia tolerancji. Otóż we wszystkich ludzkich zwyczajach widział o nie prawa absolutne a jedynie prawo powstałe na bazie ludzkiego porozumienia, jeżeli wiec jakaś większa ludzka grupa wyłamuje się z niego, chce jego zmiany, jest to proces naturalny którego ani się nie da ani nie powinno powstrzymywać. Oczywiście musi być to w jakiś sposób ograniczone, nie można naruszać wszak dobra innych, jednak tak wyważone i trudne postępowanie nie stało się po dziś dzień udziałem większości krajów i społeczeństw co tylko pokazuje jak daleko w przód wybiegała myśl Montaigne'a. Warto tez powiedzieć o jego kwietyzmie, czyli poglądzie na to, ze nie warto umierać za żadne idee, ani zabijać innych z ich powodów. Przy tym wszystkim Montaigne może być uznawany za wielkiego poprzednika Kartezjusza przecierającego drogi dla jego racjonalizmu, tak wysoko bowiem jak on nikt przed nim nie stawiał prawdy i nieomylności rozumu. Pierwszy zasadniczy zwrot ku odrodzeniu filozofii dała myśl przyrodoznawcza Mikołaja z Kuzy. Należał on do prądu pozostającego jeszcze pod wpływem neoplatonizmu. Jego podstawowym zawołaniem była doskonałość przyrody. Widział on w niej rozrost Boga, jego emanację. Bóg jako byt wspaniały właśnie poprzez ten proces stworzył świat, nie tracąc przy tym swojej jedności. Mówił tez o niemożliwości przeniknięcia natury stwórcy,. Gdyż skoro całość stworzenia pochodzi od niego i w Nim musi się ono zawierać. Bóg jest jakby wielkim zwornikiem, zawierającym w sobie mnogość sprzeczności i przeciwieństw. Według niego ludzkie poznanie, kształtowane przez filozofie jest gdzieś u jej końca ograniczone, sama zaś ta nauka najprędzej prowadzi do uświadomienia człowiekowi tego, jak wielka może być jego niewiedza. Mówił jednak o wielkiej wadze ludzkiego rozumu, który w sposób czynny postrzega świat i buduje na tej podstawie założenia dalszego rozwoju filozofii. To on tez jako pierwszy określił wagę matematyki w myśli filozoficznej, w jej ścisłości i dokładności widział wartość rozpatrywania poprzez nią większości spraw świata.

Elementy filozofii i nauki Leonarda da Vinci

Leonardo uznawany jest nie tylko za jednego z największych artystów w malarstwie i architekturze wszechczasów. Stworzył on też wspaniałe wynalazki wiążące się z jego ciekawą świata i badawczo do niego nastawiona natura. Starał się odkryć przemiany i procesy jakie zachodzą w otaczającej go przyrodzie. Celem samym w sobie było dla niego zaspokojenie tych pragnień. Jedyna jego namiętnością było zdobycie prawdy najczystszej w tym co akurat było przedmiotem jego badań, można więc uznać go za naukowca najczystszej wody. Natura, której badania przeprowadzał, nadal była postrzegana poprzez starożytne i dawno przebrzmiałe w tym względzie teorie Platona i Arystotelesa. Leonardo pracował niczym rolnik z maczetą w lesie sekwoi. Musiał na nowo prostować dawne przeinaczenia i odkrywać rzeczy podstawowe, przez co czasem najtrudniejsze. Sam był badaczem, kontynuatorem i projektodawca rozwoju swoich teorii, co zabierało mu wiele życia. Jeżeli malował obraz, to prawie od początku tworzył wyznaczniki jego