Rozdział 18

Weszli do izby. Zobaczyli Mahdiego leżącego na miękkim tapczanie. Obok niego siedziały żony proroka i kalifowie. Sudańczycy i Beduini padli na twarze przed majestatem, który wielbili. Staś, mimo porozumiewawczych znaków Greka, skłonił się tylko. Pobladł lekko, ale patrzył na proroka spokojnym wzrokiem, dumny i uczciwy. Idrys, bijąc czołem o ziemię, opowiedział, z czym przybyli. Po chwili prorok spytał Stasia, czy chcą przyjąć jego wiarę. Chłopiec z podniesionym czołem odmówił. Mahdi przez chwilę zaniemówił. Ukrył wzburzenie, gdyż bardzo lubił, gdy wychwalano jego miłosierdzie. Polecił odesłać dzieci Smainowi, a Beduinów nagrodzić za trudy. Rozżalony Grek wyrzucał Stasiowi lekkomyślność. Idrys i Gebhr, radzi z łaskawości proroka, zastanawiali się, czy Smain również obdarzy ich złotem za przywiezienie zakładników. Mąż Fatmy przebywał podobno w odległej Faszodzie. Powrócili do szałasów na spoczynek. Nel była tak zmęczona, że Staś musiał całą drogę nieść ją na rękach. Idrys też skarżył się na złe samopoczucie.