"Razem z nim zginęła poezja i piękność.". Rzeczywiście, po śmierci Gajusza Petroniusza utracił swego znakomitego "arbitra elegantrium", człowieka, który potrafił rozpoznać i docenić piękno istniejące w świecie. Wydaje się, że to właśnie on jest najbardziej interesującą postacią spośród tych, które przewijają się przez karty powieści Henryka Sienkiewicza zatytułowanej "Quo vadis?".

Jako esteta przywiązany do piękna, w jakiejkolwiek by ono postaci nie występowało, Petroniusz dbał niezwykle o swój wygląd zewnętrzny. Jego poranna toaleta zwykle przeciągała się do późnych godzin popołudniowych. Trudno zresztą się dziwić skoro uważał on, że na ułożenie włosów należy poświecić co najmniej trzy godziny, a to i tak było raczej za mało. Nie oznacza to jednak, że był osobnikiem doszczętnie zniewieściałym, o wątłych mięśniach i sile, wręcz przeciwnie, o czym mógł się przekonać pewien młody zapaśnik: "(...) wysmukły i zniewieściały Petroniusz chwycił wpijającą mu się w ramię dłoń młodego atlety, za czym chwycił drugą i trzymał je obie w swojej jednej z siłą żelaznych kleszczy...".

Nie należał on bez wątpienia do ludzi biednych. Mieszkał on w pięknej, ze smakiem urządzonej willi, z obszernym ogrodem, w którym można było odnaleźć niezwykle rzadkie okazy roślin. Na jego rozkazy czekała również spora ilość niewolników i niewolnic, którzy dbali, aby ich pan nie musiał się trudzić żadnymi pracami niegodnymi arystokraty.

Głównym obiektem jego zainteresowań było piękno, szczególnie zaś te, które realizowało się w poezji ora sztuce dramatycznej. Sam zresztą pisał, wcale udanie. Nie obce mu były również rozmyślania natury filozoficznej, czego przykładem może być następująca sentencja: "świat dźwiga na barkach nie Atlas, lecz kobieta i czasem igra nim jak piłką". Jeśli zaś chodzi o szkołę filozoficzną, do której by się przyznał, to byłaby nią zapewne ta stworzona przez Epikura. Nasz esteta wszakże mawiał, iż "(...) że życia nie warto żałować" oraz "kto umiał żyć, ten powinien umieć umrzeć". Posiadał on również w sobie sporą dozę sceptycyzmu, szczególnie, gdy szło o bogów których zgoła podejrzewał, że nie istnieją.

Nie przepadał on za rozrywkami dostarczanymi przez gladiatorów w cyrku, gdyż brzydził się przemocą i rozlewem krwi. Takie widowiska w jego mniemaniu były godne barbarzyńców, a nie ludzi cywilizowanych.

Jako człowiek posiadł dystans względem własnej osoby, co zapewne ułatwiała mu jego ironia, którą hojnie szafował wobec innych, ale od czasu do czasu względem siebie. O jego ciętym języku krążyły po Rzymie przeróżne anegdoty, w których to osobnicy mający to nieszczęście, że narazili się naszemu arbitrowi, byli wyśmiewani dokumentnie. No cóż, Petroniusz twierdził, iż "(...) śmiech odróżnia ludzi od zwierząt.".

Potrafił również iść pod prąd pewnym konwencjom i zwyczajom (aczkolwiek nie wszystkim i nie zawsze), czego przykładem może być wybór swej ukochanej, którą stała się niewolnica Eunice. Kto wie, być może był to najlepszy wybór, jakiego dokonał w życiu?

W jego stosunku do Nerona było wiele pogardy. Nie cenił go on zanadto ani jako człowieka, ani jako poetę, ani jako władcę, wszakże: "(...) zabić brata, matkę i żonę jest rzeczą godną jakiego azjatyckiego królika, nie rzymskiego cezara." , z czym akurat trudno się nie zgodzić. Nie oznacz to jednak, że nie zabiegał o jego łaski, co wskazuje nam na pewną dwulicowość naszego bohatera. W sumie jednak wydaje się, że takie były reguły gry w Rzymie w owym czasie, a wycofać się nie było można.

W Ligi natomiast widział, co zresztą nie dziwne u takiego estety i kobieciarza, wyłącznie urodę: "Istna , (...) przypominała mi wiosnę, (...) tę wiosnę, którą niegdyś widziałem w Helwecji, młodą, świeżą, jasnozieloną...".

Co zaś do chrześcijan, to początkowo sądził, iż są to nieprzyjaciele: "życia, jak choroby i jak śmierć sama, (...) to jest zgubna i obrzydła sekta". Z czasem jednak ich nastawienie do nich uległo odmianie, tak iż o chrześcijańskiej wierze wypowiedział się w następujący sposób: "Ja jej nie przyjmę, choćby w niej tkwiła prawda i mądrość zarówno ludzka, jak boska. To wymagałoby trudu, a ja się nie lubię trudzić. To wymagałoby wyrzeczeń się, a ja się nie lubię niczego zrzekać.". I rzeczywiście, nigdy się nie nawrócił, ale  "powiał na niego od nich jakiś wiatr, który w jego duszę nieznane ziarnka przywiał".

Petroniusz potrafił również zyskać sobie sympatię ludu rzymskiego. "Uchodził za człowieka ludzkiego i hojnego, a popularność jego wzrosła od czasu sprawy Pedaniusza Sekunda, w której przemawiał on za złagodzeniem okrutnego wyroku, skazującego na śmierć wszystkich niewolników prefekta. Szczególniej tłumy niewolników kochały go odtąd taką niepohamowana miłością, jaką ludzie pognębieni i nieszczęśliwi zwykli miłować tych, którzy okazują im, choć trochę uczucia."

Petroniusz jest osobą, obok której trudno jest przejść obojętnie. Z jednej bowiem strony, jawi się on jako nieco zniewieściały mężczyzna, bawidamek i utracjusz, który nie jest zdolny do dokonania czegoś konstruktywnego, z drugiej jednak, okazuje się, że takie spojrzenie na niego jest zbyt płytkie, wszakże to człowiek, który potrafił sprzeciwić się szalonemu despocie, jakim był Neron, a także po męsku przyjął swą śmierć. I chyba dlatego jest tak fascynującą postacią, która na długo zapada w pamięć.