21 lutego 1916 roku rozpoczęła się jedna z najkrwawszych bitew I wojny światowej - bitwa pod Verdun. Niemcom nie tyle zależało na zdobyciu tego miasta, co na wykrwawieniu Francuzów. Liczyli, że społeczeństwo francuskie przerazi się liczbą ofiar i zacznie domagać się od swoich polityków i dowództwa zawarcia pokoju. Oczekiwania te nie spełniły się, ale bitwa była prawdziwym piekłem.

Rozpoczęło ją przygotowanie artyleryjskie. Przez dziewięć godzin niemieckie działa bez przerwy wystrzeliwały pociski, chcąc odebrać Francuzom ochotę do walki. Ci jednak mieli wyraźne rozkazy - nie wolno im było przegrać tej bitwy. Premier Francji powiedział nawet, że jeśli wycofają się z tej twierdzy, to będą tchórzami.

Bombardowanie z 21 lutego niemal sparaliżowało obrońców, ale Niemcy nie wykorzystali chaosu, jaki powstał w wyniku tak silnego ostrzału. Cztery dni później zdobyli jednak bardzo ważny punkt Fort Douaumont. Trwały bardzo zacięte walki i niezwykle krwawe. Francuzi dysponowali umocnieniami obronnymi, ale były one w nienajlepszym stanie. Poza tym Niemcy mieli przewagę liczebną.

Ale nie tylko żołnierze obcych armii byli dla siebie zagrożeniem. Szybko powstały problemy w dostarczaniu uzupełnień i prowiantu dla francuskiej armii, którą zasilano setkami tysięcy żołnierzy. Przebywali w bardzo ciężkich warunkach i narażeni byli nie tylko na śmierć od kuli, czy bomby, ale i od wycieńczenia i chorób.

Obie armie zwiększyły ilość swoich żołnierzy, więc żadna z nich nie była w stanie osiągnąć większej przewagi. Walczono o każde wzgórze i bunkier. Francuzi tracili kolejne umocnienia, ale sytuacja na froncie odmieniła się w lecie 1916 roku. Wtedy Niemcy musieli wycofać część swoich sił z pól wokół Verdun ponieważ na wschodzie ruszyła ofensywa Brusiłowa, a na froncie zachodnim alianci zaatakowali nad Sommą.

Jesień była szczęśliwa dla Francuzów. Odzyskali stracone ziemie, a w grudniu doszli do linii, od której musieli zacząć się wycofywać na początku roku. W niemieckim sztabie generalnym podjęto decyzję o wstrzymaniu działań ofensywnych. Dzień 18 grudnia 1916 roku uznaję się za koniec "piekła Verdun".

Do dzisiaj pozostały po nim niezatarte ślady w postaci wielkich dołów po okopach i wybuchach bomb. Pola wokół Verdun to ogromny cmentarz. Szacuje się, że zginęło tam prawie 800 tysięcy ludzi. Straty były równe po każdej ze stron. Do tej liczby ofiar trzeba jednak dołączyć ciężko rannych, osoby, które już do końca życia zostały kalekami w wyniku jednej z najkrwawszych bitew w historii.

Ucierpieli nie tylko żołnierze, ale i ludność cywilna. Ciągłe bombardowania zniosły z powierzchni ziemi większość zabudowań na terenach, na których toczyły się walki. Bitwa pod Verdun była szczególnie okrutna ponieważ jej celem samym w sobie nie było zdobycie jakiegoś konkretnego miejsca, ale zabicie jak największej liczby ludzi, aby w ten sposób wpłynąć na decyzje polityków, aby poddali państwo.

Wybór Verdun był celowy, ponieważ to miasto ma bardzo duże znaczenie w historii Francji. To właśnie tam w 843 roku doszło do podziału państwa stworzonego przez Karola Wielkiego. Ten podział zapoczątkował proces powstawania Francji i Niemiec. Dowódcy niemieccy doskonale o tym wiedzieli i właśnie dlatego wybrali to miejsce, wiedząc także, że Francuzom szczególnie będzie zależeć na jego obronie, a to oznaczać będzie wielkie straty w żołnierzach. Pokazuje to jak straszna jest wojna i jak nieludzcy mogą być ci, którzy nią kierują.