właściwej perspektywy, sposobu malowania, kładzenie koloru, komponowania, następnie znajomości ludzkiego ciała, badał sprawy obiegu krwi, zagadnienia czysto fizjologiczne i anatomiczne. Powodowało to długie przerwy w powstawaniu kolejnych dzieł, wraz jednak z ich ukończeniem zawierał y w sobie rezultat potężnych badań i doskonałość często nie przewyższona prze nikogo innego po dziś dzień. Jego obrazy stanowią wielkie traktaty łączące w sobie treści dziesiątek dziedzin. Jeżeli patrzymy i rozumiemy na co patrzymy, rysunki inżynierskie, to widzimy jak wiele w nich elementów z materii fizyki czystej, w której to dziedzinie wedle specjalistów, doszedł prawie do odkrycia zasady bezwładności ciał i przyśpieszenia, a także molekularnej teorii cieczy, sposobu rozchodzenia się światła i dźwięku na zasadzie falowania. Zajmował się również, choć w mniejszym stopniu, archeologią i geologią. To, kiedy odkrył że na wzgórzach mogą występować skamieniałe muszle morskie. Utwierdziło go w tym, ze góry kiedyś wyłoniły się z morza. Wierzył w to ze ziemia jest okrągła, i że to ona obraca się wokół Słońca. A nie jak twierdził Ptolemeusz, że jest na odwrót. Leonardo wiedział tez, że Księżyc świeci światłem odbitym (choć mniemał ze pozwalają mu na to znajdujące się na jego powierzchni morza, a nie własnym. Leonardo, charakteryzujący się prawdziwie renesansowym umysłem, jako jeden z ostatnich ludzi na świecie był jeszcze w stanie stworzyć ogólna koncepcję natury i wyprowadzić metody naukowych badań we wszystkich jej dziedzinach. Wiele zyskał dzięki pismom Archimedesa, rozpatrującego teorię atomistycznej budowy świata. Ustanowił on prawidła nowoczesnej mechaniki, na sto lat przed Galileuszem i na sto pięćdziesiąt przed Kartezjuszem. Wszędzie w tej dziedzinie starał się działać poprzez matematykę i wedle jej prawideł. Uważał on że powszechna nauka mechaniki przysłużyłaby się dla dobra całego narodu, gdyż wyjaśnia większość praw rządzących światem. On nawet jest przyczyna każdego życia w świecie i motorem wszelkiej w nim aktywności. Nie odchodzi jednak Leonardo w żadnej mierze od empiryzmu. Starał się zawsze znajdować oparcie w niepodważalnych faktach. Pokazywał to, że teoria w nauce zawsze musi bazować na doświadczeniu, zaś to doświadczenie cały czas musi być potwierdzane przez teorie. Inny sposób budowania nauki, nie poparty doświadczeniem był dla niego niewartą uwagi szarlataneria. Starał się on prowadząc doświadczenia zachowywać umysł otwarty nie ograniczony uprzedzeniami co do postępu prac. Nie może nawet ograniczać się poprzez religię chrześcijańska, która powinna patrzeć na świat nie poprzez z góry powzięte założenia, ale obiektywne prawdy które z niego płyną i są odkrywane przez kolejne pokolenia naukowców. Naukowiec przy tym nie powinien przejmować się niczyimi uczuciami czy moralnością, która może wystawić na szwank przez swoje teorie czy odkrycia, nie jest to bowiem jego rzecz. Kłamstwo jest bowiem w każdej dziedzinie, a już szczególnie w nauce wielkim przewinieniem. Leonardo w prawdzie widział wielką rzecz uszlachetniającą wszelkie wywody.

