Nad Niemnem to lektura, która ma przypominać o czasach legendarnych, gdy pracowitość stanowiła taką cnotę, że nagradzano ją nobilitacją. Dlatego bohaterowie, niczym w legendzie, dzielą się wyraziście na tych dobrych i tych złych. A kryterium podziału stanowi pracowitość oraz patriotyzm lub ich brak.

 Justyna Orzelska

Justynę na wstępie powieści określa jej strój. Nosi co prawda taki, jaki zwykle dobrze urodzone panny, ale zwraca uwagę brakiem kapelusza i rękawiczek, co naraża na gorszące w towarzystwie opalenie. W ten sposób jej pozycja towarzyska jest trudna do określenia, co potwierdzają fakty z jej życia. 

Odkąd w wieku czternastu lat straciła matkę, mieszka wraz z ojcem u swego wuja w charakterze wiecznych rezydentów. Nie posiada posagu i poczucia przynależności, ma za to braki w wykształceniu i poczucie straty czasu. We wczesnej młodości zakochana w kuzynie, dobrze urodzonym Zygmuncie Korczyńskim, musi pogodzić się z faktem, że związek z nią uznaje się za mezalians, gdyż kuzyn zostaje wywieziony za granicę i żeni się tam z lepiej sytuowaną panną.

To zranienie czyni ją dumną, nieprzystępną, stroniącą od towarzystwa i samotną. Najbliższą jej jest zgorzkniała stara panna, Marta. Wszystko zmienia się, gdy Justyna odkrywa rodzinę Bohatyrowiczów. Bohaterka zbliża się z Jankiem, który we wszystkim oprócz pochodzenia przewyższa jej poprzednią miłość. I choć teoretycznie to Janek jest słabo wykształcony, to on edukuje Justynę. 

Z Jankiem uczy się swej ziemi ojczystej, z nim odbywa lekcję historii, gdy odkrywa dwie mogiły, a wraz z nimi całkiem niedawną historię powstania styczniowego. I to dzięki niemu uczy się też pracy. Jest chętną uczennicą, otwartą na nowe, gdy widzi, jak jest cenne. Nawet jeżeli musi zdobyć się na tak śmiały i bardzo symboliczny gest, jak pozbycie się gorsetu, który przeszkadza w pracy na polu. 

Justyna jest osobą odważną, otwartą na doświadczenia, myślącą ponad schematami, stąd możność tych okryć. Jako osoba śmiała i umiejąca wyciągać wnioski z przeszłości oraz obserwacji, nie lęka się miłości do Janka, z pochodzenia chłopa, odrzucając dla niego partię tak świetną, jak arystokrata Różyc. Justyna przechodzi w trakcie akcji powieści wielką przemianę, która daje jej szansę na poczucie spełnienia u boku wartościowego mężczyzny, wreszcie w swym prawdziwym domu.

Jan Bohatyrowicz

Jan jest piękny urodą silnego, dającego oparcie mężczyzny, pełnego witalności i zahartowanego przez ciężką, ale wykonywaną bez goryczy pracę. Ten wysoki, niebieskooki blondyn wykonuje swe zajęcia ze śpiewem na ustach, gdyż ma pogodne usposobienie i nie waha się w szukaniu dróg do tego, by być szczęśliwym. Czyni to nawet wtedy, gdy wydają się one leżeć zbyt wysoko, jak np. uczucie do dobrze urodzonej panny. 

Janek jest bowiem świadom swej wartości, choć daleki od pychy. Osierocony przez ojca i wychowany z dala od matki, która oddała Janka oraz jego siostrę pod opiekę ich stryja, nie ma żadnego żalu do matki, natomiast wielkim szacunkiem i przywiązaniem darzy stryja. Janek ma bardzo silne poczucie odpowiedzialności, np. za młodszą siostrę. 

Uderza też jego silne związanie z tradycją oraz ojczyzną. Żywi szacunek do bohaterów z przeszłości, jego ojciec też przecież zginął w powstaniu. Jest obiektem zauroczenia nie tylko Justyny. Trzydziestoletni kawaler jest obiektem westchnień niejednej panny na wsi, jednak on czeka na prawdziwe uczcie i nie wiąże się poważnie z żadną kobietą, nim nie pozna tej, o której od dawna marzył.

Anzelm Bohatyrowicz

Stryj Janka, posępny i pogrążony w rozmyślaniach mężczyzna, który z powodu rany odniesionej w czasie powstania, cierpi na rodzaj choroby neurologicznej objawiającej się m.in. silnymi bólami głowy, z powodu których nosi zawsze czapkę. Ma w sobie wiele żalu za utraconymi ideami, które reprezentowało powstanie styczniowe oraz za miłością, która łączyła go z Martą Korczyńską, a przez tchórzostwo Marty nie została spełniona.

Sam szanując tradycje i pielęgnujący pamięć o bohaterach poległych za ojczyznę, nie może zrozumieć tych, którzy zupełnie o niej zapomnieli. Troskliwy opiekun dla bratanka i bratanicy, których w zastępstwie poległego ojca i niezbyt odpowiedzialnej matki wychował.

