Pojęcie inwestytury pojawiło się we wczesnym średniowieczu. Oznaczało ono nadanie lenna wasalowi w zamian za obowiązek lojalności wobec nadającego. Wasal wraz z lennem otrzymywał prawo do sprawowania władzy na nadanym terenie (w tym i sądowej) oraz pobierania danin należnych władcy.
W X wieku Kościół przeżywał głęboki kryzys. Dotychczas mógł liczyć się z poparciem ze strony władzy świeckiej, jednak wraz ze śmiercią Karola Wielkiego jego następcy patrzyli na papieża nie raczej na jako potencjalnego konkurenta do władzy, a nie towarzysza. Sama godność papieska niewiele miała wspólnego z wczesnochrześcijańską jej rolą - roztaczaniem ochrony nad religią i chrześcijanami. Papieżami zostawali przedstawiciele wielkich rodów, najczęściej włoskich, które w danym momencie miały Rzym w swoich rękach. Papieżowi było bliżej do innych władców świeckich niż do pozycji kapłana wiary. Tamte czasy nie sprzyjały rozwijaniu się wartości chrześcijańskich. Francja i północne Włochy były obszarem walk pomiędzy najsilniejszymi w danym momencie rodami (wojny prywatne). Centralna administracja państwowa praktycznie nie istniała.
Złe świadectwo wystawiało panującej religii zachowanie duchowieństwa, które nie wyróżniało się szczególnymi cechami w porównaniu z innymi grupami społecznymi. Stanowiska kościelne traktowane były na równi z innymi urzędami, a co za tym idzie - rezerwowane były dla osób, które miały poparcie władz świeckich. Władcy świeccy zapewnili sobie w tym okresie prawo do obsadzania najwyższych godności w kościele (biskupi, opaci) przez wskazane przez nich osoby. Odbywało się to na drodze inwestytury - poprzez wręczenie przez władcę pastorału i pierścienia. Tak wybrany duchowny oczywiście w większości przypadków nie stawiał na pierwszym miejscu obowiązku posługi kapłańskiej i podporządkowania się prawu kościelnemu. Na porządku dziennym były małżeństwa duchownych. Popularne były wierzenia zaczerpnięte jeszcze z czasów pogańskich. Przywiązywano wielką wagę do ordaliów (próby krzyża, wody, ognia, rozpalonego żelaza i innych), wiary w istnienie magii itp.
Wśród głównych zarzutów kierowanych ówcześnie pod adresem kościoła, najsilniejszymi były: nikolaizm (nie przestrzeganie celibatu przez duchownych), nepotyzm (powierzanie stanowisk kościelnych krewnym osób sprawujących już wysokie urzędy) i symonia (kupowanie sobie stanowisk w kościele).
Wyznawanie religii chrześcijańskiej nie wiązało się wówczas z prezentowaniem jakiejś określonej postawy moralnej. Oznaczało to raczej przynależność do określonego społeczeństwa, Ludu Bożego. Nie oznacza to jednak, że ludzi nie obchodziły sprawy wiary. Wręcz przeciwnie, niemal wszyscy chrześcijanie z powagą i strachem podchodzili do tematu śmierci i życia wiecznego. Jednocześnie wierzyli, że otwarcie przed nimi bram raju uzależnione jest nie tylko od ich własnych uczynków, ale także, a może przede wszystkim, od wstawiennictwa za nimi osób duchownych. Strach przed wiekuistym potępieniem sprawnie wykorzystywało duchowieństwo - sprzedaż odpustów było zdarzeniem całkowicie normalnym.
Niezbędność podjęcia głębokiej reformy Kościoła zauważył papież Mikołaj I. Mając poparcie opatów z Cluny, dał kościołowi silną broń przeciwko osobom świeckim. Tą bronią była możliwość wyłączenia osoby z szeregów kościoła (ekskomunika), możliwość zawieszenia prawa do posług kapłańskich (suspensa), wreszcie możliwość rzucenia klątwy na całe wsie lub miasta (interdykt). Każdy, kto nie podporządkował się kościołowi mógł być przezeń wyklęty. To zaś miało skutkować potępieniem wiecznym. Biorąc pod uwagę stosunek ówczesnych do śmierci i piekła, nie trzeba chyba szerzej opisywać jak mocna stawała się pozycja Kościoła.
