Podczas Kongresu Wiedeńskiego (1814-1815) powołano do życia nowy twór polityczno-państwowy, zwany Królestwem Polskim. Nadzorowany oraz kontrolowany przez Rosję nie miał najmniejszych szans na przekształcenie się w przyszłości w autonomiczną strukturę. Tę jakże smutną rzeczywistość, z dnia na dzień, podkreślały łamane przez carat postanowienia konstytucyjne, prześladowania Polaków o ideałach niepodległościowych, czy notoryczne nieprzestrzeganie prawa. Nic więc dziwnego, że w niedługim czasie przeciwko podobnym praktykom wystąpiła opozycja, a na jej czele stronnictwo Kaliszan. Jawny sprzeciw Kaliszan na niewiele się zdał. Szykany władz carskich intensyfikowały się, a wraz z nimi nienawiść Polaków do rosyjskiego oprawcy. Jako że jawne działania opozycyjne okazywały się być zawodne, pozostawało zejść do podziemia, aktywizując rodaków do zrywu narodowowyzwoleńczego. Wśród gotowych do walki z carskim oprawcą w listopadzie 1830 roku, znaleźli się także mieszkańcy ziemi kaliskiej.
Powstanie wybuchło w Warszawie w nocy z 29 na 30 listopada 1830 roku. Kaliszanie dowiedzieli się o trwającym w stolicy zrywie dnia 2 grudnia, a w ciągu dwóch kolejnych dni wieścią żyło już niemal całe województwo. Niemal natychmiast Kaliszanie zaczęli rozbrajać rosyjskie oddziały wojskowe, polską żandarmerię oraz policję. Nadzór nad całością prowadzonych działań przejął gen. Józef Gabriel Biernacki. Gotowi do walki z zaborcą Kaliszanie organizowali się w jednostki powstańcze, przypominające regularne oddziały wojskowe. Chcąc zapewnić działaniom ład oraz spójność, utworzono gwardię narodową (czyli tzw. straż bezpieczeństwa). W miejscowości Turek pracownicy służby leśnej uformowali się w kompanię jazdy i piechoty. Ostatecznie w bitwach pod Olszynką Grochowską, Nurem oraz pod Ostrołęką, brały udział takie regularne jednostki kaliskie jak: Kompania Strzelców Pieszych oraz Kawaleryjski Pułk Ziemi Kaliskiej. Ochotnicy z miejscowości Turek (oraz z pobliskich terenów) znaleźli się także w strukturach pospolitego ruszenia, zorganizowanego w tzw. obozie konińskim. Z braku dostatecznie szczegółowego materiału źródłowego trudno oszacować jak wielu mieszkańców Turka trafiło w szeregi regularnych wojsk walczących w powstaniu listopadowym przeciwko Rosjanom.
W działalność powstańczą zaangażowały się także osoby cywilne zamieszkujące Turek. I tak, pani Kożuchowska, pan Czyżewski, oraz Mroziński wpłacili na rzecz zrywu stosowne kwoty pieniężne. Zgodzono się także zdemontować kościelny dzwon, a następnie przeznaczyć go na przetopienie i odlanie powstańczych armat. Mieszkańców województwa kaliskiego zaangażowanych w działania listopadowego zrywu wsparli także Polacy z obszarów Poznańskiego, którzy w liczbie około 2 tysięcy przedostali się do Królestwa.
Podobnie jak całe powstanie listopadowe, tak i jego uczestnicy z Kaliskiego, oraz z Turka, ponieśli ostateczną klęskę. Stała się ona faktem jesienią 1831 roku.
Konsekwencją nieudanego zrywu były represje carskie jakich doświadczyli mieszkańcy województwa. Okrutnie traktowano i karano wszelkich podejrzanych o sympatyzowanie z powstaniem, lub jego prawdopodobnych uczestników. Nie oszczędzano także i tych, którzy aktywnie wspierali zryw będąc osobami cywilnymi.
Dnia 13 lutego 1832 roku karę śmierci zasądzono mieszkańcowi Turka, studentowi Rochowi Rupniewskiemu, któremu udowodniono udział w napaści na Belweder, oraz uczestnictwo w najbardziej znanych starciach zbrojnych powstania. Ten sam Rupniewski, uhonorowany został z czasem Złotym Krzyżem Virtuti Militari nr 905, za udział w bitwie pod Olszynką Grochowską. Na marginesie, warto wspomnieć, że Rupniewskiego nie zgładzono, gdyż uciekając przed Rosjanami, zdołał on przedostać się do Francji, stając się jednocześnie jednym z pierwszych oraz najbardziej zagorzałych działaczy Towarzystwa Demokratycznego Polskiego.
Jedną z najbardziej dotkliwych konsekwencji upadku powstania listopadowego, oraz udziału w nim miejscowości Turek, było odstąpienie władz rosyjskich od postanowionego w roku 1820, przekształcenia ośrodka w jeden z punktów przemysłowych Królestwa. Zamknięcie granic celnych przypieczętowało decyzję carską, oraz zaowocowało upadkiem wytwórczości sukienniczej w Turku. Wspomniane rozporządzenie przyczyniło się także do odpływu z miasta, w latach 1830-1832, blisko 3000 jego mieszkańców. Emigrując do państw niemieckich, bądź do Rosji, stwarzali sobie szansę na godne życie, oraz na pracę, której brakowało w Turku.
Z czasem w miejscowości rozwinęły się jednak nakłady oraz manufaktury, a tym samym przyszły dla mieszkańców Turka nowe, lepsze dni. Te same kwitnące nakłady i manufaktury miały też w niedalekiej przyszłości wynieść miasto do roli powiatowego centrum.