Głównym bohaterem powieści Stefana Żeromskiego "Syzyfowe prace" jest Marcin Borowicz. Ukochany jedynak, oczko w głowie mamy i taty, którzy zawsze dbali o to, by ich synkowi niczego nie zabrakło w ósmym roku życia zostaje pozbawiony domowych wygód i czułej opieki rodzicieli i wysłany do szkoły przygotowawczej w Owczarach. Wiejska, jednoklasowa szkółka ma mu pomóc w dostaniu się do męskiego gimnazjum w Klerykowie. Dziecinny i rozpieszczony, początkowo nie może przyzwyczaić się do zmiany otoczenia i nowych obowiązków. Podoba mu się podróż z rodzicami, nawet nowa szkoła, strach nadchodzi wtedy, gdy rodzice odjeżdżają do domu sami, jego zostawiając pod skrzydłami prowadzących szkołę w Owczarach państwa Wiechowskich. Nauka idzie mu średnio, wkrótce jednak robi postępy w obowiązującym w szkołach i urzędach carskiego zaboru języku rosyjskim a także w sprawiającej mu największe kłopoty arytmetyce. Poznaje także innych chłopców, ze znacznie biedniejszych rodzin niż jego własna, w której, mimo licznych ograniczeń finansowych, z jakimi musiała się liczyć mieszkająca w Gawronkach rodzina zubożałego szlachcica Borowicza podstawowe potrzeby zawsze były zapewnione. Nauka i mieszkanie w Owczarach przebiega więc bardzo spokojnie. Uczniowie i nauczyciele swobodniej niż gdzie indziej podchodzą do nakazu mówienia i pisania wyłącznie po rosyjsku, sama pani Wiechowskia. Problem pojawia się w momencie zapowiedzianej kontroli rosyjskiego wizytatora. Dzieci naprędce uczone są rosyjskich pieśni i wierszy. Kontrola wypada jednak niezbyt pomyślnie, ponieważ po sposobie wypowiadania się dzieci w języku rosyjskim i polskim wynika, że w szkole poznają także ten drugi, co było przez władze carskie, zmierzające do powolnego wynaradawiania najmłodszego pokolenia Polaków, surowo zabronione. Skórę i posadę pana Wiechowskiego ratują, mimowolnie, matki dzieci pobierających nauki w szkole w Owczarach, które, same znając jedynie język polski skarżyły się inspektorowi, że nauczyciel uczy dzieci mówić i pisać jedynie po rosyjsku, wymagając od nich nawet śpiewania pobożnych pieśni w tym języku. Matki są niezadowolone z Wiechowskiego do tego stopnia, że domagają się zwolnienia nauczyciela. Tyle jednak wystarczyło inspektorowi do obiecania zaskoczonemu Wiechowskiemu, który myślał, że wszystko już przepadło, podwyżki za dobrze wykonywaną pracę rusyfikacyjną. Pod koniec roku nauki pani Helena pojawia się w Owczarach i zabiera syna z ubogiego choć gościnnego domu państwa Wiechowskich. Oboje jadą do Klerykowa, aby stawić czoło egzaminom wstępnym do gimnazjum. Pani Borowiczowa nie jest jednak spokojna o przyszłość swojego syna, którego poziom przygotowania może okazać się niewystarczający na wymagania klerykowskich wykładowców, zwłaszcza w obliczu ogromnej konkurencji wśród zdających. Zapobiegliwa mama dowiaduje się, że warto jest przed egzaminami zapłacić dziecku za korepetycje u jednego z egzaminatorów- pana Majewskiego. Borowiczowa idzie do nauczyciela i płaci z góry za kilka lekcji dla Marcinka. Po egzaminach okazuje się, że do gimnazjum dostali się wyłącznie ci, którzy pozwolili zarobić panu Majewskiemu. Inne dzieci były bez szans. O przyjęciu do szkoły decydowała więc nie wiedza i przygotowanie, ale pieniądze przekazywane "za naukę" chciwemu egzaminatorowi. W międzyczasie Borowiczowie zwiedzają miasteczko i szukają odpowiedniego domu, w którym pani Helena mogłaby zostawić swojego jedynaka. Najlepszy okazuje się dom pani Przepiórkowskiej- dawnej znajomej pani Heleny, która zobowiązuje się do opieki nad małym Marcinkiem i do zastępowania mu w czasie roku szkolnego ukochanej mamy. Rozpoczyna się pierwszy rok szkolny Marcina Borowicza spędzony w murach klerykowskiego gimnazjum. Chłopak stara się w miarę swoich możliwości przykładać do nauki. Robi to na tyle sumiennie, że matce udaje się wyrwać go na dwa dni do domu, aby mógł spędzić z rodziną Zielone Świątki. Gawronki dawno nie były tak pełne śmiechu, radości i rodzinnych uczuć. Kochająca się rodzina nie wie, że to ostatnie wspólne święta. Niedługo po nich pani Helena złożona chorobą, umiera, zostawiając osamotnionego męża i synka. Marcin, jeszcze dziecko, nie do końca zdaje sobie sprawę z tego co się stało. Stara się odgrywać rozpacz po śmierci matki nie tyle dla tego, że tak czuje, ile wie, że tak należy się zachowywać na pogrzebie bliskiej osoby. Cały smutek i poczucie osamotnienia dopadają go dopiero po powrocie do szkoły.

