WSTĘP

Przełom XIX i XX wieku to czas niezwykły, nazwany modernizmem przyniósł wiele ciekawych odkryć i doświadczeń artystycznych, a także wybitne osobowości twórców. Sztuka europejska rozwijała się wtedy bardzo intensywnie, pojawiło się wiele nowatorskich przedsięwzięć. Należały do nich narodziny nowych kierunków artystycznych takich, jak: impresjonizm, postimpresjonizm, secesja, ekspresjonizm, symbolizm. Właściwie każda dziedzina sztuki jest godna zainteresowania ze względu na powstałe w tym okresie dzieła. Przyjrzymy się zatem życiu prywatnemu artystów różnych dziedzin sztuki: literatury, muzyki i sztuki plastycznej. Życie osobiste jest mało naukowym tematem, ale ze względu na interesujący przebieg i niewątpliwy wpływ na twórczość przedstawicieli środowiska artystycznego warto mu się przyjrzeć.

(Praca zaopatrzona została w odnośniki źródłowe informacji).

ROZDZIAL 1: W sidłach miłości - Claude Debussy.

Achille Claude Debussy przyszedł na świat 22 sierpnia 1862 roku "nad sklepem". Urodził się niczym nie wyróżniającej się rodzinie z Saint-Germain-en-Laye. Ojciec przyszłego artysty - Manuel Achilles był handlarzem wyrobów porcelanowych. Jednak trudności finansowe zmusiły rodzinę Debussy do wyjazdu trzy lata po przyjściu na świat Claude'a. Udają się więc do Paryża. Ojciec czynnie uczestniczący w życiu politycznym został w 1871 (Komuna Paryska) roku aresztowany za tę działalność. Victorine Manoury, pochodząca z domu Levallois - matka przyszłego muzyka powierzyła wychowanie syna ciotce, która mogła mu zapewnić oparcie materialne.

Za sprawą nowej opiekunki Debussy w wieku dziewięciu lat (a więc dość późno w porównaniu z innymi sławnymi kompozytorami) rozpoczyna naukę gry na fortepianie, którą odbywał pod kierunkiem Mautegrave de Fleurville, która uczyła się u Chopina i z którą kompozytor był prawdopodobnie bliżej związany. Co do tej osoby pewne natomiast jest, że była ona teściową Paula Verlaine'a.

Pierwsze doświadczenia w sztuce kochania zdobywał on natomiast przy okazji związku z dużo starszą od siebie - piękną, trzydziestodwuletnią Marie - Blanche Vasnier, która zajmowała się śpiewem. Miała ona męża i dwoje dzieci. Jeśli wierzyć portretowi Jakuba Emila Blanche'a z 1888 roku była korpulentną osobą o dużych oczach i małych wydętych ustach, ale mimo tego wszystkiego Debussy ją uwielbiał. Dla tej kobiety stworzył on w latach 1881-1884 wiele utworów, które wykonywała ona na przyjęciach wydawanych wspólnie z mężem. Debussy stał się właściwie członkiem ich rodziny, a także nauczycielem gry na instrumencie ich córeczki. Utrzymywanie muzyka nie stanowiło dla nich problemu, ponieważ handel nieruchomościami, którym zajmował się mąż pani Vasnier świetnie prosperował. Romans między młodym protegowanym a panią domu zainicjowany został przez nią, a gospodarz przymykał na to oko.

Ambicje Klaudiusza rosły. Postanowił on, że zdobędzie nagrodę w konkursie o laur U progu lat osiemdziesiątych Debussy powziął postanowienie, że wygra prestiżowy laur Grand Prix de Rome. Rok 1884, kiedy to już trzeci raz artysta brał udział we współzawodnictwie przyniósł pierwszą wygraną. Zauważmy, że rok wcześniej zajął drugie miejsce. Częścią nagrody był wyjazd na stypendium do rzymskiej Villa Medici, artysta był tak przywiązany do Marie -Blanche, że rozważał nawet odrzucenie możliwości, które to otwierało. Ale a namowa swoich protektorów wyjechał. Jego listy z tego okresu nie przetrwały. Wyjazd rozczarował jednak kompozytora, o czym świadczą słowa z listu do pana Vasniera: "Obawiam się, że chyba wrócę do Paryża wcześniej niż Pan oczekuje. Pewnie to niemądre z mojej strony, ale cóż innego mogę zrobić? Z jednej strony boje się sprzeciwić Pańskim życzeniom i poddawać Pana przyjaźń zbyt ciężkiej próbie, co jest ostatnią rzeczą, jakiej bym pragnął... Nie czuję się dobrze, a atmosfera w Rzymie nie odpowiada mojej kondycji psychicznej. Byłem gotów pracować, myślami odbiegając daleko, ale jedynym rezultatem jest gorączka, która mnie zabija i pozostawia bezradnym".

Pobyt w Villa Medici doprowadził do romansu Debussy'ego z "Lulu" - panią Hochon, żoną profesora. Wobec tego wspomniany list zawierał tylko oficjalne, lakoniczne pozdrowienie dla byłej ukochanej - pani Vasnier: "Proszę przekazać moje najlepsze życzenia pani Vasnier. Czy Małgorzata miewa się dobrze? I czy jeszcze uczy się moich pieśni? Pański najszczerzej oddany i kochający..."

Jednak w Rzymie kompozytor nie znalazł dla siebie miejsca i z ulgą po dwóch latach studiów wrócił do Paryża i znajomych. Po rozłące nie potrafili już oni odbudować wcześniejszej namiętności, która ich łączyła. Pani Vasnier pod nieobecność Debussy'ego również znalazła pocieszenie, nawiązując kontakty z innymi młodymi mężczyznami.

