Soren Kierkegaard to jeden z najważniejszych filozofów, którzy odgrywają znaczną rolę we współczesności. Stworzył system filozoficzny opierający się na ewolucji duchowej. Jego zdaniem człowiek przechodzi od bytu etycznego przez estetyczny do mistycznego. To religijność (ale ta wysokiego szczebla, czyli mistyka) jest jego zdaniem najwyższym etapem rozwoju każdego (zdolnego oczywiście do tego) człowieka. Jego najważniejsze dzieła poruszające problematykę z zakresu religii, obyczajowości, etyki i estetyki właśnie to "Bojaźń i drżenie", "Albo - Albo", "Choroba na śmierć". Teraz chciałabym zająć się zagadnieniami poruszonymi w "Bojaźni i drżeniu" w związku z omawianym fragmentem Biblii dotyczącym opowieści o Abrahamie i Izaaku. Zastanawialiśmy się, czy jesteśmy w stanie usprawiedliwić w jakikolwiek sposób postępowanie Abrahama. Zadaliśmy sobie pytanie, które współcześnie może zabrzmieć dość radykalnie: jakim prawem Abraham naraził życie własnego, jedynego dziecka, jakim prawem odmówił żonie, która tak długo wyczekiwała na dziecko informacji o co, dlaczego zabiera syna w góry. Z naszego, współczesnego punktu widzenia to jest wyjątkowo dziwna historia. Musimy zajmując się nią, połączyć horyzont współczesny z ówczesnym Nie należy to zadanie do najłatwiejszych, ale nic co dobre, nie przychodzi bez trudu.

Te problemy, które Kierkegaard wysuwa na czoło to zatajenie, otwartość i paradoks. Któż z nas nie miał w ciągu swojego życia nie miało kłopotów tego typu, w których splatały się zatajenie, paradoks i chęć otwartości? Otóż Kierkegaard stawia śmiałą tezę: otwartość w żadnym stopniu nie jest możliwa. To, co nam pozostaje, to żonglowanie - paradoksalnie - zatajeniem.

W tym miejscu trzeba wskazać na to, że różnica pomiędzy etyką a estetyką jest ogromna. Przejście z jednego poziomu do drugiego oznacza tyle mniej więcej, że ten, kto zajmuje poziom estetyczny, rezygnuje z poziomu etycznego, ponieważ pogodzenie ich obu, nie jest w żadnym stopniu możliwe. Etyczny byt wyklucza byt estetyczny, ponieważ posługuje się innymi kategoriami. Takie byłoby najkrótsze wprowadzenie do tematu. Następujący cytat z "Bojaźni i drżenia":

"Tu pragnąłbym pokazać na drodze dialektycznej, jak działa zatajenie w dziedzinie estetyki i etyki, gdyż chodzi mi o pokazanie absolutnej różnicy między estetycznym zatajeniem a paradoksem."

pokazuje, którą stronę idzie kolej myśli Kierkegaarda. Owo zatajenie, czyli przechodzeni z jednego poziomu na następny (posługując się dialektyką - a trzeba wiedzieć, że dialektyka oznacza mniej więcej takie oto rozumowanie, która za podstawę myślenia bierze potrzebę uchwycenia człowieka w poszczególnych fazach rozwoju - ponieważ dialektyczne rozumienie człowieka zakłada jego rozwój i przechodzenie na poszczególne poziomy; mistrzem dialektyki był Hegel, który uważał, że do każdej tezy współ należy antyteza, a one razem są nierozerwalnie złączone syntezą - trochę obrazowo można ją przedstawić jak klamrę spinającą przeciwności).

Przykładem najlepszym dla Kierkegaarda (on sam go podaje jako idealną ilustrację) jest przykład pary kochających się młodych ludzi, którzy nie wyznają sobie miłości mimo że owo zatajenie sprawia im olbrzymi i niewysłowiony ból, to jednak potrzeby estetyczne zabraniały tejże wymaganej przez etykę otwartości: "w ten sposób estetyka żądała zatajenia i wynagrodziła za nie; etyka żądała otwartości i ukarała za zatajenie." Ten ból, który młodzi odczuwali, był konsekwencją owego wymaganego prze wyższy poziom rozwoju (czyli poziom estetyki) zatajenia.