Marcin zaczyna mieć coraz większe problemy z nauką. Czas woli poświęcać na łobuzerkę ze szkolnym kolegą, Wilczkiem, który usiłuje wyciągać młodego Borowicza na wagary. Podczas jednej z takich eskapad, skruszony Marcinek, któremu nie spodobało się wagarowanie wraca do kościoła, w którym powinien wysłuchać mszy. Chce się dostać do kościoła tak, aby jego spóźnienie nie zostało odnotowane przez księdza, ten ostatni, co Marcin obserwuje z ukrycia za filarem, ma w tym momencie zupełnie inne zmartwienia. Do księdza przychodzi bowiem inspektor, który domaga się od duszpasterza, aby ten prowadził mszę, modlitwy i pobożne śpiewy wyłącznie po rosyjsku. Kaznodzieja nie godzi się przyjąć dyrektyw carskiego urzędnika i wyrzuca tego za drzwi katedry. Oszołomionemu Marcinkowi, którego wyciąga zza filara nakazuje milczenie. Marcin popada jednak w znacznie poważniejsze tarapaty. Wraz z kolegą wybierają się do lasu, gdzie postanawiają poćwiczyć strzelanie z broni palnej, którą do szkoły przemycił kolega Marcina. Przyłapani na gorącym uczynku mogą zostać nawet relegowani z gimnazjum. Przerażony chłopiec najpierw boi się kary, potem jednak zaczyna odczuwać straszne wyrzuty sumienia. Widzi, że nierozważny czyn nie tylko może skrzywdzić jego samego, niemożnością skończenia szkoły, ale przede wszystkim jest straszliwą niewdzięcznością wobec rodziców, którzy poświęcili bardzo wiele, aby móc posłać syna do szkoły. Ogromny wstyd poczuł zwłaszcza wobec nieżyjącej matki. MArcin i jego kolega dostają od rady pedagogicznej jeszcze jedną szansę. Mogą pozostać w szkole. Jednak od tego czasu zmienia się podejście młodego Borowicza do nauki, zaczyna doceniać możliwość kształcenia się. Ważne staja się dla niego również wizyty w katedrze, w której Marcin, przekonany, że najwyższej kary uniknął jedynie dzięki wstawiennictwu matki u Boga, poszukuje uspokojenia, pocieszenia, siły w pokonywaniu codziennych trudności. Tak mijają kolejne miesiące. Marcin, otrzymawszy promocję do piątej klasy, wyjeżdża na wakacje do rodzinnych Gawronek. Niemal dorosły już kawaler dostaje od ojca starą fuzję i śrut. Wielka jest radość młodzieńca, który szybko zakochuje się w samotnych wędrówkach po lasach i polach, w marzeniach o wspaniałych łowach, trofeach myśliwskich i przygodach na polowaniu. Zaprzyjaźnia się także z miejscowym myśliwym, Nogą, który, oprócz wprowadzania młodzika w tajemnice łowieckie, w sekrety fauny i flory, prowadzi go także w głąb lasu, gdzie znajduje się opuszczona mogiła. Opowiada chłopcu o powstaniu i zamordowanym w tym miejscu przez Kozaków polskim powstańcu, który poświęcił życie za ratowanie zniewolonej ojczyzny. Histori te nie przemawiają jednak do wyobraźni Marcina, który teraz może myśleć jedynie o planowanej wyprawie na dzikie kaczki. Marcin, jak się okazuje, podległ już zabiegom rusyfikacyjnym w szkole, przyjął prawdy głoszone przez rosyjskich wykładowców, przestaje utożsamiać się z nieistniejącą od z górą stu lat Polską. Nogę z kolei najbardziej frapowała obiecana przez Marcina flaszka wódki, która, jak twierdził sam mistrz polowań, niepomiernie przydawała się do wabienia zwierzyny. Podczas polowania wyjaśnia się jednak, że w okolicy z braku zwierzyny od lat nikt niczego nie upolował. Zmorzony alkoholem przewodnik dawno już zasnął w trawie, pozostawiając chłopca na samotnych, z góry skazanych na niepowodzenie czatach.