Samo nastawienie duchownych do posługi Bożej starali się zmienić bernardyni zgromadzeni w opactwie w Cluny (Francja, XI w.). Z początku reforma ograniczała się jedynie do członków opactwa, ale z biegiem czasu jej założenia rozprzestrzeniły się po całym świecie chrześcijańskim. Jednym z założeń reformy był wybór władz duchownych zgodnie z prawem kanonicznym, a więc już nie przez świeckich władców. Wbrew pozorom te pomysły Kongregacji Cluniackiej znalazły poparcie wśród możnych. Mimo wszystko bowiem pozostawali oni typowymi ludźmi średniowiecza, poważnie myślącymi o zbawieniu duszy, a poparcie sprawy duchownych miało ich do tego przybliżyć. Poza tym obawiano się, że sami duchowni żyjący w grzechu nie są zdolni odpuszczać innym grzechów. A to z pewnością nikomu ze współczesnych nie było na rękę. Reformom sprzyjały także szczególne czasy - zbliżał się rok 1000 i wiele osób uważało, że będzie to jednocześnie ostatni rok ludzkości.
Polityka Kościoła przyczyniła się do ograniczenia wojen prywatnych. Wykorzystywano do tego instytucję pokoju bożego (łac. treuga Dei). W określonym czasie w ciągu roku (od środy wieczorem do poniedziałku rano, a także przez okres adwentu i postów) nie można było prowadzić walk. Na nie podporządkowujących się temu nakazowi nakładano ekskomunikę. Inna instytucja - azyl kościelny, dawała schronienie osobom, które uciekając przed napastnikami znalazły się na terenie świątyni.
Zasięg reform zapoczątkowanych w Cluny był znaczny i objął Francję, Niemcy oraz północne Włochy. Bernardyni przede wszystkim chcieli odnowić swoją duszę i zbliżyć się do Boga. Pragnęli tego osiągnąć przede wszystkim przestrzegając surowej reguły zakonnej. Celibat, modlitwa, medytacja, duża dyscyplina i pokora - te wartości przede wszystkim wyznawali. Jednocześnie zreformowane klasztory stawały się ważnym środkiem intelektualno - kulturalnym średniowiecza.
Mnisi z Cluny znaleźli poparcie w oczach kolejnych papieży i wysokich dostojników kościelnych. Jednak we wprowadzanej reformie papiestwo widziało nie tylko możliwość zmiany moralnej kościoła. Dostrzegało także perspektywę zerwania z dotychczasowym kształtem i rolą kościoła, nakreślonymi przez cesarza Ottona III. Mianowicie papież pragnął uwolnić się spod zależności od cesarza. Miała temu służyć głoszona przez niego idea uniwersalizmu papieskiego - podporządkowania władzy świeckiej rządom władzy duchownej.
Pierwszy krok ku "wyzwoleniu" postawił papież Mikołaj II, podobnie jak jego poprzednik zwolennik reform cluniackich. W 1059 roku na synodzie laterańskim ogłoszono dekret ustanawiający nowe zasady wyboru papieża. Od tamtego czasu biskup Rzymu miał być wybierany przez konklawe - kolegium kardynalskie. W jego skład mieli wchodzić biskupi miast z okolic Wiecznego Miasta, a z samego Rzymu przedstawiciele głównych kościołów oraz wybrani diakoni. Sam papież mógł pochodzić spoza Rzymu. Inne ważne postanowienia synodu to nakaz celibatu księży oraz zakaz obejmowania stanowisk kościelnych na drodze nadań udzielanych przez świeckich władców.