Najwspanialszym i największym filozofem, jakiego wydał już późny renesans jest Kartezjusz. Urodził się i studiował w Paryżu. Brał czynny udział w życiu politycznym, nawet uczestniczył w wyprawach wojennych. Jednak w wieku trzydziestu trzech lat (liczba niebezpieczna dla większości filozofów - Orygenes się wykastrował, św. Augustyn nawrócił, wielu poumierało), osiadł w Holandii i do końca życia poświecił się pracy naukowej. Zmarł w roku 1649 w Sztokholmie gdzie pojechał na zaproszenie królowej Szwecji Krystyny. Jednym z podstawowych myśli Kartezjusza było stworzenie nowych podstaw w metodologii nauk, które pozwoliłyby na osiąganie wyników pewnych i porównywalnych z obiektywna rzeczywistością. Jego sceptycyzm opierał się wszak na tym, że każde kolejne ogłoszenie teorii filozoficznej pociągało za sobą sprzeciw innych, nowe teorie, zaprzeczenie nowych teorii przez kolejne, tak ze w końcu można było się doszukać stu poglądów na jedna sprawę, co jednocześnie wskazywało że dziewięćdziesiąt dziewięć jest błędnych, przy założeniu ze jedna jest prawdziwa, co i tak nie było konieczne. Kartezjusz odciął się więc całkowicie od jakichkolwiek dokonań poprzedzających go myślicieli i od zera postanowił zbudować swoja myśl naukową. Uznał, ze najlepszym potwierdzeniem jego dokonań będzie sam ich kształt. Uważał że ta wiedza jest więc prawdziwa jeżeli jest wyraźna i jasna. Za taka uznał matematykę, której jak dotąd nikt nie obalił jeszcze, w jej dotychczasowym kształcie. Jasność wiedzy postrzegał również w jej prostocie, gdyż wszelkie skomplikowanie powoduje niejasność, zaciemnienie, bądź odejście od tematu, i jest naturalnym polem dla popełnienia błędu. To właśnie ten filozof jest autorem powiedzenia że za pomocą matematyki Bóg stworzył świat. Pragnął on przy tym stworzyć taka naukę, która w sposób całościowy mogłaby się zając rzeczywistością ziemskiego świata. Kartezjusz za początek swojej drogi badawczej uznał to by znaleźć jedna podstawę, o która będzie się mógł oprzeć i która da mu tez pewność ze jest prawda. Nie będzie miał wobec niej nikt cienia wątpliwości. Co charakterystyczne wychodził on od sceptycyzmu, by znaleźć jakaś pozytywną wartość w świecie. Mówi się w tym przypadku o sceptycyzmie metodologicznym. Doszedł do takiego stanu myśli, iż zdał sobie sprawę, że we wszystko można zwątpić. I to był punk przełomowy. Za Augustynem (który coś gdzieś kiedyś podobnego montował) powiedział Kartezjusz że pewność jest właśnie w ludzkim wątpieniu, które jest nieusuwalne. Właśnie myśl, już jakkolwiek zabarwiona jest rzeczą pewną i nikt jej nigdy, dopóki śmierć jej nie rozłączy, nie odbierze jej człowiekowi. To wszystko złożyło się na słynne "cogito ergo sum", czyli "myślę wiec jestem". Ciekawie też wyglądał kartezjański dowód istnienia Boga, bo chyba każdy filozof poważył się w swoim czasie o jego zmontowanie. Tak, ze mamy ich w historii filozofii tysiące i by być złośliwym (choć w kartezjański sposób żaden nie jest ostateczny bo wciąż powstają nowe, wiec te poprzednie są też niewystarczające. Tak wiec Kartezjusz wyszedł od tego że każdy człowiek ma idee Boga. Za świętym Anzelmem można przyjąć że Bogiem jest w tej idei to,, nad co nie możemy nic doskonalszego pomyśleć. Tak wiec istnieje ta idea, nawet jeśli nie jest określona w sposób namacalny. Jest to skutek czego, co sprawiło że ona istnieje. To już naprowadza nas na to, ze skoro istnieje ta idea jako skutek, to musi być jej przyczyna, (istnieje wszak w umyśle ludzkim, który jednak nie jest tak doskonały jak ona). Z próżnego i Salomon nie naleje, czyli niedoskonały umysł ludzki nie może stworzyć czegoś