Latem 1880 roku Debussy poznał bliską przyjaciółkę Czajkowskiego - Nadieżdę von Meck, bogatą wdowę z bardzo licznym potomstwem. Kobieta ta wspaniale grała na fortepianie i uwielbiała towarzystwo znanych muzyków. Mogła się poszczycić znajomością z osobistościami świata muzycznego, wśród których znajdowały się postaci o wybitnych nazwiskach. Potrafiła ona docenić tylko doskonałe umiejętności i w przedsiębiorczy sposób pokierować artystami. Świadczy o tym między innymi fakt, iż dzieci jej uczył gry sam Franciszek Liszt. A tak donosiła Czajkowskiemu o wrażeniach z pierwszego spotkania z Debussym: "Dwa dni temu przyjechał tu pewien młody pianista, który właśnie ukończył studia w Paryskim Konserwatorium z pierwszą nagrodą w klasie Marmontela. Zatrudniłam go na lato, by dawał lekcje dzieciom, akompaniował Julii i grał ze mną duety na cztery ręce. Ten młodzieniec dobrze gra i ma olśniewającą technikę, ale brak mu osobistego wyrazu. Jest jeszcze zbyt młody. Mówi, że ma dwadzieścia lat, ale wygląda na szesnaście."

Jednak w rzeczywistości przybyły młodzieniec liczył sobie wówczas lat osiemnaście, zaś autorka listu pięćdziesiąt. Czajkowski odczuwał pewną zazdrość i niesmak na myśl, iż jego ukochana gra wspólnie z młodzieńcem ich wspólną melodię - "IV Symfonię f-moll". Relacje Nadieżda von Meck z Debussym i kontakty z nim były zupełnie inne niż ze starszym muzykiem, bowiem Czajkowski w pewnym sensie był jej utrzymankiem - stała pensja, kosztowne wyjazdy i podróże wakacyjne. Debussy żył w komfortowych warunkach, przyzwyczajony był do luksusu i braku trosk finansowych. Nadieżda von Meck tak przedstawiła Czajkowskiemu spotkanie z Debussym nad nutami ich utworu: "Wczoraj po raz pierwszy grałam z moim małym Francuzikiem naszą symfonię, więc dziś jestem w stanie okropnego zdenerwowania. Nie mogę grać jej bez owej gorączki przenikającej aż do najgłębszej części mego wewnętrznego jestestwa i przez całe dnie nie będę zdolna pozbyć się tego uczucia. Mój partner nie zagrał tego dobrze, chociaż odczytał wybornie. To jego jedyna zaleta, chociaż bardzo ważna. Czyta partytury, nawet Pańskie, jak otwartą księgę (...) komponuje bardzo przyjemnie, ale w tym także jest prawdziwym Francuzem."

Debussy również zajmował się kształceniem dzieci swej majętnej przyjaciółki. Zakochał się też w jednej z jej córek - szesnastoletniej Zofii, którą pragnął poślubić i oświadczył się jej. Panna jednak wzgardziła jego uczuciem. Wobec tego Debussy odnowił znajomości z państwem von Meck. Podróżował ze swą dawną ukochaną ze Szwajcarii do Wenecji, gdzie miał pianista okazję poznać Wagnera. Trasa wyprawy prowadziła przez Europę do Rosji. Zatrzymali się we Florencji, w Villa Oppenheim. Jak wiemy z relacji Nadieżdy rozstanie z jej rodziną było bardzo trudne dla kompozytora. Ale w następnym roku również odpowiedział on na zaproszenie Nadieżdy. Nazywała ona Debussy'ego "małym Francuzikiem" i "swoim małym pianistą Bussym", zwrot ten wykorzystywał grę słów, bo jeden z dialektów niemieckich tłumaczy to słowo bussi jako pocałunek. Jego odwiedziny Moskwy na przełomie 1913 i 1914 roku pozwoliły mu spotkać się z niespełnioną miłością - Zofią, która była już poślubiona księciu Galicyn.

Kolejny związek kompozytora nie był zbyt głośny, przez co jego wybranka pozostaje nieznana i tajemnicza. Wiadomo, że porzuciła ona muzyka, który był w niej bardzo zakochany. Świadczą o tym słowa: "...Wciąż jestem bardzo przygnębiony. Nie przypuszczałem, że sprawa, o której rozmawialiśmy, zakończy się tak nieszczęśliwie i tanio, opowiadanymi bajkami i nie nadającymi się do powtórzenia rzeczami, jakie powiedziano... Dokładnie tak samo jak jej wargi wypowiadały owe niewybaczalne słowa, brzmi we mnie echo jej niegdyś kochającego głosu. Ta wojna między wrogimi dźwiękami i tym, co słyszę w sobie była tak przytłaczająca, że niemal nie rozumiem, o co chodziło... Wielką część samego siebie zostawiam w owych cierniach i minie wiele czasu, zanim wrócę do swoich artystycznych poszukiwań, do sztuki będącej najwspanialszą uzdrowicielką... Kochałem ją tak bardzo, ale z jakimś rodzajem rozpaczliwej, desperackiej namiętności, bo łatwo było zrozumieć, że ona nigdy nie miała zamiaru angażować się tak całkowicie... Teraz muszę spróbować się dowiedzieć, czy naprawdę miała to, czego szukałem. A może ścigałem jakąś mrzonkę? Wciąż opłakuję utratę jakiegoś złudzenia. A może to wcale nie jest takie złe? Wolę już wszystko niż owe dni, gdy jedynym wyjściem wydawała się śmierć, a ja byłem nieustannym czuwaniem nad trupem!"

Kolejną jego wielką miłością była Gaby - Gabriela Dupont, pochodząca z Normandii. "Gaby o zielonych oczach"- jak została zapamiętana. Ich związek trwał dziewięć lat - rozpoczął się w latach osiemdziesiątych, a zakończył w 1897 roku. W między czasie w jego życiu zjawiła się Teresa Roger, którą poznał w 1894 roku i utrzymywał ją również do roku 1897, kiedy to do Gaby doszły te sprawy i próbowała się zabić.