Po wakacjach Marcin znów pojawia się w szkole. Gimnazjum przeszło w tym czasie dość drastyczne reformy. Nowy dyrektor- Rosjanin, znacznie surowszy i bardziej pilnujący sumiennego przestrzegania carskich przykazów, wymienił starą kadrę, na posłusznych sobie nauczycieli, którzy obok nauczania carskiej prawdy o historii i kulturze mieli za zadanie śledzić uczniów, organizować kontrole w miejscu ich zamieszkania, przeszukiwać pokoje, teczki, rzeczy osobiste uczniów i, przede wszystkim, pilnować aby kategoryczny zakaz mówienia, pisania, czytania, jakiegokolwiek kontaktu z nielegalną mową ojców był absolutnie przestrzegany nie tylko na terenie szkoły, ale także na stancjach i w internatach. Kolejnym pomysłem nowego dyrektora było także założenie kółka literatury rosyjskiej, na którym przybyłe dzieci na zachętę częstowano słodyczami, a które organizowało na przykład wycieczki do rosyjskiego teatru. Kółko i wycieczki były solidarnie bojkotowane niemal przez wszystkich Polaków. Marcinek wyłamał się jednak z ogólnie panującej wśród Polaków tendencji i wstąpił do prowadzonego przez dyrektora kółka. Jako jeden z nielicznych uczniów polskiego pochodzenia uczęszczających na te zajęcia, Marcinek zyskuje sobie wdzięczność i sympatię dyrektora. Z czasem zrusyfikowanie Marcina pogłębia się jeszcze bardziej, zaczyna utożsamiać się z rosyjską kulturą, wierzyć w kłamstwa o historii Polski wkładane uczniom do głowy przez nauczycieli. Sympatia dyrektora, mimo pogardy okazywanej przez niektórych kolegów, przydała się chłopcu nieco później, gdy ważyły się losy nowego szkolnego kolegi Marcinka- Andrzeja Radka. Pochodzący z ubogiej chłopskiej rodziny chłopak padał ciągle ofiarą drwin kolegów, którzy szydzili z jego wiejskiego obycia, mowy, zwyczajów. Jędrek do czasu nic sobie z tego nie robił, ucząc się pilnie, zdobywając świetne oceny i szybko robiąc postępy, mimo że, żeby utrzymać się w szkole musiał jeszcze po własnych zajęciach dawać korepetycje dzieciom człowieka, który w zamian za to zobowiązać się zapewnić Jędrkowi mieszkanie i jedzenie na czas nauki w gimnazjum. Jednak pewnego dnia szyderstwa były na tyle bolesne, że Andrzej pobił atakującego go kolegę. Od wyrzucenia poza mury gimnazjum ratuje go właśnie wstawiennictwo młodego Borowicza u samego dyrektora.