tak doskonałego jak idea boga, więc co oczywiste w tym przypadku, jasne i wyraźne, sprawca idei samego siebie musi być bóg. A to należało wykazać. Najważniejszym i nieodwołalnym przymiotem Boga była wedle Kartezjusza jego nieskończoność. Poprzez rozważanie tej cechy wyprowadził filozof i inne. Bóg jako natura czysta a wiec duchowa posiada wole, która jest jedynym nieograniczonym duchowym przymiotem. Taka woluntarystyczna koncepcja widzenia boga wykazuje wiele związku ze świętym Augustynem. Woli boskiej nic nie ogranicza, ani prawda ani dobro, ponieważ tymi rzeczami są właśnie te, które Bóg uzna za prawdziwe i dobre. Taki pogląd, do jakiego odszedł Kartezjusz znany był już z ostatnich wieków średniowiecza i w ten sposób postrzegali wole boską Ockham oraz Jan Duns Szkot. Wedle nich, a także Kartezjusza te twierdzenia są dobre ora te są prawdziwe, które uzna za takie i ustanowi Bóg. Podobnie jasno i prosto określał Kartezjusz przymioty duszy, Za jedyny uznał myślenie, czyli świadomość istnienia. Nie łączył w żądnym razie duszy z ciałem, jak to miało miejsce w starożytności. To przy tej okazji należy przypomnieć twierdzenie Kartezjusza, ze człowiek jest trzcina, ale myśląca i ma te przewagę nad reszta natury (a daje mu ja dusza) ze jeśli ginie, to przynajmniej jest tego świadomy (dzięki duszy). By dojść tym określeniom końca, za przymioty ciał Kartezjusz uznawał ich rozciągłość. Wszystkie inne mogą ulec zmianie, jak na przykład w momencie kiedy kostkę lodu roztopimy nad ogniem w garnku, zamieni się ona w wodę, czyli zmieni stan skupienia, by po chwili wyparować. To jednak ze są one rozciągłe, pozwala im się dzielić, który to proces Kartezjusz posuwał w nieskończoność. Tutaj napotkał na przeszkodę teorie atomów, które już Demokryt uznał za niepodzielne. Kartezjusz z właściwą sobie swada i poczynaniem, obalił ten sąd uznał atomy za podzielne i w ten sposób dowiódł nieskończoności tego procesu. Ciała pozbawione właściwości innych niż przestrzenne (rozciągłość do tej sfery wszak się odnosi) nie podlegają tez żadnym innym zmianom poza ruchem, odbywającym się w tej przestrzeni., To doprowadziło Kartezjusza do czysto mechanistycznej teorii przyrody, gdzie wszelkie zjawiska są ruchami. Na marginesie zwierzęta traktował jako maszyny (wszak nie obdarzone świadomością czyli duszą, bo to akurat wyróżnik zarezerwowany tylko dla małpy odmiany ludzko kształtnej) i uważał, że działają na ich zasadzie. Wszystkie te rozważani doprowadziły go znowu, gdyż było nie było stworzył spójny system filozoficzny, do uznania dualizmu duszy która jest czystą świadomością i ciała które nie jest świadome ma za to właściwość przestrzenna jaką jest rozciągłość. Jednak tu pojawiała się trudność, wynikająca dla Kartezjusza z własnych założeń. Otóż znając cechy tych dwóch sfer ludzkich, miał trudność w ujęciu ich w taki sposób by stwierdzić, oczywiste wszak, ich wzajemne działanie. Rozwiązał to w sposób właściwy filozofii, zaś niestety nie sobie, gdyż troszkę ciemno. Otóż ustalił, że choć ani ciało, ani dusze, jedno w drugim nic nie jest w stanie zmienić, to jednak i ciało i dusza maja wzajemny wpływ na właściwy sobie kierunek postępowania. Wszystko to do dzisiaj pozostaje jednym z mętniejszych miejsc w jego filozofii, choć samym problemem i jego niedostatecznym wyłożeniem Kartezjusz postawił otwarte pole do popisu dla filozofów następnych pokoleń, którzy uczynili z tego jeden ze swoich sztandarowych tematów. Między innymi jeden z nich, Georg Wilhelm Friedrich Hegel doszedł do tak silnego rozdarcia wnętrza człowieka, że cud tylko sprawia( choć bynajmniej nie uznaje się go za