Nie zawsze otwartość jest tłumiona - Kierkegaard szuka odpowiednich przykładów na podparcie swoich też w historii literatury i kultury bardziej niż w obserwacjach tak zwanego życia codziennego. Po przypomnieniu klasycznej tragedii Eurypidesa "Ifigenia w Aulidzie" filozof wskazuje na zwycięstwo etycznej jawności - stało się tak tylko dlatego, że przypadkiem zbiegły się interesy z poziomu etycznego o i estetycznego. To jest specyfika konstrukcji bohatera tragicznego, że estetyka domagać się ujawniania poziomu etycznego - dziś, gdy tragedia w tamtym znaczeniu, przestała funkcjonować, takie zespolenie raczej nie jest możliwie i raczej mamy do czynienia z rozdźwiękiem niż współgraniem.

Inny przykład z czasów antycznych, który przyszedł Kierkegaardowi w sukurs to opowieść o Erosie i Psyche, w której to Eros mówi Psyche o tym, że zatajenie jest podstawa szczęścia ich wspólnego dziecka, które urodzi się niedługo i będzie boskie, dopóki nikt się o tym nie dowie. Jeśli zaś Psyche przyszłoby do głowy powiedzieć o tym komukolwiek, wtedy dziecko utraci całą swoją boska moc i stanie się zwykłym ludzkim, śmiertelnym i podatnym na wszelkie zranienia dzieckiem. To jest paradoks związany z tym, że trzeba zachować milczenie w sprawach nadprzyrodzonych. Tajemnica - paradoksalnie - jest podstawą istnienia tego, co boskie czy diabelskie. Trudno uwierzyć w to, ze trzeba milczeć o tym, o czym chciałby się wykrzyczeć na głos całemu światu. Ale owo zatajenie okazuje się być częściej podstawa istnienia pewnych zjawisk. Na tym polega paradoks, ponieważ wydaje się, ze to, co zatajone, nie istnieje dla świata lub jest nieprawomocne. Kierkegaard pokazuje cały wachlarz takich zjawisk, które na tajemnicy właśnie opierają swój status. Kolejnym paradoksem jest to, że milczenia sprzyja zarówno szatanowi jak i Bogu. Milczenie jest paktem z Bogiem, ponieważ z Bogiem - najlepsze porozumienia jest porozumieniem milczącym, jednak często trudno rozpoznać, czy ono sprzyja dobru czy zły. Milczenie nazywa nawet Kierkegaard "zasadzką szatana" i poucza, jak bardzo trzeba uważać, żeby w nią nie wpaść.

Arystoteles przytacza taka oto historię: młoda, szczęśliwa para w dniu ślubu staje przez obliczem tragedii, ponieważ pan młody w ostatniej rezygnuje ze ślubu (tu trzeba zaznaczyć, że Kierkegaard nie bez powodu przytoczy ł ten fragment "Polityki", ponieważ sam doświadczył podobnej historii- on również porzucił ukochaną, zaznaczmy to wyraźnie: ukochaną niedługo przed ślubem - na jej podstawie napisał "Albo - albo"). Pada pytanie o to, czy paradoks bohatera tragicznego "Czyż to nie jest straszne, że miłość, tak często wygnana z życia, czuje na sobie wyrok niebios? I czyż starego przysłowia, że małżeństwo zawarte zostaje w niebie, nie wystawiono tu na pośmiewisko?... Ale tutaj samo niebo rozdzieliło to, co niebo złączyło." Tragedią bohatera tragicznego jest to, że nic, co dzieje się w jego życiu, włącznie z uczuciami, nie pochodzi od niego samego. Tym trudniej jest przyjąć paradoks złamanych serc, który polega na tym, że choć połączenie dusz miało miejsce w świecie idei, to złamanie tego przymierza zawsze ma miejsce na ziemi.

