Jak każdy chłopak-sierota marzyłem, żeby mieć ojca, człowieka, który będzie dla mnie wzorem i inspiracją. Wyobrażałem sobie, kim byłby mój ojciec, gdyby żył. Może prawdziwym generałem? Dzielnym żołnierzem? A może zwyczajnym, prostym, ale uczciwym człowiekiem? Nie narzekałem na los, miałem przecież dach nad głową, ale marzyłem, żeby był przy mnie ukochany, troskliwy ojciec.
Gdy trochę podrosłem, zostałem wysłany do miasta, gdzie miałem się uczyć. Nadal tęskniłem, ale teraz nie za ojcem, a za moim ukochanym Soplicowem i poczciwym wujaszkiem. Na szczęście lata nauki minęły szybko i znalazłem się z powrotem w Soplicowie. Nie wiedziałem jeszcze, że moje chłopięce marzenie ma się spełnić, tyle że w przewrotny i okrutny sposób. Mój ojciec żył jeszcze, co więcej, poznałem go. Ale o tym, że jest moim ojcem dowiedziałem się dopiero po jego śmierci. Jak okrutnie zakpił ze mnie los!
Powikłane losy mojego ojca były takie. Jacek Soplica był synem Podczaszego i starszym bratem Sędziego. Należał do zubożałej szlachty i chętnie korzystał z typowych rozrywek szlachciców - polowania, przyjęcia i bale były u niego na porządku dziennym No i znajomości z pięknymi dziewczętami, którym przystojny młodzieniec bardzo się podobał. Ojciec - jako przywódca Sopliców - miał poparcie sejmików ziemskich, co otwarło mu drogę nawet na magnackie dwory. Został nawet zaufanym przyjacielem jednego z magnatów, Stolnika Horeszki. Horeszko okazywał mu tyle sympatii, że ojciec ośmielił się zakochać w jego córce, Ewie Horeszko. Niestety, okazało się, że mierzył za wysoko. Gdy Stolnik zorientował się, jakie są zamiary młodzieńca, natychmiast kazał podać mu czarną polewkę, co było sygnałem, że jego oświadczyny nie będą mile widziane.
Ojciec starał się nie rozpaczać, próbował zapomnieć o Ewie. Ożenił się nawet z inną kobietą, z moją matką. Jednak nie mógł zapomnieć o uroczej Horeszkównie. Zapomnienia szukał w alkoholu i - obawiam się - nie był najlepszym mężem. Na szczęście matka niedługo musiała się z nim męczyć, ponieważ zmarła wkrótce po wydaniu mnie na świat.
Ojciec zwykł był jeździć wokół zamku Horeszków. Nie mógł znieść zachowania niedoszłego teścia, który chętnie śmiał się i bawił, chociaż niedawno unieszczęśliwił własną córkę, wydając ją za mąż za kogoś, kogo nie kochała. Podczas jednej z przejażdżek dostrzegł, ze Moskale szturmują siedzibę Horeszków. Gdy zobaczył, że Horeszko dobrze sobie radzi, wezbrał w nim gniew i strzelił do niego, na swoje nieszczęście trafiając i raniąc go śmiertelnie. Okrzyknięto go zdrajcą, który pomaga Moskalom, choć jego motyw był przecież zupełnie inny.
Ojciec nie mógł żyć ze swoim grzechem i pogardą ludzką, która go otaczała. Uciekł za granicę. Ludzie mówili, że zginął, ale on został zakonnikiem i kazał nazywać się księdzem Robakiem, ponieważ za tak marną istotę się uważał. Aby odkupić swoje winy, zaangażował się w walkę. Najpierw walczył u boku wielkich wodzów: z Kniaziewiczem przeciwko pogańskim Prusakom, z Napoleonem pod Austerlitz, z Dąbrowskim przeciw Niemcom. Gdy stał się już wyśmienitym wojownikiem, wrócił w rodzinne strony i zajął się organizowaniem powstania przeciwko zaborcy. Być może również miłość do mnie przywiodła go w te strony, chciał jeszcze raz ujrzeć syna, którego niegdyś porzucił.
Jednak los nie był łaskawy. Moskale najechali tym razem na nasz dwór, i ksiądz Robak został śmiertelnie postrzelony. Dopiero umierając, opowiedział swoją historię wiernemu słudze Stolnika, Gerwazemu. Gerwazy przebaczył mu. Mój ojciec umierał ze spokojnym sumieniem i z nadzieją, że wolność Polski jest coraz bliżej.
Później wujaszek powiedział mi, że namawiał ojca, by wyznał mi prawdę. Jednak ten wzbraniał się, nie chciał, żebym się wstydził za jego czyny. Owszem, wstydziłbym się za morderstwo sprzed lat, ale przecież również byłbym dumny za wszystkie dzielne i wspaniałe czyny, których później dokonał. Przynajmniej teraz wiem, że mój ojciec był kimś niezwykłym. Szkoda, że nie miałem okazji powiedzieć mu, jak bardzo go kocham.
Komentarze (0)