Kiedy człowiek mieszka za granicą, czuje się w dziwny sposób związany z krajem, z którego pochodzi. Na obczyźnie czuje się zagubiony samotny, a jednocześnie oddala się od swych korzeni. Tęskni za ojczyzną, ale też coraz bardziej się od niej oddala. Bohater noweli Henryka Sienkiewicza pt. "Latarnik" w taki sposób przeżył całe swoje życie. Wyjechał z Polski, a potem los rzucał go w różne części świata i nie mógł jakoś wrócić do kraju, za którym w głębi serca bardzo tęsknił. Dopiero, kiedy już osiadł w szczęśliwym, wydawałoby się, miejscu otrzymał paczkę z Polski z książkami. W środku znalazł "Pana Tadeusza" Adama Mickiewicza. Jego serce zaczęło czytać szybciej niż oczy, gdy otworzył pierwszą stronę. Odżyły w nim tęsknota i smutek spowodowany takim oddaleniem od kraju. Tułając się po świecie nie myślał o tym. Szukał swojego miejsc, żeby zapuścić korzenie, ale nie wziął pod uwagę kraju z którego pochodził i który kochał całym sercem. Żył z dnia na dzień, szamocząc się z losem. Pracował w różnych zawodach, wykonywał różne zajęcia i pragnął jedynie spokoju na starość i jakiejś przystani. Wydawało mu się, że jest szczęśliwym człowiekiem, kiedy przeprowadził się do latarni i miał tam pracować. Czegóż mógłby chcieć innego stary człowiek, zmęczony życiem, od losu? Czyż nie przytulnego kąta, samotności, czasu i poczucia, że jest się jeszcze komuś potrzebnym? Praca w latarni był bardzo odpowiedzialna, a ludzie obcego kraju zaufali mu i powierzyli pracę latarnika. Czuł się bardzo dobrze w tej roli. Spokojnie czekał na śmierć.

Nagle jego szczęśliwa wizja ulega rozbiciu. Jest jeszcze coś co go gnębi, choć o tym nie myśli. Ojczyzna, a w niej ukwiecone łąki, pachnące pola, lasy zielone, rodzinna chałupa z drewnianym płotem. Po przeczytaniu pierwszych wersów epopei, Skawiński widzi swój "kraj lat dziecinnych" i płacze nad sobą. Chce się przenieść w czasie i przestrzeni do tego, co tak kocha. Przez całe swoje życie, błądząc po świecie, nie zdawał sobie sprawy, że tak mu tego wszystkiego brakuje. Sam fakt, że widział przed oczami teraz polskie litery, było dla niego czymś wzruszającym. Ogromna radość, ale i smutek ogarnął Skawińskiego. Był tak zaskoczony, że nie umiał wydobyć z siebie głosu. Płakał. Za wszystkie lata spędzone za granicą, za trudności, z którymi się borykał. Odnalazła go mała część Polski, prawie na końcu świata. Dało mu to siłę i wiarę do tego, że kiedyś ujrzy Polskę. Całym sercem chłonął Skawiński każde słowo napisane w "Panu Tadeuszu" nawet mimo tego, że łzy zasłoniły mu litery. Nie potrzebował oczu. Nigdy w taki sposób nie przeżywał żadnej książki.