Marta Korczyńska

Zgorzkniała stara panna, kuzynka Benedykta, pracuje prowadząc jego rodzinie dom, do którego została przygarnięta nie mając swego miejsca w świecie. Niegdyś zakochana w Anzelmie Bohatyrowiczu, stchórzyła przed spełnieniem tego uczucia z obawy przez opinią ludzi ze swej sfery. 

Ciężko pracując, zapada na zdrowiu, ale nie dba o siebie, przekonana, że nikomu na niej nie zależy. Przywiązana bardzo do Justyny oraz dzieci Korczyńskich, dla tych ostatnich jest matką bardziej niż egocentryczna Emilia.

Benedykt Korczyński

Wuj Justyny, właściciel majątku Korczyn, na którym praca pochłania mu wielkie sił. Samotny w swej walce o utrzymanie ziemi, nierozumiany przez nikogo z wyjątkiem dzielącej podobny los Kirłowej, Benedykt jest smutnym, często podirytowanym z przyczyny problemów człowiekiem. 

Ujście frustracji Benedykt znajduje w konfliktach z sąsiadami, Bohatyrowiczami i stąd ciągłe napięcie na linii dwór-chłopi. Finał powieści ukazuje jednak szansę Benedykta na znalezienie prawdziwego wsparcia w synu.

Emilia Korczyńska

Żona Benedykta, skupiona na swych wyimaginowanych dolegliwościach, w których się pogrążyła rozczarowana mężem skupionym na prozaicznych problemach oraz znudzona prowincjonalnym życiem. 

Spędzająca całe dni w dusznym zaciemnionym pokoju, wysłuchując romansów czytanych przez jej damę do towarzystwa, Teresę, marzy o wielkiej miłości. Daleka od męża i dzieci, ożywia się podczas spotkań z sąsiadem Kirłą, z którym łączy ją coś na granicy flirtu.

Teresa Plińska

Stara panna, niegdyś nauczycielka dzieci Korczyńskich, obecnie pełni rolę damy do towarzystwa pani Emilii, której czyta, podaje sole trzeźwiące i z którą marzy, bo choć nie posiada ani odrobiny wdzięku, w głębi wierzy, że ktoś jeszcze może się w niej zakochać. Przedmiot kpin Kirły, podziela zainteresowania swej pani. Nie umie zadbać o znalezienie sobie miejsca w życiu.

Witold i Leonia Korczyńscy

Dzieci Benedykta i Emilii. Witold jest uczniem szkoły agronomicznej zafascynowanym ideami pozytywistycznymi. Znajduje to wydźwięk w konflikcie z ojcem na tle jego niechęci do zmian oraz w upodobaniu Witolda do spędzania czasu z chłopami, a którymi Benedykt toczy spór. Leonia ma być wychowywana inaczej niż jej brat, bez dostępnej dla niego swobody. 

Jednak brak prawdziwego kontaktu z matką powoduje, że i Leonia lubi wymykać się salonowym regułom. Cieszy to bardzo jej brata, który nie chce by siostra wyrosła na salonową lalkę. Zarówno Witold, jak i Leonia, cenią bardziej ojca niż matkę. Bardzo kochają też ciotkę Martę, o której zdrowie się troszczą.

Zygmunt Korczyński

Bratanek Benedykta, syn jego brata poległego w powstaniu, wychowany wyłączanie przez matkę, panią Andrzejową. W efekcie jej starań, by dziecku zapewnić jak najdoskonalsze warunki rozwoju, wyrasta egocentryk i kosmopolita. Zygmunt jest artystą malarzem, który natchnienie odnaleźć może tylko z dala od rodzinnego kraju. 

Szybko nudzący się kobietami, Zygmunt łatwo wyrzeka się Justyny, by potem znudzony adoracją żony, znów chcieć do niej wrócić jako kochanek. Ignorant w kwestii spraw ojczystych, pogardza ideami swego ojca nazywając go szaleństwem.

Andrzejowa Korczyńska

Arystokratka, która wyszła z wielkiej miłości za niżej postawionego od siebie szlachcica. Straciwszy męża w powstaniu, skupia się na wychowaniu syna, jednak mimo własnego patriotyzmu i szlachetnych intencji, popełnia liczne błędy i ponosi wychowawczą klęskę.

Maria Kirłowa

Sąsiadka Korczyńskich, z pochodzenia arystokratka. Żyje ciężko pracując i samotnie wychowując szóstkę dzieci, gdyż nie wspiera jej mąż, ciągle nieobecny w domu. Pogodna z natury, nie ma o to żalu, akceptuje męża takiego, jakim jest.

Kirło

Pieczeniarz, błazen i nierób, który gości się wiecznie po czyichś dworach, zrzucając pracę w swym własnym majątku na barki żony.

Teofil Różyc

Zdegenerowany arystokrata, który chciałby coś zmienić w swym życiu i za namową kuzynki, Kirłowej, postanawia starać się o Justynę. Odmowa dziewczyny o niższym statusie i to z racji przedłożenia nad niego chłopa, zupełnie wytrąca go z równowagi.