Marcin udziela się aktywnie w kółku literackim, sam nawet organizuje spotkania z rosyjską literaturą, dyskusje o poezji rosyjskich autorów. Chłopak jest żywym dowodem na skuteczność działań szkolnej rusyfikacyjnej machiny. Niektórzy chłopcy stawiają jednak tym działaniom nauczycieli gimnazjalnych znacznie większy opór. Najbardziej widoczne jest to na historii, na której wykładowca przytacza uczniom stek bzdur sprowadzających się do lżenia Polaków i wyznawanej przez nich wiary katolickiej. Próba obrony honoru narodu i kościoła katolickiego przez jednego z uczniów kończy się awanturą i wezwaniem na lekcję dyrektora. Chłopiec, jak sam stwierdził, wypowiadał się w imieniu całej klasy, jednak koledzy boją się zabrać głos w tej sprawie. Odzywa się jedynie Marcin, który umywa ręce od poglądów kolegi, stwierdzając, że w pełni popiera i szczerze wierzy w treści wykładane przez historyka i absolutnie nie upoważniał kolegi do wypowiadania się w swoim imieniu. Nadchodzi jednak dzień, w którym nawet w Marcinie budzą się patriotyczne uczucia. Dniem tym jest pierwszy dzień w szkole nowego kolegi- Bernarda Zygiera. Chłopak, za brak pokory wobec praw obowiązujących w warszawskim gimnazjum, musiał przerwać tam naukę. Ma teraz okazję kontynuować ją w Klerykowie, ale pod kilkoma warunkami. Nie wolno mu kontynuować procederu z Warszawy, czyli czytania nielegalnych polskich pisarzy i poetów, mówienia po polsku, a nawet kontaktowania się z kolegami, w których mógłby jeszcze zaszczepić ziarno buntu. Chłopak zapisuje się oczywiście na, nieobowiązkowe i cieszące się niewielkim poważaniem lekcje języka polskiego. Sztetter, prowadzący je nauczyciel, ze strachu przed władzą gimnazjum, uczył języka po rosyjsku, ograniczając naukę języka ojczystego do banalnych ćwiczeń i czytanek. Już na początku lekcji okazuje się, że Zygier nie może się tu już niczego więcej nauczyć. Chłopiec doskonale włada literacką polszczyzną, świetnie radzi sobie z przekładem rosyjskiego na polski i odwrotnie. Poproszony przez nauczyciela, który przestraszył się opowieści Bernarda na temat potajemnie czytanych polskich książek przez uczniów jego poprzedniej szkoły, o deklamację jakiegoś polskiego wiersza, uczeń rozpoczyna recytację Mickiewiczowskiej "Reduty Ordona". Waleczne, pełne treści narodowowyzwoleńczych i antycarskich słowa wiersza porywają nie tylko uczniów, ale także zastraszonego, zgnębionego przez system carskiej szkoły nauczyciela, który zasłuchany nie może zdobyć się na przerwanie chłopcu recytacji. Przy drzwiach staje tylko jeden z uczniów, aby dać znać reszcie, gdyby do klasy zbliżał się ktoś niepowołany. W zdziwionym i z każdą chwilą bardziej wzruszonym Marcinie budzi się polska dusza. Przypomina sobie zlekceważoną niegdyś opowieść Nogi o zamordowanym przez Kozaków powstańcu. Wszystkie niedorzeczności szkoły w Owczarach, gimnazjum w Klerykowie, wszystkie represje, nakazy i rozkazy, które bez zastanowienia dotąd spełniał i którym się podporządkowywał stają się dla niego wreszcie jasne i zrozumiałe. Widzi w jak okrutny sposób zniewolona jest jego ojczyzna i jak, do tej chwili zniewolony był jego własny umysł i serce. Bernard staje się nieformalnym przywódcą grupy patriotów, którzy od tej pory organizują tajne spotkania, na których poznają polską poezję, literaturę, kulturę, wreszcie niezakłamaną historię swojego dumnego niegdyś i potężnego narodu. Marcin korzysta także z okazji do zemszczenia się na doszczętnie zrusyfikowanym Majewskim, który wyrzekł się swoich korzeni i wysługiwał się aparatowi carskiemu. Nauczyciel, który starał się śledzić zbierających się chłopców zostaje przez Marcina wywiedziony w pole i obrzucony błotem. Chłopiec ratuje kolegów i ostrzega ich o działaniach zdradzieckiego nauczyciela.

Tak mija reszta roku szkolnego. Młodzieńcy zaczynają przygotowywać się do matury. Także Marcin, który w tym czasie przeżywa także swoją pierwszą miłość. Wybranką serca bohatera jest młoda gimnazjalistka, Biruta, córka lekarza, która, podobnie jak Marcin, uczy się w parku do końcowych egzaminów. Niestety uczucie młodego Borowicza pozostało niespełnione. Po egzaminach chłopak wyjechał do domu, a po powrocie do Klerykowa nie zastał już dziewczyny, która wraz z całą rodziną wyprowadziła się z Klerykowa. Przy zrozpaczonym Marcinie staje uratowany niegdyś przyjaciel- Andrzej Radek.