Kierkegaard zauważa pewną prawidłowość, którą przedstawia na przykładzie opowiadania o dziewczynie o imienia Agnieszka i człowieku morskim. Wynika z niego, że demoniczność może być wyjątkowo atrakcyjna, ponieważ główny bohater uważa tę cechę za kolejny krok w swoim rozwoju osobistym, wręcz druga stroną boskości. Główny bohater uznaje demoniczność za boskość. Samo zagadnienie grzechu przy okazji demonizmu nie zostało poruszone przez Kierkegaarda. Dużo bardziej interesują go zagadnienia związane z namiętnością jak i śmiesznością. Kluczowym wydaje się tu następujący cytat: "Epoka nasza w jakimś jasnowidzeniu objawia swe błędy, tak jak zawsze objawia się diabelstwo: nie pojmując samej siebie. Gdyż wciąż wymaga śmieszności".

Kierkegaardowi do zilustrowania tej tezy o niemożności uniknięcia śmieszności przy jej jednoczesnym wymiarze tragicznym przywołuje biblijną Księgę Tobiasza. Tam możemy znaleźć historię pewnej dziewczyny, którą prześladuje jakieś potworne fatum (choć w kontekście biblijnym nie wiem, czy to jest najlepsze słowo, ponieważ pojecie "fatum" jest związane z kultura grecką, która miała zupełnie inne podstawy światopoglądowe). Ta dziewczyna byłą już siedem razy wydawana za mąż, ale za każdym razem oblubieniec umierał. Kłopot wiąże się z tym, ze Tobiasz kocha tę młodą kobietę i chce wziąć ja za żonę. Zdaje sobie przy tym sprawę, że zginie marnie, ponieważ przyczyną śmierci wszystkich oblubieńców był zazdrość złego demona, który za wszelka cenę chciał uniemożliwić pannie szczęście bez niego. Wszyscy umierali w czasie nocy poślubnej tak, że Sara wciąż byłą dziewicą. "Dużo młodych dziewcząt miało nieszczęścia w miłości, ale dziewczęta te stawały się nieszczęśliwe, Sara nieszczęśliwa była, zanim się nią stała". Kierkegaard staje się w tym miejscu reinterpretatorem tekstu biblijnego i przestał zajmować się tym, co czuł Tobiasz, ale zainteresowała go postać Sary i jej prywatna tragedia. Demon, który ścigał ją każdego dnia, nie pozbawił ją tego, co najcenniejsze: niewinności. "Jakąż miłość ku Bogu trzeba odczuwać, aby tak pragnąć ozdrowienia, kiedy od początku cierpi się takie niezawinione prześladowania, od początku leży na nas taka pieczę nieszczęścia! Ileż dojrzałości moralnej w przyjęciu na siebie odpowiedzialności za czyn oblubieńca! Ileż pokory wobec partnera..." Zdaniem Kierkegaarda to Sara jest niezwykle czystą i niezłomną postacią, która wytrzymuje nawet napór takich przeciwieństw jak te kolejne śmierci....

Demonizm, rozumiany jako motyw wędrowny, pojawia się często w tragediach Szekspira. Najwybitniejszym dokonaniem w odkrywaniu niezwykłości demonizmu była tragedia "Ryszard III". Gloster (ten, który stanie się później Ryszardem III), jest uosobieniem demonizmu. Kierkegaard pyta: "Dlaczego stał się demonem? Oczywiście, dlatego, że nie mógł znieść litości, którą mu okazywano od dzieciństwa". To bardzo ciekawe rozumienie problemu zła - może się przecież okazać, że to, co wydarzyło się w dzieciństwie człowieka, ma bardzo konkretny wpływ na to, jakim stanie się w przyszłości. Może okazać się, że demonizm jest jedynie wynikiem złego traktowania w dzieciństwie i próbą zrekompensowania sobie strat, które wówczas poniesiono.

