Jakże się cieszę! Zostałem zaproszony przez Sędziego na jego włości. Z prawdziwą niecierpliwością oczekiwałem na wizytę. W końcu moje marzenie się spełniło...

Moim oczom ukazał się zadbany, wymalowany na biało dworek, otoczony brzozowym zagajnikiem. Nieopodal znajdowała się ogromna stodoła, wypełniona sianem po brzegi, a obok niej stały poukładane snopy zboża, czekające na schowanie. Każdy, kto tylko tam przybył, od razu zauważał, że to bogata okolica, a właściciel dworu nie pozwala na marnowanie się czegokolwiek. Z lekką niepewnością wchodziłam przez otwartą bramę. Na szczęście szybko zobaczyłam Tadeusza i Sędziego, czekających już mojego przybycia. Przywitali mnie bardzo serdecznie, po czym zaprosili do środka.

Weszliśmy na pokoje. W jednym z nich stał już suto zastawiony stół, który, tak jak gospodarze, czekał na moje przybycie. Okazało się, iż z powodu mojej wizyty Sędzia postanowił wydać prawdziwą ucztę. Stół był niezwykle starannie zastawiony, znajdowały się na nim przeróżne potrawy, które kusiły mnie swoim zapachem i wyglądem.

Zaproszona do stoły, usiadłam wygodnie i zaczęłam próbować specjałów, które zostały dla mnie przygotowane. Po przepysznych twarogach i pieczywie, Sędzia postanowił ugościć mnie kawą. Była naprawdę wspaniała, nigdy w życiu nie piłam tak dobrej kawy, która, jak się okazało, była przygotowana przez specjalną służącą, zwaną "kawiarką". Ze zdumieniem obserwowałam Tadeusza i Sędziego, prześcigających się w opowiadaniu o wspaniałościach soplicowskiego dworu, przez co nie dali mi dojść do słowa. Nie mam im jednak tego za złe, gdyż pozwoliło mi to lepiej zrozumieć życie na wsi. Na szczęście obiecali mi, iż po obiedzie zabiorą mnie na polowanie.

Tak też się stało. Po południu wsiedliśmy na konie i pojechaliśmy w las. Myśliwi wypatrywali zwierzyny, którą mogliby ustrzelić. Nagle, choć nic na to nie wskazywało, spomiędzy drzew wyskoczył dzik. Bardzo mnie przestraszył, ale nie szczęście nie krzyknęłam. Przypuszczam, że nikt by mi tego nie wybaczył. Zwierzę chciało uciec, ale zostało powalone na ziemię jednym celnym strzałem. Sędzia zabrał dzika do dworu, a Tadeusz zaproponował mi przejażdżkę po okolicy.

Soplicowo to jedno z tych miejsc, w których godziny płyną zdecydowanie za szybko. Nawet nie zauważyłam, kiedy przyszedł wieczór, który bardzo szybko przerodził się w piękną noc. Oznaczało to, że czas wracać do domu. Z prawdziwą niechęcią pożegnałam się z mieszkańcami Soplicowa. Na szczęście zaprosili mnie na kolejną wizytę. Przypuszczam, że będzie ona tak wspaniała, jak ta, która właśnie się skończyła.