Było to tylko przedsmakiem kroków, które podjął następca Mikołaja - brat Hildebrand, od 1073 roku papież Grzegorz VII, a wcześniej doradca kolejnych 5 papieży. Sam był benedyktynem i utrzymywał ścisłe związki z opactwem w Cluny. W 1075 roku zwołał w Rzymie sobór, na którym ogłosił dekret Dictatus Papae. Warto przytoczyć jego treść:
1. Kościół Rzymski przez samego Boga został założony.
2. Tylko sam biskup rzymski może być prawnie nazwany biskupem powszechnym.
3. Tylko on sam może biskupów składać z godności lub do nich przywracać.
4. Legat jego przewodniczy wszystkim biskupom na synodzie, nawet gdy jest niższy stopniem i oże na nich wydać wyrok złożenia z godności.
5. Nieobecnych może papież składać z godności.
6. Z obłożonymi przez niego klątwą nie wolno przebywać w jednym domu.
7. Jedynie jemu samemu wolno, stosownie do wymagań czasu, nowe prawa wydawać, nowe gminy zakładać, ze zgromadzenia kanoników tworzyć opactwo, z drugiej strony dzielić bogate biskupstwo a ubogie łączyć.
8. On sam tylko może używać insygniów cesarskich.
9. Tylko papieża stopy całować mają wszyscy książęta.
10. Jego jednego imię ma być wspominane w modlitwach kościelnych.
11. Ten jeden jedyny jest tytuł (papież) na świecie.
12. Jemu wolno władcami rozporządzać (a więc i cesarzy z tronu składać).
13. Jemu wolno w razie potrzeby biskupów z miejsca na miejsce przenosić.
14. W całym Kościele wolno mu duchownych mianować, gdzie by chciał.
15. Mianowany przezeń (duchowny) może być przełożonym innego kościoła, ale nie może pełnić służby wojskowej i nie może od żadnego biskupa przyjmować urzędu wyższego stopnia.
16. Żaden synod nie może bez jego rozkazu nazywać się powszechnym.
17. Żaden przepis prawny i żadna księga kanonów (tj. praw kościelnych) nie ma mieć ważności bez jego woli.
18. Orzeczenie jego przez nikogo nie może być zaczepione, on sam zaś może unieważniać (orzeczenia) wszystkich innych.
19. Przez nikogo nie może być on osądzony.
20. Nikomu nie wolno (sądownie) skazywać apelującego do stolicy apostolskiej.
21. Ważniejsze sprawy każdego kościoła mają być jej przedkładane.
22. Kościół rzymski nigdy nie pobłądził i po wszystkie czasy, wedle świadectwa Pisma św., w żaden błąd nie popadnie.
23. Biskup rzymski, jeśli kanonicznie został obrany, dzięki zasługom św. Piotra, niewątpliwie staje się świętym, jak świadczy św. Eunodiusz (*), biskup pawijski, z czym zgadza się wielu Ojców świętych, jak poznać można z dekretów świętego papieża Symacha.
24. Na jego zlecenie i za jego zezwoleniem wolno poddanym wnosić skargi.
25. Bez zgromadzenia synodalnego może on biskupów składać z godności i na nowo przywracać.
26. Nikt nie ma być uważany za katolika, kto nie zgadza się z Kościołem Rzymskim.
27. On może poddanych zwalniać od wierności bezecnym.
Program jak na ówczesne stosunki społeczne był wręcz rewolucyjny. Dotkliwie godził w interesy średniowiecznych możnych i bezpośrednio w cesarza. Polityka cesarza szła wtedy w zupełnie innym kierunku. Był największym posiadaczem ziemskim i umiał to wykorzystać. Dotychczas poprzez liczne nadania ziemi zapewnił sobie dużą liczbę wasali. Podporządkowywał sobie duchownych w ten sposób, że do majątków kościelnych przyłączał ziemie cesarskie. A z ziemi cesarskiej przysługiwał władcy hołd lenny. Tak oto dostojnicy kościelni stawali się lennikami cesarskimi.
