Słowa te wypowiada Berta do swego męża profesora Sonnenbrucha, który twierdzi o sobie, iż jest "uczciwym Niemcem". Wydaje się zatem, że jej uwaga potwierdza samoocenę profesora - nie musi czuć się winnym z powodu żadnego ze swoich uczynków. Czy jednak tak jest w istocie? Czy w tym potwierdzeniu nie kryje się ziarno ironii?

Profesor Sonnenbruch był szanowanym powszechnie w Niemczech i zagranicą genetykiem, a jednocześnie kochanym mężem i ojcem. Pracował on na rzecz swej ojczyzny, wykorzystując swoje talenty naukowe, by poprzez wiedzę, poprawić los rodaków. Jest jednak wojna i należy pamiętać, że każde odkrycie naukowe Sonnenbrucha wykorzystywane jest przeciwko ludzkości. Do eksperymentów wybierani są przecież więźniowie obozów pracy, wyniki badań zaś usprawniają niemiecką machinę do zabijania. Profesor oczywiście nie miał tej świadomości, czy jednak na luksus niewiedzy można sobie pozwolić w czasach wojny? Zwłaszcza jeśli jest to "niewiedza z wyboru"- Sonnenbruch, nawet mając przypuszczenie co do użycia jego odkryć, nie zrobił nic, by nazistom utrudnić to. Pogodził się on niejako z hitlerowską władzą i jej metodami walki, wyrażając tym samym swoje pozwolenie na otaczające go zło.

W czasie pokoju, jego postawę można by nazwać apolityczną - spełniał on jedynie swoje obywatelskie obowiązki względem ojczyzny, społeczeństwa, siebie. Jednak w czasie wojny nieświadomość oznacza uchylanie się od odpowiedzialności za swoje czyny, eskapizm, tchórzostwo wręcz. Widać to w scenie spotkania Sonnenbrucha z Joachimem Petersem, zbiegłym z wiezienia dawnym żydowskim przyjacielem profesora, który szukał u niego pomocy, wsparcia. Tymczasem profesora stać było jedynie na gest wielkopański - ofiarował Petersowi pieniądze, dla ukrywającego się więźnia kompletnie nieprzydatnych, w zamian za jego zniknięcie z salonu Sonnenbruchów. Zawiódł zapewne swego przyjaciela, zawiódł również siebie, w konfrontacji tej okazał się zwykłym tchórzem i konformistą, faktu tego nie mógł już przed sobą ukryć.

W kontekście zachowania Sonnenbrucha wobec Petersa zupełnie inaczej brzmią słowa Berty: jeśli ona wypowiedziała je w dobrej wierze, by ulżyć mężowi, widz czy czytelnik odbiera je w sposób ironiczny. Niewinność uczciwego Niemca, który nie ma sobie nic do zarzucenia, polega tylko na przymknięciu oczu na dziejące się dookoła zło, polega na ucieczce od odpowiedzialności za los drugiego i politycznej nieświadomości.