Doktor Paweł Obarecki wstał rano jak zwykle o tej samej porze. Dziś jednak wstał w nienajlepszym humorze i nieco niewyspany. Wczoraj bowiem spędził wieczór w Obrzydłówku i do późna grał w karty. Obarecki wstał, zjadł szybko śniadanie i przygotował się do wyjścia. Dziś czekała go wizyta u kilku pacjentów we wsi. Z niechęcią myślał o tym, iż musi wyjść z domu. Była już jesień i na dworze wiał zimny wiatr. Wiedział jednak, ze wyjść musi więc zabrał swą lekarską torbę i wyruszył do pacjentów.

Do pierwszej chaty dotarł po kwadransie. Zapukał do drzwi. Otworzyła my młoda kobieta.

  • Tak, do kogo Pan przyszedł? Ojciec jest chory i nie bardzo może przyjmować gości - powiedziała wyraźnie niezadowolona z wizyty.
  • Dzień dobry Pani. Wiem, że ojciec jest chory i właśnie dlatego tu jestem. - odpowiedział Obarecki wskazując na czarną, lekarską torbę, którą miał w ręce.
  • Ah tak... - odparła kobieta - proszę za mną - dodała i ruszyła w głąb chaty.

Obarecki wszedł za nią rozglądając się uważnie. W chacie było czysto ale bardzo biednie. Widać było, że mieszkańcy ledwo dają sobie radę. Kobieta także nie wyglądała zdrowo. Miała bladą, ziemistą cerę i zapadnięte policzki. Po chwili weszli do małej ciemnej izby.

  • Ojcze, to lekarz - odrzekła kobieta i szybko wyszła.

Obarecki z trudem w mroku i zaduchu dostrzegł postać niewielkiego mężczyzny, leżącego na łóżku. Ściągnął płaszcz, i podszedł do łóżka.

  • Wiem, że nie czuje się Pan najlepiej, proszę powiedzieć od kiedy to trwa - zapytał mężczyznę siadając na taborecie koło łóżka.
  • Ja wiem, Panie doktorze jakoś tak chyba się zaczęło po tej powodzi co tu była u nas. Potem tak się jakoś zaziębiłem i od tej pory to już coraz gorzej. - skarżył się mężczyzna.
  • Od powodzi? - zdziwił się lekarz - Przecież to już szmat czasu! Dlaczego nie wezwał mnie Pan wcześniej! - oburzył się.
  • Eeee... i co by Pan pomógł, toż to tylko kaszel - odpowiedział mężczyzna.

Paweł zbadał dokładnie chorego, po czym zamyślił się i zaczął grzebać w torbie.

  • I co, co będzie doktorze - mężczyzna zaniepokoił się milczeniem lekarza.
  • Ano nic panie Piętka. Da pan tę butelkę córce i powie, żeby dawała Panu dwie łyżki dwa razy dziennie. - odpowiedział Obarecki podając mężczyźnie flaszeczkę z syropem.
  • Dziękuje, doktorze ale czy to pomoże? - zapytał mężczyzna.
  • Niech Pan pije i odpoczywa, zjawię się znów jak będzie trzeba. - odparł doktor.
  • Bóg Panu zapłać doktorze - odrzekł Piętka - a ile za tę poradę i syrop - zapytał mężczyzna ściskając butelkę z syropem.
  • Nic, Panie Piętka, nie trzeba - odparł doktor. I niech Panu na zdrowie idzie - dodał.

Mężczyzna uśmiechnął się słabo, pożegnał córkę Piętki i wyszedł z chaty. Niech Panu idzie na zdrowie- pomyślał doktor wkładając kapelusz za progiem domu - chociaż tyle mogę dla Pana zrobić. Z gruźlicą jeszcze nie wygrałem.