Był to niezwykły dzień. 

Byłem akurat w trakcie łowienia ryb na mojej łódce. 

Dzień mijał tragicznie, nie kupiłem zagryzki do wódki i zostałem zmuszony do cierpień. 

Po 5 godzinach bezsensownej podróży nagle woda zmieniła barwę na czerwoną. 

Było bardzo ciemno więc trudno było zauważyć cokolwiek, lecz ten charakterystyczny kolor mogłem dostrzec. 

Coś uderzyło w spód od mojej łodzi, od razu się domyśliłem czyja to sprawka. 

Mój nemezis, czyli ośmionogi Kraken, bękart Jezusa. 

      Już traciłem nadzieje, że powrócę z tej wyprawy z życiem, lecz nagle z latarni pojawiło się światło, ujrzałem te siwe włosy, latarnikiem był Skawiński. 

Starzec rzucił się do wody trzymając w zębach harpun. 

Podałem mu linę, wspiął się po niej. 

  -Masz szczęście, że tu jestem śmiertelniku- powiedział podając mi rękę siwowłosy. 

   -Zajmie się nim pan? - spytałem starca. 

   -Nie raz mu spuszczałem ostry łomot, patrz teraz-wykrzyczał Skawiński rzucając harpun prosto w oko Krakena. 

Siwo włosy wskoczył na ośmiornice i już miał ją wykończyć, lecz nagle! 

Pojawił się lojalny sojusznik bestii, Santiago. 

Strzelił w stronę latarnika pistoletem skałkowym, lecz na szczęście stary zrobił unik. 

    -Zajmij się tym skurwysynem- wykrzyczał Skawiński- rzucając mi nożyk. 

Kiedy tylko wskoczyłem na łódź rybaka, ten rzucił się na mnie z sztyletem. 

Uniknąłem wiele ciosów, ale w końcu jeden mnie trafił. 

Okazało się, że Santiago również otrzymał kilka ran, lecz moja była poważniejsza. 

Z całego bólu, którego doświadczyłem zostałem zmuszony do upadku. 

   -To twój koniec – z uśmiechem na twarzy powiedział stary rybak przykładając mi sztylet do krtani. 

    -Nadzieja... umiera ostatnia! - wykrzykując usłyszałem strzał z karabinu. 

Santiago padł na ziemie i zaczął dusić się krwią. 

Skawiński po skończeniu walki z Krakenem wskoczył na moją łódź i podpłynął nią do brzegu. 

Kiedy pozbywaliśmy się ciała rybaka i ośmiornicy podszedła do nas zamaskowana postać, która prawdopodobnie była strzelcem. 

-Jam jest Jacek Soplica- wypowiedziała postać zdejmując kaptur mnicha.