Początkowo kolejni cesarze niemieccy nie mieli nic przeciwko reformom przeprowadzanym na wzór opactwa w Cluny. Jednakże taki stan rzeczy zmienił się w momencie, gdy odebrano im możliwość powoływania na stanowiska kościelne osób przez nich wyznaczonych. Uderzało to bezpośrednio w skarb cesarza, bowiem Kościół jako posiadacz wielkich dóbr ziemskich miał prawo do pobierania z tych ziem różnego rodzaju danin i podatków. Łatwo jest się domyślić, że władcy cesarscy widzieliby na stanowiskach kościelnych tych, którzy cesarstwo popierali. Cesarz obsadzając te stanowiska przede wszystkim kierował się interesem państwa, a nie przydatnością do pełnionego stanowiska duchownego. Oczywiście było to rozwiązanie sprzeczne z postanowieniami prawa kanonicznego.
Otwarty spór wybuchł za rządów cesarza Henryka IV. Ten nie godził się na wymuszaną przez papieża rezygnację z nadawania inwestytury. Wszystko zaczęło się od wyboru nowego biskupa Mediolanu dokonanego przez cesarza bez jakiejkolwiek konsultacji z Grzegorzem VII. Papież odpowiedział ekskomuniką Henryka. Cesarz w odpowiedzi na ten krok wezwał papieża do ustąpienia i podawał w wątpliwość ważność jego wyboru na to stanowisko. Sytuacja Henryka na skutek ekskomuniki stała się dosyć ciężka. Jednym z efektów ekskomuniki było zwolnienie poddanych z przysięgi wierności. Nałożenie ekskomuniki na władcę cesarstwa mogło się skończyć nawet rozpadem państwa. Przeciwko Henrykowi wystąpili dotychczas popierający go biskupi. Zapowiedzieli oni, że wypowiedzą mu wierność, chyba że postara się o zdjęcie ekskomuniki. Na domiar złego w tym czasie wewnątrz cesarstwa tworzyła się opozycja przeciwko rządom Henryka IV. Cesarz został zmuszony do pojednawczych kroków wobec papieża. W styczniu 1077 roku w ubiorze pokutnym pojawia się pod murami Canossy, gdzie jak raz urzędował Grzegorz VII. Przez trzy dni, ubrany jedynie we włosiennicę, Henryk błagał papieża o litość. Ostatecznie Grzegorz VII zdjął z władcy ekskomunikę. W najbliższych latach miał bardzo żałować tego kroku.
Henryk IV musiał przedsięwziąć kroki by odbudować swój wizerunek wśród wasali, bardzo nadszarpnięty upokorzeniem pod Canossą. Po uporaniu się z przeciwnikami w kraju ruszył więc zbrojnie na Włochy z celem w postaci detronizacji znienawidzonego papieża. Po dwóch latach oblężenia, w 1083 roku wojska cesarza niemieckiego wkroczyły do Rzymu. Sam papież schronił się za murami zamku św. Anioła. Stamtąd mógł jedynie śledzić dalszy rozwój wypadków. Henryk IV najpierw wybrał antypapieża, a następnie został przez niego koronowany cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego.
Taki rozwój wypadków i stacjonowanie wojsk cesarskich na ziemi papieża skłoniły go do poszukiwania wsparcia militarnego. Wsparli go Normanowie i saraceńscy poganie. Tego kroku papież też miał żałować. Do walk z armią cesarską nie doszło, gdyż przezorny Henryk IV na czas wycofał swoje wojska. Normanowie umożliwili Grzegorzowi VII zajęcie przysługującego papieżowi miejsca na Lateranie. Po czym jego sojusznicy zajęli się plądrowaniem Wiecznego Miasta. Saraceni zajęli Bazylikę św. Piotra i wykorzystywali ją jako własną, muzułmańską świątynię. Wraz z Normanami palili i grabili miasto. Wiele tysięcy Rzymian zostało skazanych na pójście w niewolę "wyzwolicieli" miasta. Wszelkie próby oporu były szybko i krwawo tłumione. Rzym został doszczętnie zniszczony przez wojska sprowadzone do jego ochrony. Zniszczenia miasta były większe niż te, które były skutkiem pożaru wywołanego przez Nerona za czasów Imperium Rzymskiego.
