Nie należy zakładać, że aborcja jest złem. Często bowiem jest ona wybawieniem, choć zapewne każda kobieta mając taką możliwość starałaby się za wszelką cenę uniknąć tej decyzji i doświadczenia. Kobiety są na siebie często wściekłe i obwiniają się, iż dopuściły do poczęcia, chociaż niekiedy nie pojmują, jak mogło do niego dojść mimo stosowanych zabezpieczeń. Bywają złe na swoich partnerów, iż to nie oni, lecz one kłaść się muszą na fotelu ginekologicznym. Poczęcie, do którego doszło na skutek gwałtu, często potęguje traumę związaną z samym gwałtem. Ciąża nastolatki prowadzić może do samookaleczenia albo samobójstwa.

Decyzje o usunięciu ciąży większość dorosłych już kobiet podejmuje w odpowiedzialności egzystencjalnej i etycznej- za siebie i swoje zdrowie, za swą rodzinę i swoją samodzielność. Często płacą za to cenę smutku, żalu, goryczy, bowiem chciałyby móc pozwolić sobie na donoszenie ciąży oraz urodzenie dziecka. Ale SA i kobiety, które od początku nastawione są negatywnie do ciąży i decydują się na jej usunięcie, a po zabiegu odczuwają wielką ulgę. Podziemie aborcyjne gwarantuje kobietom szybki zabieg za średnio trzy tysiące złotych. Czasem zdarza się jednak, że nielegalny zabieg usunięcia ciąży kończy się tragicznie. Brak odpowiednich kwalifikacji wykonującego go lekarza prowadzić może bowiem do przebicia macicy, uszkodzeń jelita cienkiego czy wewnętrznych krwotoków. W zbiorze pt. "Piekło kobiet" można znaleźć wiele tragicznych historii kobiet, które poddały się zabiegowi usunięcia ciąży.

Przyczyną śmierci kobiet jest także odmowa lekarza wykonania legalnej aborcji w szpitalu. W 1995 roku do warszawskiej prokuratury z doniesieniem zgłosił się ksiądz. Twierdził, że lekarze ze Szpitala Wolskiego podżegali do przestępstwa i jednej ze swoich pacjentek proponowali przerwanie ciąży. Ksiądz wyznał, że z owa kobietą już rozmawiał, jednak nie przyniosło to żadnego skutku. Prokuratura postanowiła wyjaśnić cała sprawę. Wyszło na jaw, że wspomnianą pacjentkę czekała skomplikowana operacja mózgu, a ciąża mogłaby utrudnić ją i rekonwalescencję. Aborcja byłaby zatem legalna, lecz lekarze po wizycie w szpitalu prokuratorów zrezygnowali z jej przeprowadzenia. Wówczas chora odmówiła operacji, dziecko urodziło, a kilka miesięcy później zmarła osierocając ośmioro dzieci. Historia niczym z Boya - Żeleńskiego: lekarz, ksiądz, prokurator oraz ośmioro osieroconych dzieci. Jedynie pozostaje podziwiać karność lekarzy i czujność księdza- donosiciela.

Jeśli zabieg przerwania ciąży odbył się w ludzkich warunkach, a kobieta była traktowana z szacunkiem, to często mimo smutku, żalu i goryczy jest ona wdzięczna lekarzowi za to, iż wykonał swoją pracę dobrze (jeżeli faktycznie tak było) i innym ludziom, którzy w trudnych chwilach otoczyli ja opieką (jeżeli oczywiście tacy się znaleźli). Od setek lat kobiety umierały na skutek pokątnie wykonywanych aborcji na skutek zakażeń, krwotoków, przebicia macicy wieszakiem, drutami, szprychą do roweru albo otrute ziołami lub miksturami domowej roboty powodującymi poronienia. W Afryce i regionach Trzeciego Świata oraz w krajach o silnych fundamentalizmach religijnych kobiety nadal umierają wskutek aborcji, choć zabieg wykonany prawidłowo w pierwszych trzech miesiącach ciąży należy do jednych z najprostszych procedur ginekologicznych. Trwa on kilkanaście raptem minut, a wymaga znieczulenia miejscowego. Jak pisali Sue Townsend i Adrian Mole w "Czasie cappuccino": "Pandora miała kiedyś zabieg podczas przerwy obiadowej".

Jednak nie wszystkie kobiety należą do londyńskiej elity. Rocznie na świecie z przyczyn mających związek z ciążą umiera średnio pół miliona kobiet. Z tego dwieście tysięcy płaci życiem za pokątnie, źle przeprowadzone aborcje. Polki są w sytuacji znacznie korzystniejszej niż Afganki czy Somalijki, jednak standard wykonywanych zabiegów odbiega od standardów cywilizacji zachodnich. Katolicka oraz postkomunistyczna Polska na tle innych państw europejskich jest osobliwym, na wpół uśpionym wulkanem ("Raport spod wulkanu" publikowany w miesięczniku "Twój Styl" jest tytułem cykli odważnych reportaży na temat aborcji). Tylko jakieś pojedyncze pyknięcia i bulgoty sugerują, że miejscowe kobiety są świadome tego, iż traktowane są jako osoby bezmyślne, rozpustne i nieodpowiedzialne, które państwo polskie, pouczone przez Kościół Katolicki, wziąć musiało pod kontrolę.

Aborcja to nie morderstwo, to nie zabieg kosmetyczny ani dłubanie w nosie. To przerwanie ciąży, jej usunięcie, spędzenie płodu czy sztuczne poronienie. Podczas prywatnych rozmów między sobą Polki niechętnie wymawiają słowo "aborcja", bo jest za bardzo oficjalne i bezosobowe, brzmi groźnie. Kobiety wolą mówić: kłopot, zabieg, usuwanie, usunięcie, sytuacja. Średnie i starsze pokolenie jeszcze do dziś używa słowa "skrobanka". Dla młodszych brzmi już ono zbyt obco. Na pewno z tego powodu, iż już w osiemdziesiątych tatach w Polsce niechcianą ciążę usuwano metodą próżniową, która nie wymagała łyżeczkowania, czyli właśnie tak zwanego skrobania ścianek macicy. Słowo "skrobanka" wraca czasem jako słowo bardzo buntownicze, wulgarne, a jednocześnie prywatne, które przypomina o nielegalnych czynach ginekologicznych lekarzy i samych kobiet. Nie warto oburzać się i wzdrygać na słowo "skrobanka", ponieważ jest ona powszechnym doświadczeniem nie tylko Polek, ale i kobiet na całym świecie.