Debussy był zauroczony Gaby - jej zielonymi oczami i blond włosami. W Pierwszej Księdze Preludiów ósmy utwór to "Dziewczyna o włosach jak len", przypuszczać należy, że do jej powstania inspiracją była właśnie osoba Gaby. Jest to miniatura - poemat fortepianowy, który często interpretowano jako wyraz erotycznej fascynacji kompozytora. W odróżnieniu od wcześniejszych przyjaciółek muzyka ta dziewczyna nie miała artystycznych upodobań - była przeciętną, bardzo żywą dziewczyną. Właściwie ich życie było nieco zbliżone do warunków cyganerii. Uwielbiał on towarzystwo tej kobiety wszędzie poza oficjalnymi spotkaniami towarzyskimi środowiska intelektualno - artystycznego. Jej porywczość i nadmierna otwartość w tych sytuacjach bywała krępująca. I w roku 1897 doszło do rozstania.

Ale Debussy nie był długo samotny. Zakochał się w śpiewaczce Teresie Roger. Z postacią ta związana jest opera "Peleus" i "Melisanda". Kompozytor zaręczył się z Teresą, ale ich związek pozostawał w cieniu oficjalnego życia Debussy'ego. Bliscy znajomi musieli się domyślać szczegółów ich romansu. Przypuszczać można, że Teresa podobnie, jak wcześniej Gaby nie była zbyt wykształcona i kulturalnie obyta, wobec czego artysta wolał się z nią publicznie nie pokazywać. Z listu do Ernesta Chaussona powstałego w 1894 roku, z którym się zaprzyjaźnił, a który był dużo starszy i również zajmował się komponowaniem utworów muzycznych dowiadujemy się tylko tyle, iż donosi o zaręczynach w następujących słowach: "Drogi przyjacielu, przed wyjazdem do Brukseli chcę powiedzieć ci osobiście, że jestem zaręczony z panna Teresą Roger". Ten sam list zawiera prośbę o pożyczkę, która wyratowałaby muzyka z kłopotów finansowych, które wówczas przeżywał. Przyjaciel nie zawiódł.

Datę uroczystości ślubnych wyznaczono na 16 kwietnia 1894 roku. Przygotowano również apartament, w którym państwo młodzi mieli spędzić miesiąc miodowy. Do zaślubin jednak nie doszło - zaręczyny zostały zerwane, a uroczystości odwołane. O Teresie słuch zaginął. A dla Debussy'ego efektem tego postępowania była obraza znajomych i utrata przyjaźni Chaussona.

Po tych wydarzeniach artysta związał się z piękną mannequin, czyli krawcową - Rozalią Texier, którą pieszczotliwie nazywał Lily. Zachowanie Lily nie wzbudziło sympatii muzyka przy ich poznaniu. Właściwie nie polubili się. Debussy odniósł wrażenie, że jest ona piękna, ale kłótliwa i nieustępliwa.

Jednak mimo początkowej antypatii połączyło ich coś więcej, skoro nawet zdecydowali się oni pobrać. I tak 19 października 1899 roku Debussy ożenił się po raz pierwszy z Lily Terier. Sytuacja artysty nie była najlepsza, o czym świadczy fakt, iż musiał on dać w dniu ślubu lekcje, aby pokryć koszty poczęstunku dla gości.

Jednak para ta okazała się niezbyt dobrana pod względem intelektualnym, o czym świadczą słowa skierowane do jednego ze znajomych, pisząc, że zakochał się w kobiecie, którą określić należałoby "niewyborną".

Ale jego miłość do Lily okazała się namiętnością, która szybko minęła. Jego listy do żony były coraz chłodniejsze. Czuł się zamknięty, ograniczony, przedstawiał to porównując, że żyją "niczym dwie złote rybki uwięzione w małej szklanej misie". Jego ostatni list do żony z 16 lipca 1904 roku zakończony został słowami: "Postaraj się nie przepuścić żadnej okazji do śmiechu, wszak tak bardzo lubisz się śmiać. Twój żarliwie i czule kochający Klaudiusz", które zważywszy na okoliczności były mało adekwatne do sytuacji.

Dziwić może powodzenie Debussy'ego u kobiet, zważywszy na jego mało atrakcyjny wygląd. Oto, jak przedstawiało go czasopismo "New York Sun": "miał płaską twarz i płaski czubek głowy, wyłupiaste oczy o skrytym i posępnym wyrazie, a ogólnie - ze swymi długimi włosami, niechlujną brodą, niezgrabnym odzieniem i miękkim kapeluszem - wygląda raczej jak jakiś Cygan czy Hun niż jak Galijczyk. Wysokie, wyraźnie zarysowane kości policzkowe nadawały jego twarzy mongolski wyraz".

Ale za to jego osobowość musiała być pociągająca. Po rozpadzie pierwszego małżeństwa związał się z Emmą Bardac, która pochodziła z rodziny finansistów. I mimo że był zamężna porzuciła dawne życie, jak Claude Lily i wyjechała z nim do Jersey i Dieppe. Ta szalona podróż, a właściwie ucieczka przyniosła efekt w postaci utworu "Radosna wyspa". Ta skandaliczna pogoń za miłością zabrała kompozytorowi przychylność wielu ludzi w tym również przyjaciół.