mistyka), że człowiek może jeszcze w jakiś sposób sprawnie funkcjonować: "Z jednej bowiem strony widzimy człowieka splątanego więzami pospolitej rzeczywistości i ziemskiej doczesności, przyciśniętego potrzebami doczesnymi i niedostatkiem, nękanego siłą potęg przyrody, uwikłanego w materie, zmysłowe cele i zmysłowe przyjemności, podlega tyranii naturalnych popędów i namiętności, a z drugiej strony widzimy go, jak się wynosi w sferę idei wieczystych, w królestwo myśli i wolności, jak jako wola wytacza sobie prawo i nakazy, jak odziera świat z barwnej i kwitnącej rzeczywistości i zmienia go w abstrakcję, a duch zachowuje swe prawa i swą godność tylko w krzywdzącym traktowaniu przyrody i pozbawianiu jej praw, odpłacając jej takim przymusem i gwałtem, jakiego od niej doznał". W heglowskim widzeniu, w czym wiele z naszego Kartezjusza, istota ludzka to złożenie z dwóch części, z których ta pierwsza stanowi jasną stronę, jest motorem do duchowego rozwoju, druga tworzy związek człowieka z jego prymitywną, pochodną procesu ewolucji, naturą, uznawana przez Kartezjusza zresztą za pozbawiona świadomości i w dużej mierze podrzędną. Kolejna złota myślą Kartezjusza jest znane powiedzenie, że rozum jest miarą wszelkiego poznania. Powodowało to czysty racjonalizm, odchodzący od docenienia świadectwa zmysłów, dla których nie zarezerwował w tym przypadku nawet funkcji pomocniczej. Otóż za ich pomocą w żaden sposób człowiek nie może poznać, a jedynie sygnalizują istnienie pewnych spraw. Maja jedynie praktyczne zastosowanie w codziennym życiu. Pamięta się o tym przy okazji jego prekursorskiej pracy "Rozprawa o metodzie", w której proklamował nadrzędność poznania rozumowego, nad zmysłowym. Umysł ludzki był według niego o wiele bardziej zdolnym do poznania prawdy o otaczającym świecie niż niepewne i łatwo ulęgające wpływom i przekłamaniom nasze oczy, czy uszy. Mówił tez przy tej okazji o ideach wrodzonych, czyli całkowicie przeciwnym ustanowieniu duszy ludzkiej, rozumu, niż późniejsza "tabula rasa" Leibniza. Pokazywał przy tym trzy rodzaje idei, które znajdują się w ludzkim umyśle, pierwsze są to właśnie te, które przychodzą na świat wraz z nami i są niezbywalne, drugie stanowią te nabyte, które otrzymujemy w życiu niezależnie od siebie, trzecie to takie które człowiek sam montuje, tworzy, jak na przykład idea mówiącej kaczki pokrytej łuską. Mówiąca kaczka bez łuski jest ideą kategorii drugiej, kaczka niemowa pierwszej. To wszystko mogło przyprawić człowieka o naprawdę przedziwne przeżycia, które Kartezjusz z ochota podzielił na czynne i bierne. Otóż te bierne są wtedy kiedy tylko o czymś myślimy, coś sobie przedstawiamy, czynne przeżycie pojawiają się w chwili podejmowania sądów, ustosunkowania się do nich, zaprzeczania bądź potwierdzenia. Ciekawie tutaj egzystuje ludzki błąd. Otóż nie może być błędem to co człowiek pomyśli, gdyż jego umysł działa wtedy tylko biernie, błędem staje się dopiero twierdzenie będące wynikiem aktu czynnego, czyli ocena prawda / fałsz zarezerwowana jest tylko do sądów i twierdzeń krytycznych. Idea kaczki (bo pozostańmy przy jednym, obrazowym przykładzie) nie tylko mówiącej, pokrytej łuska, ale do tego zionącej ogniem i malującej się szminką lila róż nie jest fałszywa, nawet jeżeli napotkalibyśmy na trudność znalezienia takiego cuda w rzeczywistości obiektywnej, materialnej i zdrowo pojętej. Fałsz pojawia się dopiero w momencie jeżeli zaczniemy wydawać sąd, działać czynnie, na rzecz uznania tej kaczki, nawet jeśli zrezygnujemy dobrodusznie ze szminki, za istotę rzeczywista i będziemy podawali coś za jej odpowiednik. Wtedy biada nam.