"Nie było nigdy wielkiego umysłu bez odrobiny szaleństwa" jest nie tylko porzekadłem powtarzanym przy okazjach różnych wyskoków przeróżnych wielkich umysłów, ale i również kryje w sobie głęboką prawdę na temat budowy naszej świadomości. Ponadprzeciętny rozwój pociąga za sobą niebezpieczeństwo szaleństwa, ponieważ ponadprzeciętność oznacza przekraczanie granic ustanowionych przez tak zwaną normalność. Kłopot z geniuszami polega na tym, że właściwie bez przerwy wahają się oni pomiędzy światłością wybitnej wiedzy i wybitnymi umiejętnościami naukowymi a ciemną, bezdenną otchłanią rozpaczy. Pytanie o to "Jaki stosunek zachodzi pomiędzy szaleństwem a geniuszem? Czy można zbudować geniusz z szaleństwa?"" automatycznie prawie wywołuje imię Fausta. W historii alchemika, który poszukiwał wiecznego szczęścia i młodości pojawia się czternastoletnia Małgorzata, która ma w sobie tę niewinność, której dawno już zabrakło Faustowi i której już bardzo często w żaden sposób nie można napotkać przenigdzie. To właśnie niewinność pociągała Fausta w dziewczynie najbardziej: "Jego dusza zachowała miłość do ludzi, doskonale może się zakochać w Małgorzacie. Ale jest wątpicielem, jego wątpienie zniszczyło dla niego rzeczywistość". Faust jest w sytuacji nie do pozazdroszczenia (nie mówiąc oczywiście o samej Małgorzacie), ponieważ jeśli względy estetyczne zmusza go do milczenia, wtedy brak wytłumaczenia z jego strony będzie przyczyną potępienia, jakie z pewnością go spotka ze strony innych. Poza tym pokusa mówienia w sytuacji, w której wszyscy mówią, jest zbyt kusząca, żeby się jej oprzeć.

Te wszystkie przykłady, które przed chwilą przytoczyłem, nie pojawiły się w tekście bez przyczyny. Otóż Kierkegaard przytoczył je po to, by przygotować grunt pod analizę sytuacji Abrahama, który wiezie na rzeź własne dziecko. Właściwie robi to wyłącznie po to, żeby pokazać, że nie ma takiej siły, żeby zrozumieć, że nie ma nawet cienia szansy na to, żeby zrozumieć go choć trochę. Właściwie wszystko, co można zrobić w tej sytuacji oglądu Abrahama, to jedynie czuć dla niego podziw, ale w żadnym wypadku nie może być mowy nawet o cieniu zrozumienia.

Z etycznego punktu widzenia Abraham powinien zostać potępiony (ze względu na to, ze nie powiedział nikomu o tym, co zamierza zrobić, że nie wytłumaczył się ze swojego postępowania). Problem milczenia jest jednym z najważniejszych zagadnień. "Abraham może powiedzieć wszystko oprócz jednej rzeczy, a skoro nie może powiedzieć tego tak, aby inni go zrozumieli, nie mówi nic." W tym miejscu wypada zrobić kolejną dygresję do sytuacji, w jakiej stali bohaterowie tragiczni. Różnica pomiędzy nimi a Abrahamem polega na tym przede wszystkim, że bohaterowie tragiczni mieli świadomość możliwości zmiany i działania. Abrahamowi została ona odebrana. On nie jest w stanie wykonać nic, nie może zrobić żadnego, najmniejszego nawet gestu. Wszystko, na co go stać w takiej sytuacji, to milczenie. Antygona, Agamemnon, Edyp - wszyscy mogą mówić i wypowiedzieć to, co dzieje się w ich głowach. Mogą opowiedzieć swój straszny zamiar i usprawiedliwić konieczność wprowadzenia go w życie. Abraham jest tego pozbawiony. Milczy aż do momentu, w którym Izaak pyta ojca o to, gdzie jest ofiara dla Boga. Wtedy Abraham mówi dziecku o tym, ze to Bóg wyznacza ofiarę. W tym zdaniu zawiera się dokładnie wszystko, co chciał powiedzieć: ze nie robi tego z własnej woli ani dlatego, ze chce skrzywdzić swoje dziecko, ale dlatego, że jest nikim więcej poza wykonawca woli bożej, ręką sprawiedliwości, ale nic poza tym. Abraham nie może przekroczyć granicy milczenia (skoro bowiem nie wolno mówić mu o tym, co najważniejsze, woli nie mówić nic).

Porównując Abrahama prowadzącego na śmierć swoje dziecko z umierającym Sokratesem pisze: "Co osiągnął Abraham? Pozostał wierny swej miłości. Ten, kto kocha Boga, nie potrzebuje ani łez, ani zachwytów, zapomina w miłości o cierpieniu, i to tak zapomina, że nie zostałby najmniejszy ślad jego męki, gdyby sam Bóg jej nie pamiętał; gdyż On widzi człowieka "w skrytości", zna jego nędzę, liczy łzy jego i niczego nie zapomina."