W roku 1905 zamieszkał Debussy wraz z Emmą przy Avenue Bois de Boulogne, który zakupiła jego ukochana i w którym miał spędzić resztę życia. Kiedy kompozytor rozwiódł się z pierwszą żoną opuściła go reszta znajomych. Niektórzy posunęli się do spekulacji, że sprzedał się za dostatek, który miał zapewniony u boku nowej wybranki. Ale Emma Bardac (pochodząca z rodziny Moyse) spełniła intelektualne oczekiwania i poszukiwania artysty. Była dla niego inspiracją, partnerką i oparciem w pracy. Wkrótce okazało się, że spodziewają się dziecka. Klaudii Emmy - córka, nazywana Szuszu przyszła na świat 30 października 1905 roku. W tym czasie ukończony został pierwszy zestaw fortepianowego tryptyku "Obrazy" w Hotelu w Estbourne na południowym wybrzeżu Anglii. W roku 1908 Klaudiusz i Emma zdecydowali się na zalegalizowanie ich związku. Jednak żyli skromnie, ponieważ rodzina Emmy zdegustowana niemoralnym prowadzeniem życia pozbawiła ją majątku.

Pożycie małżeńskiego Debussy'ego nie było sielankowe - jego żona była zaborcza, niechętna wyjazdom męża, które ze względu na umowy dyrygenckie były częścią jego pracy. Ale Debussy przeżył z Emmą i córką Suszu dziesięć lat, kiedy to 25 marca 1918 roku, mając pięćdziesiąt sześć lat umarł na raka. Rok później z powodu choroby odeszła ich córka.

Debussy ciągle poszukiwał miłości. Pozwalał jej się unosić, ciągle szukał, żył namiętnościami. Wydaje się to mało istotne dla jego twórczości - razić może zajmowanie skandalikami i plotkami w przypadku tak wybitnego twórcy, ale kto wie ile stracilibyśmy - ile utworów nigdy by nie powstał, gdyby nie kobiety - wieczna inspiracja twórczości Debussy'ego.

Źródła informacji:

Internet

Halina Chociłowska "Enycklopedia muzyki klasycznej"

Edward Thompson "Debussy"

"Listy Claude'a Debussy'ego"

ROZDZIAŁ 2: Henri de Toulouse-Lautrec - arystokrata w spelunach Montmartru.

24 listopada 1864 roku w Albi, leżącej po południowo - wschodniej części Masywu Centralnego we Francja urodził się jeden z najwybitniejszych francuskich artystów przełomu XIX i XX wieku. Jego ojcem był hrabia Alphonse de Toulouse-Lautrec-Monfa, a matką hrabina Adegravele z domu Tepiegrave de Cegraveleyran. Ród ojca artysty należał do starej arystokratycznej warstwy, która od XII wieku przebywała w rejonie Tuluzy. Zaś rodzina matki pełna była wysokich urzędników państwowych. Ich małżeństwo wynikało z układów miedzy rodzinami, zaś oni sami byli kuzynami. Wpłynęło to na późniejszą chorowitość i kalectwo ich syna.

Przyszły malarz wychowywany był w sposób właściwy potomkowi hrabiowskiego rodu. Początkowo (od 1872 roku)uczył się w należącym do najlepszych - Liceum Fontanes - dzisiejszym Liceum Condorcet. Stan zdrowia doprowadził jednak do konieczności częstego przerywania lekcji. Przebywał więc w domu, podziwiając atrakcyjne i bujne życie towarzyskie, jakie wiedli jego rodzice. Ojciec artysty uwielbiał polowania i huczne przyjęcia. Styl życia arystokratycznej rodziny pozwolił Henrykowi od młodości uczestniczyć w wyścigach konnych i dalekich spacerach z psami. Przedstawiał je na swoich szkicach i akwarelach, które świadczyły o niewątpliwym talencie młodego człowieka. Na 12 urodziny otrzymał on w prezencie od ojca podręcznik tresury sokołów. Malarz znalazł tam następującą dedykację: "Pamiętaj, mój synu, że wszelka istota pozbawiona wolności wyrodnieje i szybko umiera".

30 maja 1878 roku Lautrec w wyniku niefortunnego wypadku - spadł z krzesła - złamał kość udową lewej nogi. Po roku znowu miał uraz - złamał nogę w tym samym miejscu. W wyniku tego został kaleką. Jego nogi obumarły i nie rosły. Spowodowało to, że będąc dorosłym mężczyzną miał tylko 152 centymetry wzrostu.

Problemy zdrowotne nie złamały jednak hartu ducha tego człowieka. Potrafił on rozsądnie i z niezwykłym poczuciem humoru podejść do swej sytuacji. Świadczą o tym słowa jednego z jego wujów: " Z całą pogodą znosi smutną przygodę, której padł ofiarą." Kiedy choroba przykuła go do łóżka pisał: "Rysuję i maluję jak tylko mogę najwięcej, aż ręka odpada mi ze zmęczenia". Niezwykły talent, który przejawiał chłopak nie pozostawił rodziców obojętnymi. Matka świadoma, że jej syn może zostać w przyszłości artystą nie szczędziła zabiegów, aby odzyskał on zdrowie - często wyjeżdżała z synem do ośrodków uzdrowiskowych.

1880 rok przyniósł Lautrecowi przekonanie, że stworzony został do malowania. Tak o tym mówił: "Głową w mur walę! Tak, wszystko to dla sztuki, co się wymyka i może nigdy nie będzie mi wdzięczna za to, co dla niej dziś czynię". 1881 pomyślnie przeszedł egzaminy maturalne, ale potrzeba tworzenia sprawiła, że rzucił on studia.

Za radą znajomego rodziców - Renegrave Princeteau - malarza w 1882, rozpoczyna on studia u malarza akademickiego, Legraveona Bonnata, który żył w latach 1822-1922. Bonnat wymagał od swego ucznia wielu ćwiczeń w rysunku, który w wykonaniu młodego artysty wyjątkowo mu się nie podobał. Mówił, że jego rysunki są "po prostu straszne". Ale dostrzegł też coś pozytywnego: "jest u pana coś, jakby kolor..."

