Odyseusz wracał do Itaki z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony, ogarnęła go przemożna radość i szczęście, bo wreszcie, po dwudziestu latach tułaczki miał zobaczyć ukochaną żonę i swój kraj. Z drugiej strony - bał się trochę. W końcu minęło tyle lat, co zastanie? Może Penelopa znalazła sobie nowego męża? Może krainą rządzi już inny król?
Powoli kierował się w stronę zamku. Nagle ujrzał przed sobą kogoś znajomego. To jego pies! Pies natychmiast rozpoznał pana, merdnął ogonem i zerwał się, jakby chciał do niego podbiec. Jednak zatoczył się tylko i upadł. Gdy Odys podbiegł do niego, zobaczył, że pies nie żyje. Piersią Odysa wstrząsnął szloch, bo kochał tego psa.
Ze zgrozą dojrzał, że pies był tak chudy, że można było policzyć mu wszystkie żebra. Nieopodal młody chłopak pasł świnie, Odys postanowił zapytać go, co się dzieje. Młodzieniec chętnie udzielił informacji: pies należał do mężczyzny, który dawno już nie żyje. Nikt się nim nie opiekował, nikt go nawet nie karmił. Odys, mężny wojownik, rozpłakał się.
Gdy już wypłakał wszystkie łzy, poczuł wściekłość. A więc to tak zapłacili mu za to, że lata całe był dobrym, sprawiedliwym władcą! Skazując na śmierć głodową jego ukochanego zwierzaka. Odys postanowił, że zrobi zdrajcom niespodziankę. Nałożył na siebie łachmany i zapukał jako żebrak do wrót własnego zamku. Okazało się, że trwa tam turniej. Zwycięzca miał zostać nowym mężem Penelopy i królem Itaki. Odys odszukał wzrokiem swoją żonę. Zobaczył, że Penelopa nic się nie zmieniła, nadal jest młodziutka i piękna. Zobaczył też, że jest bardzo blada. Turniej był zapewne zorganizowany bez jej zgody.
Na środku dziedzińca był wielki łuk Odysa. Jednak nikt z zawodników nie mógł go naciągnąć, byli za słabi. Odys zastanowił się, czy i on po tylu latach nie stracił dawnej krzepy, postanowił jednak zaryzykować. Wolno podszedł do łuku. Słyszał za plecami szepty i chichot. Nie dziwił się, w końcu wyglądał jak żebrak. Jednak odgłosy ucichły, gdy z łatwością podniósł łuk, jakby to było piórko. Naciągną cięciwę i wypuścił szybką strzałę.
W tym momencie opadły z niego łachmany i na powrót stał się tym, kim był dwadzieścia lat temu - wspaniałym, niedoścignionym Odysem, królem Itaki. Poczuł satysfakcję i uśmiechnął się. Jednak zaraz przypomniał sobie wychudzonego psa i bladą twarz Penelopy. Uśmiech znikł z jego twarzy, a w zamian zagościł na niej gniew. Bez namysłu napiął łuk jeszcze raz. Zabił pierwszego z zalotników. A potem następnego. A potem, po kolei, wszystkich. Teraz czuł spełnienie - zemsta jednak jest słodka.
Nagle zobaczył biegnącą w jego stronę Penelopę. Z bliska dojrzał, że na jej pięknej twarzy przybyło kilka zmarszczek. Jednak nadal była piękna, a i dla niego przecież czas nie stanął. Wziął ją w ramiona i gorąco ucałował. Nareszcie był w domu. Poczuł się szczęśliwy.