Jak na to reagował sam papież Grzegorz VII? Pozbawiony własnych wojsk był skazany na łaskę i niełaskę innych. Opuścił zrujnowane miasto w towarzystwie armii normandzkiej dowodzonej przez króla Guiskarda. Ten nieszczególnie przejmował się losem papieża i zostawił go w klasztorze na górze Monte Cassino. Grzegorz VII udał się do Salerno, gdzie, opuszczony przez wszystkich, zmarł 25 maja 1085 roku.
Co przyniósł spór o inwestyturę? Z pewnością zaciążył na podziale społeczeństwa na stany. Dotychczas nie było wyraźnych granic pomiędzy stanami duchowieństwa, rycerstwa, chłopów czy mieszczan. Duchowny mógł równie dobrze sprawować sakramenty święte, jak i uczestniczyć w wojnach. Zmieniło się to w omawianym okresie. Przedstawiciele poszczególnych stanów mieli mieć przypisane wyraźne role: modlitwę, walkę, pracę, handel.
Przyznano wyższość prawu bożemu i naturalnemu nad prawem stanowionym, tworzonym przez władzę świecką. Konsekwencją tego było przyjęcie zasady, że władca, który łamie prawo boskie, choćby nie łamał własnego prawa, zasługuje na potępienie. Jego poddani są zwolnieni od służby na jego rzecz, a sam władca narażał się na ekskomunikę. Poza tym, przyjęto, że władca świecki stoi na czele swojego ludu, ale ponad nim i ponad ludem znajduje się władca duchowy.
Przewaga papiestwa nad cesarstwem utrzymywała się do XIII wieku. Sprzyjał temu okres wielkiego bezkrólewia w Niemczech (1250 - 1273), a wcześniej zdolności polityczne papieża Innocentego III (1198-1216). Wobec nieustannych walk o tron cesarski władza duchowa w rzeczywisty sposób stała ponad władzą świecką. Taka nierównowaga miała się jednak wkrótce zakończyć. Bezkrólewie w Niemczech skończyło się wraz z objęciem tronu przez Rudolfa z Augsburga, który stał się protoplastą rodu Habsburgów. Od tego czasu władza cesarska rosła w siłę, ale tylko na terenie Niemiec.
Przy okazji sporu o inwestyturę warto może wspomnieć o konflikcie, którego podłoże było dosyć zbliżone. Chodzi mianowicie o schizmę wschodnią z 1054 roku. Doprowadziła ona do podziału wewnątrz Kościoła na dwie niezależne od siebie części - Kościół Zachodni uznający papieża w Rzymie, oraz Kościół Wschodni, na którego czele stał patriarcha Konstantynopola. Konflikt dotyczył niejasnego dotąd stosunku papieża do kościoła w Cesarstwie Bizantyńskim. Papież był lennikiem cesarza rzymskiego. Jednocześnie to stanowisko dawało mu zwierzchnictwo nad kościołem we wschodnim cesarstwie. A to już uderzało w niezależność i prestiż tego państwa. Poza tym z biegiem czasu obie części kościoła coraz bardziej się od siebie oddalały. Widoczne to było szczególnie w sposobie sprawowania liturgii. Kościół na wschodzie coraz częściej używał greki, na co nie godził się kościół zachodni przywiązany do tradycji odprawiania liturgii po łacinie. Istniały także różnice odnoszące się do samych poglądów na niektóre dogmaty wiary. Na zachodzie przyjęte było stwierdzenie, że Duch św. pochodzi od Ojca i Syna, a z kolei na Wschodzie - pochodzi od Ojca, ale przez Syna. Przekładało się to na sposób pojmowania drogi do zbawienia. Chrześcijanie zachodni akceptowali pogląd, że człowiek może osiągnąć zbawienie naśladując Chrystusa poprzez swoje uczynki. Z kolei chrześcijanie na wschodzie twierdzili, że same uczynki nie wystarczą i do osiągnięcia zbawienia potrzebna jest ponadto łaska Boża. Różnice były także w zakresie stosunku władzy świeckiej do duchownej. Na wschodzie to cesarz górował nad kościołem i on był najwyższą władzą. Na zachodzie władca świecki nie miał już tak mocnej pozycji. Te wszystkie różnice doprowadziły do ostatecznego rozejścia się dróg obu odłamów chrześcijaństwa.