Zimą uczęszczał do pracowni Fernanda Cormona (1854-1924), który choć był artystą wybitnym to jednak również bardzo konserwatywnym. Młody artysta wytrwale pracował nad swoimi umiejętnościami warsztatowymi. Lekcje te przyniosły także cenną znajomość z van Goghiem, Emilem Bernardem, Luisem Anquetinem i związanymi z nimi artystami. Ich stosunki charakteryzowała z jednej strony przyjaźń, a z drugiej rywalizacja. Ich działania coraz bardziej oddalały się od tradycyjnie rozumianej sztuki. Najpierw zwracali się do nurtu impresjonistycznego, ale ostatecznie wybierali śmielsze i jeszcze bardziej nowoczesne rozwiązania. Eksperymentom w twórczości towarzyszyło odkrywanie innego świata, innego towarzystwa, innego stylu życia. Przyciągało go środowisko ubogiej, robotniczej dzielnicy Paryża - Montmartre i jej swoboda towarzysko - obyczajowa.

Fascynacja ta była tak silna, że malarz zdecydował się w 1884 roku porzucić dom rodzinny i przenieść do mieszkania spotkanego u Bonnata innego malarza - Greinera na Monmart. W tym samym budynku w latach 1879-1891 miał swą pracownię Degasa - jeden mistrzów Lautreca.

Matka nie pochwalała posunięć syna. Bała się, że syn jej źle skończy w tym towarzystwie. Ten jednak starał się uspokajać ją listami. Ojciec krytykował decyzje syna, bo nie wpływały one pozytywnie na wizję syna arystokratycznego rodu. Ojciec wolał, żeby syn zamieszkał w eleganckiej okolicy - na przykład dzielnicy Champs - Elysees.

Obawy rodziców były uzasadnione - towarzystwo nie wpłynęło zbyt korzystnie na życie i sposób bycia ich syna. Już listy z 1886 roku przynoszą aluzje, wskazujące na skłonność artysty do "butelki". Posunął się nawet do określenia siebie "złym synem" i historii o nocach spędzonych "na bruku". Nie była to tylko poza. Ale jednocześnie w liście do babki, donosił, iż życia bohemy i jej środowisko nie jest jego naturalnym - że ciężko mu dostosować się do nich.

Montmartre końca XIX wieku było miejscem specyficznym. Rozwijała się tam sztuka, pozostająca poza nurtem oficjalnym. Występy kabaretów, spotkania w kawiarniach muzycznych krytykowały zastany porządek społeczno - moralny. Ludzie skupieni na Montmartre mieli przedmiotowy i swobodny stosunek do miłości. Toulouse - Lautrec właśnie tam przechodził swoją inicjację erotyczną, co zostało niejako wyrażone w jego dziełach. W grudniu 1886 roku napisał w jednym z listów, że nie potrafi omawiać tego, co maluje, ponieważ część jego dzieł jest tworzonych "poza prawem". Był na tyle lojalny wobec rodziny, że aby nie narażać na kompromitację rodziców podpisywał się pseudonimem.

Ostatnich miesiące nauki pod kierunkiem Cormona przyniosły dzieła Lautreca, stanowiące hybrydę między klasyczną, tradycyjną metodą, a impresjonistycznym sposobem ożywiania prac. Zaczął podejmować tematy charakterystyczne dla twórców nurtu naturalistycznego. Przedstawia więc to, co stanie się jego ulubionym motywem - życie towarzyskie społeczności miejskiej (potańcówki, cyrki, kabarety, teatry uliczne) i przedstawicieli ludzi, żyjących na marginesie, stanowiących wizytówkę takich miejsc, jak Montmartre - portretował więc prostytutki i alkoholików.

Zarówno podejmowana tematyka, jak i wyzywający, śmiały styl obrazów Lautreca doprowadziły do zerwania stosunków ze środowiskiem, z którego się wywodził. Były arystokrata przyzwyczaił się do życia ludzi, których uwieczniał na swych płótnach, dzielił ich rozrywki. Jego życie toczyło się nieco na opak - żył właściwie nocą. Był stałym uczestnikiem kabaretów. Szczególnie warto wymienić tutaj "Mirlitona", którym zajmował się jego znajomy śpiewak Aristid Bruant, żyjący w latach 1851-1925. Na jakiś czas związał się z Suzanne Valadon (1867-1938), która pozowała Degasowi i Renoirowi, a potem sama zaczęła z powodzeniem malować. Była to chyba jedyna miłość Lautreca. Współczesny artyście Montmartre był właściwie królestwem hulaków, zabawiających się do rana przy głośnej muzyce. W Moulin de la Gilette - późniejszym Moulin Rouge Lautrec podziwiał nowoczesny wówczas taniec - kankan. Jako stały bywalec tego miejsca został znajomym tancerek, jego natchnieniem były takie gwiazdy estrad, jak La Goulue, Jane Avril i Ch-U-Kao. Artysta często odwiedzał ówczesne domy publiczne Montramrtu i korzystał z usług nieraz tygodniami. Takim miejscem były lokale przy Amboise, czy des Moulins. Nocne przygody malarza znajdowały wyraz w jego twórczości.

W grudniu 1886 roku prace Toulouse - Lautreca po raz pierwszy zaprezentowane zostały szerszej publiczności. Wystawa odbyła się w kabarecie "Mirliton". Rok później jako Treclau wystawił dzieła w Tuluzie, w ramach Międzynarodowej Wystawy przedstawicieli Akademii Sztuk Pięknych. Popularność przyniósł mu belgijski Salon "Exposition des XX". Lautrec zaczął świadomie zajmować się swoim wizerunkiem artystycznym i twórczością od strony marketingowej, jakbyśmy to dzisiaj ujęli. W jednym ze swoich listów do matki stwierdził: "trzeba wystawiać gdzie tylko się da, gdyż jest to jedyny sposób żeby być zauważonym".

