Rozdział 34
Staś dotrzymał słowa. Rankiem przyjechał do obozowiska umierających i każdego z nich skrapiał wodą, mówiąc: „Ja ciebie chrzczę - w imię Ojca i Syna, i Ducha…”. Podróżnik był coraz słabszy. Chwilami tracił przytomność. Zmarł trzy dni później. Staś z Kalim pochowali go w jaskini. Małego Murzynka o imieniu Nasibu zabrali do „Krakowa”. Przez długi czas trwało przewożenie ładunków z bezcennymi skarbami (broń, naboje, zapasy żywności) z obozu Lindego do baobabu. Pogrzebano zmarłych na śpiączkę. Mając pod dostatkiem materiałów wybuchowych, postanowili uwolnić słonia ze skalnej pułapki. King był już zupełnie oswojony i mógł stanowić dla nich wielką pomoc w dalszej wędrówce. Z uwolnienia olbrzyma najbardziej cieszył się Kali, któremu ubył codzienny obowiązek gromadzenia żywności dla słonia. Kończyła się pora deszczowa. Staś postanowił przenieść się na górę wskazaną mu przez Henryka Lindego. Podróż dzięki kompasowi, znakomitej lunecie, dużej liczbie koni i Kingowi przebiegała sprawnie. Dotarli na miejsce bez przeszkód. W pobliżu zauważyli las bananowców pełen dojrzałych owoców. Mogły być zdrowym i pożywnym posiłkiem dla ludzi oraz słonia. Chaty murzyńskie pełne były kości ludzkich i zwierzęcych. Kali i Nasibu uprzątnęli je dokładnie i wrzucili do pobliskiej rzeki. Zamieszkali w największej z chat, która uprzednio należała do wodza wioski. Szczyt nazwano Górą Lindego, a opuszczoną wioskę imieniem Nel, z czego dziewczynka była niezmiernie zadowolona.
jukek31
Profesor Bryk
Punkty rankingowe:
Zdobyte odznaki:
jukek31
Profesor Bryk