Gdy poznajemy tytułową bohaterkę powieści Lucy Mand Montgomery zatytułowanej "Ania z Zielonego Wzgórza", ukończyła ona niedawno jedenaście lat. O jej wcześniejszych losach dowiadujemy się w trakcie rozwoju akcji tego utworu. Ania mając kilka miesięcy została osierocona przez swych rodziców - Betty i Waltera Shirley'ów, którzy uczyli w szkole Bolngbroke w Nowej Szkocji. Nasz bohaterka została wzięta pod opiekę przez pani Thomas, a następnie pani Hammond, które nie były dla niej zbyt miłe. Koniec końców, po jeszcze krótkim pobycie w sierocińcu, nasza bohaterka trafiła do domu na Zielonym Wzgórzu, który zamieszkiwali Mateusz i Matylda Cuthbertowie.

Ania była niezwykle wysoką szczupłą dziewczynką, o dość kościstej sylwetce. Jej twarz była bardzo blada, a poza tym przystrajało ją mnóstwo piegów. Miała również bardzo piękne szarozielone oczy oaz kształtny nos. Jej włosy miały barwę ognistorudą, a splatała je w dwa warkocze. Ubiór Ani był bardzo ubogi i sfatygowany. Składała się nań: stara, wytarta sukienka oraz słomkowy kapelusz. Nasza bohaterka była przekonana, że jest najbrzydszą istota na świecie. Jednakże w trakcie jej pobytu na Zielonym Wzgórzu w jej wyglądzie zaszły niezwykle pozytywne zmiany. Sylwetka nabrała kobiecych kształtów, włosy ściemniały, a piegi mocno przybladły. Także jej stroje stały się bardziej eleganckie, w czym zasługa Maryli, ale także Mateusza, który zakupił dla swej wychowanki sukienkę z bufiastymi rękawami.

Ania miała szereg kompleksów, ale największy z nich wiązał się z kolorem jej włosów, nic zatem dziwnego, że alergicznie reagowała na wszelką wzmianki o nich, o czym boleśnie przekonali się zarówno pani Małgorzata Linde, jak i Gilbert Bythe, na którego głowie wylądowała tabliczka za to, iż ośmielił się nazwać ją marchewką.

Nasza bohaterka była również posiadaczką bujnej wyobraźni oraz niezwykłej wręcz wrażliwości na piękno przyrody. Nic zatem dziwnego, że jedną z jej ulubionych zabaw było nadawanie nowych, poetyckich, nazw różnym zakątkom Avonlea. Tak więc drzewo rosnące przed oknem jej pokoju zyskało miano Królowej Śniegu, natomiast niewielki zagajnik mógł się szczycić imieniem Lasu Duchów.

Żywa imaginacja naszej bohaterki często sprowadzała na naszą bohaterkę biedę, gdyż przebywając w innych światach miała problemy ze skoncentrowaniem się na tym, co robi tu i teraz. Przykładem może być tu słynny podwieczorek, na który Ania zaprosiła swą przyjaciółkę Dianę Berry. W jego trakcie miał być serwowany słynny sok porzeczkowy Maryli, ale nasza bohaterka myśląc o czymś innym wzięła z półki wino. Skutki dla Diany okazały się fatalne, zresztą dla Ani też, gdyż pani Berry zakazała się jej spotykać z nią.

Ania była również bardzo przyjacielska, a zatem pozyskiwanie nowych znajomych i przyjaciół nie sprawiało jej najmniejszego problemu. Jej charakter, wyobraźnia, sprawiały, że trudno było się z nią nudzić, a każde, nawet bardzo prozaiczne, czy to miejsce, czy to wydarzenie, nabierało nowego znaczenia, tak iż miało się wrażenie, że przebywa się w zupełnie nowym miejscu, bądź też robi coś nowego. Nie było także w Avonlea nikogo lepszego we wymyślaniu nowych, niekiedy szalonych, zabaw.

Nasza bohaterka potrafiła być również wdzięczna, co szczególnie uwidacznia się w jej stosunku do swych opiekunów. Zresztą nic dziwnego, wszakże bardzo ich kochała i darzyła głęboki szacunkiem.

Będąc niezwykle inteligentną i pracowitą nie miała najmniejszych problemów z nauką w szkole, a nawet udało się jej zdobyć stypendium dla najzdolniejszych uczniów.

Ania to na tle ciekawa i fascynująca postać, iż nie zaznajomienie się z jej przygodami uważam za grzech ciężki, który zmazać tylko w jeden, oczywisty, sposób.