W pewnym sensie odcina się jednak od sztuki akademickiej. Świadczy o tym jego nieobecność na oficjalnych, corocznych Salonach paryskich. Prezentował się za to w ramach Salonu Niezależnych, realizowanego pod hasłem "Bez jury, i bez nagród", gdzie zobaczyć można było obok niego dzieła takich artystów, jak Seurat, Signac, czy Pissaro. Na szóstym z kolei Salonie Niezależnych, który odbył się w 1890, Lautrec wystawił "Valentin le Degraves ustawia nowe (tancerki)" i "Mlle Dihau przy pianinie".

Uwolnił się więc w końcu od surowych, sztywnych nauczycieli i został jednym z twórców malarskiej awangardy. Zawsze jednak traktował to środowisko z dystansem, obawiając się o własną niezależność artystyczną. Około 1891 roku liczy się dojrzały okres jego działalności artystycznej i nazwany zostaje jego charakterystyczny styl. Tworzył obrazy i litografie. Był malarzem niezwykle popularnym, chętnie wystawianym i oglądanym. Do jego poczynań przychylnie odniosła się także krytyka.

Jedna z najistotniejszych wystaw prac Toulouse - Lautreca miała miejsce w 1896 roku w jednej z galerii Paryża - Manzi-Joyant. Rozwijająca się choroba osłabiła malarza i wpłynęła negatywnie na poziom jego obrazów.

Koniec jego życia był bardzo ciężki. Artysta wycieńczony był przez hulaszcze życie, które prowadził, choroby, którymi się zaraził, alkoholizm i odziedziczone schorzenia.

Uskarżał się na osłabienie. W jednym z listów z 1898 roku donosi: "Najmniejszy wysiłek staje się prawie niemożliwy. Cierpi na tym moje malarstwo, a mam przecież tyle do zrobienia." Potrzeba tworzenia i niemożność zrealizowania planów czyniły go drażliwym, zniechęconym, agresywnym i zaniedbanym. Ale nieustannie tworzył, zapamiętale, aby zdążyć. Okres ten zaowocował zbiorem około sześćdziesięciu litografii, które wystawiono w czasie spotkania poświęconego jego twórczości w londyńskim oddziale Galerii Goupila, w 1898 roku.

Zima przyniosła zatrucie alkoholem, któremu towarzyszyły bezsenność i halucynacje. W 1899 roku podjął leczenie w klinice w Neuilly pod Paryżem. Atmosfera szpitala źle na niego wpływała. Wyraził to w przekonujący sposób w liście do ojca, gdy napisał: "Jestem zamknięty, a w zamknięciu się umiera...". Jego stan jednak poprawił się i zaowocował serią "W cyrku".

Kolejne lata wprowadzają do jego malarstwa nutę tajemniczą, mroczną, budząca melancholię. Był wtedy u jego boku krewny - Paul Viaud, którego rodzina zobowiązała do opieki i ograniczania możliwości ponownego popadnięcia w alkoholizm artysty. Wiosną 1901 roku Lautrec, przeczuwając, że zbliża się śmierć uporządkował swoją pracownie i podpisał wszystkie prace.

15 lipca wraz z Paulem Viaudem wyjechał z Paryża. Jego zdrowie znacznie się nagle pogorszyło. Malarz był wówczas częściowo sparaliżowany. Matka umieściła go w rodzinnej posiadłości - Malromegrave w okolicy Gironde. Tam zmarł artysta na rękach matki 9 września.

Toulouse-Lautrec nie miał łatwego życia, ale przeszedł przez nie niezwykle intensywnie. Mimo przeszkód potrafił zrealizować swoje pasje. Nie chciał litości. Oddał się sztuce. Jeden ze znajomych po jego śmierci stwierdził: "Jego jedyną zasadą była chęć bawienia się".

Źródła informacji:

Wendy Beckett "Historia malarstwa"

Nathaniel Harris "Lautrec"

"Lautrec": reżyseria i scenariusz Roger Planchon

ROZDZIAL 3: Juliusz Verne - pisarz - zawsze i wszędzie.

"Książki Verne'a, choć należą do gatunku zwanego fantastyką, nie brały się tylko z wyobraźni pisarza. Śmiałość wizji odgrywa w nich wprawdzie ogromną rolę i być może to ona właśnie fascynuje do dziś tysiące wciąż nowych czytelników, jeśli jednak fantazja, umożliwiająca im odbywanie niewiarygodnych, oszałamiających i pełnych barwnych przygód podróży, podróży w wyobraźni - jeśli fantazja była tu motorem, to motor ów jako paliwa potrzebował wiedzy. Tylko ona - solidna informacja o potencjałach i perspektywach współczesnej autorowi nauki i techniki - niemożliwe uczynić potrafiła prawdopodobnym" - tak przedstawił twórczość Juliusza Verne jeden ze współczesnych badaczy literatury. Wiedza, która została tu przedstawiona była wytrwale przez pisarza poszukiwana i zdobywana. Od najmłodszych lat przesiadywał w czytelniach nad książkami i czasopismami, zbierając informacje, które przykuły jego uwagę. Nie milo to jakiegoś wyższego celu, praca ta sprawiała mu przyjemność, fascynowała. Od dzieciństwa męczyły go pragnienia o podróżach - być może z tego wynikała jego potrzeba zbierania ciekawostek.

Juliusz Verne przyszedł na świat 8 lutego 1828 roku w Nantes, leżącym na wyspie Feydeau w domu przy ulicy Oliwiera Clisson 4. Ojcem jego był Piotr Verne - adwokat, a matką Zofia Nanina Henrietta de Fuye, pochodząca z bogatej rodziny armatorskiej. Był on najstarszy z rodzeństwa. Po nim na wiat przyszedł brat Paweł oraz siostry: Anna, Matylda i Maria. Na chrzcie nadano mu imiona Juliusz Gabriel.

