"Krótka rozprawa między trzema osobami, Panem, Wójtem a Plebanem" jest z pewnością pierwszym utworem Mikołaja reja jaki ten jeden z najlepszych polskich pisarzy okresu renesansu, ogłosił drukiem. Miało to miejsce w roku 1543 i Rej posłużył się wówczas pseudonimem "Ambroży Korczbok Rożek". To pismo Reja ma formę dialogu, czyli utworu mającego wyodrębnione w swojej formie przynajmniej wypowiedzi dwu postaci. Nie można jednak nazywać dialogu utworem dramatycznym, czy scenicznym. Pisarz pomyślał swój tekst jako satyrę ujawniająca ostry konflikt, toczący się wówczas w społeczeństwie, powiedzmy trzema najważniejszymi stanami, szlachta, duchowieństwem i chłopstwem. Całość jest poprzedzona przez wiersz "Ku dobrym towarzyszom" który to jest wyłożeniem idei i poglądów Reja. Akcja tego wierszowanego dialogu opiera się o spór tytułowych postaci, reprezentujących trzy ówcześnie wiodące stany społeczne. Ciekawie wypadają początkowe fragmenty, w których pan krytykuje księdza, za jego niezgodność głoszonych nauk z rzeczywistym zachowaniem. Rej jako kalwin w krytyce kleru najżywiej i najdosadniej wyrażał swoje poglądy:

"Na naszym dobrym nieszporze

Już więc tam swą każdy porze s:

Jeden wrzeszczy, drugi śpiewa,

A też jednak rzadko bywa.

Jutrzniej, tej nigdy nie słychać,

Podobno musi zasypiać".

Ważna przy oskarżeniach stawianych klerowi była sprawa odpustów, które z religijnego święta przerodziły się w jaskrawe jarmarki, spychające na dalszy plan religijne wartości, jakie niesie to święto:

"Jeden potrząsa kobiałką,

Drugi bębnem a piszczałką,

Trzeci, wyciągając szyję,

Woła: - "Do kantora piję!" -

Kury wrzeszczą, świnie kwiczą,

Na ołtarzu jajca liczą.

Wieręsmy odpust zyskali,

Iżechmy sie napiskali".

Wobec takich zarzutów oponuje ksiądz, który sam teraz staje się oskarżycielem świeckich urzędników, tworzących razem organizacje, której zwykły człowiek nie jest w stanie sprostać. Ksiądz oskarża również Sejm będący zbiorem ludzi hołdujących własnym interesom. "Każdy na swe skrzydło goni;/ Pewnie Pospolitej Rzeczy/ Żadny tam nie ma na pieczy". Najtrudniejszym losem wydaję się jednak ten prosto scharakteryzowany przez Chłopa i określający położenie jego klasy wobec innych. Są oni bowiem i przez panów i przez kler obciążeni wielkimi podatkami i obowiązkowymi daninami. Ironizuje on o takich sytuacjach: "Acz nie wiem, wie-li Bóg o tym,/ Aż to zrozumiemy potym:/ To wiem, iż żyta nie jada,/ Bo w stodole nierad siada".