W książce A. Fredry pt.: "Zemsta" głównym wątkiem jest spór Cześnika Raptusiewicza i Rejenta Milczka o mur graniczny. Jeden był jak ogień, drugiego zaś można porównać do wody. Ich "mała wojna" toczyła się już od dawna. Żaden nie chciał ustąpić. Można by pomyśleć, że zgoda między nimi nigdy nie nastąpi, a jednak..

Cześnik Raptusiewicz to stary kawaler, opiekun swej bratanicy Klary. Chciał poślubić Podstolinę "arcymiłą wdowę", która (jak mu się wydawało) posiadała duży majątek. Nie umiał postępować z kobietami, więc wysłał Papkina w roli swata. Mimo tego, iż nie był najmłodszy, doskonale władał szablą. Mówił szybko, nie zawsze poprawnie, często używał powiedzenia "mocium panie", np.: dyktując list Dyndalskiemu "Jakby Klara do Wacława". Był to człowiek raptowny, gadatliwy, lubił stawiać na swoim, "diabeł pali w tym Cześniku". Zobaczywszy Rejenta w pobliżu, zaraz chwytam po broń, np.: podczas bójki murarzy Rejenta z ludźmi Cześnika powiedział: "Hej! Gerwazy! Daj gwintówkę, niechaj strącę tą makówkę". Pomimo braku wykształcenia gardził Dyndalskim i Papkinem, gdyż uważał ich za mało inteligentnych.

Całkowitym przeciwieństwem Cześnika był Rejent Milczek, który mieszkał z synem Wacławem w swojej połowie zamku. Można o nim powiedzieć "cicha woda". Z pozoru spokojny, ale tak naprawdę knuł za plecami innych i tylko czekał na odpowiedni moment, aby pogrążyć sąsiada. Był to człowiek wykształcony, znający się na prawie oraz umiejący interpretować je na swoją korzyść, np.: po bójce murarzy z ludźmi Cześnika, zadawał tym pierwszym podstępne pytania, które naprowadzały ich na odpowiedź oskarżającą Cześnika o popełnienie przestępstwa. Mawiał: " Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba". Częste powtarzanie tych słów sugerowałoby, że jest to człowiek pobożny, uczciwy i dobry, lecz w rzeczywistości okazał bezwzględność nawet wobec swojego syna, którego próbował zmusić do ślubu z Podstoliną.

Cześnik Raptusiewiecz i Rejent Milczek byli swoimi całkowitymi przeciwieństwami. Mieli ze sobą jednak coś wspólnego: obaj szczerze się nienawidzili, każdy z nich uważał, że racja leży po jego stronie. Cześnik powiedział: "Wprzódy słońce w miejscu stanie, wprzódy z morzy wyschnie woda, nim tu u nas będzie zgoda". Pomimo wcześniejszych sporów i ciągłych kłótni, obaj pogodzili się po ślubie Klary i Wacława.