Młody Juliusz był zachwycony położeniem rodzinnego domu letniskowego w Chantenay, gdzie wyjeżdżał na okres wakacji. Z domu widać było morze i port - Juliusz uwielbiał to obserwować. Chwalił się, że to "centrum morskiego życia wielkiego handlowego miasta". Marzył nieraz, że jest kapitanem statku towarowego, których tyle widział. Jego marzycielstwo było posunięte do tego stopnia, że prowadziło do różnych wybryków - któregoś dnia uciekł z domu, aby zaciągnąć się na pokład "Corlnelii", odbywającej rejs do Indii. Ojciec jednak złapał syna w Paimboeuf u ujścia Loary. Juliusz musiał się zobowiązać, ze będzie podróżował tylko w marzeniach.

1839 roku Juliusz i jego brat Pawłem, zostają zapisani do Małego Seminarium Świętego Donata w Nantes, gdzie pobierali lekcje. Cały czas chłopcy planowali daleką żeglarską wyprawę. Konstruowali nawet własną łódź. Niestety podróż nigdy się nie udała. Zawiedzione nadzieje doprowadziły jednak do stworzenia pierwszego tekstu przyszłego powieściopisarza, napisanego w formie ballady i zatytułowanego: "Żegnaj mój sławny okręcie".

Juliusz Verne przeznaczony był przez rodziców do kariery adwokackiej. Wobec tego w 1848 roku, kiedy to jego brat wyjeżdża na Antyle, Juliusz rusza do Paryża, aby podjąć studia prawnicze na Paryskim Uniwersytecie Królewskim. Mieszkał wówczas z przyjacielem z czasów nantejskich - kompozytorem Arystydem Hignardem, w domu przy ulicy Anciene-Comedie 24. Był bywalcem popularnych salonów madame Jomini, Mariani i Barrere. Osobiście poznał Wiktora Hugo, którego książki pochłaniał w młodości oraz Aleksandra Dumasa (ojca), z którym się zaprzyjaźnił. Verne uzyskał tytuł licencjata prawa, ale zdecydował, że jego życie będzie podporządkowane twórczości literackiej. W 1850 roku napisał trzy utwory dramatyczne - tragedie: "Spisek prochowy" i "Dramat z czasów Regencji" oraz komedię "Przełamane słomki", która ukazała się na scenie Teatru Historycznego Dumasa w tym samym roku. Współautor sztuki był Aleksander Dumas (syn). "Przełamane słomki" zagrał także zespół aktorów rodzinnej miejscowości autora. Rok ten uznaje się za początek twórczości pisarskiej Juliusza Verne. Wtedy też narodził się "Klub jedenastu kawalerów", gdzie odbywały się spotkania młodzieży z rodzin arystokratycznych i artystów, jak: Verne, Talexy, Nadeau, Stopa, Delioux, Pitfold, Cresperes, Gilles, Quatrelles, Becchenec, Vercosin, Boulanger, Maisonneuve, Hignard, Massé i Delibes.

Juliusz Verne ciągle tworzy dramaty. Kolejny rok przynosi podejmuje sztukę "Uczeni" oraz wodewil "Kto się ze mnie śmieje". W związku z tym, ze Juliusz postanowił pójść własną drogą ojciec odmówił mu pomocy materialnej. Rozpoczyna więc pisarz pracę zarobkową w roli kopisty w kancelarii Guimara, otrzymując 50 franków pensji miesięcznie. Nawiązuje wówczas znajomość z Piotrem Chevalierem, redaktorem "Musée de Families" ("Muzeum Rodzinne"), a także podróżnikiem Jakubem Arago. Osoby te miały znaczny wpływ na jego życie. W "Muzeum Rodzinnym" drukował Verne swoje opowiadania, co pozwoliło mu na przeprowadzkę do mieszkania na bulwarze Bonne Nouvelle. Czytelnicy czasopisma mogli przeczytać takie opowiadania, jak: "Pierwsze okręty floty meksykańskiej" oraz "Podróż balonem".

Wtedy też Ludwik Napoleon przeprowadził zamachu stanu, co pociągnęło za sobą exodus lub emigrację wewnętrzną przyjaciół Verne'a. Po upadku republiki pisarz był sekretarzem Teatru Lirycznego. Za swoją pracę otrzymywał 100 franków miesięcznie.

Jego kolejne dzieła to: "Ciuciubabki", "Mistrz Zachariasz" oraz "Zimowanie w lodach". W 1854 roku umiera na cholerę dyrektor Teatru Lirycznego Juliusz Sevest i Juliusz pozwala sobie na rezygnację z posady. Niestety w tym czasie umiera też przyjaciel, pracujący dla "Muzeum Rodzinnego". Karol Wallut, który objął jego funkcję nie pałał sympatią do Verne'a. Tak zakończyła się jego współpraca z prasą.

W 1856 w Amiens spotkał pisarz Honorinę Morel - wdowę z dwójką dzieci, której się oświadczył. Pracował wówczas w kancelarii giełdowej Ferdynanda Eggly'ego. Pożyczka od ojca w wysokości 50.000 franków pozwoliła mu zostać wspólnikiem właściciela kancelarii. W tym czasie także jego życie osobiste uległo zmianie, bowiem 10 stycznia 1857 roku, mając dwadzieścia dziewięć lat poślubił dwudziestosiedmioletnią Honoriną Morel de Viane, z którą miał syna - Michała. Po ślubie Verne dużo podróżował. Zwiedził Anglię, Szkocję i Skandynawię. Czas ten zaowocował wieloma cennymi znajomościami. Poznał on Feliksa Tournachona, a także sekretarza budowniczego Kanału Sueskiego - Lessepsa, literata i wydawcę Juliusza Hetzla (znanego pod pseudonimem Stahl). Po zapoznaniu z tekstami pisarza Hetzel zaproponował mu dwudziestoletnią umowę wydawniczą. Warunki były dla Juliusza na tyle korzystne, że mógł pozwolić sobie na rezygnację z pracy na giełdzie i poświęcić się bez ograniczeń pisarstwu.

Według kontraktu zobowiązany był do stworzenia i oddawania wydawcy dwu powieści rocznie. I tak rok 1864 przyniósł "Podróż do wnętrza Ziemi", rok następny "Podróż z Ziemi na Księżyc", a 1868 "Dzieci kapitana Granta". W 1870 roku czytelnicy mogli poznać historię statku kapitana Nemo. Wszystkie powieści należały do nurtu przygodowo - podróżniczych .

Rok 1870 - zakończenie wojny francusko - pruskiej to czas, kiedy pisarz osiedlił się na stałe w Amiens, gdzie pełnił lokalne funkcje społeczne. Wraz z synem Michelem spełniał swoje pragnienia z czasów dzieciństwa i żeglował z nim - najpierw po przybrzeżnych wodach w okolicy portu Crotoy u ujścia rzeki Sommy, gdzie spędzali wakacje. Później odbywali dalsze rejsy luksusowym jachtem, zawijając do portów Morza Śródziemnego, Irlandii, Norwegii, a także Stanów Zjednoczonych.

Verne był pisarzem niezwykle płodnym - tworzył właściwie nieustannie. Łączył nieraz w swych dziełach wątki fantastyczne z naukowymi. Żywił przekonanie, że ludzkość może daleko zajść, jeśli pozbędzie się przesądów, uprzedzeń i przyzwyczajenia do stereotypów, a oprze na wiedzy.

Nie opuszczała go wizja maszyny latającej. W tym okresie Feliks Tournachon, znany jako Nadar wzbił się w powietrze balonem. Zbiegło się to z wydaniem "Pięciu tygodni w balonie". Mimo iż balon nie wykonał lotu i nie utrzymał się długo w powietrzu Verne stał się entuzjastą wytrwałych poczynań eksperymentatora. Obaj byli uczestnikami "Towarzystwa Zwolenników Latających Aparatów Cięższych od Powietrza", pracującego nad możliwościami stworzenia czegoś, co obecnie nazywamy samolotem.

Ale pisarz znał potęgę wyobraźni - nieraz w marzeniach podróżował - pewnie także maszyną latającą. W taką podróż też zabrał swoich czytelników w 1886 w powieści "Robur Zdobywca". Przedstawił tam dzieje wybitnego konstruktora, który jak kapitan Nemo ucieka przed cywilizacją - jednak w przeciwieństwie do tamtego w przestworza. W tym celu konstruuje statek latający.

Verne mimo swej fascynacji możliwościami cywilizacji i nauki, dostrzegał także negatywne aspekty technicznego rozwoju świata. Właściwie refleksja ta rodzi się u niego powoli, stopniowo - z entuzjasty nowoczesności, staje się zdystansowanym obserwatorem.

Obraz tej zmiany poglądów zawiera dalsza część przygód Robura, zawarta w opowiadaniu "Pan Świata", które napisał w 1902 roku, a więc czterdzieści lat po części pierwszej. Utwór ten dowodzi, że ambicja i geniusz mogą być przyczyną niebezpiecznych w skutkach przedsięwzięć, zawierają różne pokusy. A umysł ludzki ukazany jest jako twór samodzielny, władający człowiekiem. Pisarz dyskretnie mówi więc o tym, że ewolucja może czasami - niekontrolowana przyczynić się do destrukcji. Źle wykorzystane możliwości techniki z dobrodziejstwa mogą stać się przekleństwem. Dzisiaj takie poglądy nie są niczym nowym, ale w czasach Verne'a na pewno nie należały do popularnych.

Pokrewnym tematycznie utworem do "Pana Świata" jest "Sztandar ojczyzny" - powstał on wcześniej, a traktuje o chorym umysłowo wynalazcy, który odkryty przez siebie materiał wybuchowy o wielkiej sile niszczącej, oddał złoczyńcom. Podobną wymowę ma utwór "Niezwykłe dzieje ekspedycji Barsaka", o naukowcu, który służy swą pracą brutalnemu reżimowi. Ten aspekt działalności pisarskiej Verne'a okazał się proroczy.

Pod koniec życia cierpiał z powodu choroby wzroku. Czas ten przyniósł także potrzebę podsumowania doświadczeń i przemyśleń całego życia - także tych dotyczących rozwoju technicznego. Pisarz zmarł w roku 1905. W jego twórczości splata się nadzieja i obawa wypływająca z obserwacji postępu cywilizacyjnego. Verne to pisarz, który w niezwykły sposób potrafił połączyć w jednym utworze fakty naukowe i obrazy powstałe w jego wyobraźni. Dzieje Robura są najlepszym dowodem tego niejednoznacznego stosunku autora do techniki. Rozwój techniczny powinien być podporządkowany moralności i tylko wtedy jest sensowny. Wyrzeczenie umiejętności rozpoznawania dobra i zła, przekraczanie granic powodować może lęk człowieka przed możliwościami własnego umysłu. Do wniosków tych doszedł powieściopisarz, analizując stosy kartek z doniesieniami o kolejnych osiągnięciach naukowych, które zgromadził w ciągu całego życia.

Kiedy Juliusz Verne zmarł 28 marca 1905 roku we Francja ogłoszono żałobę narodową. Mimo osłabienia z powodu choroby (cukrzycy) pracował aktywnie do końca życia. Ostatnie teksty dyktował najbliższym, ponieważ nie był już w stanie pisać.

Kiedy śledzimy losy Juliusza Verne zaskakuje i wzbudza podziw jego oddanie i konsekwencja. Poświęcił się literaturze całkowicie. Dzięki swej wytrwałości przynajmniej w pewnym stopniu zrealizował marzenia z dzieciństwa. Jego praca natomiast pozwoliła wielu ludziom - odbiorcom jego dzieł przynajmniej z kart powieści przenosić się w świat niezwykły.

Źródła informacji:

Mark Wright "Verne. Życie i twórczość"

Internet